Autor: Mateusz Wichary
– Czy to prawda, że myślisz daleko szybciej od człowieka?
– To prawda.
– Ale mówisz jak ja.
– Inaczej byś nie zrozumiał. Jeżeli nawet mam gotową odpowiedź w części sekundy, wygłaszam ją stopniowo – przyzwyczaiłem się już do tego, że jesteście tacy… spowolnieni.
Stanisław Lem, Młot
To dialog między człowiekiem i komputerem. Unaocznia ciekawe zagadnienie, z którym stykamy się zastanawiając się nad społecznością Boga z człowiekiem.
Bóg jest wieczny. W swej wiecznej naturze jest stały. Kiedy piszę stały chodzi mi o to, że jego charakter, jako święty i doskonały nie podlega zmianom spowodowanym otoczeniem (w wieczności nie ma otoczenia, istnieje Bóg jedynie) oraz zmianami w Bożym nastawieniu, który jest zgodny sam ze sobą, dzięki temu wiarygodny i zdecydowany oraz prawdomówny.
Jednocześnie Bóg nie jest zimnym, niezmiennym bytem – jest aktywną i przepełnioną miłością społecznością trzech osób. „Bóg jest miłością” nie odnosi się w pierwszym rzędzie do miłości Boga do nas – ale do relacji, jaką wobec siebie mają osoby Trójcy. To z głębi tej relacji Bóg stworzył na swoje podobieństwo takie dziwny i zdumiewający byt jak człowieka, który istnieje zawsze na dwa równe co do jakości sposoby – jako kobieta i mężczyzna, z których każde jest do miłości zdolne.
Tu dochodzimy do ważnego szczegółu, mianowicie człowiek – kobieta i mężczyzna – istnieją w czasie. W czasie również realizuje się ich istnienie, poprzez które wykazują swoje podobieństwo do Boga, na wzór którego zostali stworzeni. Więcej, w czasie również realizuje się ich więź z Odwiecznym Bogiem, który ich stworzył.
Pojawiają się tu ważne pytania. Jak osadzony w czasie człowiek może w rzeczywisty sposób kochać wiecznego Boga, i na odwrót – w jaki sposób jest to możliwe, że wieczna miłość Boga wobec człowieka istnieje w czasie?
Wydaje mi się, że z prostego faktu, iż człowiek nie jest w stanie wyjść poza ramy, w jakich został stworzony – poza czas – wynika, iż to Bóg, pragnąc społeczności z człowiekiem, dobrowolnie wszedł w czas. Wszedł po to, by prawdziwie kochać człowieka. Prawdziwie – czyli w sposób, który bierze pod uwagę potrzeby nie tylko jednej, ale dwóch stron związku. Innymi słowy – Bóg decydując dać człowiekowi możliwość poznania siebie i kochania siebie, jednocześnie zdecydował na swoje istnienie w czasie.
Czy to ważne?
Myślę, że tak. Oznacza to bowiem, że wszelkie reakcje Boga na działanie jego umiłowanych w Biblii nie są jedynie obrazem, antropomorfizmem, ale prawdziwym wyrażeniem uczuć, które istnieją w Bogu. Bóg prawdziwie się smuci, kiedy grzeszymy; prawdziwie się troszczy o nas w czasie naszego życia; prawdziwie pewne działania Mu się podobają, a pewne nie. Prawdziwie reaguje na to, co robimy.
Oczywiście, takie postawienie sprawy nasuwa pytanie: w jaki sposób pogodzić tą czasową perspektywę z Bożą wieczną niezmiennością? Wydaje mi się, że istnieje prosty sposób – Bóg po prostu zaplanował istnienie stworzenia we wszystkich szczegółach, wraz z działaniem swojej Opatrzności względem Jego dzieci, której jednym z aspektów jest obdarzanie miłością człowieka.
Boże działanie w czasie ma swoje korzenie w odwiecznej decyzji. Ale z drugiej strony nie wolno nam tego doczesnego wymiaru lekceważyć, bo to sprawi, że Jego miłość będzie dla nas niezrozumiała, a przez to nieprawdziwa. Ten czasowy wymiar jest prawdziwy. Jak my. I jak nasza miłość do Boga.