Unia z Chrystusem

Autor: Martyn Lloyd-Jones

Jesteśmy odrodzeni ze względu na nasz związek z Chrystusem; to z Niego bierze się nasze życie; to z Niego wszystko czerpiemy. Dlatego właśnie spoglądamy razem na jedną z najwspanialszych z wszystkich doktryn chrześcijańskiej wiary. Nie ma niczego bardziej wzniosłego niż właśnie ta doktryna, która przypomina nam, że naprawdę jesteśmy uczestnikami Chrystusa; jesteśmy uczestnikami boskiej natury, a więc naturalnie i nierozdzielnie idzie w parze z doktryną odrodzenia.

Jej natura

Pierwsze zagadnienie, zdecydowanie, na które powinniśmy zwrócić uwagę, to natura tego związku. Same wyrażenia, na które już spoglądaliśmy, używane przez Pismo, a odnoszące się do niej, dają nam klucz do zrozumienia charakteru tego zjednoczenia. Ale znowu, być może lepiej by było gdybyśmy zaczęli od przeczeń.

Nie pomieszanie osobowości
Nie powinniśmy myśleć, że związek między wierzącym i Chrystusem zawiera w sobie jakiś rodzaj pomieszania osób. Nie można o tym myśleć w takich kategoriach, jakoby nasza substancja lub istota naszego jestestwa połączyła się i zatraciła w substancji, lub istocie bytu naszego Pana. Podkreślam to ze względu na nauczanie mistyków, którzy zawsze zdają się myśleć o tej unii w takich właśnie kategoriach. Ostatecznie, ich koncepcja pełnego zbawienia mówi o tym, że stajemy się zatraceni, wchłonięci przez wieczność.

Taką koncepcję możemy znaleźć w niektórych wschodnich religiach, możemy też dostrzec swego rodzaju pokrewieństwo między mistycyzmem pojawiającym się pod szyldem chrześcijaństwa z tym bardziej ogólnym mistycyzmem charakteryzującym wspomniane wschodnie religie. W nich wszystkich znajdujemy koncepcję zwaną Nirwaną. Zatracasz się. Wychodzisz z istnienia jednocześnie będąc wchłoniętym przez boskość i w samą wieczność. Cóż, biblijna doktryna o zjednoczeniu wierzącego z Chrystusem nic takiego nie oznacza. Biblia naucza bardzo wyraźnie, że ty i ja będziemy istnieć jako integralne osobowości poprzez nieskończone wieki wieczności. Nie zostaniemy zatraceni; lub roztopieni i wchłonięci przez Boga. My sami, jako osoby, nie tylko będziemy zawsze istnieć, ale będziemy radować się błogosławionym widokiem. Będziemy cieszyć się oglądając Boga, i będziemy radować się przebywaniem w Jego wspaniałej obecności.

Kiedy rozważaliśmy doktrynę osoby naszego Pana podkreśliliśmy dokładnie tę samą rzecz. Dwie natury w naszym Panu – jego ludzka i boska natura – są oddzielone i rozróżnione, lecz połączone. Nie jest to nowa natura częściowo ludzka i częściowo boska. Nie: On jest Bogiem, i On jest człowiekiem; On jest Boski i On jest ludzki. Te dwa aspekty pozostają rozdzielone a jednak razem. Nie są zmieszane. Nie są stopione w materialnym sensie. A zatem unii wierzącego i jego Pana nie można traktować jako pomieszania lub zlania substancji.

Coś więcej niż podobieństwo
Lecz, z drugiej strony, równie zależy mi na zaakcentowaniu innego przeczenia: związek między wierzącym i Chrystusem nie jest jedynie związkiem sympatii lub zainteresowania. Nie jest to jedynie luźny, ogólny, zewnętrzny związek poszczególnych osób posiadających te same zainteresowania lub ten silne wzajemne emocje. Nie; znów, to rzecz ważna, chociażby dlatego, że są ludzie, którzy w swoim pragnieniu ominięcia błędów mistyków, zaczęli reprezentować ten związek w taki sposób. Czy wiecie, co mam na myśli? Są ludzie łączący się razem na zasadzie stowarzyszeń. Oni mogą interesować się muzyką lub jakimiś poszczególnymi muzykami, stąd mamy towarzystwo Beethovena lub Mozarta itd. Albo ludzie mogą interesować się sztuką i także oni formują towarzystwo. Posiadają wspólne zainteresowania ich łączące, który zwą unią. No dobrze, w jakimś sensie, oczywiście, to jest unia, ale twierdzę, że nie jest to ten rodzaj więzi, która wiąże ze sobą Pana i wszystkich Jego naśladowców. Nie chodzi tu jedynie o to, że jesteśmy zainteresowani zbawieniem. Nie chodzi tu jedynie o nasze wspólne zainteresowanie Bogiem i Jego królestwem. Owszem – jesteśmy, ale więź ta jest o wiele większa i głębsza niż to. A więc, zależy mi na podkreśleniu tych dwóch ważnych przeczeń, chociaż wydają się być przeciwnymi sobie skrajnościami.

Duchowa
Jaka jest więc natura lub charakter tej więzi? Po pierwsze, jest to unia duchowa. Oto miejsce, gdzie doktryna Ducha Świętego jest tak bardzo istotna. Jesteśmy przyłączeni do Chrystusa i jesteśmy z Nim w unii dzięki środkowi, jakim jest przebywający wewnątrz nas Duch Święty. Jest to funkcja, specjalne dzieło Ducha Świętego: by przyłączyć nas do Chrystusa; i jesteśmy do Niego przyłączeni dzięki obecności Ducha Świętego w nas. Pozwólcie, że podam wam kilka wersetów, aby to uzasadnić. Weźmy dla przykładu pod uwagę fragment zapisany w 1 Liście do Koryntian 6, 17: „Kto zaś łączy się z Panem, jest z nim jednym duchem.” W tym miejscu apostoł Paweł przypomina Koryntianom, że ich ciała są świątynią Ducha Świętego, wobec czego muszą unikać grzechów ciała. Paweł mówi, „Albo czy nie wiecie, że kto się łączy z wszetecznicą jest z nią jednym ciałem,” z tą wszetecznicą (w. 16). Następnie dodaje prawdę przeciwną: „Kto zaś łączy się z Panem, jest z nim jednym duchem.” Jest to więc związek duchowy a nie materialny. Albo popatrzmy na tekst z 1 Kor. 12, 13: „Bo też w jednym Duchu wszyscy zostaliśmy ochrzczeni w jedno ciało (…) i wszyscy zostaliśmy napojeni jednym Duchem” – ponownie ta sama koncepcja. Jesteśmy złączeni z Chrystusem w ten zadziwiający i tajemniczy sposób poprzez Ducha Świętego.

Żywa
Dalej, następnym sposobem opisania tej unii jest stwierdzenie, że to unia żywa, co posiada oczywiście znaczenie najważniejsze. Znaczy to, że nasze duchowe życie bierze się bezpośrednio od Pana Jezusa Chrystusa. Jesteśmy podtrzymywani przez Niego dzięki przebywającemu w nas Duchowi Świętemu. Nie ma nic ważniejszego w życiu chrześcijanina jak uświadomienie sobie faktu, iż nasz związek z Nim jest związkiem żywym. To coś żywego. Nie mechanizm lub pojęcie; to nie myśl lub idea ; ale jest to prawdziwie żyjąca, duchowa unia.

Spójrzcie na niektóre z biblijnych wypowiedzi, w których ją widzimy. Zwróćcie uwagę na fragment zapisany w Ewangelii wg św. Jana 1, 16, jedno z najbardziej zadziwiających i wspaniałych stwierdzeń Pisma Świętego: „A z jego pełni myśmy wszyscy wzięli, i to łaskę za łaską.” Powiedziano tu wszystko. Oto, czym jest nasza więź z Nim, powiada Jan; coś z Jego pełni i Jego życia przeszło na nas, a my to przyjęliśmy. Wiele innych tekstów mówi to samo. Albo fragment z Jana 14, 19 – 20 gdzie nasz Pan mówi w odniesieniu do tego samego: „… bo Ja żyję i wy żyć będziecie. Owego dnia poznacie, że jestem w Ojcu moim i wy we mnie, a Ja w was.” Sami możecie zobaczyć jak żywa to więź, a wszystko to dzieje się dzięki mieszkającemu w nas Duchowi Świętemu. Albo, znowu Jan 17, 22 – 23: „A Ja dałem im chwałę, którą mi dałeś, aby byli jedno, jak my jedno jesteśmy. Ja w nich, a Ty we mnie, aby byli doskonali w jedności.” Jak wzniosłe to nauczanie!

Problem z nami wszystkimi polega na tym, że nie uświadamiamy sobie prawdziwości tych rzeczy. Lecz to prawda dana przez samego Pana. Jest to Jego modlitwa za Jego ludem, aby mogli pojąc znaczenie tej koniecznej duchowej więzi. Nie wzbrania się, by porównać ją z więzią istniejącą pomiędzy Nim i Ojcem: jak Ojciec jest w Nim, tak On jest w nas a my w Nim. Spójrzcie jeszcze na stwierdzenie tej prawdy poczynione przez apostoła Pawła w Liście do Galacjan 2, 20: „Z Chrystusem jestem ukrzyżowany; żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.” Nie ma nic ważniejszego niż ta więź; fragment uczy nas, że to życiodajny związek; unia życia, „nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.” Po czym Paweł idzie dalej i mówi: „A obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego, który mnie umiłował i wydał samego siebie za mnie.”

Organiczna
Z tego powodu, następne określenie więzi, które muszę wprowadzić to organiczna. Różnica pomiędzy „organiczną” a „żywą” jest taka, że termin „organiczny” wskazuje jakiś rodzaj dwukierunkowości; to związek, w którym dajemy jak i bierzemy. Z wielu powodów, najlepsze tegoż stwierdzenie możemy znaleźć w Liście do Efezjan 4, 15 – 16: „Lecz abyśmy będąc szczerymi w miłości, wzrastali pod każdym względem w niego, który jest Głową, w Chrystusa, z którego całe ciało spojone i związane przez wszystkie się zasilające stawy, według zgodnego z przeznaczeniem działania każdego poszczególnego członka, rośnie i buduje siebie samo w miłości.” Co za tekst! Możecie tu zauważyć w jaki sposób uwydatnia to ten organiczny element. My mamy wzrastać w Nim, jako Głowie, tak, ale zauważcie, że Paweł mówi, iż całe ciało jest „spojone i związane przez wszystkie wzajemnie się zasilające stawy.” A więc, my nie tylko przyjmujemy, lecz także dajemy; wszyscy jesteśmy aktywnymi członkami. Każda część ciała odgrywa ważną, życiową rolę w życiu tego organizmu. Nie jesteśmy kimś pasywnym. Istnieje zatem organiczna więź, organiczna unia. Istnieje aktywność i życie w członkach tak jak w głowie. One wszystkie dają jakiś wkład.

Taka jest koncepcja Kościoła jako ciała Chrystusa, i jest to koncepcja niesamowita. Z całą pewnością nie ma nic bardziej stymulującego dla naszej wiary, nic bardziej zachęcającego, nic bardziej pobudzającego do naszej praktycznej pobożności, niż uzmysłowienie sobie tej wspaniałej i podniosłej prawdy o nas samych. Powtarzam to raz jeszcze, że coraz mocniej przekonuję się, iż w głównej mierze powód niskiego stanu duchowości w Kościele chrześcijańskim to brak zrozumienia tych doktryn. Tak dużo myślimy w kategoriach subiektywnych i spędzamy zbyt wiele czasu próbując coś wypracować, że nie umiemy dostrzec, iż drogą do bycia świętym jest zrozumienie prawdy o nas samych oraz uświadomienie sobie naszego wywyższenia i naszej uprzywilejowanej pozycji.

Następny fragment mówiący o tej organicznej unii to ponownie ten sam tekst z 5. rozdziału Listu do Efezjan, gdzie Paweł porównuje ją do relacji między mężem i żoną. Każde z nich posiada swoje obowiązki, swoje oddzielne funkcje, lecz w tym związku każde z nich spełnia swoją rolę, i taki też jest związek między Chrystusem i Kościołem. Wszyscy mamy do spełnienia nasza rolę, mamy w nią coś włożyć.

Termin kolejny jest osobisty: unia bowiem jest unią osobistą. Posługuję się tym słowem aby podkreślić, iż każdy z nas, oddzielnie, żyje w więzi z Chrystusem. Koniecznie trzeba to podkreślić, ponieważ pośród Rzymskich katolików i Anglikanów naucza się i utrzymuje, a także daje się to do zrozumienia pośród tych, którzy zwą siebie „liberalnymi chrześcijanami ewangelicznymi,” że my, jako jednostki, nie posiadamy bezpośredniej więzi z naszym Panem, lecz jesteśmy przyłączeni do Niego jedynie poprzez Kościół. Takie nauczanie lekceważy indywidualny aspektu wiary i podkreśla aspekt wspólnotowy. Dlatego też robi krok dalej i stwierdza, że w jakimś sensie nie możemy być narodzonymi na nowo, chyba, że będzie to w i poprzez Kościół, co jest kompletnym zaprzeczeniem nie tylko nauczania biblijnego, ale szczególnie akcentu stawianego przez chrześcijan ewangelicznych. Ewangeliczny akcent naciska, że my wszyscy posiadamy osobistą więź z naszym Panem, i ona właśnie sprawia, że jesteśmy członkami ciała.

W pewnym sensie, rzecz jasna, nie można tych dwóch aspektów od siebie oddzielić, ale pragnę zaznaczyć, że ja nie czerpię mojego życia z Kościoła, lecz czerpię je od Pana. Ponieważ my wszyscy dzielimy Jego życie w tym samym czasie, wszyscy jesteśmy członkami Jego ciała, i wszyscy jesteśmy w Kościele. Nie możesz być chrześcijaninem nie będąc członkiem tego mistycznego ciała Chrystusa. Ale prawidłowy porządek każe nam postawić to, co osobiste i indywidualne przed wspólnotą. A zatem, nie jestem zrodzony z Kościoła – Kościół nie jest moją duchową matką – jestem zrodzony z Ducha. I w tej samej chwili staje się częścią Kościoła, niewidzialnego, mistycznego Kościoła. Podkreślajmy więc ów osobisty aspekt, i upewnijmy się przy tym, byśmy nigdy nie pozwolili żadnej, mającej pozory słuszności nauce, obrabować się z tego osobistego elementu. Nie musimy przychodzić do Niego przez Kościół; możemy przychodzić do Niego bezpośrednio, jesteśmy z Nim zjednoczeni zarówno, jako osoby jak jako społeczność.

Ostatnie określenie wskazuje, że mamy do czynienia z unią nierozerwalną. Nie muszę tego podkreślać. Wypływa to, z konieczności, z tego wszystkiego, co już wspólnie podczas ostatnich wykładów rozważaliśmy. To dla mnie niepojęte, jak moglibyśmy zostać przyłączeni do Chrystusa w taki sposób przez Ducha Świętego, a potem wyjść z tej unii, powrócić do niej znowu, znowu wyjść i trwać we wchodzeniu i w wychodzeniu zeń. Ona istnieje raz na zawsze. Nic, ani nikt, „ani teraźniejszość, ani przyszłość, ani moce, ani wysokość, ani głębokość, ani żadne inne stworzenie, nie zdoła nas odłączyć od miłości Bożej, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rzym. 8, 38 – 39). To nierozerwalna unia. Dziękujmy za to Bogu.

Powstaje dzięki działaniu Ducha Świętego
Przejdźmy teraz do rozmyślań nad sposobem, w jakim ta unia jest ustanowiona. Jeśli taka jest natura i charakter tej więzi, to w jaki sposób ona się zawiązuje? Z pewnością spotykamy się tutaj twarzą w twarz z wielką tajemnicą, stąd musimy być bardzo ostrożni. Możemy, w każdym razie powiedzieć o zaangażowaniu dwóch głównych elementów. Pierwszym i najgłówniejszym jest praca Ducha Świętego. Wiersz piąty drugiego rozdziału Listu do Efezjan oddaje to w taki sposób: Bóg nas „ożywił wraz z Chrystusem.” Ożywienie to dzieło Ducha. Już się temu przyglądaliśmy. On wzbudza na „wraz z Chrystusem” – oto unia. Biorąc pod uwagę skuteczne powołanie, nasze odrodzenie i wszystko to, co już rozważaliśmy, to wszystko jest przede wszystkim dziełem Ducha Świętego.

Nie powstaje poprzez Kościół ani sakramenty
Unia nie jest ustanowiona przy pomocy lub przez Kościół. Pokazaliśmy już, w jaki sposób Rzymscy katolicy chcieliby nauczać, iż bez Matki -Kościoła nie możesz w ogóle narodzić się na nowo, nie możesz stać się chrześcijaninem, Kościół, jak powiadają, jest do tego absolutnie niezbędny. Bardzo mocno temu zaprzeczamy. Nie ma niczego w Piśmie co na to by wskazywało. I równie mocno musimy podkreślić, że unia nie jest ustanowiona przez sakramenty. Nie jest ustanowiona poprzez chrzest; zaznaczmy to ponownie. Nie wierzymy w chrzcielne odrodzenie w żadnej jego formie. Ani, że pojawia się poprzez uczestnictwo w sakramencie Wieczerzy Pańskiej. Obydwa te sakramenty są nieocenione w zachowywaniu tej unii i w pobudzaniu naszego pragnienia, by związek ten był głębszy i większy, ale nie mają mocy, by ją spowodować.

Znacie zapewne tę fałszywą naukę o sakramentach, która chciałaby przekonać nas, abyśmy uwierzyli, że łaska jest przekazywana mechanicznie przez wodę, chleb lub wino, i że te sakramenty działają – muszę użyć tu technicznego zwrotu ze względu na jego częste występowanie, a dobrze będzie, jeśli się z nim zaznajomimy – ex opere operato, czyli, że spełniają one swe funkcje i działają same i z siebie. Zaprzeczamy temu całkowicie. Bez naszej wiary sakramenty nic nie znaczą. Akt nadawania imienia lub chrztu dziecka nie przynosi życia oraz nie łączy dziecka z Chrystusem. Nie, to jest niemożliwe. Nigdzie w Piśmie nie znajdziecie takiej koncepcji, musimy tym samym powstrzymywać takie nauczanie w najbardziej zdecydowany sposób.

Jej skutki
Tak więc, zobaczyliśmy w jaki sposób owa unia powstaje. Następnym zagadnieniem, które omówimy to coś, czym wszyscy powinniśmy się zachwycać i za co powinniśmy uwielbiać Boga – skutki unii. Jaki to wspaniały i niekończący się temat! Zawsze powinien być wielkim tematem kazań dla wierzących, a jednak – jakże rzadko słyszymy kazania dotyczące skutków owej unii wierzących z ich Panem.

Możemy podzielić ów temat na dwie podgrupy, gdyż ów wielki temat można omawiać z punktu widzenia subiektywnego i obiektywnego. Pozwólcie, że podam wam dwa paralelne terminy. Ze strony obiektywnej przymierze; ze strony subiektywnej duchowość.

Skutki obiektywne: przymierze z Bogiem
Mamy tutaj kilka spraw, o których naucza Pismo. Weźmy na początek pod uwagę ów obiektywny aspekt przymierza; musimy od niego rozpocząć. Kusi mnie, aby zatrzymać się na chwilę i poczynić małą dygresję! Otóż, musimy zawsze przedkładać to, co obiektywne nad tym, co subiektywne. Oczywiście, nie lubimy tego. Zainteresowani jesteśmy tym, co skupia się na nas; chcemy czuć, przeżywać, i koncentrując się na tym nie dbamy o tego fundament. Wynik jest taki, że nasze uczucia przychodzą i odchodzą, stajemy się ludźmi nieszczęśliwymi, a wszystko dlatego, że nie oparliśmy naszego zrozumienia na obiektywnej prawdzie. Pewne fakty wypływają z naszego związku z Panem, całkowicie niezależnie od tego, co doświadczamy; i one właśnie stanowią o naszym statusie, znaczeniu i pozycji.

Termin przymierze miał Paweł ma na uwadze w 5. rozdziale Listu do Rzymian. Z natury wszyscy jesteśmy przyłączeni do Adama na zasadzie przymierza. Bóg uczynił Adama reprezentantem ludzkości. On jest głową przymierza. Weźmy dla przykładu ilustrację zaczerpniętą ze Stanów Zjednoczonych Ameryki. To państwo składa się z pewnej liczby różnych stanów, gdzie każde z nich posiada swoje własne ciało ustawodawcze – w jakimś sensie, swój własny rząd – ale dodatkowo istnieje coś, co zwie się rządem federalnym, któremu one wszystkie podlegają. Wszystkie są powiązane w tej federalnej unii. Pismo Święte naucza, że cały rodzaj ludzki jest w tego rodzaju federalnej unii przymierza z Adamem, i , jak widzieliśmy, dzieje się tak, gdyż grzech Adama został nam przypisany. Ponieważ jesteśmy połączeni z Adamem przymierzem, dlatego, w prawniczym sensie, to co on uczynił obciąża również nas. On zgrzeszył – my zgrzeszyliśmy; on upadł – my upadliśmy. Taka jest doktryna grzechu pierworodnego i pierworodnej winy.

Z drugiej strony, powiedziane jest – zwróćcie uwagę na podobieństwo w nauczaniu – że my, chrześcijanie, jesteśmy dokładnie w takiej samej więzi z Panem Jezusem Chrystusem. Jesteśmy połączeni z Nim przymierzem. Cóż to znaczy? Znaczy to, że zostaliśmy ukrzyżowani razem z Nim. Oczywiście, nie powinniśmy interpretować tekstu z Listu do Rzymian 6, 6 w jakiś subiektywny lub odwołujący się do doświadczenia sposób. Nie o to chodzi; chodzi o obiektywny stan. Czyli stwierdza, że ponieważ jestem połączony z Chrystusem przymierzem, to kiedy On był ukrzyżowany także i ja byłem ukrzyżowany. Jest to stwierdzenie faktu. Bóg tak właśnie to postrzega. Powiedziane jest też: „wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci” – czytamy o tym w Rzym. 6, 5. Rzymian 6, 8 natomiast powiada, że „umarliśmy z Chrystusem.” Umarliśmy z Nim. Więcej jeszcze, „Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć” (Rzym. 6, 4). Tekst z Rzym. 6, 11 dodaje, „Podobnie i wy uważajcie siebie za (…) żyjących dla Boga w Chrystusie Jezusie, Panu naszym.”

A więc wszystko to prawda; o nas – wszystkich, którzy jesteśmy chrześcijanami; o nas – wszystkich będących w Chrystusie. Ze względu na tę więź przymierza muszę wierzyć, że zostałem ukrzyżowany razem z Nim. Dokładnie na tej samej zasadzie, kiedy Adam zgrzeszył, ja zgrzeszyłem, a zatem kiedy Chrystus został ukrzyżowany, ja byłem ukrzyżowany. Umarłem razem z Nim, byłem z nim pogrzebany, i razem z Nim zostałem wzbudzony. Przejdźmy do Listu do Efezjan 2, 6: „I wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie.” Paweł nie mówi tutaj o czymś, co ma się stać w przyszłości. Paweł stwierdza, że z punktu widzenia przymierza oraz stosując pojęcia tego związku – chociaż ciągle jesteśmy na ziemi; my, którzy jesteśmy chrześcijanami – jesteśmy w Chrystusie siedząc z Nim w niebiosach teraz.

Na tym nie koniec. Wiemy bowiem, że mamy „pełnię w nim; On jest głową …” (Kol. 2, 10). Ponownie widzimy tu wyrażenie dotyczące przymierza; prawne lub sądownicze. Mam nadzieję, że nikt nie odbiera tego jako czegoś wprowadzającego zamęt i kłopot. Moi drodzy przyjaciele, opowiadam wam o największych rzeczach jakie można usłyszeć, mówię prawdę o was samych i o mnie, dzięki Bogu! Nie bądźcie powaleni tymi terminami, są to bowiem stwierdzenia biblijne. Owszem, one są trudne, ale coś co jest wartościowe jest trudne. Jeśli nie jesteś tym zainteresowany z powodu tej trudności, to radzę ci, abyś upewnił się czy aby na pewno w ogóle jesteś chrześcijaninem. Jesteśmy posadzeni w niebiosach, mamy pełnię w Nim. Posłuchajcie znowu: „Ale wy dzięki niemu jesteście w Chrystusie Jezusie,” mówi Paweł w 1 Kor. 1, 30, „który stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem i odkupieniem.” To już się stało. Faktycznie, rzecz jasna, i doświadczalnie jeszcze się to nie dopełniło. Lecz już jestem całkowicie w Nim odkupiony. Właśnie dlatego Paweł w 8. rozdziale Listu do Rzymian przechodzi bezpośrednio od usprawiedliwienia do uwielbienia i powiada, że ci, którzy zostali powołani, już zostali uwielbieni. Oto dlaczego unia ta jest unią nierozerwalną. Ale, zachowajmy porządek: On „stał się dla nas mądrością od Boga i sprawiedliwością, i poświęceniem, i odkupieniem.” Z tego nauczania wynika taki wniosek: nasze grzechy zostały Jemu przypisane; Jego sprawiedliwość została przypisana nam. Kiedy dojdziemy do doktryny usprawiedliwienia wyjaśnię to lepiej, ale – o to w tym miejscu chodzi; wszystko to, co jest w Nim, zostało przepisane na moje konto, dzięki naszej unii.

Dlatego też, następnym błogosławieństwem, które muszę podkreślić, jest zapieczętowanie przez Ducha Świętego ze względu na naszą unię z Nim. W jakimś sensie, to dzięki temu zapieczętowaniu, ta unia ma miejsce; lecz nie są to pojęcia równoznaczne. Ponieważ jestem przyłączony do Niego, jestem zapieczętowany przez Ducha. Jest tak dlatego, że jestem jedno z Nim; że przyjmuję Ducha, którego On otrzymał bez miary.

Kolejną konsekwencją tego związku, unii, jest fakt naszej adopcji. Unia wierzącego z Chrystusem nie jest, tym samym co adopcja, lecz adopcja jest jedną z konsekwencji tej więzi.

Ostatni skutek brzmi następująco: ze względu na nasza adopcję – Paweł argumentuje ponownie w 8. rozdziale Listu do Rzymian – jesteśmy „dziedzicami Bożymi” (w. 17). Chrystus jest dziedzicem, stąd też i my musimy być współdziedzicami, i jesteśmy współdziedzicami chwały, którą Bóg przygotował dla tych, którzy go kochają. Taka jest dana wam przeze mnie lista owych obiektywnych, wynikających z przymierza skutków naszej unii z Panem Jezusem Chrystusem.

Skutki subiektywne: nowe życie
Na koniec, pozwólcie, że podam jedynie listę jakże istotnych subiektywnych i duchowych skutków tej unii. Oznacza ona posiadanie społeczności z Nim. Ten termin zawiera w sobie wszystko. Siedemnasty rozdział Ewangelii wg św. Jana oraz 1 List Jana tę sprawę wyjaśniają. I znowu, odnajdujemy to również w Ewangelii wg św. Jana 1, 16: „A z jego pełni myśmy wszyscy wzięli, i to łaskę za łaską.” Znaczy to także, zgodnie z tym co napisano w Drugim Liście do Koryntian 3, 18, że „zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę.” Cóż za pojęcie! Ponieważ jesteśmy do Niego przyłączeni, stajemy się takimi jak On. Taki jest cel zbawienia – uczynić nas „podobnych do obrazu Syna jego (Bożego)” (Rzym. 8, 29). Będąc złączeni z Nim, spoglądając na Jego odsłoniętą twarz, zostajemy przemieniani na Jego obraz.

Oto chrześcijańskie życie. Oto co przydarza się nam wszystkim. Oto, co musi się nam przydarzać, jeśli naprawdę jesteśmy chrześcijanami. Nie stoimy w bezruchu. Odnoszę się oczywiście do naszego podobieństwa do Niego w Jego ludzkiej naturze. Nie stajemy się boskimi, ale stajemy się takimi jakim On był, kiedy żył na tym świecie. Stajemy się podobnymi do Bożego umiłowanego Syna. On jest, w tym względzie, pierworodnym pośród wielu braci. Niesie to za sobą konsekwencje w postaci konieczności przynoszenia owocu i byciu używanym przez Niego. O tym naucza 15. rozdział Ewangelii wg św. Jana.

Niech Bóg, przez Ducha Świętego otworzy nasze oczy na tę cudowną doktrynę unii wierzącego z jego Panem, abyśmy mogli pojąć ją w szczegółach, abyśmy zastosowali ją do samych siebie mówiąc: „Jestem z Nim ukrzyżowany. Jestem ukryty w podobieństwie Jego śmierci. Umarłem z Nim. Byłem z Nim pogrzebany. Zostałem z Nim wzbudzony. Jestem posadzony razem z Nim w niebiosach. Taka jest moja pozycja. Jest to prawdą o mnie, ponieważ jestem w Chrystusie, ponieważ jestem z Nim połączony.”

Artykuł ten to fragment rozdziału 11 książki Bóg Duch Święty (Wydawnictwo Legatio, Włocławek 2001). Redakcja serdecznie dziękuje Wydawnictwu za zgodne na niniejszą publikację.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s