Autor: Mirosław Zawadzki
Część III: Szczęście człowieka w refleksji J. Pipera
1. Wprowadzenie
Tematem jest szczęście człowieka. Chcąc wyrazić się nieco precyzyjniej, szczęście człowieka w Bogu. Piper zajmuje się szczęściem człowieka w Bogu, bo jak twierdzi, jest ono Bożym przykazaniem, czego potwierdzeniem ma być np. wypowiedź z Ps 37, 4: „Rozkoszuj się Panem…”. Fragment z Listu do Filipian, „Radujcie się zawsze…” oraz kilka innych, pośrednio, lub bezpośrednio zalecających radość, Piper również zalicza do kategorii wypowiedzi biblijnych uzasadniających jego zapatrywanie.
Właściwą motywacją człowieka do bycia szczęśliwym ma być więc Boży nakaz do bycia szczęśliwym. Jednak szczęście nie jest tu celem samym w sobie. Cel ten jest cały czas ten sam. Oddanie chwały Bogu. A Bóg, jak już wcześniej zostało to odnotowane, jest zdaniem Pipera najbardziej przez człowieka wielbiony, gdy ten jest szczęśliwy w Nim. Dla Pipera szczęście człowieka jest tematem, którego w żaden sposób nie można omawiać w oderwaniu od szczęścia Boga. Nie jest ono czymś autonomicznym, czymś, co człowiek może odnaleźć poza Nim. Swoje stanowisko na ten temat przedstawia Piper w książce pt. Desiring God. Jednak główny cel Pipera w tej pracy to nie wyjaśnienie, czym jest szczęście, nie jest nim także pokazanie jak można to szczęście odnaleźć. Główny cel, który mu przyświeca, to przekonanie czytelnika, że Bożym przykazaniem dla człowieka jest bycie szczęśliwym.
Leszek Kołakowski na pytanie o istnienie szczęścia odpowiada, że szybciej można znaleźć dowody na nieistnienie szczęścia niż na jego istnienie. „Jak ktoś ma w głowie pojęcie szczęścia i sam siebie pyta, jak mam być szczęśliwy, jak urządzić życie, co jest w życiu ważne, to znaczy, że już nigdy więcej nie będzie naprawdę szczęśliwy. Nikt nie zdobędzie szczęścia, które byłoby znane jako takie.” Jednak dla Pipera szczęście istnieje. I nie jest ono dla człowieka kwestią wyboru. To nie jakaś opcja, którą można przyjąć lub odrzucić. Według niego, chrześcijaństwo to ciągłe poszukiwanie szczęścia i, jak powiedział Clive Staple Lewis, „bycie szczęśliwym na tyle, na ile tylko można”.
Taką filozofię życia Piper nazywa chrześcijańskim hedonizmem. Niniejszy rozdział tej pracy to w istocie omówienie Piperowskiej koncepcji chrześcijańskiego hedonizmu oraz przedstawienie wybranych dziedzin życia, w których powinien on się zdaniem naszego teologa przejawiać.
2. Chrześcijański hedonizm
Zajmując się zaproponowanym przez Pipera terminem, warto spojrzeć na pierwotne znaczenie i zastosowanie słowa hedonizm oraz na jego pojmowanie w naszej współczesnej kulturze. Hedonizm jest zdefiniowany zwykle jako doktryna etyczna sformułowana po raz pierwszy przez Arystypa z Cyreny, a powracająca wielokrotnie w dziejach filozofii, „uznająca przyjemność bądź unikanie przykrości za najwyższe lub jedyne dobro, cel życia i naczelny motyw ludzkiego postępowania”. We wszystkich głównych systemach hellenizmu punktem wyjścia było założenie, że dobrem najwyższym jest dla człowieka szczęście, a jednym z głównych celów, jaki przyświecał ówczesnym filozofom była próba wyjaśnienia, na czym owo szczęście polega oraz jak można je znaleźć. Cele współczesnego człowieka nie różnią się wiele od przedstawianych powyżej. Dzisiejsza kultura często określana jest mianem hedonistycznej. Jedyne zauważalne różnice, to powszechność zjawiska oraz znaczne spłycenie obszaru poszukiwań, w jakim porusza się współczesny człowiek.
W swym znakomitym opracowaniu na temat hedonizmu, Anna Lewicka-Strzałecka dowodzi, że badając osiągnięcia poprzednich epok jesteśmy skłonni zapominać, iż ich osiągnięcia były udziałem tylko nielicznych. A więc w przypadku hedonizmu tylko niewielka część społeczeństwa, kierowała się tą filozofią życia. Dziś hedonizm jest powszechnie panującą filozofią, która zdominowała większość społeczeństw żyjących na ziemi. Jak pisze A. Lewicka, „polepszaniu się warunków życia milionów ludzi towarzyszy przejmowanie przez nich wzorów etycznych właściwych osobom o sytych żołądkach. Zaspokojenie podstawowych potrzeb jako norma oraz wszechobecna konsumpcja sprawiły, iż dominującą postawą etyczną stała się postawa określana mianem hedonizmu. Wyjściowym wyróżnikiem tej postawy jest pogląd, iż najlepszym sposobem osiągania szczęścia, do którego dąży każdy człowiek jest przyjemność. Ponieważ przyjemność jest jedynym dobrem, zaś jedynym złem przykrość, trzeba dążyć do przyjemności i unikać przykrości”. Zastanawiając się nad hedonizmem w ujęciu Arystypa czy Epikura widzimy, że wynikał on w pewien sposób z namysłu filozofa nad życiem. Współczesny hedonizm służy za podstawę do zbudowania doktryny moralnej, zwanej konsumeryzmem. Lewicka pisze dalej, że „doktryna ta utrzymuje, iż każdy człowiek ma prawo do przyjemności, a co więcej ma obowiązek sprawiania sobie przyjemności. Charakterystycznym dla współczesności sposobem sprawiania sobie przyjemności jest konsumpcja. Nie chodzi przy tym o tę konsumpcję, która jest niezbędna do życia i która stanowi naturalny proces mający podtrzymać funkcjonowanie organizmu i wspomagać jego rozwój. Ma to być konsumpcja obiecująca radość życia, sposób na osiąganie szczęścia. Dążenie do szczęścia jest naturalne dla każdego człowieka, jest wyrazem troski o siebie, a więc konsumpcja nie powinna być zmącona poczuciem winy czy wstydu”.
Z kolei u H. G. Poehlmanna znajdziemy tezę, iż współczesny świat „hoduje” jednowymiarowego człowieka, „człowieka, który przez aparat produkcji i dystrybucji daje się zredukować do jednego wymiaru zwykłego produkowania i konsumowania. Jego drugi, duchowy wymiar jest zagrożony skarłowaceniem”. Powyżej cytowane opisy mogą się pozornie wydawać zbyteczne w kontekście chrześcijańskiego hedonizmu omawianego przez Pipera. Jednak ze względu na podobieństwo pewnych twierdzeń Pipera do postulatów współczesnego hedonizmu (czy jak chce Lewicka – konsumeryzmu), zostały tutaj przytoczone. Piper spotyka się z częstymi zarzutami, jakoby swoimi propozycjami zachęcał chrześcijan do życia w niczym nie różniącego się od tego, jakie promuje nasza współczesna kultura.
Głównym mottem i punktem wyjścia dla Pipera jest twierdzenie Katechizmu Westminsterskiego, mówiące o tym, że głównym i ostatecznym celem człowieka jest uwielbienie Boga i radowanie się nim na zawsze. Autor Reflections on Christian Hedonism twierdzi, że Piper dokonał lingwistycznego zabiegu i zamienił słowo „i” na słowo „przez”, tak iż w wydaniu Pipera tekst katechizmu brzmi; „…celem jest uwielbienie Boga przez/poprzez radowanie się nim…”. Inny stawiany Piperowi zarzut dotyczy samego terminu hedonizm. Mimo, iż poprzedzony jest on przymiotnikiem chrześcijański, nadal budzi negatywne konotacje, jako że według krytyka, hedonizm był zawsze wrogiem chrześcijaństwa. Nieodłącznie kojarzony jest on z wszelkimi cielesnymi uciechami i egoistycznymi pragnieniami człowieka. Piper, co będzie omówione w dalszej części pracy, twierdzi, iż chrześcijaństwo ma wiele wspólnego z filozofią hedonizmu. Różnią się tylko metodami, jakimi można szczęście osiągnąć oraz inną koncepcją tegoż ostatniego. Jednak autor krytycznego komentarza pyta, dlaczego adresaci mowy apostoła Pawła (którymi byli przecież wyznający podobną filozofię Epikurejczycy i Stoicy) nie potrafili tego rozpoznać?
Następnym stwierdzeniem Pipera, które naraża go na krytykę jest zdanie, jakoby zupełnym niezrozumieniem Biblii oraz arogancją ze strony chrześcijanina jest przychodzenie do Boga z celem innym niż znalezienie przyjemności w Nim. Innym częstym zarzutem stawianym Piperowi jest to, iż życie dla przyjemności ma konotacje bardzo egoistyczne. Jednak Piper nie namawia do egoistycznego życia. W chrześcijańskim hedonizmie chodzi mu raczej o wyjście poza samego siebie, i znalezienie przyjemności największej, jaką można sobie wyobrazić – przyjemności w Bogu.
Piper twierdzi, iż jest całkowicie świadomy problemów, jakie mogą wyniknąć w związku z użyciem takiego właśnie terminu. Widzi on jednak kilka ważnych powodów, które skłaniają go do pozostania przy tym terminie. Po pierwsze, termin hedonizm oznacza życie dla przyjemności, a to jest to właśnie to, o co mu chodzi. Jeśli „główny cel człowieka to radowanie się Bogiem”, ludzkie życie powinno być życiem dla przyjemności. Po drugie, według Pipera hedonizm nie odnosi się tylko do jednej wybranej filozofii. To ogólny termin, używany w różnych teoriach, których autorzy chcą wynieść przyjemność jako wartość nadrzędną. Piper chce, aby jego użycie tego słowa, było postrzegane właśnie w tym kontekście. Podstawą do tego są ostrzegawcze słowa Chrystusa, który mówi, „a tak żeś letni, a nie gorący ani zimny, wypluję cię z moich ust”. Ta letniość bierze się według Pipera z pogwałcenia nakazów wzywających do radości, takich jak cytowane już „Rozkoszuj się Panem…” Są to według niego bardzo radykalne stwierdzenia biblijne, a ludzie twierdzący, że chrześcijański hedonizm jest terminem, który stwarza mnóstwo problemów dla chrześcijanina, tak naprawdę mają problem właśnie z takimi radykalnymi stwierdzeniami, zapisanymi w Biblii. W końcu Piper stwierdza, iż poprzez dodanie przymiotnika chrześcijański do terminu hedonizm, zasygnalizował jasno i wyraźnie, że nie chodzi tu o zwykłe użycie tego słowa. Jak sam twierdzi, wszystko, co postuluje chrześcijański hedonizm, ma solidne zakorzenienie w Biblii. A według niego Biblia uczy, że główny cel człowieka to radowanie się Bogiem. Bogiem, który jest szczęśliwy w samym sobie, co jest dla człowieka podstawą, do bycia szczęśliwym w Nim.
Gdy człowiek wyznaje po raz pierwszy swoją wiarę w Chrystusa, co we współczesnym ewangelikalizmie określane jest często mianem nawrócenia, to według Pipera jest to moment, w którym tworzy się chrześcijański hedonizm. Inaczej rzecz ujmując, początek chrześcijańskiego hedonizmu jest według niego tożsamy z nawróceniem. Takie stanowisko uzasadnia on zdewaluowaniem się dotychczas używanej chrześcijańskiej nomenklatury, za pomocą której opisywany jest moment nawrócenia człowieka. Piper twierdzi, że w dzisiejszym świecie jesteśmy otoczeni przez niewierzących ludzi, którzy definiują samych siebie, jako ludzi wierzących w Boga. Piper twierdzi, że mówienie im po prostu „uwierz w Jezusa” jest dziś wygłaszaniem niewiele dla nich znaczących sentencji. Swoje zadanie jako pastora, który za cel stawia sobie dotarcie do współczesnych ludzi z przesłaniem o Jezusie Chrystusie, postrzega w definiowaniu fundamentalnych prawd w nowy sposób. W tym sensie jego zrozumienie swojej roli koresponduje z reasumującą funkcją dogmatyki, czyli z jej reproduktywno – produktywnym zadaniem uogólnienia orędzia biblijnego i przedstawienia go nowym ujęciu, zgodnie z wymogami współczesności.
Następny powód, dla którego Piper chce posługiwać się terminem chrześcijański hedonizm, to fakt, iż w Biblii znaleźć można wiele innych mocno brzmiących przykazań, niż tylko „uwierz w Pana Jezusa a będziesz zbawiony”, a wprowadzenie terminu chrześcijański hedonizm ma za zadanie zwrócić uwagę człowieka właśnie na nie. Dla Pipera przykazanie „uwierz w Pana Jezusa” oraz „Rozkoszuj się Panem” są przykazaniami, które dotyczą tego samego, wiary w Boga. Dlaczego dziś nie podkreślić tego drugiego? Gdy Piper mówi o chrześcijańskim hedonizmie, jest to dla niego równoznaczne z poszukiwaniem przyjemności. A przyjemność to dla niego doświadczanie uczuć, takich jak radość, zachwyt czy rozkosz. Jak sam przyznaje, wielu chrześcijan może mieć pewne problemy z takim podejściem. Według Pipera dość powszechnym jest twierdzenie, że nie powinniśmy poszukiwać wyżej wymienionych uczuć, a raczej oczekiwać, że będą one skutkiem ubocznym naszego uwielbienia Boga.
Jak twierdzi Piper, takie podejście jest po pierwsze niezgodne z Biblią, która nakazuje radość, po drugie jest niezgodne nawet z naszym doświadczeniem. Kiedy odwiedzamy muzeum i oglądamy zapierające dech w piersiach obrazy wielkich mistrzów, to o ile jesteśmy w stanie docenić piękno, o tyle uczucia związane z radością czy zachwytem, powinny być naszym udziałem. Zachwyt jest czymś, z czym powinniśmy podchodzić do prawdziwego piękna. Podobnie rzecz ma się z Bogiem. Nie powinniśmy przychodzić przed Jego oblicze z zimną obojętnością i wyrachowaniem. Na potwierdzenie Piper przywołuje tekst z Piątej Księgi Mojżeszowej, gdzie Bóg zapowiada przekleństwo dla Izraela, za to, iż ten nie służył Bogu z radością. Piper twierdzi, że jest dla niego zadziwiającym faktem, iż tak wielu ludzi definiuje chrześcijaństwo w kategoriach rozumowych, unikając mówienia o uczuciach. Ale rozumowe rozważania na temat chrześcijaństwa są daleko niewystarczające, jako że w pełni możliwe jest uznawanie za prawdy zasadniczych twierdzeń chrześcijaństwa i bycie jednocześnie sercem bardzo daleko od Boga
Piper twierdzi, że zarówno biblijne przykazanie miłowania Boga, jak i radowania się Nim, wymaga od człowieka zaangażowania serca. Można powiedzieć, że twierdzenia Pipera na ten temat pokrywają się choć częściowo z postulatami teologii systematycznej Według Poelhmana, wiara jest zawsze „fides qua i fides quae, oparciem i treścią, ufnością i zrozumieniem, wiarą personalną i wiarą obiektywną, zaufaniem i wiedzą jednocześnie. Żaden element nie może istnieć bez drugiego, o ile nie chce utracić miana wiary. Wydaje się, że w swej mowie o chrześcijańskim hedonizmie Piper chce podkreślić ten drugi, subiektywny aspekt wiary, wiarę personalną, która powinna według niego angażować nasze uczucia.
3. Modlitwa, lektura Pisma Świętego i uczestnictwo w nabożeństwie jako źródła chrześcijańskiego hedonizmu
Dla Pipera źródłem chrześcijańskiego hedonizmu są, można powiedzieć, przejawy chrześcijańskiej dyscypliny, takie jak, modlitwa, studiowanie Biblii czy uczestnictwo w nabożeństwie poprzez aktywne uwielbienie Boga.
Modlitwa łączy zdaniem Pipera w sobie dwie czynności. Pierwsza to poszukiwanie Bożej chwały, druga to poszukiwanie radości. Punktem wyjścia są tu słowa Jezusa zapisane w Ewangelii Jana w 14 oraz 16 rozdziale. W pierwszym przypadku Jezus wskazuje na fakt, iż modlitwa oraz Boża odpowiedź na nią są przyczyną uwielbienia Boga. W drugim te same rzeczy mają być powodem do radości. Piper twierdzi, że modlitwa jest „centrum układu nerwowego” naszej społeczności z Bogiem. Modlitwa jest fontanną radości, ponieważ jest ona źródłem mocy do życia. Dla Pipera nauczanie biblijne powinno opierać się na twierdzeniu, że głównym celem człowieka jest oddawanie chwały Bogu. Ale według niego, Biblia naucza również, że człowiek wierzący powinien poszukiwać pełni radości. Jednak Biblia nigdy nie zmusza człowieka do dokonywania wyboru pomiędzy oddawaniem chwały Bogu, a poszukiwaniem pełni radości. Piper chce pokazać właśnie na przykładzie modlitwy, że te dwa dążenia człowieka cechuje jedność, że nie wykluczają się one wzajemnie, ale raczej się uzupełniają. Jak mówi, „właśnie w modlitwie okazujemy naszą słabość, a wskazujemy na Jego moc, naszą nędzę, a Jego bogactwo.” A jak to już zostało zaznaczone w rozdziale trzecim pracy, Bóg uwielbia okazywać miłosierdzie tym, którzy Mu ufają, i jest to przyczynek do Jego szczęścia i chwały.
Lektura Biblii ma być również inspiracją do poszukiwania w życiu radości i szczęścia. I również ma być przez wierzącego człowieka postrzegana jako jego źródło. Piper wymienia tu niektóre z konsekwencji, jakie niesie za sobą treść Biblii dla chrześcijanina. Zgodnie z tekstami biblijnymi, jest ona źródłem pociechy i nadziei, wyzwalającej prawdy, mądrości oraz zapewnienia . Te wszystkie wyżej wymienione rzeczy powinny być rozpatrywane wszystkie razem, lub też każde z osobna, jako źródło wielkiej radości. Bo tam, gdzie jest nadzieja, tam też pojawia się i radość.
Akt uwielbienia również ma być źródłem radości. Co więcej, Piper nazywa go celem samym w sobie. Uwielbienie nie ma prowadzić do czegokolwiek innego, do osiągnięcia jakichkolwiek korzyści. To nie sposób na osiągnięcie Bożego błogosławieństwa, to sposób na bycie w społeczności z Bogiem, na oddawanie Mu chwały, co ma być jedynym i ostatecznym celem człowieka, dla którego został stworzony. Jedynym wyjątkiem są tu uczucia i emocje człowieka – jego radość, która ma być wynikiem uwielbienia. Ta radość z powodu przebywania z Bogiem nie jest jednak poszukiwaniem korzyści dla uwielbiającego Boga człowieka. Jest ona czymś, czym człowiek uwielbia Boga. Uwielbianie Boga bez tej radości, płynącej z uwielbienia jest tym, co Piper nazywa daremnym uwielbianiem Boga. Według niego, gdy Jezus mówi o uwielbianiu Boga wargami, bez jednoczesnego zaangażowania serca, to ma na względzie sytuacje, gdy radość nie jest wynikiem uwielbienia. Tak więc podobnie jak i w przypadku modlitwy, tak i tutaj Piper chce, aby radość silnie powiązać z uwielbieniem. Chodzi tu o to, że według niego bez radości nie jest możliwe uwielbianie Boga. Dlatego tak samo jak głównym i ostatecznym celem człowieka jest uwielbienie Boga, tak też jego głównym celem ma być poszukiwanie radości, jako że bez niej to uwielbienie nie jest możliwe. Tak więc radość czy szczęście nie jest tylko jakimś nieoczekiwanym produktem ubocznym uwielbienia. Według niego, dzisiejsze chrześcijaństwo jest przesycone etyką Kanta, zgodnie z którą przychodzenie do Boga z oczekiwaniem radości jest aktem niemoralnym i złym. Ale dla Pipera wygląda to całkowicie odmiennie. Każdy, kto przychodzi do Boga ma oczekiwać nagrody. Tą nagrodą jest On sam i pełnia szczęścia, która jest w Nim, a w której to pełni człowiek może mieć swój udział. Bo tam gdzie jest nadzieja, tam też pojawia się i radość.
Szukanie szczęścia w Bogu przekłada się na praktyczne życie chrześcijanina. Derek Tidball twierdzi, że szczęście można znaleźć zdobywając wiedzę, pomnażając mądrość, a nawet w jedzeniu czy piciu. Jednak te wszystkie rzeczy muszą być przez człowieka postrzegane jako Boży dar. Piper patrzy na to podobnie. Szczęście w Bogu nie oznacza dla niego tylko mistycznych chwil, przeżywanych podczas modlitwy czy uwielbienia. Miejscem do doświadczania przyjemności jest codzienne życie i różne role, jakie pełni w nim człowiek. Piper jednak nie podkreśla faktu, iż mają one być źródłem szczęścia, dlatego że będą postrzegane jako Boży dar. Podkreśla on raczej właściwą, biblijną postawę względem tych dziedzin. Poniżej, w sposób bardziej szczegółowy omówione będą takie dziedziny życia jak, małżeństwo oraz finanse. Zostały one wybrane spośród wielu innych zagadnień omawianych przez Pipera w kontekście zagadnienia szczęścia człowieka z uwagi na fakt, że nieczęsto w chrześcijańskim środowisku spotkać się można z twierdzeniami, jakoby te dziedziny życia powinny być miejscem, w którym człowiek ma poszukiwać radości czy szczęścia.
4. Małżeństwo jako źródło chrześcijańskiego hedonizmu
Powodem częstych problemów w małżeństwie nie jest zdaniem J. Pipera to, że mąż i żona szukają własnej przyjemności, ale to, że nie szukają przyjemności partnera. Piper twierdzi, że biblijnym zadaniem i mandatem dla mężów i żon jest szukanie swojego własnego szczęścia w szczęściu współmałżonka, a małżeństwo ma być matrixem dla chrześcijańskiego hedonizmu. W komentarzu do Psalmu Pierwszego, Stanisław Łach zwraca uwagę na fakt, iż szczęście dla Izraelity to szczęście jego domu. „Szczęście jego zasadza się na szczęściu rodziny, jego żony i dzieci, tak że szczęście mężczyzny jest szczęściem całej jego rodziny.” Oczywiście nie chodzi tu o zawężenie możliwości osiągnięcia szczęścia do mężczyzny. Takie ujęcie tematu jest spowodowane tym, że według poglądów izraelskich, kobiety i dzieci stanowiły cząstkę mężczyzny. Piper twierdzi, że zarówno dla mężczyzn jak i kobiet, małżeństwo jest źródłem szczęścia. I każdy z małżonków powinien tam tego szczęścia poszukiwać, szukać swego szczęścia poprzez poszukiwanie szczęścia partnera. W swej interpretacji fragmentów mówiących o małżeństwie Piper zauważa kilka rzeczy. Najistotniejszym dla mężów jest przykazanie, aby kochali swoje żony tak jak Chrystus umiłował Kościół. Oczywiste jest więc tu wyznaczenie granic tej miłości. Jednak Piper zwraca uwagę na cel tego oddania. Chrystus umiłował Kościół oraz oddał za niego swoje życie, aby „sobie przysposobić Kościół pełen chwały, bez zmazy lub skazy”. Tim Ellsworth, powołuje się na wywiad, w którym Piper twierdzi, że Bóg powołał człowieka do tego, by ukazywał Bożą chwałę. Uzasadnieniem dla tego twierdzenia jest fakt, iż Bożym celem, jest ukazywanie swojej własnej chwały, a cele człowieka powinny być w tym sensie zbieżne z celami Boga. Piper, który jest aktywnie zaangażowany w poradnictwo małżeńskie w swoim zborze utrzymuje, że w realizację tego celu włączone jest małżeństwo. „Małżeństwo jest pierwszą instytucją, którą Bóg ustanowił. Ustanowił ją, a następnie odwołując się do niej obrazował w ten sposób światu relację między Chrystusem a Kościołem.” Piper twierdzi, że jeżeli małżeństwo jest obrazem wzajemnych relacji Chrystusa i Kościoła, to muszą być w nim zachowane wzajemne role małżonków, gdzie mąż czerpie wskazówki z postępowania Chrystusa, a żona z Kościoła.
W powstałej we współautorstwie z W. Grudem’em książce pt. Recovering of Biblical Manhood and Womanhood Piper pisze, że zasługą ruchu feministycznego, którego jednym z głównych postulatów jest zniwelowanie różnic między kobietą a mężczyzną, jest uświadomienie chrześcijanom, że podobna ideologia zaczęła przenikać do Kościoła. Jej autorzy nie chcąc odrzucać Biblii jako źródła, postanowili zinterpretować ją na nowo. Piper twierdzi, że rezultatem działań tych „ewangelikalnych feministów” jest wielka niepewność co do tej problematyki w dzisiejszym Kościele. Tradycyjne chrześcijańskie zapatrywania na rolę kobiety pozycje nie wydają się być satysfakcjonującą odpowiedzią na postulaty teologii feministycznej, a do tego wszelkie wynaturzenia jak lenistwo mężczyzn w rodzinie, brak odpowiedzialności za nią czy przemoc w rodzinie często idą ramię w ramię z tradycyjnym pojmowaniem roli mężczyzny w małżeństwie. Celem Pipera nie jest obrona tradycyjnych pozycji. W poradnictwie, które prowadzi i w książkach, które na ten temat pisze, stawia sobie za cel pomoc mężczyznom i kobietom w odnalezieniu swojego miejsca w Kościele i w rodzinie. Ale przede wszystkim, jego celem jest – jak deklaruje – aby zarówno mężczyzna jak i kobieta mogli z wdzięcznością dziękować Bogu, za to, że stworzył ich takimi właśnie, jakimi są, a więc diametralnie różnymi od siebie nawzajem.
Według Pipera podkreślana dzisiaj często całkowita równość w małżeństwie jest dla małżeństwa dużym zagrożeniem. A rozpoznanie właściwego znaczenia mężczyzny i kobiety ma ogromne znaczenie w kontekście omawianego w tej pracy szczęścia. Larry Crabb pisze, że „w relacji pomiędzy mężczyzną i kobietą istnieje nieodwracalny, niesymetryczny porządek odzwierciedlający różnice, którymi Bóg nas obdarzył”. Dla Pipera to, że kobieta i mężczyzna pełnią odmienną rolę w małżeństwie, nie wynika z odmiennych norm kulturowych (jak chce tego ewangelikalny feminizm), charakterystycznych dla społeczeństw czasów biblijnych, ale wynika to z porządku stworzenia. Teologia feministyczna utrzymuje, że różne role, jakie mają odgrywać w małżeństwie mężczyzna i kobieta, są niczym innym jak skutkiem grzechu. Jednak Piper twierdzi, że te odmienne role są wynikiem tego Bożego zamysłu towarzyszącego stworzeniu kobiety i mężczyzny. W wyniku grzechu zostały one zamazane i zniekształcone, ale one same nie są skutkiem grzechu. Piper twierdzi, że w poprawnie rozumianej tezie o odmiennych rolach mężczyzny i kobiety w małżeństwie nie ma miejsca na przekonanie, że przywództwo i inteligencja mężczyzny wymusza bierność i bezmyślność kobiety. Biblijny mandat, który nadaje mężczyźnie rolę duchowego lidera swojej rodziny nie powinien być rozumiany w kategoriach zdolności do autorytarnego przewodzenia. W wielu przypadkach, szczególnie w dzisiejszym społeczeństwie, kobieta ma większą wiedzę o zarządzaniu od swojego męża. Ale mimo to, wielkim błędem jest ignorowanie faktu, że przywództwo w rodzinie jest rolą mężczyzny, nawet w wypadku, gdy żona wydaje się być do tego bardziej przygotowana.
Crabb pisze, że „męskość ma coś wspólnego z poczuciem realizacji, które mężczyzna czerpie zdecydowanie wkraczając w swój świat i z radowania się ze swojego oddania kobiecie. Natomiast kobiecość zawiera w sobie zdolność do związania się z mężczyzną w sposób, który zachęca go – udzielając mu wsparcia osoby, która go ceni i szanuje”. Podobnie widzi to Piper, jednak w jego rozważaniach akcent pada zawsze na to, że mężczyzna powinien czerpać wskazówki z relacji, jaką Chrystus ma z Kościołem, kobieta powinna zaś spoglądać na tę relację od dołu, czyli uczyć się z relacji, jaką powinien mieć Kościół w stosunku do Chrystusa. Grzech zniekształcił prawdziwe zrozumienie tych relacji. Upadek spowodował, że miłość mężczyzny została zastąpiona chęcią dominacji i podporządkowania sobie kobiety, a z drugiej strony skutkiem upadku jest chęć złego wykorzystania przez kobietę swojej mądrości i inteligencji, które to często zamieniają się w chęć manipulowania mężczyzną oraz w dążenie do dominacji nad nim. Jednak odkupienie, które wiąże się ze śmiercią Chrystusa, nie ma na celu zniesienia różnic między kobietą a mężczyzną, ale odnowienie ich wzajemnych relacji. Model ten może być motywowany poprzez obraz Chrystusa i Kościoła.
Dla Pipera małżeństwo jest miejscem, w którym małżonkowie powinni poszukiwać własnej radości w radości partnera. We fragmencie Listu do Efezjan widzi on dwie rzeczy. Obraz chrześcijańskiego hedonizmu w małżeństwie oraz kierunek, w jakim ten hedonizm powinien podążać; żony poszukują swojej radości w radości swego męża, poprzez afirmowanie nadanego mu przez Boga statusu duchowego przywódcy, mężowie poszukują swego szczęścia w szczęściu swoich żon, poprzez zaakceptowanie swojej odpowiedzialności w prowadzeniu i troszczeniu się o nie, tak jak Chrystus prowadzi swój Kościół oraz jak przejawił swą troskę w stosunku do niego, oddając za niego swe życie. Tak więc dla Pipera małżeństwo jest matrixem chrześcijańskiego hedonizmu.
Crabb twierdzi, że radość męskości i kobiecości jest dostępna dla wszystkich mężczyzn i kobiet, którzy wzrastają w postawie zorientowania na innych. W dzisiejszych czasach niezwykle istotne jest wracanie do powyższych myśli. W innej swojej książce Crabb z pewną dozą humoru pisze, że „małżeństwo zawarte w celu wykorzystywania drugiej strony do zaspokajania własnych potrzeb (a mam, niestety wrażenie, że to właśnie stanowi podstawę większości małżeństw), można słusznie określić jako relację pchła na psie. Podobnie, jak głodna pchła wczepia się w dostarczającego pożywienie gospodarza oczekując posiłku, tak też każdy z partnerów jednoczy się z drugim w oczekiwaniu, że znajdzie to, czego domaga się jego lub jej natura. I oczywiście najbardziej frustrujące jest w takim małżeństwie to, że są tam dwie pchły, ale ani jednego psa”. Crabb twierdzi, że dobra relacja osobowa (w tym wypadku małżeńska) to taka, „w której każdy w swobodny i aktywny sposób jest oddany, aby dać wszystko co może, dla dobra drugiej osoby”. To rozważanie na temat małżeństwa można podsumować jeszcze jedną myślą Pipera. Jeżeli każdy będzie poszukiwał szczęścia w szczęściu drugiego człowieka oraz starał się wypełnić powierzoną mu przez Boga rolę, to tajemnica małżeństwa jako paraboli wzajemnych relacji Chrystusa i Kościoła stanie się żywym manifestem Jego chwały, dla naszej wielkiej radości.
5. Pieniądze jako źródło chrześcijańskiego hedonizmu
Pieniądze są według wizji Johna Pipera bardzo istotnym elementem chrześcijańskiego hedonizmu. Według Pipera to, co człowiek robi z nimi, czy też pragnie z nimi zrobić, może z niego uczynić człowieka szczęśliwego lub zniszczyć jego szczęście na zawsze. Często twierdzi się, że czerpanie satysfakcji z posiadania pieniędzy, a co za tym idzie, upatrywania w nich źródła szczęścia, jest powodem wszelkiego zła. Za tego typu twierdzeniami najczęściej stoi przekonanie, że – jak twierdzi Larry Burkett – „bieda równa się duchowości”. Biblia wydaje się twierdzić jakoby rzeczywiście pragnienie bogactwa prowadziło ludzi do zguby, zatem jest to pewien argument wspierający stereotypowe twierdzenia na temat pieniędzy.
Piper jednak wskazuje na podstawie tych samych fragmentów, że o ile Biblia nakazuje uciekać przed destrukcyjnym działaniem pieniędzy, o tyle też zachęca do szukania pełnego i nieprzemijającego szczęścia, do którego mogą przyczynić się właśnie pieniądze. Problemem nie jest samo pragnienie szczęścia, a raczej to, że człowiek zadowala się rzeczami, które nie mogą na trwale zaspokoić pragnienia jego duszy. Źródłem wszelkiego zła jest nie pragnienie szczęścia, nie pieniądze same w sobie, ale miłość do nich, którą zastępuje miłość do Boga, czy inaczej rzecz ujmując, kiedy pobożność jest zastąpiona chęcią zysku. Nacisk jednak położony jest nie na życie motywowane chęcią zysku. Pobożność prowadzi w konsekwencji do prawdziwego zysku. I jako ludzie powinniśmy być motywowani chęcią prawdziwego zysku. Właściwa postawa wobec pieniędzy jest właśnie elementem pobożności. Nie jest właściwą postawą pragnienie bogactwa, ale zdobywanie pieniędzy by zaspokajać swoje własne potrzeby oraz potrzeby innych ludzi. Umiejętność ograniczenia swoich potrzeb, czy jak nazywa to autor Listu do Hebrajczyków, „poprzestawajcie na tym, co posiadacie”, ma prowadzić do dzielenia się.
Chrześcijański hedonizm czy też szczęście człowieka związane z pieniędzmi ma konkretnie w opinii Pipera dwa wymiary. Pierwszy to unikanie destrukcji, jaką niosą za sobą pieniądze i pragnienie ich posiadania. Nikt, kto pragnie być szczęśliwy nie może jednocześnie prowadzić stylu życia, który prowadzi do zniszczenia. Apostoł Paweł w 1 Tm 6 opisuje pułapki związane z bogactwem i dążeniem do niego. Tak więc szczęście jest tu związane z unikaniem niewłaściwych postaw. Drugi wymiar szczęścia to dążenie do, jako, że Biblia zachęca do lokowania swego „skarbu” w niebie. Piper w swoim stylu podkreśla, że rezultatem właściwego obchodzenia się z pieniędzmi nie będzie jakaś nieoczekiwana nagroda w niebie. Motywem działania każdego człowieka ma być właśnie oczekiwanie nagrody, nagrody jako błogosławieństwa szczęścia i radości, doświadczanej już dziś.
W tym sensie lansowany tu chrześcijański hedonizm przypomina omówiony wcześniej hedonizm, który jest motywem napędowym współczesnego człowieka, gdzie życie człowieka jest życiem dla zysku i pogonią za przyjemnością. Ale dla Pipera życie ma być życiem dla zysku. Tyle tylko, że prawdziwy zysk, to nagroda obiecana przez Boga tym, którzy żyją dla Niego. Wśród chrześcijańskich autorów spotkać się można czasem ze stwierdzeniem, jakoby życie dla jakiegokolwiek zysku jest dalekie od chrześcijańskiej postawy. Także jeśli chodzi o niebiański zysk. Cytowany przez Pipera T. Manson twierdzi, że obietnica nagrody powinna być traktowana jako fakt. Ale chrześcijanin nie powinien być nią motywowany, bowiem żyjąc z taką motywacją prowadzi on samolubne życie.
Odpowiadając na tego typu twierdzenia Piper powołuje się na fragmenty, w których nagroda w Niebie nie jest przedstawiana tylko jako rezultat pobożnego życia, ale jako coś, czego człowiek powinien aktywnie szukać. Większość chrześcijańskich autorów, którzy wypowiadają się na temat pieniędzy podkreśla konieczność ich dobrego używania. „Kluczem do poznania Bożej woli w sferze finansowej jest właściwe zrozumienie naszej roli zarządzania.” Często też podkreśla się fakt, iż właściwe używanie pieniędzy prowadzi do Bożego błogosławieństwa, co w całości pokrywa się z nauczaniem Pipera. Jednak istotna różnica ma miejsce wtedy, gdy mowa jest o motywacjach, które powinny przyświecać temu „właściwemu zrozumieniu naszej roli zarządzania”. G. A. Getz twierdzi, że chrześcijanin nigdy nie powinien kierować się chęcią zysku. „Ofiarność ma być motywowana szczerym sercem, skłonnym dzielić się z innymi bez względu na odpłatę.” Wydaje się, że Getz chce powiedzieć, że jeśli człowiek robi coś ze względu na zysk, serce jego jest nie do końca szczere. I prawdopodobnie rzeczywiście tak jest, szczególnie gdy motywacje są nie do końca jasne. Podejście Pipera nie pozostawia tu jednak żadnych wątpliwości, co do jego motywacji. On właśnie chce, by właściwe zarządzanie pieniędzmi było motywowane chęcią zysku. Nie chodzi tu tylko o materialne zyski. Prawdziwa nagroda to dla Pipera, tak jak w przypadku małżeństwa i wszystkich innych rzeczy, które mają być przejawem chrześcijańskiego hedonizmu, radość.
6. Miłość jako źródło chrześcijańskiego hedonizmu
Chrześcijański hedonizm ma się też przejawiać w miłości, do okazywania której zobligowany jest każdy chrześcijanin. Piper twierdzi, że poszukiwanie przyjemności jest zasadniczym motywem każdego dobrego czynu. Jeżeli ktoś próbuje porzucić to poszukiwanie przyjemności, nie może we właściwy sposób kochać Boga ani ludzi. Wszystkie stwierdzenia typu „powinno się czynić dobro ze względu na nie samo” czy też „dla chrześcijanina szczęście nigdy nie powinno być celem, ono jest raczej niespodziewanym wynikiem naszej służby”, Piper uważa za niezgodne z Pismem i przeciwne miłości. Są fragmenty biblijne, które zdają się zaprzeczać postawionej przez niego tezie. „Miłość nie szuka swego”, czy też zachęta do tego, by „nie mieć upodobania w sobie samym”. Tego typu wersety przynajmniej pośrednio są argumentami w dyskusji z Piperem. Jeżeli przyjemność czy szczęście są motywem okazywanej miłości, trudno tu mówić o „nie szukaniu swego”. Piper odsyła nas najpierw do Micheasza, gdzie – jak twierdzi – Bóg nakazuje miłować uczynki miłosierdzia. W Biblii Warszawskiej nie znajdujemy podobnego stwierdzenia, jednak tłumacze BT oddają tę frazę w następujący sposób: „Żąda Pan od Ciebie pełnienia sprawiedliwości, umiłowania życzliwości”. Piper rozumie to jako czynienie czegoś dobrego z upodobaniem, zadowoleniem czy zachwytem. Z drugiej strony wskazuje na szerszy kontekst 1 Kor 13, 5. Paweł pisze tam, że bez miłości jakikolwiek czyn nie przyniesie nam żadnego zysku; „byłbym niczym”, „nic mi to nie pomoże”, „nic bym nie zyskał”. Piper stawia tu pytanie, dlaczego apostoł Paweł mówi o stracie (braku zysku), jeżeli prawdziwa miłość nie jest ukierunkowana na żaden zysk? Kolejna obserwacja Pipera dotyczy emocjonalnego czy uczuciowego zaangażowania w okazywaną miłość. Tak jak Micheasz pisze, by miłować życzliwość, tak też Paweł w pewien sposób wskazuje na uczucia. „Nie raduje się z niesprawiedliwości, ale się raduje z prawdy.” To dowodzi, że miłość nie jest tylko przemyślanym wyborem czy aktem woli. Ma ona być w pewnym sensie czyniona w afekcie.
7. Cierpienie a chrześcijański hedonizm
Jak to już zostało zasygnalizowane, jednym z powodów szczęścia człowieka jest według Pipera cierpienie. Raczej mało kto dziś w ten sposób spogląda na cierpienie i Piper wskazuje nawet na fakt, iż dzisiejsze chrześcijaństwo ma skłonności do unikania cierpienia za wszelką cenę. Według niego szczególnie w świecie cywilizacji zachodniej można często spotkać się z twierdzeniami, że chrześcijaństwo czyni życie łatwiejszym.
Piper nazywa cierpienie ofiarą składaną na poczet chrześcijańskiego hedonizmu. Ale nie ma to nic wspólnego z łatwym i przyjemnym życiem. Piper wskazuje na stwierdzenie apostoła Pawła, gdy mówi on, że „jeśli zmartwychwstania nie ma, jedzmy i pijmy, bo jutro pomrzemy”. Jeżeli zmartwychwstania nie ma, powinniśmy unikać cierpienia i szukać prostych życiowych przyjemności, a według Pipera dzisiejsze chrześcijaństwo, w małym uproszczeniu, do tego właśnie się często sprowadza. Dla Pipera chrześcijaństwo to życie świadomie wybranego cierpienia. I nie ma prawdziwego chrześcijaństwa bez codziennego niesienia krzyża oraz zapierania się samego siebie. Crabb twierdzi, że prawdziwe szczęście nie istnieje w oderwaniu od relacji osobowych. No i właśnie one są najczęstszą przyczyną naszego cierpienia. Chrześcijaństwo cywilizacji zachodniej nie napotyka na wiele przeszkód, które mogłyby powodować cierpienie chrześcijan. Oprócz chorób i innych osobistych tragedii chrześcijanin spotyka się z problemami w właśnie w więziach z innymi. Z zimnym odrzuceniem – podobnym do odrzucenia, jakiego doświadczał Chrystus. I jak mówi Crabb, „jest to pewna forma uczestnictwa w Jego cierpieniu, która jest szansą dla kogoś, kto ponad wszystko pragnie poznać Chrystusa”.