Autor: Mateusz Wichary
…albowiem w Nim żyjemy i poruszamy się i jesteśmy.
Dz 17:28
Świat należy zagospodarować. Świat jest doświadczalną rzeczywistością, która potrzebuje wyjaśnienia. Człowiek szuka w nim jakiejś przyczyny; jakiegoś porządku. Świat, który jest chaosem jest dla nas „nie-żywalny” (nawiązując przez analogię do pojęcia „grywalności” gier, czyli zgodności interfejsu i zasad stworzonej rzeczywistości z intuicją i naturą gracza). Szukamy przyczyny, która stoi za takim a nie innym rozwojem zarówno życia ludzkości i konkretnych cywilizacji jak i naszych własnych. I inaczej nie możemy.
Pomysłów na wyjaśnienie świata jest wiele. Ogólnie rzecz biorąc, albo świat jest wytłumaczony (opisany) niezależnie od człowieka, albo jedynym opisującym świat jest człowiek. Jeśli to człowiek opisuje świat, to ostatecznie to człowiek nadaje mu znaczenie. Sprawia, że coś jest dobrego a coś złego. Człowiek wtedy jest bogiem, gdyż nadaje wartość temu, co istnieje. Rzeczywistość jest surowym materiałem, który bez człowieka jest nieopisanym chaosem; absurdem, bełkotem.
Kto jednak ma ów świat opisywać? Kto z ludzi? Nie możemy go opisywać wszyscy, gdyż doświadczenie życiowe dowodzi, iż opisy i sposoby wartościowania się wzajemnie wykluczają. Więcej: podstawowe aspekty życia społecznego, a więc instytucje i prawa wymagają jakiejś określonej wizji rzeczywistości. Ktoś to musi robić, i robiąc to wyznacza wartości obowiązujące dla społeczeństwa.
Stanie się przez to tym, w którym „żyjemy i poruszamy się i jesteśmy.” Innymi słowy, tym, który opisując rzeczywistość, przez swe wartości i jej wizję nada jej – z punktu widzenia praktyki innych ludzi – taką a nie inną formę. Rzeczywistość stanie się taka a nie inna; określona; tak a nie inaczej pojmowana – właśnie ze względu na zaakceptowany jej opis.
Ów ludzki porządek jest wtedy boskim porządkiem. Bowiem jedynym istniejącym i ostatecznym. Rzeczywistość staje się zgodnie ze słowem człowieka. Oznacza to, że społeczeństwo, które tworzy z surowego bełkotu rzeczywistości jej uporządkowaną formę jest jej jedyną formą ewolucji. Ewolucji koniecznej, bo nazywające nienazwane i określającej nieokreślone, które nazwane i określone być musi. Stąd agent przemiany, którym jest aparat państwowy, będąc Stwórcą Nowej Rzeczywistości jest jednocześnie jej Zbawicielem. Jest Bogiem wśród nas; ucieleśnieniem Rozumu. Stąd miejsce w hierarchii społeczeństwa, a konkretnie udział w aparacie władzy, proporcjonalnie do realnego wpływu na kontrolę działania społeczeństwa przebóstwia człowieka.
I nie ma tutaj znaczenia, czy dzieje się to poprzez działanie demokracji czy jakiekolwiek inne. Sednem tej postawy nie jest przyjęta forma wyboru władzy ale jej funkcja wynikająca z relacji do rzeczywistości. Bogiem jest ten, kto kontroluje działanie społeczeństwa, bo społeczeństwo to jedyny porządek, który istnieje. Jeśli to władza kontroluje świat nadając mu porządek, to władza jest bogiem. „Jest bogiem” w sensie praktycznym, czyli mając Jego prerogatywy, mając funkcję ostatecznego punktu odniesienia.
Ta logika postawy względem świata i ludzi jest nieuchronna, nawet jeśli nie jest przez rządzących uświadomiona. Wyraża się ich przekonaniem o byciu kimś innym, kimś ponad, kimś ostatecznie nierozliczalnym przez społeczeństwo. Społeczeństwo bowiem nie jest żadnym arbitrem w świecie, który opisany jest i dzieje się zgodnie ze słowem kogoś innego, a konkretnie właśnie ich. Z konieczności więc, i całkiem logicznie, jest przedmiotem a nie podmiotem. Postawa ta jest racjonalna i nieuchronna w takim ujęciu rzeczywistości; wszelkie więc deklaracje władzy redefiniujące jej funkcje i autorytet należy uznać za nie mające większego znaczenia deklaracje.
Władza, będąc zbawicielem i bogiem w świecie problemów naturalne stawia przed sobą kilka określonych zadań. Będąc zbawicielem ratuje człowieka. Pomaga mu żyć i zmieniać się. Pochyla się z troską nad jego niedojrzałą egzystencją. Będąc wszechobecna i wszechkontrolująca, jest Zbawicielem niezbędnym i totalnym. Niezbędnym, bo zbawienie jest tylko w państwie i przez państwo; totalnym, bo nic innego nie istnieje. A więc, władza ma prawo kontrolować i oceniać wszelkie dziedziny życia. Państwo to jej sfera działania; państwo jest wszędzie, bowiem jej władza wszędzie jest jedyna a więc ostateczna i absolutna. Jeśli nawet coś jest dowolne, to tylko za jej zezwoleniem. I do jej odwołania. Nie ma czegokolwiek, co by nie było domeną państwa. Wszelkie prawa (w tym własności) i przywileje są z założenia nadawane przez władze państwowe.
Wolność jednostki jest dwojaka. Po pierwsze, nieuchronnie nie jest wolnością od państwa. Czegoś takiego bowiem nie ma. Nie ma bez-państwowości. Istnieje jedynie bunt wobec państwa, który jest – z konieczności – jedyną znaną formą grzechu. Nie ma bowiem grzechu tam, gdzie nie ma prawa; a nie ma innego wyższego prawa niż prawo państwa. I przede wszystkim, nie ma bardziej ostatecznego przewinienia niż przeciw państwu właśnie. Po drugie, jedyna forma zyskiwania wolności to proporcjonalny udział w sprawowaniu władzy. Najwyższa władza w państwie to najwyższa możliwa wolność. Wolność do tworzenia; wolność od kontroli i zależności. Wolność jest więc proporcjonalna do udziału w kontrolowaniu społeczeństwa.
Mówienie o wolności bezpaństwowej jest najgorszą herezją. Implikuje bowiem władzę wyższą niż władza państwowa. Przekonanie o wolności bezpaństwowej implikuje bowiem jakiegoś innego suwerena, a więc rywala, stąd jest bałwochwalstwem.
Wynika z tego nieuchronny konflikt tak rozumianego państwa z biblijnym objawieniem oraz chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo bowiem, o ile jest prawdziwe, nie zna innego Boga i Zbawiciela niż Trójjedyny Bóg objawiony w Biblii. Słowa zacytowane na początku artykułu apostoł Paweł odnosi przecież nie do państwa, ale Boga. To Bóg opisał świat. To Jego opis nadał mu taki a nie inny kształt. Bóg rzekł i stało się – wedle Jego woli. Również człowiek. I tworzone przesz niego władze i społeczeństwa. Oznacza to, że człowiek, ludzkość, wraz ze swym całym istnieniem jest zanurzony w Bożym świecie, świecie istniejącym w każdym najdrobniejszym szczególe niezależnie od nas. I zależnie od Niego. To On jest zarówno Stwórcą, jak i koniecznym Zbawicielem. Koniecznym, bowiem człowiek będąc opisanym nie ma wolności, czyli potencjału do tego, aby trwale czy absolutnie zmienić rzeczywistość.
Społeczeństwo przekonane o istnieniu Takiego Boga, będzie więc z konieczności w istotnym sensie społeczeństwem bezpaństwowym. Nie będzie społeczeństwem planowo niezorganizowanym, gdyż Biblia uczy o zasadności istnienia władzy świeckiej. Władza jednak, będąc określona i poddana, będzie ograniczona i zdefiniowana. Będzie zanurzona w Bożym świecie; poddana Jego zasadom i autorytetowi. Z opisującego rzeczywistość staje się jedynie jednym z opisanych elementów opisu. Jej roszczenia do wszechwładzy stają się bezpodstawne i absurdalne.
Wolność jednostki w takim kraju nie jest wolnością od Boga. Bowiem czegoś takiego nie ma. Nie ma neutralnej, niestworzonej rzeczywistości. Wolność od Boga, a więc życie lekceważące Jego zasady i wartości jest buntem – grzechem. Boże zasady i wartości są ostatecznym punktem odniesienia dla społeczeństwa. Ze względu na nie człowiek więc ma prawo sprzeciwić się władzy i jest to jak najbardziej logiczne i rozsądne. Argumentem nie jest tutaj siła, ale siła argumentu. Przedstawiciele władzy uczą się więc pokory i swej służebnej względem Boga funkcji, która wyraża się we właściwym spełnianiu obowiązków. Jest więc rozliczana i społeczeństwo ma do tego racjonalne, uzasadnione prawo. Władza bowiem stoi na straży prawa, któremu jest poddana. Po drugie, wolność oznacza wszelkie działanie podobające się Bogu. W Nim bowiem żyjemy i poruszamy się i jesteśmy. Oznacza to wolność do wszelkich działań, które nie są grzechem.
Człowiek nie może więc stać się Bogiem. Ale może zyskać Jego aprobatę – godność o jakości pochodzącej spoza samego człowieka, wyznaczonej przez Najwyższego, wartość obiektywną i nienaruszalną, przez pokorne i odważne poddawanie się Jego woli. Ta praktyczna wiara uwalnia go do twórczego życia przemieniającego rzeczywistość w zgodzie z Bożymi zasadami; uwalnia też od wszelkich innych zależności i nacisków. Taki ktoś, zdany na Boga, ale nie na władzę państwową, tworzy rzeczywistość szerszą i odważniejszą niż rzeczywistość państwowa, bowiem operuje w rzeczywistości nieograniczonej oddziaływaniem z zasady ograniczone władzy ludzkiej, śmiało sięgając ku nowym wymiarom, cały czas ufny, bo przecież działający w sferze pod kontrolą Opatrzności. Jego istnienie, ramy jego działania, wykraczają poza nią; człowiek słusznie i właściwie przemienia ją i kształtuje, troszcząc się ostatecznie o uległość względem Stwórcy.
Skoro to Bóg jest Zbawicielem, ogranicza to zasadniczo rolę państwa. Nie wolno mu uważać się za jedynego właściwego bądź najbardziej kompetentnego realizatora dzieła zbawienia czy opiekuna człowieka. Przeciwnie; kontekstem dla władzy państwowej jest pluralizm władzy. Władza państwowa nie ma prawa rozliczać innych władzy, nie jest bowiem władzą względem nich zwierzchnią. Nie ma więc przede wszystkim prawa rozliczać rodziny, o ile oczywiście nie popełniono w niej przestępstwa niezgodnego z Bożym prawem, którego jurysdykcja przekazana została władzy świeckiej na jego mocy. Rodzina podlega Bogu, nie państwu. Państwo nie ma również prawa rozliczać i kontrolować kościoła, który również posiada określoną władzę. Kościół podlega Bogu, nie państwu. Choć oczywiście pastor czy ksiądz przestępca odpowiada w pełni i bez żadnych ulg przez władzą świecką, to dzieje się to ze względu na fakt, że będąc osobą duchowną jest również obywatelem. Władza świecka nie podlega kościelnej i na odwrót.
Ogólnie rzecz biorąc, Bóg nakazał władzy w społeczeństwie karać przestępców (przestępca to człowiek, który grzeszy w sposób, dla którego społeczeństwo jest odpowiednim instrumentem karania) oraz chwalić tych, którzy czynią dobrze (Rz 13:1-3). Bóg powierzył władzy zadanie strzeżenia prawa własności – czyli prawa posiadania na własność określonych dóbr, gdzie przez własność rozumie się swobodę dysponowania nimi; oraz – sięgając jeszcze głębiej – prawo każdego człowieka do życia. „Będę też żądał krwi waszej, to jest dusz waszych…. od człowieka będę żądał duszy człowieka, za życie brata jego. Kto przelewa krew człowieka, tego krew przez człowieka będzie przelana, bo na obraz Boży uczynił człowieka.” (Rdz 9:5-6). Kara śmierci stoi na straży prawa do życia. Podobnie jak starotestamentowe prawa niewolnictwa były po postu przymusem odpłacenia za wyrządzoną krzywdę, o ile było to możliwe przez ekwiwalent finansowy.
Władza ma strzec prawa. Strzeżenie prawa to karanie tych, którzy to prawo łamią. Prawo bez kary za jego złamanie nie jest prawem, ale pobożnym życzeniem. Jeśli nie ma kary za złamanie zasady, to zasada również nie jest prawem. Jest pragnieniem, zaleceniem, prośbą, błaganiem. Prawo oznacza bowiem nie tylko wagę, ale i miecz. „Ale jeśli czynisz źle, BÓJ SIĘ” – dlaczego? – „bo nie na próżno [władza] miecz nosi.” (Rz 13:4). Nie na próżno. Nie bez przyczyny – jest przyczyna, jest powód: Bóg nakazał władzy zadanie strzeżenia podstawowych praw i dlatego „jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle” (Rz 13:4). To BÓG poprzez władzę, w SŁUSZNYM gniewie odpłaca tym, którzy nie przestrzegają praw, które dał ludziom.
Władza więc nie może być zbawicielem, bo nie takie jest jej zadanie. Jest narzędziem Bożej sprawiedliwości i gniewu i tylko sprawując takie zadanie jest sprawiedliwa. Podobnie kościół, który jest narzędziem Bożej łaski i przebaczenia, sprawuje swoje zadanie właściwie tylko wtedy, gdy realizuje to przez Boga dane zadanie. Dla kościoła człowiek jest grzesznikiem potrzebującym zbawienia; dla władzy państwowej obywatelem, którego praw należy strzec oraz karać za ich łamanie. Mieszanie tych dwóch porządków prowadzi do wypaczeń i nadużyć, zarówno po stornie kościoła jak państwa.
Człowiek jest więc poddany zróżnicowanym autorytetom, ograniczonym w swym zasięgu i środkach. Jedynym suwerenem jest Bóg. W którego społeczeństwo wierzy, a wierząc, którego Słowo uznaje za najwyższą normę.
Jest jeszcze inna możliwość. Społeczeństwo przekonane o istnieniu Boga, który wciela się w aparat władzy w swym kościele. Im bardziej władza nieomylna i posiadająca prerogatywy Boże, tym bardziej miejsce w hierarchii kościelnej implikuje przebóstwienie je posiadających. Władza kościelna staje się nośnikiem wartości i opisu świata, proporcjonalnie do „posiadania” Boga, a więc dysponowania swobodnie władzą opisu świata i realizacji planu zbawienia. Bóg ucieleśniając się w strukturze kościelnej staje się od niej praktycznie uzależniony, bo od niej nieodróżnialny; to ona Jego posiada i Nim dysponuje, a nie na odwrót.
Skoro to Kościół jest Zbawicielem, to ogranicza to rolę państwa. To Kościół wyznacza miejsce i rolę władzy świeckiej. To Kościół ratuje państwo, które musi poddać się jego autorytetowi. To Kościół również ratuje człowieka, który jest uzależniony od dysponującej zbawieniem i łaską struktury kościelnej.
Wolność jednostki w takim kraju nie jest wolnością od Kościoła. Bowiem takiej wolności nie ma. Choć istnieje rzeczywistość wolna od państwa, nie istnieje rzeczywistość nie kontrolowana przez Kościół. Grzech jest określony przez Kościół, który dysponując zawartością merytoryczną tego pojęcia (mając prawo je definiować) i swobodnie, własnowolnie wyznaczając środki zaradcze, kontroluje zbawienie i potępienie człowieka. Kościół jest więc ostatecznym punktem odniesienia i źródłem wartości.
Wolność w takim kraju jest więc służbą Kościołowi. Bez żadnych innych ograniczeń. Cokolwiek służy Kościołowi, jest dobre, bo nie ma żadnego wyższego punktu odniesienia ani wartości niż dobro Kościoła. Koniecznym celem istnienia człowieka jest realizacja jego misji. Skoro jednak ów nieomylny Kościół tworzą ludzie, to analogicznie do wolności w państwie świeckim, wolność jest połączona z udziałem w hierarchii Kościoła proporcjonalnie do miejsca w hierarchii.
Opisałem powyżej trzy społeczeństwa. Oczywiście, nie spotykamy ich w rzeczywistości. Pierwszy model to model świecki, powstały ostatecznie po rewolucji francuskiej. Drugi model to model protestancki, a ściślej ucieleśniający reformowane (kalwińskie) poglądy relacji państwo – kościół. Trzeci model to model katolicki.
W rzeczywistości te trzy tendencje obecne są w różnym stopniu w dzisiejszych społeczeństwach cywilizacji zachodniej. Niemniej, modele są unaocznieniem istniejącej struktury, która ma tendencję do wyrażania się, na ile to możliwe, czyli na ile jej się na to pozwoli, w historii. Konkretny sposób zorganizowania społeczeństw, wykształca się bowiem z odczuwanych potrzeb i przekonań odnośnie osnowy świata ludzi je tworzących. Instytucje, struktury sprawowania władzy wynikają z głębokich przekonań odnośnie tego, jaka jest rzeczywistość, co jest słuszne i właściwe, a co nie. Szczególnie widać to w prawie karnym, ale nie tylko. Również w podejściu do rodziny, oraz poszczególnych ludzi, wymiarze kontroli władzy nad jednostką, rodziną, społecznościami lokalnymi, na jaki decyduje się lud danego społeczeństwa. To, w jaki sposób społeczeństwo się organizuje, w jaki sposób istnieje, jest wyrazem wiary większości osób, które je tworzą, o jego słuszności.
To oznacza, że społeczeństwo, w formie swego zorganizowania, jest religijnym tworem. Opiera się na określonej wizji rzeczywistości, która znów, z konieczności, jest religijna. Religia określa Pana i Zbawiciela rzeczywistości, a więc z konieczności kogokolwiek się jako kogoś takiego wskaże, zyskuje on religijny wymiar.
To oznacza również, że wolność człowieka jest pojęciem religijnym. Oraz, że mamy w naszym kręgu cywilizacyjnym przynajmniej trzy różne wizje tego, czym ona jest, które nierozłącznie wiążą się z postawą względem Boga, człowieka i Kościoła.
Nie aspiruję w tym artykule do przekonywania kogokolwiek co do zasadności owych modeli. Myślę, że opis sam w sobie jest dość sugestywny, by być przyczynkiem do własnych refleksji. Warto natomiast wskazać na koniec na fakt, iż nie można owych wizji Boga, państwa, i wolności człowieka dowolnie korelować. Te trzy pojęcia są wzajemnie zależne; są systemem. Należy więc je przyjąć bądź odrzucić w taki właśnie sposób – czyli razem. Również, iż to, w jaki sposób postrzegamy Boga, państwo i wolność wspomaga zakorzenienie określonego światopoglądu w naszym społeczeństwie. Kształtujemy nasze społeczeństwo przez to, jak je postrzegamy. I przede wszystkim, kształtując naszą wizję nas samych i naszej wolności determinujemy jakość naszego życia. Żyjemy bowiem zgodnie z tym, w co faktycznie wierzymy.