Autor: Mateusz Wichary
Teologia Pawła to najbardziej przez chrześcijan używana część Nowego Testamentu, z czego wnioskuję, iż Biblii w ogóle. Pomimo tego odnoszę wrażenie, iż brak w kościele systematycznego nauczania tej części Słowa Bożego: większość chrześcijan zna poszczególne urywki potrzebne w ewangelizacji, jak Ef 2,8-9, czy Rz 6,23. Tymczasem to właśnie zrozumienie koncepcji pawłowych, takich jak usprawiedliwienie przez wiarę, nowe życie w Chrystusie, poruszyło świat do przodu, wywołując ruchy ewangeliczne i rozwój Kościoła. Dziś zazwyczaj kościół ogranicza się do powtarzania starych haseł, mając mętne zrozumienie ich zawartości. Ktoś kiedyś powiedział, iż dzisiejsi chrześcijanie wiedzą mniej , niż purytańskie dzieci w XVIII wieku; patrząc na głębokość ich twórczości, rozczytanie w Słowie i jakość życia skłaniam się ku tej opinii.
Nie oskarżam chrześcijan; ale napominam siebie i wszystkich nauczycieli, do podejmowania wysiłku poznawania i zastanawiania się nad poszczególnymi gałęziami teologii. Widzę bowiem sam po sobie, ile dało mi przejście przez Listy Pawła w poszukiwaniu konkretnych odpowiedzi na zadane mi pytania. Odpowiedzi te składają się na niniejsza pracę.
I. Kontekst myśli św. Pawła
1. Teologia Nowego Testamentu
Teologię Nowego Testamentu tworzą w zarysie następujące działy: egzegeza wszystkich ksiąg, studia nad odkrywaniem współzależności między nimi (autorami i poszczególnymi dziełami) i zróżnicowaniem cech poszczególnych ksiąg. W badaniu poszczególnych ksiąg powinniśmy uwzględnić również współzależność tematów wewnątrz księgi, ich wzajemne odniesienie. Pomocne również w tym zadaniu jest posiadanie pewnych wiadomości o tle kulturowym.
Do niedawna teologowie podchodzili do formułowania nauki teologicznej Nowego Testamentu na dwa sposoby. Głównymi przedstawicielami tych metod są Ladd i Guthrie. Ladd dochodzi do ogólnych wniosków poprzez sumowanie nauczania poszczególnych ksiąg natomiast Guthrie poprzez tematyczny przekrój każdej z ksiąg. Dziś szuka się raczej zasad, które wiążą tematy, jednego przesłania, które autor miał do przekazania, i które wyraziło się w taki a nie inny sposób.
2. Cechy teologii Pawła
Twórczość Pawła to listy. Pierwszą ich cechą jest okazjonalność, czyli wywołanie konkretnym problemem czy potrzebą adresatów. Głównym tematem dogmatycznym jest dzieło odkupienia w Jezusie Chrystusie, w całym swym wielorakim zastosowaniu. Celem, najogólniej sformułowanym, jest doprowadzenie do prawidłowej pobożności wśród chrześcijan. Tak więc Paweł chce ich przygotować do budowania ciała Jezusa Chrystusa przez danie im wskazówek jak myśleć, działać, planować, aby podobać się w tym Bogu, przy czym sednem tych wszystkich czynności jest wiara ewangelii, czyli zwiatostowaniu o Chrystusie i Jego dziele.
Paweł reaguje na konkretne potrzeby konkretnych zborów. Dlatego powinniśmy zawsze mieć na względzie, iż nie są one zawieszonym w próżni wykładem koncepcji teologicznych, lecz odpowiedzią na doktrynalne bądź pastoralne potrzeby i jako taką powinniśmy te listy traktować.
O ile Ewangelie zajmują się głównie odpowiedzią na pytanie jak żył Jezus Chrystus, to Paweł pyta się raczej co z tego wynika. W Ewangeliach widzimy zmartwychwstanie z perspektywy krzyża; w listach Pawła krzyż z perspektywy zmartwychwstania. U Pawła dzieło się już dokonało, proroctwa już się wypełniły w Chrystusie, widzi on jak wielkie mamy bogactwo, uczy nas o nim i uczy nas na nie we właściwy sposób reagować.
Paweł zdaje sobie sprawę z tego, że jest natchniony (1 Kor. 14,37). Wiedział, w jaki sposób Bóg go używa, jaki nadał mu autorytet. Trzeba się Jemu podporządkować (2 Kor. 10,8). Ewangelię o Jezusie Chrystusie nazywa swoją Ewangelią, działa jako pośrednik wyznaczony przez Jezusa Chrystusa do jej zwiastowania i utwierdzania, jako ten, któremu ta obietnica została bezpośrednio objawiona (Rzym. 16,25).
Ostatnio pojawiły się opinie, które Biblia wydaje się potwierdzać, iż całe nauczanie i działalność Pawła należy postrzegać jako efekt jego spotkania z Chrystusem na drodze do Damaszku. To był punkt zwrotny w jego życiu dla Boga; wtedy też dostał od Jezusa polecenie, aby był apostołem pogan. Stąd jego zdeterminowanie i nacisk na to właśnie przeżycie jako decydujące o jego ziemskiej służbie.
3. Środowisko Pawła
Paweł był obywatelem rzymskim. Widzimy jednak, iż w bardzo głęboki sposób przesiąknął również pierwotną w jego tożsamości kulturą żydowską. Znał aramejski, hebrajski i grecki. Musiał pochodzić z żydowskiej rodziny, której zamożność była powyżej przeciętnej. Wynika to z faktu, iż ojciec jego wykupił obywatelstwo dla całej rodziny, co nie było przedsięwzięciem tanim. Pochodził z Tarsu w Cylicji. Prowincja ta była dosyć mocno zhellenizowana. Odebrał prawdopodobnie naukę świecką co najmniej na szczeblu podstawowym w miejscowej szkole gdzie uczyli byli urzędnicy państwowi. Prawdopodobnie jednak jego kształcenie osiągnęło wyższy poziom. W Tarsie w tym czasie istniał jeden z greckich uniwersytetów.
Nauczanie żydowskie odebrał w systemie charakterystycznym dla diaspory – przy synagodze. Ogólny poziom hebrajskiego, co ciekawe, był tam wyższy niż w Palestynie. Następnym jego etapem była nauka u Gamaliela. Jest on uznawany w judaizmie za jednego z siedmiu najwybitniejszych rabinów. Z tej racji przyznawano im szczególny tytuł rabban. Widzimy go na Radzie Żydowskiej, gdzie przekonuje ją do swojego zdania (Dz 5).
Paweł stosuje zarówno żydowskie jak i helleńskie metody argumentacji i hermeneutyki. Metody żydowskie to analogia Scriptura, alegorezy, alegorie, diatryby, hiazmy, paralelizmy oraz “nanizywanie paciorków”. Jego helleńskość objawia się w linearnym sposobie argumentowania i w stosowaniu słownictwa posiadającego cechy filozofii greckiej.
Te cechy Pawła wskazują nam na Bożą mądrość w wyborze człowieka dwukulturowego do wyprowadzenia Ewangelii poza obręb Judaizmu.
II. Eschatologia
Dwoma podstawowymi tekstami, które opisują spojrzenie Pawła na czasy ostateczne są IKor 15,20-28 i ITes 4.13-18.
W I Kor Paweł od 15,12 tłumaczy kontrowersyjny w zborze adresatów temat: zmartwychwstanie ciał, w tym – zmartwychwstanie Chrystusa. Wyjaśnia, iż jest to nauka podstawowa; chrześcijaństwo bowiem to religia opierająca się na nadziei lepszego stanu w przyszłości; chrześcijanin bez tej nauki jest „pożałowania godny”. Dlatego zmartwychwstanie Chrystusa jest kluczowe: skoro On zwyciężył śmierć, to będzie tak i z nami, gdyż nam to obiecał; jeśli On tego nie zrobił, to nie mamy żadnych podstaw by mieć nadzieje na przyszłość. Chrystus jest „pierwszym owocem” (15,20); tym, co pokazuje jakie będą zbiory, zapowiedzią tego, co nadejdzie.
Dlatego Jego zmartwychwstanie zaczyna nowy okres: okres zbiorów. Zmartwychwstanie już się rozpoczęło. Już jest czas naszego zmartwychwstania, choć ono jeszcze nie nadeszło. Możemy jednak oczekiwać z ufnością, iż wszystko przebiegnie w zaplanowanym przez Boga porządku: pierwszy już zmartwychwstał Chrystus, następnie zmartwychwstaną ci, którzy jeszcze nie zmartwychwstali: ci, którzy są Jego, kiedy przyjdzie powtórnie.
Czas ów opisany jest dokładniej w I Tes 4,13-18. Paweł opisuje wydarzenia, które łączą się z powtórnym przyjściem Chrystusa i zmartwychwstaniem. Tekst ten ma być zachętą dla chrześcijan troszczących się o los tych braci, którzy umarli nie doczekawszy się przyjścia Chrystusa. W w.14 mówi o tym, iż Pan przychodząc powtórnie przyjdzie z tymi, którzy od nas odeszli; dlatego ci, którzy będą żyć, nie wyprzedzą tych, którzy umarli. Dlaczego? Najpierw bowiem, poprzedzony przez głos archanioła i trąby Bożej Pan nasz zstąpi z nieba: wtedy „najpierw powstaną ci, którzy umarli w Chrystusie, potem my, którzy pozostaniemy przy życiu, razem z nimi porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie z Panem”.
To, co stanie się później, to stan określony, jako „zawsze będziemy z Panem” (4,17), lub „koniec, gdy [Syn] odda wszelka władzę królewską Bogu Ojcu, gdy zniszczy wszelką zwierzchność oraz wszelką władzę i moc” (I Kor 15,24). Te dwa opisy wzajemnie się uzupełniają: bezpieczeństwo, wieczność spędzana z Naszym Panem jest gwarantowana przez ostateczne zniszczenie wszelkich sił, które chcą Mu się przeciwstawić. Wtedy na zawsze już będziemy z nim; nie będzie już niebezpieczeństw: będziemy z tymi wszystkimi, których kochamy, w nowych ciałach, na zawsze otoczeni Bożą miłością. Śmierć będzie już zwyciężona (15,26): nie będzie też pomniejszych wrogów, jak niedomagania i choroby. Jaki jest z tego wniosek? Pocieszajmy się nawzajem tymi słowy, tak jak Paweł nakazuje Tesaloniczanom (4,18).
Widzimy więc, iż podstawową cechą podejścia do pojmowania czasu przez Pawła jest schemat już – jeszcze nie. Oznacza on, iż już doświadczamy w pewnym stopniu tego, co ma nadejść, ale jeszcze nie doświadczamy pełni tego, co mamy. Już przeszliśmy z stanu starego w nowy, lecz jeszcze nie jesteśmy w tym nowym w pełni.
Znakiem i dowodem nowej rzeczywistości jest właśnie żyjący Chrystus. Jego zmartwychwstanie jest pierwociną tego, co nadejdzie, a więc, tak jak On przezwyciężył śmierć, tak stanie się i z nami. Pomimo bowiem naszej wspaniałej pozycji, jeszcze trwamy w starym, nie odkupionym ciele; jeszcze świat, czyli system myślenia i postępowania w buncie przeciw Bogu, ma na nas wpływ. Mamy już obietnicę, iż wytrwamy do końca, gdyż do dobrych uczynków przeznaczył nas Bóg, abyśmy w nich chodzili; ale wciąż, koniecznie, musimy walczyć, wciąż bojować, aż do czasu, gdy skończymy to doczesne zadanie, do którego nas Bóg przeznaczył.
Temu też służą dary Ducha, gdyż Bóg nie pozostawił nas bezbronnymi, jedynie przypisując nam to, co uczynił Chrystus. Dany jest nam również Duch, który sam jest naszym gwarantem przyjścia, całkowitego odkupienia nas, jako Bożej własności, oraz który produkuje w nas potrzebne do posłuszeństwa Bogu postawy, cechy charakteru, oraz umiejętności, przez które budujemy na ziemi Kościół, będący ciałem Chrystusa (I Kor 12,6-11).
Naszą nadzieją na przyszłość ma być właśnie fakt, że Jezus powróci. Weźmie nas, swoją przyszłą żonę, wobec których okazuje taką miłość jaką mężowie winni swoim małżonkom, do siebie, gdzie będziemy z Nim jednym, na wzór małżeństwa, choć jest to nawet dla apostoła wielka tajemnica (Ef 5). Niekoniecznie ma to być powrót za naszego życia; ale ten powrót nastać musi, bowiem inaczej nie wierzymy w owo „jeszcze nie”, bez którego „już” traci sens, a wraz z nim cała chrześcijańska wiara.
Dlatego ciesząc się z tego, co już mamy i nie tracąc tego nigdy z oczu, pamiętając o zmartwychwzbudzonym Chrystusie i Jego królowaniu, mamy posłusznie przejść przez owo „jeszcze nie”, gdyż taki jest Boży plan, a my winniśmy Mu posłuszeństwo. Te doświadczenia mają również swój cel – jest to doprowadzenie nas do oddawania czci Bogu przez radość i wdzięczność, za to, że jesteśmy w Chrystusie.
III. Antropologia świętego Pawła
Poglądy Pawła na naturę człowieka przejawiają się oczywiście w całym jego dorobku. Są jednak takie fragmenty, przez które Pan zechciał nam za pośrednictwem Pawła objawić szczegółowy wykład poświęcony temu tematowi. Fragmenty takie to Rz 5 i 6, które tłumaczą nam zmiany zachodzące w człowieku przy Odrodzenie, gdy Bóg działa usprawiedliwiająco przez wiarę, oraz Kol 3, gdzie Paweł ukazuje skutki wzbudzenia nas z Chrystusem do nowego życia. Tymi też fragmentami zajmę się szczegółowo, co nie oznacza, że tylko z nich będę korzystać.
Rz 5,12-21 poprzedzone jest przedstawieniem dwóch ważnych prawd o człowieku. W Rz 1,18- 3,20 widzimy, że człowiek jest grzeszny, i jako taki zasługuje na Boży sąd, który niechybnie na niego spadnie. Nie ma od tego wyjątków. Rozpoczynając od „ale” w 3,21 przedstawia Bożą drogę ratunku – sprawiedliwości Bożej przez wiarę w Jezusa Chrystusa, którą omawia do końca 4 rozdziału. Od 5,1 widzimy, jak Paweł skupia się na skutkach usprawiedliwienia z wiary. Najpierw tłumaczy nam, czym jest chrześcijańska nadzieja (1-5), następnie przedstawia czym jest miłość Boża względem grzeszników (6-11). Od 12 do 21 tłumaczy, rozpoczynając od „przeto”, w jakim stanie jest ludzkość.
Najkrócej mówiąc, ludzie znajdują się albo w Chrystusie, albo w Adamie. Są to dwa stany, o odmiennych cechach. Pomiędzy nim istnieje jednak duże podobieństwo. Każda z nich posiada jakość, którą się cechuje, cel, który jest przed nią, i w końcu – własnego reprezentanta. Ta cecha jest najważniejsza, gdyż cechy reprezentanta przypisywane są tym, którzy znajdują się w jego grupie. Można więc powiedzieć, iż członkowie każdej z tych grup są utożsamiani z dziełem i naturą swego reprezentanta, pomimo, iż sami nic nie uczynili, co spowodowało, iż było ono takie a nie inne, o takich, a nie innych skutkach.
W Chrystusie, z powodu Jego dzieła panuje łaska (15). Z jej powodu, Chrystus przyniósł usprawiedliwienie z wielu upadków, oraz obfitość łaski i daru usprawiedliwienia (16.17). Ich celem jest życie, stan, jakiego doświadczają to królowanie (17.18). Inaczej jest z ludźmi odbierającymi skutki przywództwa Adama. W jego grupie panuje potępienie, co sprowadziło śmierć (15) i potępienie na wszystkich (16), które jest też ich celem. Przez nieposłuszeństwo Adama wszyscy stali się grzesznikami; przez posłuszeństwo Chrystusa wszyscy dostąpią usprawiedliwienia.
Prawda ta może nam się wydawać niesprawiedliwa, gdyż skutki działania kogoś innego nas dotykają z całą mocą i odpowiedzialnością. Jak jednak widzimy u Pawła, ta sama zasada działa i w rzeczywistości łaski i upadku; jeśli mówimy, że nie rozumiemy jej w odniesieniu do potępienia, to czy możemy powiedzieć, że rozumiemy ją w przypadku zasług Chrystusa, dzięki których przypisaniu jesteśmy odrodzeni? Nie. Dlatego, musimy uznać, że to jest sprawiedliwe; inaczej usprawiedliwienie byłoby u Boga niemożliwe. Poza tym, musimy ufać Bożemu Słowu, iż jeśli coś określa jako sprawiedliwe, to takie jest. Również myślę, iż dzisiejszy człowiek nie tyle ma problem z zrozumieniem samego działania zasady reprezentanta i przypisania jego natury, co raczej nie chce zgodzić się, iż Bóg określił również z góry jego grzeszny stan.
W rozdziale 6 widzimy, że Paweł kontynuuje posługiwanie analogią pomiędzy Chrystusem a Jego Ludem. Tak jak On umarł i zmartwychwstał, tak i nasze życie zawiera się podobnym cyklu. Gdy naradza nas Bóg do nowego życia, wrastamy w podobieństwo Jego śmierci, gdyż stary człowiek ginie (3-4). Na tym jednak nie kończy się nasze istnienie, tak jak nie skończyło się życie Chrystusa. Powstał On z martwych; tak samo myśmy powstali. Nasze dzisiejsze życie jest takie, jak Chrystusa, czyli dla Boga, bez pragnienia posłuszeństwa grzechowi, nie kończące się, wieczne (7-11). Różnica wyraża się w tym, iż jeszcze nie doświadczyliśmy pełnego odnowienia fizycznego i emocjonalnego aspektu naszego jestestwa. Widzimy tutaj kolejny raz owo napięcie pomiędzy już tak i jeszcze nie. Bóg już nas widzi nowymi; nasza wola już jest przemieniona tak, iż chce wzorem Jezusa być posłuszna Ojcu; a jednak wciąż musimy czekać na tą wspaniałą chwile w przyszłości, gdy w pełni zostaniemy przemienieni. Ów konflikt i napięcie widzimy w Rz 7,14-25. Paweł, powiedziawszy o odnowieniu, pokazuje, iż niestety jak na razie to tylko jedna strona medalu; wciąż zdarza się, iż „inny zakon” „bierze [go ( i nas oczywiście też)] w niewolę” (7,23). Jednak w tym napięciu pamiętać musimy, iż rzeczywistość Chrystusa jest ostateczna; Jego natura raz na zawsze stała się naszym udziałem, czego dowodem jest dzieło krzyża (5,9). Ten aspekt rzeczywistości jest mocniejszy niż stare życie, od którego jesteśmy uwolnieni przez śmierć, którą przeszliśmy, gdy zostaliśmy „zanurzeni w Chrystusa”, czyli w momencie zbawienia (6,4).
Paweł nie poprzestaje na przedstawieniu spojrzenia Boga na nas. Nasz stan jest dynamiczny, nie statyczny; żyjemy, tak jak Chrystus w nowy sposób. Dlatego też, pamiętając przy tym o różnicy między Nim a nami – jego bez- a naszej grzeszności – napomina nas dożycia w zgodzie z naszą nową naturą (5,11-12). Szczególnie widoczne jest to w Kol 3, gdzie stwierdzenia na temat naszego nowego stylu życia i tożsamości poprzetykane są zachętami i napomnieniami do życia w zgodzie z Bogiem (1-17). Tu znów widzimy owo napięcie, które często przyprawia nam tyle trudności w naszym codziennym podążaniu za Chrystusem, które pełne jest większych i mniejszych upadków, a którego rozwiązanie nadejdzie dopiero przy przyjściu Chrystusa.
Zanim zakończę, chciałbym jeszcze zająć się chwilę „uczynkami ciała” (Gal 5,19nn ). Wielu widzi w tym poparcie dualizmu helleńskiego, w którym to, co złe, wynika z naszego fizycznego aspektu. Gdy jednak przyjrzymy się tej liście, to zauważymy, iż takie grzechy jak „bałwochwalstwo, czary, wrogość, spór, zazdrość, gniew, knowania, waśnie, odszczepieństwo” wynikają z zepsutej woli i charakteru, nie zaś z czysto fizycznych pożądliwości. Dlatego też powinniśmy Pawłowe „ciało” rozumieć przenośnie, jako tą część nas, która wciąż buntuje się, pomimo utożsamienia nas z Chrystusem, przeciwko Bogu, któremu winniśmy wdzięczność za wyzwolenie nas zupełnie niezasłużone z stanu upadku do stanu życia.
IV. Eklezjologia świętego Pawła
W Nowym Testamencie obrazów eklezjologicznych znajdujemy wiele. Wszystkie one zawierają jednak jeden wspólny, łączący mianownik – więź z Chrystusem. Całość zawiera się w jednym terminie ekklesia, którego najogólniej sformułowane pole semantyczne określić możemy jako „zebranie powołanych z […]”. Pochodzi od zbitki ek i kaleo, czyli przyimka „z” (kądś), i czasownika „powoływać”. W języku potocznym używano go na określenie powołania do wojska, w kontekście demokracji jako zgromadzenie obywateli polis na agorze. W Dz 19,39.32.40 występuje jako doraźne, spontanicznie uformowane spotkanie ludzi dla określonego celu; po załatwieniu sprawy przestało istnieć. W LXX występuje jako tłumaczenie kahal, czyli zgromadzenia, niekoniecznie liturgicznego, na które jest inne słowo. Kahal występuje jednak również w szczególnych przypadkach – w kontekście słuchania Słowa przez zgromadzenie Bożego Ludu, np. Pwt 4,10. Tak więc tłem użycia słowa przez Pawła jest zgromadzenie powołane dla określonego celu, bez jakiegoś wskazania na instytucjonalny charakter.
Na 114 użyć nowotestamentowych 62x spotykamy je u Pawła. W pierwszych listach słowo to dookreśla przez dodanie frazy „w Bogu Ojcu i Panu Jezusie Chrystusie”, odróżniając to zgromadzenie od zgromadzeń ziemskich (I Tes 1,1;2,14). Odnosi ekklesia do konkretnych, mających lokalny wymiar grup chrześcijan (II Tes1,4; I Kor 14,33.34); gdy chce upowszechnić daną praktykę czyni to przez wyrażenie „w każdym zborze” (I Kor 4,17). Zauważamy już jednak pewne ogólne użycie ekklesia w l.p. jako określenie zbioru wszystkich Bożych zgromadzeń: I Kor10,32;15,9.
Owe dookreślenia „zbór Boży” (I Kor1,2), „w Bogu Ojcu i Panu Jezusie Chrystusie” (I Tes1,1) służą nadaniu charakteru religijnego, w duchu starotestamentowym: to nie tylko zgromadzenia ludzkie, ale połączone z obecnością Bożą, Jego aprobatą i opieką. Frazy te wyrażają przynależność, tak więc charakter zborów ma zupełnie inny wymiar od wszelkich innych zgromadzeń.
W pozdrowieniu Flp 1,1 zamiast określenia „do zboru” czytamy „do wszystkich świętych w Chrystusie Jezusie którzy są w Filipii wraz z biskupami i diakonami”. Przez ową zamianę widzimy, jak termin ekklesia nabiera znaczenia instytucjonalnego. Dalej powołany jest do określonego dzieła, lecz dzieło to, trwanie ekklesii przedłuża się, dlatego też nadano jej zorganizowany wymiar.
W końcu słowo to nabiera najbardziej specyficznego znaczenia. W Kol 1,181,24, Ef 1,20-23 nie jest to już zgromadzenie fizyczne, ale połączone w swym lokalnym, „w Jezusie Chrystusie” charakterze z Nim samym, który króluje w niebie. Zwyciężył śmierć i tryumfuje ponad wszelką władzą i zwierzchnością i mocą i panowaniem (Ef1,21). Jest w łączności z swym ziemskim zgromadzeniem – ciałem, gdyż jest jego głową (1,22). Obraz ten pokazuje nam kościół z innej perspektywy: te lokalne zgromadzenia są wyrazem tryumfu, służą wypełnieniu zwycięstwa Chrystusa. Tak więc ekklesia to ponad kulturowa i ponadczasowa społeczność wszystkich „w Chrystusie”, zorganizowanych w lokalnych zgromadzeniach, będących jedno przez jednego Zwierzchnika i Kierownika, który przez nie wykonuje swą wolę, „wszystko we wszystkim wypełnia”(1,23). Jest to kosmiczna rzeczywistość, w której każdy najmniejszy lokalny zborek ma udział; jest to zachęta, o której nam zapomnieć nie wolno.
Bóg objawiał Pawłowi rzeczywistość kościoła w pewnym procesie. Widzimy, jak tłumaczy nam coraz głębiej, czym jest kościół. Najpierw (1 i 2 Tes, Gal, 1 i 2 Kor, Rz, Flp) widzimy jego wspólnotowy charakter i obecność Bożą. Następnie w Ef i Kol jego wymiar kosmiczny, by w Tym i Tyt pokazać nam, jak go bronić od wewnętrznych zagrożeń, podziału i fałszywych nauk.
Paweł uczy nas wiele o naturze ekklesii. Przede wszystkim została obdarowana Duchem. Bez Niego kościół nie może istnieć. Duch obdarowuje kościół darami, które umożliwiają jego istnienie. Cechą darów jest istnienie „ku wspólnemu pożytkowi” (I Kor12,7), w różnorodności (12,4). Celem ich istnienia jest misja kościoła: „przygotować świętych do dzieła posługiwania, do budowania ciała Chrystusowego” (Ef 4,12). Przez owe umiejętności kościół się rozwija, pokazując przez to swoją zwycięska naturę. Dary jednak znajdują się w bardzo określonym kontekście. Bóg nie przejawia swej obecności w zgromadzeniu tylko poprzez umożliwienie nam działania, ale także przez nadanie mu odmiennego od poza kościelnych sytuacji charakteru. Są nim trzy wartości: wiara, nadzieja i miłość (Kol 1,4.5; I Kor 13). Kościół, aby być kościołem, musi w swym podstawowym wymiarze zgromadzenia je wyrażać; inna sytuacja to sytuacja grzechu, bowiem zdrowy (nie mówię: „bezgrzeszny”, bo takiego nie ma) kościół właśnie przez te trzy postawy odróżnia się w swym działaniu od wszelkich innych religii czy organizacji. Takie właśnie życie „według Ducha” (Rz 8) prowadzi do wydawania owocu Ducha, którym są określone uczucia i postawy: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć wierność, łagodność, wstrzemięźliwość (Gal 5,22.23). Przez to właśnie kościół realizuje swe powołanie naśladowania Pana (Flp 2,5). Obyśmy, przez Ducha Świętego, który w nas mieszka, strzegli tych wielkich prawd, które nam powierzono (IITm 1,14).
V. Etyka
Podstawowy tekst dotyczący etyki chrześcijańskiej w nauczaniu Pawłowym to rozdziały 6-8 Listu do Rzymian. Drugim, który również ekspozycyjnie pokazuje nam jego natchnioną pozycję to Galacjan. W pracy mojej skupię się jednak głównie na Liście do Rzymian, jako prezentacji pełniejszej, o większej ilości rozwiniętych wątków.
Paweł opisał już powszechną winę ludzkości, drogę ratunku, którą jest sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Od 5,1opisuje skutki usprawiedliwienia – nadzieję, okazanie się Bożej miłości, podkreśla nową tożsamość wierzącego w Chrystusie. Z powodu utożsamienia nas z Nim właśnie, prowadzimy nowe życie na wzór zmartwychwzbudzonego Chrystusa. Cechą takiego życia jest zwycięstwo nad śmiercią: Chrystus „umarłszy bowiem, dla grzechu raz na zawsze umarł, a żyjąc, żyje dla Boga”. Śmierć nad Nim nie panuje, całe życie jest w nowości. Tak samo jest i z chrześcijanami. Są oni już nie pod zwierzchnictwem, uzależnieniem od zakonu, ale łaski.
Wywołuje to proste pytanie, które wielu zadaje ludziom przekonanym o łasce Bożej: czy to oznacz, że wolno już nam grzeszyć w nieskrępowany niczym sposób? Odpowiedź brzmi: nie, nie wolno. Człowiek odrodzony jest nowy, podlega posłuszeństwu Bogu, nie grzechowi; stwierdzenie to pociąga za sobą praktyczny wymiar – służy na codzień więc już nie grzechowi, ale Bogu.
Paweł posługuje się starotestamentowym prawnym przykładem małżeństwa. Przedstawia przez niego stosunek chrześcijanina do Prawa. Małżeństwo jest ze sobą związane do czasu gdy któreś z małżonków umrze; wtedy dopiero żyjące jest wolne od umarłego. Chrześcijanin przez utożsamienie się ze śmiercią Chrystusa, co oznacza przyjęcie Jego sprawiedliwości jako własnej, umiera Prawu. Związek z Prawem został legalnie unieważniony. Dlatego chrześcijanin może i zostaje przeniesiony w inny stan – należenia do Chrystusa.
W związku z Prawem, w wyniku połączenia Jego świętości z nie odrodzoną, przepełnioną grzechem naturą ludzką powstawała nieczystość i nieprawość (6,19), owoce śmierci (7,5), wzbudzona została pożądliwość (7,8). Rzecz dobra – Prawo – stała się bodźcem, rozwijającym zepsutą naturę w objawianiu się. Paweł, aby nie było jakichkolwiek wątpliwości określa swoją pozycję wobec starotestamentowego (bo w kontekście właśnie o nim mówi –7,1-3.7-8) Prawa: „zakon jest święty i przykazanie jest święte i sprawiedliwe i dobre”.
Prawo nie jest więc dla Pawła czymś, co jest nieistotne dla chrześcijanina. W 3,31mówi nawet, iż Ewangelia nie unieważnia zakonu, lecz „wręcz przeciwnie”, utwierdza. Wskazuje przez to na to, że Ewangelia bez Prawa jest niepotrzebna: to Prawo właśnie, przez swą świętość, której nie jesteśmy w stanie dorównać pokazuje ciągłą aktualność potrzeby Ewangelii.
Z określeń jakich użył wobec Prawa nie wynoszę odczucia, jakby mówił o nim jako o czymś przemijalnym, bądź nieadekwatnym do stosowania dla chrześcijanina. Wręcz przeciwnie, przypisuje mu wszystkie najważniejsze cechy Bożego charakteru, z czego wnioskuję, iż traktuje je jako ponadczasowy wyraz charakteru Bożego w kontekście sytuacji międzyludzkich, między człowiekiem i Bogiem, między człowiekiem i stworzeniem, który człowiek powinien respektować, by się podobać Bogu.
Nie są to jednak jedyne wnioski etyczne, jakie możemy wysnuć z nauczania Pawła. Od 7,14 tłumaczy nam, jak powinniśmy rozumieć grzech w naszym chrześcijańskim życiu. Jest to „to, czego nie chcemy”. Innymi słowy coś, wobec czego czujemy niechęć. Nie powinniśmy jednak mylić niechęci z tym, że jesteśmy nieświadomi grzechu: Paweł opisuje sytuację grzeszenia świadomego, do którego czujemy wstręt. Wykonawcą grzeszenia jest „ciało”, które jest przeciwstawieniem „człowieka wewnętrznego”. W Gal 5,19-21 opisane są jego owoce: wszeteczeństwo, nieczystość, rozpusta, knowania, waśnie, odszczepieństwo, itd. Widzimy, iż są to grzeszne postawy, czynności, dotyczące nie tylko materialnej, ale także duchowej aktywności człowieka. Dlatego nie możemy utożsamiać „ciała’ z materią; raczej z tym, co wywołuje w nas życie według norm i celów tego świata. Jest to „ziemski” aspekt naszej osoby (Kol 3,5)
Ów człowiek wewnętrzny działa „według Ducha”. To alternatywna do „według ciała” natura postępowania. Podstawą do życia według Ducha jest „to, czego dokonał Bóg” (8,3), czyli dzieło odkupienia, którego skutkiem jest wykonanie się na żyjących według niego słusznych żądań sprawiedliwości Bożej objawionej przez Prawo. Dzięki temu, istnienie działania według Ducha jest możliwe, a więc „myślenie o tym, co duchowe” (8,5), oczekiwanie na „życie i pokój” (8,6), podobanie się Bogu. To wszystko dzieje się z powodu zamieszkiwania w takim człowieku Ducha Bożego: ten, kto Ducha nie ma, nie może powiedzieć o sobie, iż jest żyjącym według Ducha, czyli wierzącym. Widzimy, jak pneumatologia splata się w jedno z etyką: życie chrześcijańskie, to życie w nowym stanie, według nowych norm etycznych, czyli według Ducha, który uzdalnia nas do takiego życia.
Życie według Ducha to nie stan, jakie do chrześcijanie doświadczają od czasu do czasu, ale stan ciągły – jego przyczyną nie jest dobre postępowanie, czy modlitwa, czy wyznanie grzechów, ale odkupienie, a cechą trwania w nim jest obecność Ducha w wierzącym, o której wiemy, że jest stała. Dlatego „życie według Ducha” to nie to samo, co być „napełnionym Duchem”, a raczej to samo, co trwanie w Chrystusie (8,9).
Stwierdzenie przeradza się w polecenie: „jeśli Duchem sprawy ciała umartwiacie, żyć będziecie”. Alternatywą jest śmierć. Innymi słowy, dla chrześcijanina nie ma alternatywy. Musi żyć według Ducha, bo jeśli tak nie żyje, to nie ma natury według Ducha, a nie może jej nie mieć, bo każdy chrześcijanin ją ma. Nie oznacza to jednak, że chrześcijanin nie grzeszy. Gdyby nie grzeszył, Paweł nie opisywałby walki, jaką przechodzi: nie wzywałby do życia według Ducha w Gal 5,16 i Kol 3,8-10, gdyż wezwanie takie byłoby zbędne dla doskonałych chrześcijan. Raczej, wzywa nas, byśmy przez swoje życie pokazywali ciągle owego „wewnętrznego człowieka”, ulegali jemu, nie zaś ciału. Obie te natury w sobie zauważa: obie są rzeczywistością, tak u niego, jak i w ogóle, u chrześcijan. Zauważamy i tutaj więc ów schemat napięcia już/ jeszcze nie; nowe wkracza w stare. Jednak, to nowe właśnie ma zwycięską naturę; to działanie łaski jest „o ileż bardziej” niż grzechu, starej natury, bycia w Adamie (5,17).
Dlatego etyka Pawła to etyka zwycięstwa: nie boi się on nawoływać do posłuszeństwa Bogu, do życia według Ducha, do naśladowania Chrystusa, z którym wierzący jest utożsamiony w przestrzeganiu Prawa. Dlatego jego nawoływań do posłuszeństwa nie wolno nam traktować jako pustych, pobożnych życzeń: nawołuje nas do naszego przeznaczenia, do rozwoju w nas tego, co zwycięskie i niszczenia tego, co już zwyciężone, choć jeszcze całkiem nie zanikło.
Pamiętajmy o tej perspektywie: inaczej nasza etyka, a co za tym idzie postępowanie, nie będzie mocna, konsekwentne i wskazujące na Pana. A On ma przecież moc wyzwolić nas od ciała śmierci!
VI. Chrystologia
Fragmentami, które wprowadzają nas w ten temat najgłębiej, wywołując też przy tym wiele sporów są Flp 2,5-11 i Kol 1,15-23. Oba wywołują kontrowersję: Świadkowie Jehowy opierają się w swej antytrynitarnej teologii na Kol; teologia kenotyczna, będąca teologią z pogranicza chrześcijaństwa, opiera się na tekście z Filipian. Dlatego też te dwa teksty stanowią podstawę mojej ekspozycji Pawłowego nauczania o Chrystusie.
Tekst z Filipian znajduje się w kontekście zachęcenia adresatów do postępowania wzorem Chrystusa. Tak więc wszystkie działania, które przedstawi, powinny być dla nas nauką o naszym podejściu do życia .
Główna myśl chrystologiczna, rozwinięta przez następne, brzmi następująco: „chociaż był w postaci Bożej nie upierał się zachłannie, aby być równym Bogu. lecz wyparł się samego siebie, przyjmując postać sługi” . Głównym przedmiotem sporów jest stan, w jakim był Chrystus po owym „wyparciu się samego siebie”. Teologowie, przyjmujący swą nazwę od czasownika keneo, uważają, że owo „wyparcie” oznacza oddanie przez Jezusa swej Bożej natury. Przestał być Bogiem, bo nie miał Jego natury; jedyne, co informowało Go o Jego własnej niezwykłości, to świadomość.
Czy możemy zgodzić się na taką interpretację? Dużo zależy od zrozumienia słowa „przestał”. Jeśli rozumiemy je funkcjonalnie w sensie: jego istnienie pozbawione było w jakimś wymiarze korzyści związanych z Bożą naturą, to wydaje się ono całkowicie poprawne i stanowiące podstawę etycznego wymiaru tej wypowiedzi. Chrześcijanie również posiadają pewne prawa, ale mają potrafić z nich rezygnować dla wyższych celów, jak Chrystus. Rezygnacja z korzyści wynikających z tożsamości to nie rezygnacja z tożsamości. Jeśli jednak w jakimś sensie pomniejszamy tutaj tożsamość Syna, to mniemanie takie zakłada, iż atrybuty Boże są niejako „składowymi” Boga i w związku z tym można w nich wyróżnić esencjonalne i drugorzędne. Wierzę, że Bóg nie składa się, a atrybuty to opis Jego jednej, pełnej, niezłożonej natury, która jest Nim samym.
Powinniśmy jednak zmierzyć się z nią na poziomie egzegezy. Po pierwsze, w świetle kontekstu Jezus był równy Bogu: inaczej nie miał się czego wypierać i pastorski argument Pawła traci sens. Będąc równym Bogu był w „postaci Bożej”. Czasownik „był” nie oddaje greki, w której użyty jest imiesłów przymiotnikowy współczesny hyparhon – „będąc”. Tak więc nic nie sugeruje, iż opisana jest tu tylko przeszłość. Dochodzimy do pytania, jak rozumieć „postać” (morfe). Słowo to odnosi się do Jezusa zarówno w złożeniu z rzeczownikiem „Boga”, jak i „sługi”, tak więc Jezus w równym stopniu był Bogiem co sługą.
Kolejną informacją o Chrystusie jest to, iż „okazał się z postawy człowiekiem”. Słowo kryjące się w grece pod polskim „postawa” to schema. I postać i postawa są pojęciami filozoficznymi. Pierwsze oznacza prawdziwą, wewnętrzną naturę bytu; drugie formę, w jakiej byt istnieje. Jeśliby przyjąć takie ich rozumienie, to sens tego, co Paweł mówi o Jezusie brzmiałby tak: Chrystus będąc w swej wewnętrznej naturze Bogiem, nie upierał się zachłannie (bądź za Silvą: nie uważał za korzyść) przy tym, by być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, i w swej wewnętrznej naturze stał się sługą i stał się podobny ludziom; a będąc w formie człowieka uniżył samego siebie (…). Pytania, jakie się nasuwają, to: czy Chrystus był tylko w wewnętrznej naturze przed wcieleniem Bogiem – skoro nie miał żadnej innej natury; oraz: co to jest wewnętrzna natura sługi? Czy jest coś, co określa ponad wszelkimi podziałami, jakim podlegają wszystkie byty to, iż są one sługami? Nie ma czegoś takiego. Dlatego powinniśmy tłumaczyć oba te terminy zamiennie, zakładając, na co mamy potwierdzenie w całym NT, w tym szczególnie Rz 12,2 , iż Paweł używał języka koine, który nie miał tak specjalistycznie określonych znaczeń tych słów. Tak więc „postać” interpretuję jako „sposób/ styl bycia”. Nikt nie może prowadzić stylu bycia Boga oprócz Boga; nikt nie może prowadzić stylu bycia człowieka, oprócz człowieka.
Tak więc Jezus, będąc Bogiem, nie uważał wcale, iż musi żyć zgodnie z swą naturą: uniżył siebie stając się człowiekiem, doświadczając w tym uniżeniu poniżenia przez hańbiącą śmierć. To dla nas wzór do naśladowania.
Rozpoczynając List do Kolosan Paweł dziękuje Bogu Ojcu za przyjęcie wiary w Jezusa przez adresatów i modli się o nich, aby doszli do „pełnego poznania woli jego”, aby postępowali „w sposób godny Pana” przez wzrost w poznawaniu Boga. Opisuje następnie rzeczywistość Królestwa Syna, pokazując, jak to, kim jest nasz Pan wpływa na nasz status.
Fragment rozpoczyna się od dwóch stwierdzeń na Jego temat: jest „obrazem Boga niewidzialnego” i „pierworodnym wszelkiego stworzenia”. Wielu uważa, iż jeśli Jezus jest „obrazem Boga” to musi być kimś gorszym od samego Boga. Rozumowanie takie jest błędne: jeśli bowiem tak jest, to kobieta, będąca obrazem mężczyzny (I Kor 11,7), musi być od niego jakościowo gorsza: stoi to w jawnej sprzeczności z Rdz 1,27. Ponadto, myślę iż Paweł pisząc o tym, iż Jezus jest „obrazem Boga” nie kieruje nas w stronę refleksji nad Jego początkiem, lecz raczej pokazuje nam, iż o ile Bóg Ojciec jest niewidzialny, to Jezus był widzialny; utożsamiając widzenie Jezusa z widzeniem Boga Paweł utożsamia ich ze sobą, wskazując przez to Kolosanom na wielkość Jezusa.
Złożenie: „pierworodny wszelkiego stworzenia” zostaje wyjaśnione w wersetach 16-17 i 18-19. Pierwsza sekcja pokazuje nam, Syna jako Stwórcę: to On właśnie dał życie wszystkiemu: „w nim”, „przez niego” i „dla niego” wszystko zostało stworzone. Dlatego On był, zanim było cokolwiek; wszystko też istnieje dzięki jego ugruntowaniu, co może nam wskazywać na opatrznościowy aspekt działania Syna.
Druga część pokazuje nam Pierworodnego jako najważniejszego z ludzi. Kontekstem może nam tu być Ps 89,28, który informuje nas, iż pierworództwo nie zasadza się na stworzeniu/ zrodzeniu kogoś pierwszym (czasowo), lecz na Bożej decyzji, by kogoś takim uczynić. To samo jest zresztą widoczne w Kol: Jezus jest „pierworodnym z umarłych” (1,18); nie oznacza to, iż jest on pierwszym z tych, którzy umarli, ale raczej iż jest z nich najważniejszym. Będąc człowiekiem, nie przestał być Bogiem: wraz z jego ludzką naturą istniała w nim „cała pełnia”, którą w kontekście 2,9 możemy określić jako pełnię Bożej natury.
W świetle tych stwierdzeń Paweł przedstawia skutki zbawienia przez Syna: pojednanie z sobą (20), ratunek od grzechów (21) dla siebie (22). Wszystko to dzięki dziełu pojednania, jakiego dla nich dokonał.
Patrząc na Rz 9,5: „Chrystus według ciała: Ten jest ponad wszystkim, Bóg błogosławiony na wieki, Amen!”, powinniśmy nasze rozważania o wielkości Zbawiciela, który zechciał nas uratować zakończyć takim samym, pełnym oddania i zachwytu zawołaniem.
VII. Teologia krzyża
Mianem teologii krzyża określa się wszystko to, co zazwyczaj się pomija w chrześcijańskim światopoglądzie XX wieku , czerpiącym swe wzorce rozwoju z biznesu i zasad gospodarki rynkowej, opierającej się na przekonaniu, iż sprzedawany produkt możemy reklamować dowolnie, w zależności od potrzeb rynku, byle się sprzedał.
Dlaczego teologia krzyża? Dlatego, że krzyż jest miejscem płacenia ceny. To na krzyżu Chrystus zapłacił cenę życia z powodu swej miłości. To wskazuje nam na co najmniej dwie prawdy:
że jesteśmy bezradni wobec grzechu, że nie potrafimy sami siebie zbawić;
że zbawianie to całkowicie Boże dzieło, które tylko On dokonał, bo tylko On mógł jego dokonać. Dlatego naszą nadzieją powinien być krzyż i sam krzyż, bo nic innego nie mogło i nie będzie móc nas uratować.
Chrześcijaństwo chciało i chce te dwie prawdy złagodzić. Przykład na to mamy w IKor 1,18-2,5.
W pierwszym rozdziale I Kor Paweł wprowadza nas w problem zboru, do którego pisze. Jest to podział. Podział ten wynika z braku dojrzałości, przebiegał na kilku poziomach: obdarowania duchowego, „dojrzałości” wobec pogańskich kultów i składanych im ofiar, majętności (co widać w różnicach spożywania Wieczerzy), sądów pomiędzy chrześcijanami, w końcu – to, czym zajmuje się właśnie w 1 rozdziale – utożsamiania się z konkretnym nauczycielem. Dla Koryntian nauczanie nie było czymś wtórnym wobec rzeczywistości dokonanego dzieła krzyża: różnice, które wynikały często po prostu z stylu mówienia, czy zaplecza kulturowego kaznodziei, uważali za granice rozdzielające kościół na zupełnie inne grupy.
Paweł w odpowiedzi pokazuje im dwie reakcje na „mowę o krzyżu”: lekceważenie i gorliwość. Mowa o krzyżu jest jedna. Jest ona „mocą” samego Boga; widzimy, jak Paweł przenosi akcent z osoby głoszącego na źródło nauki. Przyczyną na to, iż niewierzący giną, jest traktowanie owej mocy jako głupstwa: dzieje się tak, gdyż zainteresowani są (tak jak Koryntianie) tym, co nie jest ważne: samymi sobą. Liczy się dla nich mądrość, uczoność, badanie tego, co jest. Bóg jednak nauki nie pochodzące od Niego odrzuca; mądrość, której źródłem jest człowiek jest pusta, pozbawiona mocy. To tylko puste, choć piękne słowa. Nie robią jednak na Nim wrażenia; to, co jest nauką ludzką, nie podoba Mu się, dlatego wprowadził „głupstwo” , które pochodzi od Niego: to zwiastowanie Chrystusa ukrzyżowanego.
Zwiastowanie to nie cechuje się jakąś wspaniałą formą, i cechować tym się nie musi: Bóg używa go jednak suwerennie wobec swoich powołanych. To On to robi i robi to jak chce; chce tego, więc jest to jedyny sposób na to, by być naprawdę mądrym i doświadczyć Bożej zbawiennej mocy.
Bóg odrzuca wszystko, co jest z nas: nie silmy się na odkrywanie czegoś więcej, niż bogactwa, jakie jest w Chrystusie. To grzech, w jaki popadli Koryntianie; grzech, w jaki wpadli liberałowie, którzy zamiast zastanawiać się nad tym, co jest w Chrystusie, zaczęli interesować się tym, czy rzeczywiście coś w Nim jest. Paweł uznał za stosowne nie mówić o niczym innym, jak tylko o Chrystusie: czyż może być coś więcej do powiedzenia? Bał się głosić, lecz nie wspierał się „rozmydlaniem” Ewangelii, gdyż był przekonany, iż to Bóg a nie człowiek ma przez nią zadziałać; to nie człowiek ma uznać w swej mądrości wartość Ewangelii, lecz to Bóg ma w nim zadziałać, tak, iż uzna Jego wielkość a własną małość i jej ulegnie.
Ponieważ w Ewangelii objawia się moc, więc „teolog krzyża” ma ją nie tylko wyjaśniać, ale i pokazywać swoim życiem. Stójmy pod krzyżem i uczmy się z niego: ufajmy w Jego moc, i bądźmy posłuszni jak Chrystus, który się bał, ale krzyż swój doniósł; bądźmy posłuszni jak Paweł, który, choć „w słabości i lęku”, to jednak, z zaufaniem w dzieło krzyża i moc jego ku zbawieniu szedł i głosił.