Autor: Mateusz Wichary
Rdz 3:1 czy rzeczywiście Bóg powiedział?
Rz 4:3: Bo co mówi Pismo?
Metoda Metodę, jaką przyjąłem w omawianiu natury Słowa Bożego streszczają słowa św. Anzelma: „wierzę, aby rozumieć.” Czyli: najpierw przyjmuję i jestem gotowy przyjąć wiarą wszystko, co Pismo mówi, a potem, już stojąc w tej perspektywie, szukam odpowiedzi. Odpowiedzi z jakiegokolwiek innego punktu widzenia uważam za fałszywe, bowiem warunkiem zrozumienia świata prawidłowo jest zaufanie Chrystusowi, w którym „są ukryte wszelkie skarby mądrości i poznania” (Kol 2:3).
Słowo Boże: Fundament chrześcijaństwa
Deus dixit. Przekonanie , że Bóg przemówił, (Deus dixit) to najbardziej podstawowy i niezbywalny aksjomat chrześcijaństwa. Bóg przekazał (a nie tylko pozornie przekazał), w poznawalny dla nas sposób pewne informacje. Bez Słowa Bożego (i) nie mogę na Bogu (jakim bogu??) polegać; (ii) nie znam Jego natury (iii) nie znam Jego praw i wymagań; (iv) nie znam ewangelii o ratunku Bożym, i ratunku tego nie widziałem, więc muszę o nim usłyszeć z pewnego źródła.
Skuteczność objawienia. To objawienie z definicji jeśli jest, to jest skuteczne (dochodzi; coś wyjaśnia; coś tłumaczy; daje światło); a więc skoro jest, to działa. To najważniejsza cecha objawienia; dystynktywna (sprawiająca, że objawienie jest objawieniem) i musimy o niej pamiętać zastanawiając się nad naturą Pisma.
Analogiczna natura wcielenia do objawienia. Wcielenie (Bóg i człowiek w ciele) i objawienie (Bóg i człowiek w słowie) to dwie inicjatywy Boże o tożsamej co do zasady, choć nie formy, naturze. Ich podobieństwa i współzależność są następujące: (i) tożsama natura tych cudów (współistnienie wiecznego, Bożego, kompletnego z jednej strony i doczesnego, ludzkiego, ograniczonego z drugiej) i stąd równiez tożsamość obiekcji wobec tych cudów; (ii) konieczność obu dla zbawienia OSTATECZNEGO I UWALANIAJĄCEGO (czyli prawdziwego i skutecznego): zbawienie przez Bożego (stąd bezgrzesznego) Baranka, które dociera przez Boży (wiarygodny) przekaz. I jedno i drugie niezbędne: 1P 1:17-25. (iii) problemem w myśleniu i definiowaniu obu są nasze nie do końca możliwe do przeprowadzenia, choć koniecznie potrzebne w zarysie do przyjęcia próby odróżnienia ludzkiego od Bożego – stąd herezje i w jednym i w drugim. Np. odnośnie wcielenia: arianizm (Chrystus nie jest Bogiem lecz stworzeniem); adopcjonizm (Chrystus stał się boski w swym wywyższeniu); paralelnie odnośnie objawienia: liberalizm (Pismo nie jest objawieniem lecz co najwyżej świadkiem objawienia); neoortodoksja (Pismo wywyższone staje się Słowem Bożym).
Czym jest Słowo Boże?
Inicjatywą Stwórcy
Bóg i świat; Stwórca i stworzenie. Aby zrozumieć naturę Słowa, musimy zrozumieć naturę Dawcy i przyjmującego. Stwórca nie potrzebuje w swym istnieniu stworzenia; stworzenie potrzebuje Stwórcy. Stwórca istnieje samoistnie (ostatecznie, niezbywalnie); stworzenie istnieje pochodnie (potrzebuje do swego istnienia inicjatywy i obecności oraz mocy Stwórcy). Stwórca jest nie do ogarnięcia dla stworzenia; stworzenie jest całkowicie ogarnięte (poznane do końca) przez Stwórcę. Nad Stwórcą panować (kontrolować Go) się nie da; nad istnieniem stworzenia panuje (kontroluje Go) Stwórca. To podstawowe kategorie opisywania rzeczywistości w Piśmie.
Stąd: jakikolwiek kontakt, więź musi być inicjowany przez Stwórcę. Został on zapoczątkowany przez stworzenie człowieka na Jego podobieństwo (stąd: człowiek jest w stanie ogarnąć pewną część natury Bożej, i w związku z tym trwać z Nim w więzi). Upadek ów stan zerwał; poprzez odkupienie w Jezusie Chrystusie i powołanie przez Ducha Świętego jest on znów możliwy.
Objawieniem szczególnym
Objawienie ogólne i szczególne. Całość stworzenia (wszystkiego, co zostało stworzone) dzielimy na Słowo – określający w ostateczny sposób rzeczywistość przekaz Boży dostępny w poznawalny dla nas sposób („nie zrywaj!”) i świat, który jest tym słowem określony. I poprzez jedno i drugie Bóg coś o sobie przekazuje. Pierwsze to objawienie szczególne (wyróżniające się swą jasnością i wyraźnym nakazem); drugi, to objawienie ogólne (powszechne), czyli bardziej intuicyjne, uczące nas o Bożej wielkości stwórczej, skłaniający do uwielbienia, niemniej nie pouczający szczegółowo o Bożych wymaganiach względem człowieka (Rz 1:18; Ps 19).
Objawienie ogólne jest konieczne z bardzo prostego powodu: kategorie, którymi posługuje się objawienie szczególne (np. przeczenie „nie”; czynność zrywania) pochodzą z objawienia ogólnego. Jest tłem, dzięki któremu rozpoznajemy sens szczególnego.
Objawienie szczególne jest konieczne ponieważ Bogu upodobało się, aby człowiek znał go osobiście i w sposób rozsądny, czyli w sposób angażujący (choć wykraczający poza) umysł; zdolność racjonalnego myślenia.
Jedno bez drugiego nigdy nie istniało i istnieć nie może. To nierozerwalny związek. Jedno bez drugiego jest kłamstwem (ogólne bez szczególnego); drugie bez pierwszego abstrakcją (szczególne bez ogólnego). Stąd: zawsze potrzebujemy, żeby żyć w sposób podobający się Bogu, świadomi tego związku. A więc: (i) postrzegać świat (cały) w świetle Słowa (całego) o Nim, aby wiedzieć czym jest świat, kim my jesteśmy, i jakie mamy zadanie. Bez Słowa to niemożliwe. W takim świecie osadził Bóg Adama i Ewę. Stąd: istnienie Słowa jest zawsze niezbywalne. Oraz (ii) znać ogólne, aby wiedzieć, co Bóg mówi do nas przez szczególne. Inaczej polecenia i nauczanie szczególnego będą dla nas bez odniesienia, a więc straci ono sens.
Układ ten tworzy rzeczywistość posłuszeństwa. Istniejemy w świecie, w którym w każdym momencie Bóg wymaga od nas posłuszeństwa, bardzo konkretnego (opisanego przez objawienie szczególne – Słowo) i bardzo wymiernego (bo realizującego się w objawieniu ogólnym, czyli w naszym życiu) – Hbr 4:12-13.
Ze względu na grzech Słowo otrzymało zbawienną funkcję. Tak przed Upadkiem jak po Upadku Słowo było tak samo potrzebne (tak samo = nie można się bez niego obejść); jednak po Upadku zyskało nową funkcję: nie tylko uczy o świecie i o nas, ale również (i) o naturze Boga, którego przestaliśmy znać bezpośrednio i „namacalnie”; (ii) o sposobie ratunku od grzechu – o tym, jak być zbawionym.
Stąd, co ważne: Słowo Boże nie jest czymś, co przyszło z Upadkiem, aby uratować ludzi; ale jest czymś, co zawsze było i zawsze (również najprawdopodobniej w wieczności) będzie – Bóg będzie z nami rozmawiał.
Ostatecznym autorytetem
Samoustanawiający się autorytet Pisma: Pismo jest Bożym Słowem i jako takie jest (i) ostatecznym autorytetem. Argument z Pisma, jako zaczerpnięcie z Bożej wiedzy na dany temat, rozstrzyga wszystko i kończy wszelką dyskusję. (ii) autorytetem nieweryfikowalnym. Skoro Pismo jest ostatecznym autorytetem, to nie opiera się o autorytet czegokolwiek co dla nas dostępne i znane. Dalej, człowiek (jako człowiek) NIE posiada narzędzia, które byłoby w stanie zweryfikować prawdziwość Słów Boga (to był problem Ewy przy Upadku – próbowała i wiemy, co z tego wyszło – Rdz 3:6). Tym bardziej człowiek upadły w grzech – NIE chcący poznać Boga. Stąd: Pismo nie opiera się na żadnym ludzkim autorytecie, lecz jedynie, wyłącznie i w pełni na autorytecie tego, który je powiedział (Stwórcy). Takim je należy przyjąć i wobec takiego być posłusznym.
Świadectwo dokonań ludzkich. Ponieważ świat jest zgodny z Pismem, należy oczekiwać, że o ile go właściwie rozumiemy, nasze badania potwierdzają prawdy Pisma. Stąd, badania naukowe itp. mają wartość świadka prawdziwości Pisma. One potwierdzają Jego autorytet. Niemniej, nie wolno tej funkcji mylić z ustanawianiem autorytetu Pisma. Poza tym, czasem badania naukowe go nie potwierdzają (bo błądzimy). Stąd jeszcze raz: nie wolno tej funkcji mylić z ustanawianiem autorytetu Pisma, bo jakiekolwiek ludzkie dokonania i poznanie są niedoskonałe i niepełne, a więc z założenia nie mogą ustanawiać autorytetu Słów Kogoś, kto wie wszystko i kompletnie.
Świadectwo ludzkich doświadczeń. Jest ważniejsze niż nauki – bo jako osoby, które przyjęły prawdę (żyjemy w zgodzie ze Słowem), jesteśmy świadkami wiarygodnymi. Stąd: nasze świadectwo jest pomocne. Niemniej, ostatecznie Pismo samo się ustanawia. Czyli: nie podlega żadnej krytyce jako Słowo Boże (2P 1:16-19).
Dziełem Boga
Autor Boży. Skoro to Słowo Boga, to oznacza, że w pełni jest to Słowo Boga, tzn. że Bóg, w zupełnie realnym sensie je powiedział. Jeśli coś jest słowem Jurka, to oznacza, że Jurek to powiedział. Nie inaczej z Pismem. Skoro to Słowo Boże, to oznacza, że Bóg je powiedział (Hbr 1:1, 5, 6, 7, 8, 10, 13; 3:7; 4:7; 8:8, 10, 13).
Dziełem człowieka
Autor ludzki. Zazwyczaj Bóg używa do powiedzenia swojego Słowa pośredników – ludzkich autorów Słowa. Czyli: przekazywał Swoje Słowa za pośrednictwem ludzi. To oznacza REALNE pośrednictwo (vide: doktryna wcielenia: Chrystus PRAWDZIWIE stał się człowiekiem), a więc z zaangażowaniem umysłu, uczuć, stanów emocjonalnych, bagażu doświadczeń, zbioru kategorii/ pojęć, którymi dana osoba operuje (2P 3:15-16; Dz 1:16).
Cechy (atrybuty) Słowa Bożego
Natchnienie.
Natchnienie plenarne (słów). Tu pojawia się pytanie w jaki sposób Słowo Boże staje się, za pośrednictwem człowieka, sobą – Słowem Bożym, acz napisanym przez ludzkiego autora. Dzieje się tak poprzez proces natchnienia – a więc takiego prowadzenia człowieka przez Ducha Świętego, że ujmując pewne prawdy w słowa zawiera w nich dokładnie tą treść (znaczenie), jakie Bóg chce za ich pośrednictwem człowiekowi przekazać (Ez 3:1-4; 2P 1:20-21). Stąd produkt (Słowo) jest natchniony = zawiera sens zamierzony przez Boga, a więc pochodzi od Boga.
Sens jest nierozerwalnie połączony ze słowami, w których jest zawarty. To ważne dlatego, że niektórzy postulują natchnienie samej myśli autora, bez natchnienia słów. Czyli: Bóg coś pokazał, a autor jakoś to opisał, przy czym w procesie opisywania przez człowieka słowami tego, co widział, Duch Święty już nie czuwał (ciekawe czemu, swoją drogą, skoro chciał coś przekazać nie tylko jemu, ale innym za jego pośrednictwem). To koncepcja osób chcących przez to ominąć „niewygodne” fragmenty (zwalając winę za nie na niewiarygodnych autorów ludzkich). Problem: skąd wiemy, co autor miał objawione, skoro go nie znamy, a jedyne, co mamy, to jego słowa (na których nie możemy polegać)? Stąd (i) w ogóle nie możemy udowodnić, że sama myśl jest natchniona; (ii) takie postawienie sprawy przedstawia Pismo jako niewiarygodne i nie spolegliwe, jednocześnie przecząc zasadzie, że Bóg chce się objawić (pkt. 2). Otrzymane objawienie jest niepewne, a w zasadzie go nie ma w ogóle, jeśli się chwilę zastanowić. Stąd, takie postawienie sprawy jest z gruntu niechrześcijańskie i niebiblijne.
Bezbłędność
Bezbłędność. Cokolwiek natchnione Słowo mówi, mówi bezbłędnie. Oznacza to, że Pismo nie wprowadza nas nigdy w błąd co do faktów, historii, czyli rzeczywistego stanu rzeczy (świata), natury Boga czy człowieka; to sama czysta prawda, bez względu na temat, którego dotyczy. Czynnik ludzki nie spowodował skażenia, podobnie jak w osobie Pana Chrystusa, stanie się w pełni człowiekiem nie spowodowało pomniejszenia Jego boskości. Fakt, odwieczny Syn ulegał pewnym ograniczeniom; podobnie Słowo objawia prawdę z różną jasnością. Niemniej, pomimo ograniczeń Chrystus nie przestał być wiarygodnym Synem Bożym; tak samo z Pismem – co Bóg chciał objawić, to objawił. Jako Boży przekaz Słowo jest wiarygodne tak jak sam Bóg, a więc bezbłędne.
Zależność od objawienia ogólnego (kategorie). Pamiętając o zalezności Słowa od objawienia ogólnego musimy dodać, że bezbłędność nie oznacza, iż wypowiadając się o naturze świata Pismo używa jakiegoś uniwersalnego, nie zakotwiczonego w konkretnej czasoprzestrzeni języka. Nie; Pismo używa języka (pewnych kategorii opisu świata), które pochodzą z ludzkiego języka charakterystycznego dla określonej epoki, obszaru, rozwoju cywilizacyjnego itp. Podobnie, Jezus Chrystus był Galilejczykiem z I w n.e., a nie jakimś uniwersalnym człowiekiem. Oznacza to, że studiując Pismo musimy (i) pamiętać o owej zależności objawienia szczególnego od ogólnego; stąd (ii) zwracać uwagę na język, by (iii) czegoś, co jest obrazowym przedstawieniem ponadczasowego stanu nie ująć antropomorficznie (literalnie tak, jak jest to wyrażone, np. że Bóg „ma rękę,” ziemia jest „osadzona na filarach”), i, co równie niebezpieczne (iv) nie ująć zbyt ogólnie czegoś, co nie jest obrazem, lecz rzeczywistym opisem czegoś co się wydarzyło (np. stworzenie świata w 7 dni – „Bóg po prostu wspaniale stworzył”; przejście przez Morze Czerwone suchą nogą – „Bóg wyprowadził bezpiecznie swój lud z Egiptu”; Chrystus zmartwychwstał – „Chrystus wciąż jest realny w nas.”). Warto w ocenie takich sytuacji, szczególnie gdy nie jesteśmy pewni jak co rozumieć, kierować się interpretacją biblijnych interpretatorów – np. samego Jezusa Chrystusa czy apostołów, którzy zazwyczaj prezentują swój sposób patrzenia na pewne wydarzenia, szczególnie z zakresu historii ST (jako rzeczywiste bądź jako obrazowe).
Uniwersalność ludzkiego doświadczenia podstawą właściwego zrozumienia Pisma. Ktoś mógłby powiedzieć: skoro jest tak, jak mówisz, to ja, nie będąc starożytnym Izraelitą, nie doświadczając świata w taki sam sposób, nie jestem w stanie zrozumieć owego objawienia, o którym twierdzisz, że dociera do mnie skutecznie. Odpowiedź: brak doświadczenia „w taki sam sposób” nie implikuje, że nie możemy poznać, bo doświadczenie ludzkie jest podobne (analogiczne), bez względu na epokę (Kazn 1:9-10). Dalej, istnieje pewna zasadnicza jedność doświadczenia, ze względu na ciągle tą samą naturę świata, w którym żyjemy i nas – naszego myślenia, problemów. Stąd pomimo zachodzącej zmiany, dostrzegając i rozumiejąc różnice, jesteśmy w stanie zrozumieć naszych przodków, ze względu na łączącą nas z nimi jedność natury.
Wystarczalność
Wystarczalność. Pismo nie mówi wyczerpująco o wszystkim. Jednak, to, o czym mówi, mówi w sposób wiarygodny. Stąd poznanie chrześcijańskie, choć cząstkowe, jest pewne i stałe, bo opiera się o autorytet Boży. Pismo, mówiąc zarówno o naturze otaczającego nas świata, Boga i nas jak i zbawienia (pkt. 6-9) zawiera informacje wystarczające dla nas do funkcjonowania we właściwy sposób (2Tm 3:17). Stąd mając Pismo, które przygotowuje nas w wystarczający (jakkolwiek nie zawsze nas z różnych, bynajmniej nie uzasadnionych względów, zadowalający) sposób do wszystkich sytuacji życiowych, jak również na spotkanie Boga we wieczności, mamy wszystko, co jest konieczne do życia i zbawienia, a więc wszystko, co jest nam potrzebne.
Zasięg i natura wystarczalności. Kiedy mówimy, że Pismo wystarcza, nie twierdzimy, że znamy kompletne odpowiedzi na wszystkie pytania dotykające ludzkość, bądź że znamy odpowiedź na wszystkie pytania, które ktokolwiek zada (np. co będzie jutro). Z założenia bowiem, odpowiadamy tylko na podstawie tego, co jest objawione w Piśmie. Niemniej, twierdzimy, że (i) Pismo mówi, jakkolwiek w różnej mierze, o każdym aspekcie rzeczywistości. Nie ma bowiem aspektu stworzenia, o którym Pismo by w ogóle nie mówiło: wiemy więc, że np. na najbardziej podstawowym poziomie mówi o wszystkim (poza Bogiem), że jest stworzeniem, a to oznacza, że możemy odnieść do tego czegoś informacje z punktu 4 i 6. Oznacza to, że Pismo jest niezbędne do pełnego zrozumienia każdego aspektu rzeczywistości. Nawet opisując np. proces oddychania, czy kwiatek różnimy się w pewnym stopniu w interpretacji tych szczegółów świata od niewierzącego, któremu coś ważnego umyka (jego perspektywa: coś, co po prostu jest biologiczną zdolnością; nasza – Boże błogosławieństwo i łaska; jego – to flora; nasza – stworzenie chwalące swym istnieniem Stwórcę). Nie oznacza to, że znajomość Pisma jest niezbędna do życia, ale że chrześcijanin, mając ta samą wiedzę co niewierzący, wie więcej o świecie ze względu na poznanie Pisma, i co za tym idzie widzi świat prawdziwie, w sposób, co najważniejsze, pozwalający mu żyć w sposób chwalący Boga (co jest celem, którego spełnienie powinno nas w pełni usatysfakcjonować, gdyż nie ma nic ważniejszego dla człowieka), podczas gdy niewierzący, nie pouczony przez Słowo – nie – 1P 4:11. Ma to oczywiście potężne skutki moralne (patrz pkt. 9). Dalej, że (ii) jeśli chodzi o najbardziej dla nas istotne zagadnienia Bożych wymagań względem nas, od posłuszeństwa którym zależy nasza wieczność, Pismo jest jasne, a więc tłumaczy te zagadnienia wyraźnie i jednoznacznie (2 Tm 3:16: poprawa jest możliwa, ze względu na nauczanie Pisma w nim zawarte).
Wystarczalność Pisma a potrzeba nowych objawień. Doktryna o wystarczalności Pisma stoi na straży czystości Ewangelii i jedności wiernego ewangelii kościoła. Oznacza ona bowiem, że nie potrzeba kościołowi jakiejś uzupełniającej wiedzy bądź dodatkowego autorytetu dla zrozumienia chrześcijańskiej prawdy, oprócz tego, który raz na zawsze został dany w Piśmie Świętym, i przekazany kościołowi do wyznawania i zachowania aż do dnia powrotu Jezusa Chrystusa (Judy 3). Oznacza to, że jakiekolwiek inne poznanie prócz poznania nauczania Pisma Świętego nie jest kościołowi potrzebne, i stąd jakiekolwiek twierdzenia o nowym, uzupełniającym, potrzebnym kościołowi objawieniu są herezją (Gal 1:6-9).
Poznanie chrześcijańskie a poznanie niewierzących. Człowiek bez objawienia Bożego, aby poznać w pewny sposób cokolwiek, musi poznać wszystko. Nie może bowiem wykluczyć, że dalszy rozwój nauki i ludzkości w ogóle nie zaneguje jego obecnych przekonań. Stąd sceptycyzm poznawczy który przejawia się w całej historii ludzkości, przeplatając się z radosnymi, acz fałszywymi ożywieniami, gdy człowiek zaczynał wierzyć, że istnieje jakieś obiektywne dostępne dla niego źródło poznania (filozofia; nauka). Okresy te zawsze kończyły się sceptycyzmem (vide obecnie: post-modernizm; już minął modernistyczny pozytywizm poznawczy połączony z nauką).
Człowiek posiadając objawienie Boże zna częściowo i pewnie. Człowiek wierzący wie coś o wszystkim, bo wszystko jest opisane przez Boga, który opisuje świat pewnie i wiarygodnie, będąc jego Stwórcą i Panem, a więc znając go na wskroś, i który część z tej całości objawił. Stąd chrześcijaństwo, dopóki jest chrześcijaństwem, nie odrzucając Bożego objawienia, (kiedy staje się sceptycznym agnostycyzmem, nie mającym jakichkolwiek odpowiedzi) jest odpowiedzią dla całej grzesznej ludzkości.
Wystarczalność Pisma podstawą sprawowania mandatu kulturowego. Pismo, jako wystarczalne, jako opisujące świat w autorytatywny sposób objawienie szczególne, ma dla człowieka bardzo ważną funkcję. Podstawowym bowiem powołaniem człowieka jest panowanie nad światem w uwielbiający Boga sposób (Rdz 1:28 – to polecenie nazywane jest mandatem kulturowym – Bożym nakazem tworzenia podobających się Mu i rozwijających kultur). Człowiek upadając zdolność ta utracił. Człowiek odrodzony przez Ducha Świętego, ze względu na odkupienie w Jezusie Chrystusie żyjący w łasce, jest przez Boga uzdolniony do przyjmowania i stosowania Pisma w otaczającym go świecie. Więcej, takie właśnie jest nasze powołanie, dopóki Bóg daje nam żyć w tym świecie. Oznacza to, że wszystkie aspekty rzeczywistości dostępne dla nas, mamy przyprowadzać w posłuszeństwo Bogu poprzez interpretowanie ich i następne przekształcanie w świetle Pisma.
Oznacza to więc, że nie ma dziedzin życia, które miałyby nie podlegać przekształcaniu. Wszędzie jest miejsce dla chrześcijan – w polityce, biznesie, służbie zdrowia, wojsku, policji – we wszystkich zawodach, które nie są sprzeczne z Bożym prawem (jak np. prostytucja, stręczycielstwo, handel niewolnikami itp.). Świat jest Boży – czyli stworzony przez Boga i opisany przez Jego Słowo. Grzech polega na nie stosowaniu się do Słowa w Bożym świecie. Chrześcijanin, uzbrojony w wystarczalne do pobożnego życia Pismo ma zdolność i możliwość panowania nad Bożym światem w sposób Jemu przynoszący chwałę. Dlatego, że jego „instrukcja obsługi” do każdego aspektu rzeczywistości jest najlepsza, bo oryginalna. A co za tym idzie, bez względu na to, gdzie i co by chrześcijanin robił; w jakiej dziedzinie życia społecznego by się nie udzielał, o ile stosuje się do Pisma, świeci, a więc prowadzi innych; przekształca tą dziedzinę życia dla Boga, ku pożytkowi całego społeczeństwa.
Jedność i różnorodność
Jedność i różnorodność nauczania doktrynalnego Pisma. Skoro Bóg chciał coś powiedzieć, to powiedział. Skoro Bóg wie, co mówi i nie jest wewnętrznie sprzeczny (czyli, po prostu nie zmienia zdania odnośnie np. sposobu w jaki ludzie mogą być zbawieni, czy tego, co Mu się podoba, i czego nienawidzi), to Pismo, jako Jego Słowo, pomimo użycia w procesie objawienia różnych autorów i stylów literackich, zawiera jedno, niesprzeczne nauczanie na każdy z tematów, które porusza (1Kor 15:11). Dlatego i tylko dlatego możemy coś o Bogu mówić z zaufaniem. Gdyby Bóg mówił dwie sprzeczne rzeczy, nie bylibyśmy w stanie nic o nim powiedzieć, bo nie wiedzielibyśmy, czego się trzymać, i bez względu na to, czego byśmy się trzymali, nie mielibyśmy pokoju ze względu na to drugie nauczanie, wobec którego byśmy stali w sprzeczności. Zresztą, zaufanie takiemu bogu byłoby bezzasadne, ze względu na brak wiążącej natury danego przez takiego boga słowa.
Granice poznania. Paradoks. Czasem Biblia mówi rzeczy pozornie sprzeczne, jak np. mówi, że Bóg jest jeden i utożsamia z Bogiem trzy byty, które prezentuje jako w pewnym sensie oddzielne (Ojca, Syna i Ducha Świętego). Skoro jednak mówi obie te rzeczy, należy w obie wierzyć. Czasem więc mamy do czynienia z paradoksem. Paradoks to zestawienie różnych prawd, które jednak nie zmusza nas do wyboru jednej z opcji. Paradoksem jest Trójca. Bóg jest jeden i jednocześnie w równie ostatecznym stopniu w 3 osobach. I żyjemy, i czcimy, i możemy Go czcić jako takiego. Te dwie prawdy, choć niepojęte, nie wykluczają spójnego podejścia do Boga jako takiego właśnie. Czasem również Biblia mówi coś nie wprost, wskazując dwie strony danego faktu, czy zasady. Czasem znów pozostawia nas w prostym „ufaj” nie dodając słowa wytłumaczenia. Wszystkie te cechy nauczania Pisma należy pokornie przyjąć, i trzymać się ich na tyle, na ile jesteśmy w stanie – nie syntetyzując czy analizując nauczania tam, gdzie Pismo tego zabrania (np. Boży plan a zło).
Zamierzone przez Boga znaczenie tekstu
Znaczenie tekstu. Skoro Pismo jest wiarygodne i ma zasadniczo jedną treść, która przekazana jest poprzez poszczególne księgi, fragmenty i wersety, oznacza to, że istnieje zamierzone przez Boga znaczenie poszczególnych fragmentów. Innymi słowy, nie można dowolnie interpretować Biblii, bowiem Biblia ma pewne określone znaczenie (2P1:20; Mt 4:3-10). To również oznacza, że zasadne jest dyskutowanie o prawdziwości bądź fałszu interpretacji Pisma; ortodoksji i herezji (Tyt 1:9); zasadne jest tworzenie usystematyzowanych (jakkolwiek należy uważać, by nie iść w systematyzacji dalej niż pozwala Pismo) stwierdzeń dogmatycznych, które syntetyzują nauczanie całości księgi czy Pisma na dany temat (Mt 22:34-40).
Pozostałe kwestie
Konieczność oświecenia. Natchnienie to działanie Ducha Świętego nie w nas, ale w autorach Pisma Świętego (2P 1:21), którym Bóg objawił swoje tajemnice (1Kor 2:10). Oświecenie zaś to działanie Ducha Bożego, poprzez natchnione Słowo Boże, w nas. 1Kor 2:14-15 mówi o tym, że aby właściwie rozumieć objawienie, samemu trzeba mieć Ducha Bożego. Dlaczego? Gdyż Pismo, właśnie jako duchową rzeczywistość (jest nią, jako natchnione Słowo, zanim my do niego podchodzimy i czytamy) należy interpretować mając w sobie nową, odrodzoną naturę. Bez niej, choć zrozumiemy warstwę treści Pisma, nie pojmiemy jej duchowego odniesienia do naszego życia; nie będziemy w stanie podporządkować naszego życia Bożemu Słowu. W Efezjan 1:16-18 Paweł się modli właśnie o takie duchowe wejrzenie w znaczenie doktryn zawartych w Piśmie dla Efezjan; nie tylko o zrozumienie intelektualne Ewangelii, ale przylgnięcie całym sobą do prawd Pisma, o duchowe przejrzenie, które sprawia, że całe nasze życie rozjaśnia piękno i bogactwo tego, co mamy w Chrystusie.
Kopie. Wszystko, co na razie powiedzieliśmy, dotyczy Boga i autora, a więc oryginałów tekstu Pisma. Choć mamy bardzo wczesne kopie, oryginałów nie mamy. Skąd więc wiemy, że to dalej natchniony tekst? Stąd, że (i) mamy niezłomną pewność (dzieło Ducha Świętego w nas), że Bóg dalej się objawia, bo chce, aby ludzie się nawracali, i zyskiwali życie wieczne. Bez objawienia to niemożliwe. Gdyby więc nie chciał, to by się nie objawiał; skoro chce, to się objawia. (ii) słowa są natchnione, a nie tylko słowa zapisane ręką autora ludzkiego – stąd, o ile słowa przetrwały, a przetrwały, brak oryginalnie zapisanych ręką autora nie jest problemem; (iii) Pan Jezus z pełnym zaufaniem używał kopii ST.
Kanon. Kanon to zbiór natchnionych pism. Oczywiście, łączy się z tym pytanie o sposób odróżnienia natchnionych od nienatchnionych: i jedne i drugie były pisane przez ludzi, a niektóre nienatchnione również czyta się dobrze. Jeśli chodzi o kanon ST sprawa kluczowa to apokryfy, przez Katolików nazywane księgami deutero[wtórno]kanonicznymi. Jeśli chodzi o pisma NT to w zasadzie podstawowym kryterium kanoniczności jest apostolski autorytet autorów i pomaga nam tutaj bardzo fakt rozpoznawania ich w pierwszym kościele. Ważne: kościół nie ma mocy ustalić kanonu. Raczej, kościół rozpoznaje to, co już jest przez Boga natchnione, więc to, co już jest wiążącym dlań autorytetem.
Przekłady. A co dzieje się z Pismem przełożonym na inny język? Różnie to bywa. Są przekłady lepsze i gorsze. Przekład to reprezentacja pewnych słów z języka oryginalnego w języku przekładu. Z różnych względów owa reprezentacja może być mniej lub bardziej trafna. Niemniej ze względu na zasadniczą jedność doświadczenia (pkt. 21) a w tym i struktury języków ludzkich, przekłady są skuteczne. Mamy przynajmniej trzy teologiczne dowody na to: (i) Bóg dalej chciał się objawić ludzkości po pomieszaniu języków, stąd czyni to. (ii) dla apostołów nie było problemem używanie Septuaginty; dla Pana przekazywanie swej nauki czy wykładanie Pisma po aramejsku (a nie hebrajsku). (iii) nawet samo Pismo zawiera w sobie tłumaczenia – w greckim tekście NT pojawiają się zwroty aramejskie czy hebrajskie tłumaczone na grecki (np. Mt 27:33). O ile więc tekst przekładu reprezentuje wiernie (a więc adekwatnie językowo) tekst (czyli słowa) oryginału, jest Słowem Bożym. Tłumaczenia tzw. dynamiczne (oddające sens raczej niż słowa) bądź przekłady uwspółcześnione do maksimum (np. tzw. „Słowo Życia”) nie są już Słowem Bożym, gdyż reprezentację słów zastąpiono w nich domniemaną reprezentacją sensu, przy czym ów sens jest jedynie interpretacją słów oryginału przez tłumacza.
Natura Słowa Bożego w okresie Nowego Przymierza. Zajmiemy się tutaj pytaniem czy Pismo to jedyne dostępne dziś Słowo Boże, i wszystkimi pokrewnymi z tego wynikającymi.
Słowo Boże dziś: tylko Pismo czy coś jeszcze?
Natura objawienia NT. Jest to tak naprawdę pytanie o naturę objawienia NT. Czy w okresie od Pięćdziesiątnicy do powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa jest to tylko Słowo Boże Biblii, czy również Słowo Boże dociera do nas za pośrednictwem innych środków? Uwaga: pytamy się nie czym mogłoby być, gdyby Bóg chciał (bo mogłoby być czymkolwiek), ale czym jest, ze względu na to, jak się Bogu upodobało objawić. Pierwszy argument za brakiem jakichkolwiek innych źródeł Słowa Bożego niż Pismo Święte wynika z wystarczalności Pisma (patrz pkt. 24). Jeśli bowiem nie ma potrzeby na dodatkowe objawienie, to dlaczego Bóg miałby je dawać? Drugi to nauczanie fragmentu Hbr 1:1-3, gdzie autor porównał objawienie szczególne okresu Starego i Nowego Przymierza. Wspólnym mianownikiem dla obu jest fakt, iż to Bóg przemawia. Jednak, widzimy różnice w (i) pośrednictwie. W ST przemawiał przez proroków, a w NT uczynił to przez Syna. (ii) naturze objawienia. W ST przemawiał (f, niedokonana); w NT przemówił (f. dokonana). (iii) sposobie objawienia. W ST było to „wielokrotnie i wieloma sposobami”; w NT znów – streszcza to wszystko sam Syn. (iv) czasie. Okres ST (którego „kres” jednoznacznie nastąpił wraz z przyjściem Syna i nową jakością przez Niego przyniesioną) to „dawne czasy”; okres NT to „ostatnio.” Słowo to nie jest najfortunniejsze, gdyż „ostatnio” kojarzy nam się raczej z „niedawno” niż „ostatecznie” (w sposób ostateczny; na ostatek; w sposób ostatni) – a takie właśnie jest znaczenie tego słowa. Widzimy więc, że objawienie NT jest jednorazowe, w Synu, i ostatnie (czyli: więcej nie będzie).
Objawienie w Synu a apostołowie i prorocy. To rodzi pytanie o rolę apostołów i proroków, którzy przecież napisali Nowy Testament po wniebowstąpieniu Chrystusa, i poza wszystkim, byli kimś innym niż Boży Syn. Jak to się odnosi do wyjaśnienia natury objawienia NT z Hbr 1:1-3? Apostołowie i prorocy są fundamentem kościoła jako ci, którzy nam dostarczyli objawienie Syna (Ef 2:20). Są również ustanowieni jako najważniejsza grupa w każdym zborze, która jest z nami, a raczej, z którą my jesteśmy w łączności poprzez trwanie w ich nauce, spisanej dla nas i zachowanej jako Nowy Testament o czym naucza Ef 4:10-16, co należy obecnie krótko omówić:
Fragment ten naucza o urzędach (autorytetach) w Kościele Jezusa Chrystusa. Paweł najwyraźniej wskazuje, że przede wszystkim mamy być poddani apostołom i prorokom, następnie ewangelistom, pasterzom i nauczycielom. Istnienie tych urzędów (i) wynika z troski i chęci błogosławienia kościołowi przez Pana (w. 10); (ii) służy budowaniu kościoła (w. 12); (iii) jest niezbędne do dojrzałości poszczególnych zborowników, polegającej na nie uleganiu herezjom i pobożnym życiu, w miłości i bliskim związku ze Zbawicielem (ww. 14-16). Oczywiste pytanie, które się nasuwa, to: skoro nie mamy fizycznie w swoim zborze apostołów, proroków, i nie za bardzo wiemy co to za funkcja owych ewangelistów – czy (i) nie ograbiamy się z pełni Bożego błogosławieństwa i (ii) jesteśmy w stanie dokonać powierzonego nam zadania? Dalej, jeśli tak jest, to co mamy czynić? Jak owych proroków, apostołów i misjonarzy wybrać? Aby sobie na te pytania odpowiedzieć, musimy (i) zrozumieć, kim jest owa grupa apostołów i proroków. List do Efezjan 2:20 i 3:5 definiuje ją jako grupę w ówczesnym czasie daną kościołowi („teraz” – 3:5) , aby założyć fundament, bez którego kościół istnieć nie może – o czym piszę powyżej. Stąd, skoro nie ma możliwości wskrzeszenia apostołów i proroków z I wieku, fizycznie mieć ich między sobą nie będziemy. Rozwiązaniem nie jest powoływanie apostołów i proroków spośród nas, bowiem oni po prostu prócz nazwy nie będą nic z ową grupą mieć wspólnego. Apostołowie i prorocy są pośród nas poprzez swoje nauczanie, czyli Nowy Testament. Paweł pisze tutaj o apostołach a nie ich pismach, bo apostołowie jeszcze żyli, a nie wiedząc kiedy wróci Pan, pisał o stanie, którego był świadkiem. (ii) misjonarze to najwyraźniej grupa osób, które zakładają zbory, i które w związku z tym mają pewien przynajmniej czasowy autorytet nad starszymi i nauczycielami w tych zborach (np. Tyt 1:5)
Wracając do głównego wątku rozważań, apostołowie najwyraźniej nie otrzymali żadnego nowego objawienia, lecz jedynie poprzez specjalne działanie Ducha Świętego zostali wyposażeni do właściwego zrozumienia objawienia już danego w Synu. Obietnica w Janie 14:26 mówi, że Duch „przypomni” im i „nauczy” ich o wszystkim, „co Jezus im powiedział”; w J 16:13 mamy obietnicę, że Duch wprowadzi ich we wszelką prawdę, a to dlatego że „z mego [czyli od Jezusa] weźmie i wam oznajmi.” W Ef 3:5 Paweł mówi o „swoim pojmowaniu tajemnicy Chrystusowej”, która wcześniej nie była znana ludziom, a teraz objawiona została przez Ducha należącym do Jezusa „świętym apostołom i prorokom” – znów, objawienie to jest interpretacją Chrystusa. Podsumowując więc, apostołowie i prorocy nie mieli żadnej nowej nauki, która by dodawała coś do objawienia Syna; w Nim jest wszystko, co wiedzieć należy i można (Kol 2:3). Ich zadanie polegało jedynie na wyjaśnieniu i przekazaniu wiarygodnie tego, co zostało objawione w Synu, w zgodzie z prowadzeniem wprowadzającego ich we właściwe zrozumienie tego wszystkiego Ducha. Czy apostołowie i prorocy objawili nam to wszystko? Oczywiście tak. To było zadanie Ducha Bożego; gdybyśmy w to wątpili, wątpilibyśmy w skuteczność Jego działania.
Na fragment w Hbr 1:1-3 można również spojrzeć tak: Chrystus jest największym ze wszystkich proroków. Czy ktoś może dodać coś po tym, kto jest największym autorytetem w danej dziedzinie? Nie. Czy ktoś próbował „zagrać przy Jankielu”? Nie. Stąd, kiedy On się objawił, wszyscy pokorni chrześcijanie trzymają się tego, i nie próbują czegokolwiek dodać, bo nie ma nic takiego, bo to Chrystus przemówił.
Brak nowych nauk. Oznacza to, że nie mamy prawa oczekiwać na żadną nową naukę. Kościół jest wyposażony, za pośrednictwem apostołów i proroków w ostateczne objawienie Boga w Synu, które jest „światłością żywota” (J 8:12), które, jako „słowo, które głosił” będzie każdego „sądzić w dniu ostatecznym” (J 12:48) – a więc ono właśnie, nie uzupełniane już w żaden sposób, przy końcu czasów. Gdyby ktoś powiedział, że Bóg nie wszystko zawarł w nauczaniu apostolskim, i w związku z tym częścią owej potrzebnej nam interpretacji jest jakieś dzisiejsze objawienie, to by oznaczało, że albo (i) Duch Święty nie wywiązał się z zadania należytej i kompletnej interpretacji Syna; albo (ii) że Bóg nie przemówił, choć chciał, w Synu wystarczająco i ostatecznie; albo (iii) że Hebrajczyków jako opis objawienia cechującego okres Nowego Przymierza jest fałszem; albo (iv) że zbawienie dokonane przez Syna nie jest ostatnim zbawiającym wydarzeniem , jest jeszcze jakieś, na które czekamy i które należy zinterpretować w wiarygodny sposób. Widzimy jednak, że każde z tych twierdzeń jest zaprzeczeniem Ewangelii. Stąd, skoro nie ma innych możliwych przyczyn dla nowego objawienia, oczekiwanie na nową naukę jest bluźnierstwem. Oznaczałoby to przecież, że potrzebujemy czegoś więcej niż Syna Bożego i Ducha Świętego do pełni błogosławieństw Bożych, co jest sprzeczne z Pismem (Ef 1:3).
Świadectwo historii. Warto zauważyć, że wszystkie grupy powołujące się na nowe objawienie, jak Świadkowie Jehowy, Mormoni, i różne pomniejsze ugrupowania, są wobec biblijnego nauczania heretyckie. Również, „rozwój” doktryny katolickiej, który dokonuje się na podstawie Tradycji a nie Pisma, ma takie właśnie cechy (np. nauka o odpustach, papiestwo, obecne parcie do traktowania Marii jako współodkupicielki świata, co jest jawnie sprzeczne z Pismem). Wynika to z cechy kompletności zawartego w Piśmie objawienia: wszelkie dodawanie musi być herezją, bo jeśli ktoś coś dodaje, to jest to rzecz nowa, a więc zmuszająca doktrynę biblijną do dopasowania się do owego nowego nauczania, co ją zniekształca, i wypacza.
Wnioski dla życia kościoła. Skoro nauka ta jest zawarta w NT, i nie ma innej, na którą należałoby czekać, nie ma więc również miejsca na starotestamentowe bądź charakterystyczne dla okresu kompletowania apostolskiej nauki formy objawienia. Innymi słowy, Bóg nie posyła już proroków ze Słowem od Boga, ponieważ ten sposób objawienia był charakterystyczny dla okresu, który się skończył – Starego Przymierza, oraz dla czasu kompletowania się nauki apostolskiej (NT). Oczywiście mógłby, ale tego nie robi, bowiem przemówił przez Syna. W tej formie Słowo dociera do nas poprzez czytanie Pisma, wykład, kazanie; są one całkowicie wystarczające i usankcjonowane przez Ducha Świętego. Zapisane Pismo ST i NT posiada autorytet Boży; jest Słowem Bożym o większym ciężarze treści niż sposoby objawienia w Starym Testamencie (Hbr 2:1-4).
Powtarzanie nauczania Pisma. Oznacza to więc, że wszelkie „proroctwa” powtarzające nauczanie Pisma są niemożliwe, bo (i) coś, co powtarza nauczanie Pisma, nie może być proroctwem, bowiem proroctwo to nie wykład Pisma, ale Słowo Boże docierające do nas za pośrednictwem proroka bezpośrednio od Boga. Może to być pewną myślą od Boga; szczególnie docierającym do nas zrozumieniem jakiejś zawartej w niej prawdy; dodatkowo może być w Bożej opatrzności szczególnie użyte. Niemniej, pozostaje to naszym zrozumieniem Pisma (jego wykładem), a nie proroctwem. (ii) Coś, co mówi coś zupełnie nowego, jest herezją.
Przypadki jasnowidzenia. Powstaje jednak pytanie o proroctwa, czy przypadki jasnowidzenia, takie, jak mamy opisane u Agabusa i Pawła (Dz 21:11). Nie jest to przesłanie doktrynalne; nie dotyczy też w żadnej mierze natury Syna; nie wzywa również do żadnego konkretnego działania. Raczej, to wejrzenie w przyszłe wypadki, które zresztą tylko w ten sposób (a więc nie jako coś, co zmusza go do pewnych kroków, jak Słowo Boże) Paweł rozumie (Dz 21:13). Powstaje jednak pytanie, dlaczego Łukasz nazwał Agabusa prorokiem. Możliwe odpowiedzi są dwie: (i) również jasnowidzenie należy do sposobu objawienia, które zakończyło się w momencie przekazania nam całości objawienia Syna przez apostołów i proroków; (ii) Łukasz po prostu, ze względu na swą kulturę, używa tutaj pojęcia „prorok” nieostro, na określenia zarówno jasnowidzów jak ludzi przekazujących doktrynalne objawienie Syna. Musimy pamiętać, że czasem jedno słowo użyte u jednego autora może mieć trochę inne znaczenie u innego. Wydaje mi się więc, że druga możliwość jest prawdopodobna, a jeśli tak, to możliwe są dziś „proroctwa” czyli jasnowidzenie, które (i) nie dotyczą w żadnej mierze objawienia Syna, czyli (ii) nie są proroctwami w znaczeniu, jakie temu terminowi daje List do Efezjan (Słowa Bożego, fundamentu, natchnionej interpretacji tajemnicy Chrystusowej), (iii) nie są powtarzaniem w nieaktualny już sposób tego, co zostało objawione, czyli nauczania Pisma (patrz punkt. ) lecz (iv) są ponadnaturalnymi wejrzeniami w przyszłość, które służą dokonywaniu pewnych wyborów życiowych.
Namaszczenie. Kolejne pytanie dotyczy „namaszczonych” (a więc szczególnie używanych przez Ducha) kazań czy rad, napomnień, które odbiorca przyjmuje jako szczególnie skierowane do siebie (por. pkt. 41). Jest to z pewnością działanie wykraczające ponad naturalne obdarowanie kaznodziei czy radzącego; suwerenne działanie Ducha Bożego. Stąd też, czasami jest utożsamiane z starotestamentowym proroctwem. Niemniej, z perspektywy człowieka, owo „namaszczenie” wydaje się być po prostu wykładem Pisma właściwym w danym momencie: radą odpowiadającą na konkretne problemy czy ujawniającą konkretne grzechy, lub dającą akurat potrzebną zachętę. Nie jest to więc proroctwo, lecz szczególne przekazanie objawienia Syna – Pisma, z tym że użytego w szczególny sposób przez Ducha.
Języki. Języki (i) są formą objawienia charakterystyczną tylko dla okresu Nowego Przymierza, nieobecną w Starym. (ii) Wiążą się ze zesłaniem Ducha Świętego, czyli spełnieniem obietnicy wylania Ducha (Dz 2:18), oraz (iii) znakiem sądu dla Żydów (1Kor 14:21-22) i rozszerzenia Bożego Ludu na pogan (Dz 2:17). (iv) Zarówno w Dz 2 jak i w 1Kor 14 wyraźnie funkcja objawienia łączy się z wypełnieniem się przez założenie Kościoła Pańskiego proroctw Starotestamentowych.
Tłumaczenie języków. Aby zastanowić się nad darem tłumaczenia języków trzeba zastanowić się jakimi językami owe języki były – czyli: czy nieznanymi ludzkimi (Dz 2:8), czy nieznanymi nikomu; (ii) czym w związku z tym było owe tłumaczenie. Jeśli były to zwykłe języki ludzkie, tyle że nieznane osobie nimi mówiącej, to ich wykład na nabożeństwie (1Kor 14:27-28) wydaje się być obowiązkiem osoby, która po prostu ów język zna. Wtedy też można się na nabożeństwie zorientować, w myśl słów Pawła, że „jeśliby nie było nikogo, kto by wykładał,” to „niech milczą w zborze”, bo tylko wtedy ktoś mający dar języków może się odezwać. Jeśli były to języki dla nikogo niezrozumiałe, to (i) ciężko się zorientować, czy osoba wykładająca jest, czy jej nie ma, bowiem wykład (tłumaczenie) zakłada uprzednią do wygłoszenia przesłania znajomość danego języka; (ii) ciężko w ogóle mówić o „wykładzie/ tłumaczeniu” bowiem „tłumaczenie” zakłada, że znam język tłumaczony. Jeśli nie znam, to nie wykładam, tylko gdybam, względnie wymyślam.
Wnioski odnośnie języków. Wydaje mi się, że istotny jest brak języków ludzkich wśród osób obecnie „obdarowanych” tym darem. Na podstawie (i) Dz 2; (ii) praktyki tłumaczenia jak i (iii) faktu, że dar języków byłby dziś o wiele większym świadectwem dla niewierzących, gdyby owe „wielkie dzieła Boże” które wówczas były zwiastowane były i dziś rozumiane, uważam, że (i) wątpliwe jest obdarowanie tych wszystkich, którzy mówią językiem nieistniejącym. Argumentacja z 1Kor 13:1, jakoby to były języki anielskie jest nieprzekonywująca i naciągana; Paweł używa tu hiperboli, które niekoniecznie odnoszą się do czegoś istniejącego (por. w tym samym wersecie „wydanie ciała na spalenie”, „poznanie wszystkich tajemnic” z kolejnych obrazów wielkości miłości). Z moich obserwacji ów dar służy zazwyczaj bardziej budowaniu ego tzw. szczęśliwca, niż czemukolwiek innemu. (ii) w związku z wystarczalnością Pisma, na zadaniu wypełnienia obietnic ST w powstaniu kościoła zadanie języków, przynajmniej jako objawienia, się kończy. Zupełnie inną sprawą jest bowiem budowanie się osób posiadających ten dar w czasie osobistej modlitwy (1Kor 14:4) – ta funkcja nie ma charakteru objawienia. (iii) stąd jedyny aspekt objawieniowy, który może dzisiaj być aktualny, to sytuacje misyjne, gdy misjonarz zostaje obdarowany tym darem dla dobra rozkrzewiania się Ewangelii.
Osobiste prowadzenie Boże. Zamknięcie Bożego objawienia na Piśmie Świętym nie oznacza, że Bóg nie może nami dzisiaj kierować, dawać nam pewnych silnych przekonań, niemal namacalnie wskazywać co mamy czynić. Nie oznacza to również, że nie może nam dawać silnego przekonania, czy wręcz przymuszać, do działania czy świadectwa. Oznacza to natomiast, że uznajemy swoją omylność. Uznajemy, że Bóg nie dał nam obietnicy dostarczenia owego przesłania bezbłędnie, w sposób natchniony, tak że Duch Święty będzie czuwał nad nami w szczególny sposób, aby każde Słowo, które wypowiemy, było słowem „autoryzowanym” przez samego Boga; którego ostatecznym autorem jest On sam. I w związku z tym jedynym autorytetem nade mną i każdym innym chrześcijaninem jest objawienie Syna, Pismo Święte.
Smutne skutki lekceważenia tego nauczania. To bardzo ważne, by nie przekroczyć owej cienkiej linii utożsamienia prowadzenia Bożego z byciem natchnionym. Niestety, jesteśmy świadkami tego, że wielu ją przekracza. I tego, co się później dzieje. Niestety często to pycha ludzka prowadzi owe osoby, do mówienia różnych dziwnych rzeczy. Częste przypisywanie tym ludzkim przemyśleniom znaczenia „objawienia,” zaciera różnice pomiędzy naszymi przemyśleniami i życzeniami a Bożą raz na zawsze objawioną i ustaloną natchnioną wolą. Podobnie jak kapiąca stale woda, która powoli, niezauważalnie, wywołuje rdzę, tak chrześcijanie zamiast drżeć przed Bożym Słowem (Iz 66:2), zaczynają traktować je równie pobłażliwie jak ów zalew „słów Pana”. Z równą nieuchronnością niszczy to autorytet kazań – tego, co powinno być dla chrześcijanina najważniejsze, bowiem poprzez kazanie, które jest wykładem Bożego Słowa przez rozpoznanych przez zbór dojrzałych braci, z zaakcentowaniem przez nich owych aspektów nauczania Pisma, które uważają za istotne w danej sytuacji zboru, nad którym Bóg im powierzył opiekę (Hbr 13:17), Chrystus dostarcza swojemu ciału duchowy pokarm, który jest nam niezbędny do zdrowej wiary (2Tm 3:12-17). Dalej, uodparnia chrześcijan na zdrową, biblijną naukę („wszystko jest względne; Bóg może to zmienić, o czym mówisz”); zniechęca do poznawania doktryny (czyli po prostu niezmiennego, wiecznego przesłania Pisma), skłaniając raczej do szukania i wręcz uzależniania się od różnych dziwnych przeżyć i upatrywania w nich głównego akcentu w życiu chrześcijanina.
Taka postawa zborowników zniechęca i pastorów do solidnego przygotowywania się do kazań, do wgłębiania się w przesłanie Pisma, zachęcając ich raczej do karmienia zboru podobną do owych proroctw papką własnych domysłów w teatralny, quasi-duchowy sposób; niszczy wszelki prawdziwy autorytet. Tobie bowiem Bóg mówi jedno, a mi drugie. Ty mi mówisz, żeby nie kraść, ale ja mam „słowo od Pana” że akurat w moim przypadku to nie jest kradzież, ale Bóg chce mi to dać. Ty mi mówisz, żeby nie wiązać się z niewierzącym, ale ja wiem swoje – ten akurat jest wyjątkiem, bo to Bóg mi powiedział, że to On dał miłość do niego. I co? Spór nierozstrzygnięty. Tam, gdzie Pismo przestaje być rozstrzygającym, jedynym ostatecznym autorytetem, zbór Pański staje się gromadą niesfornych, niedojrzałych, potrafiących wszystko nagiąć pod siebie egoistów, którzy z nikim i niczym się nie liczą. I mających na to glejt od samego Ducha. Pytanie którego.
Pismo a mistycyzm. Kolejne pytanie dotyczy mistycyzmu. Mistycy to ludzie, którzy twierdzą, iż znają Boga bezpośrednio, czyli m.in. omijając w poznawaniu Go ów środek, jakim jest Pismo, oraz zinterpretowane przez Pismo okoliczności, w których żyjemy (por. pkt 7-9). W oczywisty sposób to twierdzenie uderza w biblijne nauczanie o roli Pisma Świętego w życiu chrześcijanina. Kolosanie nauczyli się Chrystusa przez Epafrasa, który głosił im ewangeliczne Słowo prawdy (Kol 1:5-7). Poznanie Chrystusa osobiście oznacza poznanie Go nie mniej i nie więcej jak przez pozostawioną przez Niego Ewangelię, którą odrodzonym przez Ducha Świętego sercem przyjmujemy jako Bożą moc (Rz 1:18), i mądrość, którą jest dla wszystkich powołanych (1Kor 1:24).
Interpretacja Pisma Świętego – podstawowe zasady
Niezbędność wiary, wyrażającej się w określonych przekonaniach wobec Pisma. Pismu można albo ufać, albo nie. Jeśli ktoś ufa Pismu, to stąd podchodzi do niego w pewien określony sposób; jeśli mu nie wierzy, również. To oczywiście dwa zupełnie inne podejścia. Oczywiście, bez działania Ducha Bożego nie ma czegoś takiego jak ufność Słowu, bez względu na to, co ono zawiera.
Mit neutralności. Nie można podejść do Pisma zupełnie bez jakichkolwiek wstępnych oczekiwań. Nie ma czegoś takiego jak neutralność. Może być wstępne przyzwolenie (jeśli mi się spodoba, to przyjmę), wstępna nieufność (kto go tam wie, co to jest w ogóle, sami heretycy je czytają), itp. Istnieje również pozorna zgoda na przesłanie Pisma, która pryska, gdy okazuje się, że Pismo zmusza nas do pewnych określonych, często niewygodnych postaw w życiu.
Rola czytania Pisma w hermeneutyce. Pismo samo uczy o tym, jak do niego podchodzić. Dlatego hermeneutyka czy nauka o objawieniu w pewnym sensie to analiza tego podejścia ufności, które często zupełnie intuicyjnie i bezwiednie przejmujemy po prostu z samego Pisma. Oznacza to, że bardzo często nabywamy właściwych zasad interpretacji Pisma przez po prostu uważne i częste czytanie. Stąd, jest to jeden z najważniejszych sposobów zyskania dobrego podejścia do Pisma.
Hermeneutyka, egzegeza interpretacja – definicje. Hermeneutyka to nauka (studium) o zasadach, według których zachodzi proces poznania czegoś. Egzegeza to sam proces poznawania. Egze- (coś wyciągać z czegoś); -geza (od gnosis – poznanie). Egzegeza to wydobywanie z czegoś znaczenia. Stąd dobra hermeneutyka biblijna jest podstawą dobrej egzegezy, choć pomimo dobrej hermeneutyki ktoś może zrobić złą egzegezę, kiedy nie potrafi owych dobrych zasad zastosować. Czasem hermeneutykę określa się zbiorem zasad egzegetycznych, a więc naszą metodą poznawania tekstu. Termin interpretacja najogólniej oznacza zrozumienie czegoś. Coś mamy, i w pewien sposób to rozumiemy. Np. zmrużenie brwi możemy interpretować jako reakcję na zbyt dużo światła lub niezgodę na coś, co ktoś słyszy (w zależności od kontekstu sytuacji). Stąd termin ten w odniesieniu do Biblii może być rozumiany różnie: (i) zamiennie z egzegezą – jako sposób dotarcia do znaczenia Pisma; (ii) technicznie, jako jeden z etapów egzegezy (obok obserwacji i zastosowania); (iii) opinia kogoś o danym fragmencie i zawartym w nim nauczaniu.
Heremneutyka jest zależna od założeń wstępnych (wiary). To oczywiste. Jeśli wierze w natchnienie, bezbłędność i wystarczalność Biblii, to będę miał zupełnie inne zasady rozumienia Pisma od osoby, która widzi w Piśmie jedynie świadectwo religijności pewnej grupy ludzi. Stąd
Egzegeza jest zależna od założeń wstępnych (wiary). I znów, to oczywiste. Jeśli zakładam, że Felek kłamie, mówiąc o tym gdzie leżą konfitury, to nie będę go słuchał. Jeśli zakładam, że Ania nie zna Zosi, to jej opowieść o niej będę traktował z przymrużeniem oka. Podobnie, jeśli zakładam, że Pismo nie jest bezbłędne we wszystkim co mówi, bo czegóż ostatecznie można się spodziewać po ciemnych Izraelitach sprzed tysięcy lat, będę interpretował to, co mi się nie mieści w głowie (np. ze względu na wychowanie, czy światopogląd kultury, w której żyję) jako ich błąd właśnie.
Konieczność sprawdzania komentatorów. W związku z tym należy sprawdzać, w jakim duchu (w jakiej wierze) dany komentarz jest napisany, czy dany wykład Słowa (kazanie) jest głoszony. Oczywiście, szczególnej ostrożności wymagają osoby, których nie znamy; osoby, które znamy, powinniśmy obdarzać wstępnym kredytem zaufania. W trakcie czytania czy słuchania w jasny sposób obserwujemy sposób interpretacji, na podstawie którego możemy zrekonstruować kogoś ufność względem Słowa lub niedowiarstwo, a co za tym idzie odróżnić zdrowy duchowy pokarm (budujący naszą wiarę) od kwestionującego Boże objawienie (który jest jak trucizna). Jest to o tyle ważne, że jakość nauczania, jakim się karmimy, ma potężny wpływ na jakoś naszej własnej wiary, z której będziemy przez Chrystusa rozliczeni (1Tm 4:16 i 6:20-21).
Podstawowe zasady interpretacji. W oparciu o naturę Słowa Bożego, możemy wskazać podstawowe cechy dobrej egzegezy:
– Bierze pod uwagę wyjątkową naturę Pisma Świętego. Złym przykładem jest np. interpretacja zaprzeczająca cudom, wystarczalności, jedności Pisma.
– bierze pod uwagę kontekst fragmentu. Nie wolno wyrywać fragmentu z kontekstu, i jest to prawda, że w ten sposób można z Pisma udowodnić dowolną doktrynę. Pismo to nie tylko poszczególne wersety, ale i rozdziały i całe księgi. Jeśli znamy tylko wersety bez kontekstu, bardzo łatwo możemy zostać zwiedzeni. Znany przykład: Pismo mówi, że „nie ma Boga” (Ps 14:1). Trzeba doczytać, że mówi to „głupi w sercu swoim.”
bierze pod uwagę styl, w którym został napisany. Inaczej czytamy gazetę, inaczej ogłoszenie, inaczej reklamę, a inaczej list. Każdy z tych gatunków ma swoje własne prawa odczytywania znaczenia słów. Podobnie w Piśmie, gdzie mamy do czynienia z poezją, prozą, należy o tym pamiętać.
– Bierze pod uwagę istnienie figur stylistycznych. „Jestem głodny jak wilk” to fragment prozy, zwykła wypowiedź. Niemniej znajdujemy w tym fragmencie obrazowe porównanie, którego literalne potraktowanie nie jest słuszne (czyli: aby zrozumieć te słowa nie idziemy po encyklopedię, by poznać naturę głodu wilków). Podobnie w Piśmie, autorzy często posługują się obrazami, i należy o tym pamiętać.
– Bierze pod uwagę normalne cechy języka, jak gramatyka, a przede wszystkim składnia. Sens Pisma zawiera się w normalnych słowach, które, będąc normalnymi słowami, tworzą normalne zdania, które tworzą normalne wypowiedzi. Dobra interpretacja musi więc te wszystkie zależności brać pod uwagę.
– w formułowaniu interpretacji bierze pod uwagę inne fragmenty Pisma (analogia Scriptura). Wynika to bezpośrednio z pkt. 24. Prawdziwość naszej interpretacji najlepiej weryfikuje zgodność z innymi fragmentami Pisma. Oczywiście, im więcej fragmentów znamy, tym lepiej możemy zweryfikować dany fragment. Na takim poznawaniu Pisma opiera się zjawisko zwane hermeneutyczną spiralą: poznaję coś, odnoszę do reszty poznanych fragmentów, ta reszta jest kształtowana przez poznanie tego fragmentu, po czym znów coś poznaję, znów poszerzam poznanie całości, i tak w kółko macieja. Poznaję szczegół na tle ogółu; ogół się zmienia, i znów szczegół, na tle (już szerszego) ogółu, itd. Można to porównać do układania puzzla; najpierw mamy poszczególne odkryte kawałki, potem zaczynają się łączyć w całość, która staje się testem dla nowych odkrywanych, które jakoś staramy się dopasować do całości. Widzimy tutaj, że kluczowe jest (i) poznawanie nowych fragmentów Pisma i (ii) ciągłe systematyzowanie wiedzy, która przez owo poznawanie poszczególnych fragmentów zyskujemy. Przez to nasze poznanie Pisma staje się coraz pełniejsze.
– szuka możliwie największego kontekstu historycznego dla zrozumienia zapisanych słów (czyli: pamiętamy o różnicy kulturowej autora i czytelnika w odnoszeniu danego nauczania do swojej sytuacji). Czasem powinniśmy sięgnąć do jakiegoś komentarza czy książki historycznej, słownika, by rozumieć, w jakim kontekście są wypowiedziane dane słowa. Zasadniczo wnikliwe czytanie Pisma wystarcza do tego; ze względu jednak na (i) istnienie narzędzi, które nam ten proces ułatwiają i (ii) nasze ograniczone możliwości czasowe tudzież lenistwo, warto z owych pomocy (jakkolwiek nie bezkrytycznie) korzystać.
– Umie rozróżnić to, co Pismo mówi, od tego, co Pismo znaczy (obserwację od interpretacji). To, co Pismo mówi, jest święte; nasze zrozumienie Pisma niekoniecznie, gdyż nie jesteśmy natchnieni i rozumieć je możemy dobrze lub źle. Zazwyczaj problemy pojawiają się, gdy zaczynamy te dwa ze sobą mieszać. To, co Pismo mówi zawsze musi być nadrzędne do tego, co uważamy, że Pismo mówi. Innymi słowy, zawsze musimy być gotowi na pouczenie przez Pismo. Inaczej bardzo łatwo popadniemy w jakąś herezję.
Zadanie i działanie Pisma w życiu chrześcijanina
Pokarm duchowy. W związku z tym wszystkim, co powiedzieliśmy, widać kluczową rolę Pisma w życiu i dojrzewaniu chrześcijanina. Rodzimy się na nowo do bycia chrześcijaninem przez Słowo (Jak 1:18; Rz 10:17) i przez Słowo dojrzewamy (2Tm 3:16-17). Bez poznania Chrystusa niemożliwe jest podobanie się Bogu; Słowo Jego ma w nas mieszkać obficie, ma być stosowane, nasza mowa ma być „jak Słowo Boże.” Oznacza to, że bez znajomości Pisma (jakkolwiek zasadniczo obszar tej znajomości się różni w pierwszym przypadku od drugiego) nie możliwe jest ani rozpoczęcie życia z Bogiem, ani w nim trwanie.
Środek łaski. Bóg w pewien określony sposób wpływa na nasze życie. Sposób owego wpływu nazywamy środkiem łaski, inaczej narzędziem – którym Bóg się posługując zmienia nasze życie i obdarza nas swoimi błogosławieństwami. Pismo Święte w oczywisty sposób jest najbardziej pierwotnym środkiem łaski Bożej, bowiem to ono zradza nas do nowego życia – jako głoszenie nam Ewangelii – i wprowadza w rzeczywistość więzi z Bogiem. Jego rola oczywiście się nie ogranicza tylko do dania życia; ono również zasila nas w poznanie Boga i świata przez cały czas, dodatkowo ustanawiając rolę i wartość modlitwy, sakramentów, i w ogóle wszystkich innych sposobów wpływania Boga na nas.
Bez znajomości Pisma nie można poznać Boga w zbawienny sposób; a więc, w zasadzie, bez Pisma nie można poznać Boga w jakimkolwiek wartym tego znaczeniu. Oczywiście poznanie Boga w naturze poszerza naszą znajomość Boga w Piśmie; we wspaniały sposób potwierdza biblijne prawdy.
Bez znajomości Pisma nie można poznać siebie i grzechu. Pismo naucza nas co to znaczy, że jesteśmy ludźmi; czego Bóg od nas wymaga; czym jest nasza płeć; jak ona ma być wykorzystywana; jakie skutki w nas poczynił upadek w grzech. Bez Pisma jesteśmy generalnie nieświadomi powagi sytuacji, w jakiej się bez Boga znajdujemy.
Bez znajomości Pisma nie można poznać Bożych rad i przestróg, bez których jesteśmy głupcami. Nasze życie musi być kształtowane we wszystkich jego dziedzinach mądrością tej księgi. Jeśli będzie inaczej będziemy zaprzeczeniem mądrości Bożej (Pwt 4:5-8).
Bez znajomości Pisma nie można uwielbiać Boga w sposób, który Jemu się podoba. Pismo nakazuje nam uwielbienie Ojca w duchu i w prawdzie, i jakbyśmy nie interpretowali tego wersetu z pewnością oznacza to zgodność z Pismem. Innych czcicieli Ojciec nie szuka (J 4:23).
Pismo jak narzędzie, nie cel. Powiedziawszy to wszystko, należy przypomnieć, że Pismo, będąc tak ważnym elementem w życiu chrześcijanina, jest dane nie po to, by pozostawiać je jedynie w teorii, ale ze swej natury jest po to, by wprowadzać je w życie (pkt. 9). Jeśli nie jesteśmy tego świadomi, nie rozumiemy tak naprawdę funkcji Słowa.
Zakończenie. Jakie stawiasz w życiu pytania? (patrz początek) Sugeruję, że pytanie pierwsze zawsze przynosi śmierć, o ile nie potrafimy jednoznacznie odpowiedzieć „tak.” Pytanie drugie, postawione sobie i nam przez Pawła, zawsze przynosi życie. Dopóki je stawiamy.