Sytuacja w Polsce przed Reformacją [źródło]

Niniejszy wybór z dzieła Jana Ostroroga jest świadectwem sytuacji społeczno-religijnej w Polsce w przededniu Reformacji.  

Jan Ostroróg (ok. 1436-1501): „Monumentum pro rei publicae ordinatione congestum. Memoriał w sprawie uporządkowania rzeczpospolitej (wybór).”

I. O SPRAWACH DUCHOWNYCH

1. O powinszowaniu papieżowi nowo obranemu

Odwiedzić nowego papieża, powinszować mu tego wyniesienia, napomnieć i pobudzać, aby sprawiedliwie i świątobliwie Kościołem Chrystusa rządził, także oświadczyć i wyznać, że król z całym królestwem wiarę katolicką zachowuje – nie znajduję w tym nic złego; lecz zapewniać posłuszeństwo we wszystkim, jak to się zwykle w tym przypadku wyraża, nie mam za rzecz roztropną. Sprzecznością bowiem jest co innego mówić, a co innego czynić. Utrzymuje król polski (co w samej rzeczy jest prawdą, bo nikomu nie podlega), że niczyjej zwierzchności, oprócz samego Boga, nad sobą nie uznaje. Jakże to pogodzić z prawdą, jeżeli do papieża w podobnych wyrazach, jakich dotąd zwykle w takim powinszowaniu używano, przemawiać będziemy? Niechaj się czynią odwiedziny uszanowania i pod tym właśnie, nie zaś posłuszeństwa imieniem, gdyż to jest niedorzecznością i z wolnością króla polskiego wcale niezgodnym postępkiem

7. O obieraniu biskupów i ich urzędowaniu

Gdyby panowie biskupi i całe duchowieństwo istotnie tyle byli duchownymi, jak się być mienią, i gdyby często odczytywali, co się wyżej przytoczyło, pochwaliłbym zaiste wtedy to, by żadna władza świecka nic mieszała się w wybory duchowieństwa. Król niechby miał staranie o rzeczach świeckich, a duchowni niechby pilnowali rzeczy duchownych, jako do nich należących, tak iżby jurysdykcje ich, jak przystoi, były odosobnione. Gdy atoli przepisy dotyczące stanu i nauki duchowieństwa rozproszone są po obszernych dziełach, jakże mogą je poznać, gdy nie ma nikogo, kto by się ich sam uczył lub starał się nauczyć innych? Zastarzał się zwyczaj przewrotny, zło przyjemne. Przeto dla uniknienia większego zła lepszy zdaje się wybór biskupów przez króla: chodzi o to, aby wybierać nie tylko takiego, co uczony, ale i takiego, co by był miły, iżby nieobyczajność jego życia i niechęć do jego osoby nic pobudzała ciągłą nienawiścią jednego stanu przeciw drugiemu. Że tak być powinno, znajdujemy w dystynkcji LX i następujących po niej konkordancjach.

8. O opłatach na rzecz papieża

Bolesna i nieludzka uciążliwość dręczy królestwo polskie, skądinąd wolne, i w tym również, że nieustanną chytrością Włochów tak dalece łudzić się dajemy, iż pod pozorem pobożności i fałszywej nauki, a raczej istotnego zabobonu, tak wielkie sumy pieniędzy do dworu, jak go nazywają, rzymskiego corocznie dozwalamy wyprowadzać płacąc ogromną daninę, którą sakrą, czyli annatami, zowią. Ilekroć w diecezji nowy biskup zostaje obrany, nie odbiera sakry inaczej jak za opłatą poprzednią papieżowi w Rzymie złożoną z kilku tysięcy czerwonych złotych, lubo święte kanony uczą, że nowo obrany biskup powinien być poświęcany i potwierdzany przez metropolitalnego arcybiskupa i biskupów jemu podległych. Chytrzy i podstępni Włosi przywłaszczyli sobie tę władzę, a my biernie na to patrzymy ziewając i drzemiąc. Wiadomo, że niemieccy i polscy panowie tylko na lat kilka stolicy apostolskiej pozwolili wybierać annaty w tym celu, aby napastnicy wiary chrześcijańskiej hamowani byli i okrutny Turczyn w napadach swych wstrzymany został. I to pewna, że te kilka lat wyznaczonych dawno upłynęło i że annaty wcale na inne cele, niż były przeznaczone, bywają obracane. Potrzeba więc całkowicie zaprzestać tej zmyślonej pobożności, a papież nie powinien być tyranem pod płaszczykiem wiary, lecz przeciwnie, łaskawym ojcem, jak jest miłosierny ten, którego on się mieni być namiestnikiem na ziemi.

9. Polska powinna być wolna od wszelkich opłat papieżowi

Chociaż papież może mieć najsłuszniejszy powód wymagania takich opłat od innych narodów pod pozorem obrony wiary powszechnej przeciw niewiernym, wszelako że Polska od tych danin wolna być powinna, tak słuszność, jako i rozumna zasada wymaga, albowiem od dawien dawna na ciągłe boje wystawiona, walcząc przeciw Turkom czy Tatarom, a nawet przeciw Moskwie czy Wołochom, dla obrony kraju leżącego na skraju obszaru państw chrześcijańskich, tak jest wycieńczona i z pieniędzy oraz skarbów wyssana, iż jej prawie niedostaje w tym potrzebnego zasobu na obronę sprawiedliwości i utrzymanie spokojności domowej.

14. O wymuszaniu odpustów

I to nie jest bez obłudy, że papież, kiedy mu się podoba, pomimo woli nawet króla i panów, nic wiedzieć jakie bulle, jubileuszowymi zwane, przesyła do Polski dla wydrwienia pieniędzy pod pozorem odpuszczenia grzechów, chociaż Bóg przez proroka powiedział: „Synu, podaj mi serce twoje!”, a nie: „daj pieniędzy!” Zmyśla papież, że gotowizna tak zbierana ma być obracana na budowę nie wiedzieć jakiego kościoła, gdy tymczasem skarby te idą, co jest pewnym, na potrzeby prywatne krewnych i powinowatych, na dwór, na stajnie, że nie powiem na co gorszego. Żywe kościoły Boga, ludzie, są podstępnie łupione na to, aby kościoły martwe wznosić. Nic zbywa nawet na tak pobożnych, którzy nie rumienią się pochwalać takie brednie, a sami nawet kapłani i spowiednicy wysyłają swych pełnomocników, aby ci tym większe mogli zjednać wpływy. Złupiwszy lud łatwowierny, oddają się sami rozpuście i rozwiązłości. O, jakże dajemy się zwodzić, Polacy! Czas jest, abyśmy, jak Frygijczykowie, choć późno, zaczęli być mądrymi. Zupełnie dostatecznego odpustu dostępuje każdy, kto pracuje i zbiera, aby wesprzeć ubogiego, i kto na obronę pospolitą wszystkich choć grosz składa.

15. O symonii i ofiarach włościan

Obok Rzymu nie ma kraju jak nasz, gdzie by zuchwała symonia i chciwość lichwy takie miała wzięcie, chociaż powiedziano: „Znieś symonię w duchowieństwie, uchyl lichwę pomiędzy świeckimi, a upadnie wszystko złe”. Lecz ta plaga tak się wkorzeniła i tak jest powszechna, iż żadnej na nią nie zwraca się uwagi. Nadużycie ustalone ma moc tak wielką. Nadto sprzedaże domów pod odkupem, wyderkaufami zwane, uchodzą za słuszne, chociaż znamy zdanie Augustyna: „Cokolwiek przewyższa kapitał, jest lichwą, pod jakimkolwiek imieniem ją zechcesz ukryć. Będzieli chrześcijańskim ten lud, co prócz skrytych, niecnych postępków nie ma bojaźni Boga?”

Pogrzeby, namaszczania święte, pokuty, chrzty, małżeństwa, położnic wywody, wieczerza Pańska wszędzie są sprzedajne, chociaż bezpłatnie powinny się odbywać na żądanie. Próżne są słowa, jakimi się ci sakramentnicy bronią: „Bierzemy to za pracę; kto ołtarzowi służy, z ołtarza żyć powinien”. Nie wiedzą oni atoli, czym jest ołtarz i jak żyć należy. Na to są ustanowione biskupstwa i opatrzone dobrami Rzeczypospolitej, aby sługom Kościoła płacono. Tak ma się rozumieć owo twierdzenie: „kto ołtarzowi służy” itd., jako I. q. II. de sacris et aliis solutionibus in cap. „Sicut”. Wszystko to należy do chciwości i symonii. Lecz ponieważ są to wady powszechne i zastarzałe, nikt im nie przygarną. Czuwajcie wy, zaklinam was, do których przemawia Izajasz prorok: „Wołaj, a nic ustawaj” itd.. i Paweł: „Karć, naganiaj, czuwaj!” itd. Przede wszystkim wyrwij belkę z oka twego.

16. O dawaniu dziesięcin

Bóg przykazał dawać dziesięciny, przykazał, nie przeczę, dawać Aronowi i Lewitom, którym dał zakon duchowny, lecz nie przykazał wyciskać ich gwałtem na świeckich, jak teraz się dzieje, tak iż nie bez krzywdy dawców dziesięciny są pobierane. Były one dawane niegdyś przez bogatych, nie przez ubogich, teraz zaś dają je ubodzy włościanie owym tłustym i wypasłym, i to takim, co je nic bez pogardy biorą. Czyż zachowane bywają słowa: „Miłosierdzia chcę, nie ofiary”? Jeżeli zatem chce kto dar przyjąć, niech go bierze wtedy, kiedy się podoba dawcy, nie podług swej, lecz jego woli.

17. O święceniu księży

Jeżeli wielebni ojcowie nasi duchowni zechcą odczytać, co dystynkcja XXXVI i wiele innych podają, spostrzegą wtedy, jak źle dotychczas się dzieje, iż nieuków i niezdatnych w stanic duchownym święcą, chociaż Paweł przestrzega, że nie wypada nikogo z nierozwagą wyświęcać. Jak wiele zabobonów i zgorszeń z ich niedołęstwa się wywiązuje, pozna każdy dobrze myślący, jeśli z uwagą nad tym się zastanowi. Tylko postrzyżonym czubkiem głowy różni się duchowny od świeckiego. Aleksandra Galia, ba, ledwie Donata może czytać, i to lada jak, ów wyniesiony na księdza przez zawdzianą sutannę tylko i postrzyżoną głowę, a chce cały świat naprawiać według swoich bredni. Wrzeszczy, ba, ryczy na kazalnicy, bo nikt mu się nie przeciwi. Uczeni mężowie, panowie możni, a nawet i niższego stanu ludzie nic lada jak oświeceni z boleścią serca przysłuchują się bredniom tych, co Ewangelię głosić mają, a prawdę rzekłszy, raczej bluźnią. Co za zgorszenie, co za nieprzyzwoitość haniebna, że uczniowie uczeni, nauczyciel nieuk, słuchacze pobożni, uczący zaś bezbożny i prostacki.

18. O dumie kapłanów

Wielu, a może każdy, choć mniej zdatny, ubiegacie się o dostojność kapłańską, bo próżnowanie bywa przyjemne i powabne, a bezczynność miłą i ujmującą. Być może, że zachęca was to, co Paweł powiedział: „Kto pragnie biskupstwa, pragnie czegoś dobrego”. Nic wiecie atoli, że samo pożądanie jest złem. Kradnący złoto kradnie coś dobrego, lecz sama kradzież jest złem. Każdy zaś ksiądz, jeżeli damy wiarę prawom kościelnym, jest swego rodzaju biskupem. O księża! gdybyście miejsca wyżej przeze mnie przytoczone i to, co Hieronim mówi, odczytali, wielu z was obrałoby wcale inny sposób postępowania, ceniąc więcej przyszłe nad doczesne życie. Będąc Polakiem, wiedząc, jak się w Polsce dzieje, nie mogłem i o tym przemilczeć.

20. O przyjmowaniu mnichów do klasztoru

Panowie rządzący Rzecząpospolitą! jakżeście ograniczeni, żeście dotychczas cierpieli, iż z klasztorów, dobrami i dochodami przez przodków naszych uposażonych, ich mieszkańcy, żyjący na ziemi polskiej i z niej przez Polaków karmieni, waszych ziomków wyłączają i do życia zakonnego nie przypuszczają, bodaj dlatego, że ich ustawa wiąże, aby samych tylko Niemców do zakonu przyjmowali. Ustawa jest śmieszna i prawom kościelnym przeciwna. Któż bowiem może się poważyć wolnemu Królestwu Polskiemu, którego król niczyjego nie uznaje zwierzchnictwa, narzucać takie jarzmo pod fałszywym pozorem ustawy? Nic dopuszczajcie tedy nadal, waleczni mężowie, jeżeli za takich uchodzić chcecie, aby Niemcy, a zwłaszcza owe proste i zniewieściałe mnichy, naigrawali się z narodu polskiego i zwodzili go fałszywą pobożnością.

22. O kazaniach w języku niemieckim

Nieprzystojna i ohydna to rzecz dla Polaków, że po wielu miejscach w kościołach naszych miewają kazania po niemiecku, a tym nieprzystojniejsza, że w miejscu wyniosłym i okazałym, gdzie jedna lub dwie baby słuchają, gdy w tymże czasie większa liczba Polaków z kaznodzieją swym w zakącie jakowym się tłoczą. Ponieważ zaś między tymi dwoma językami, podobnie jak to się dzieje w niektórych innych okolicznościach, przyrodzenie samo zaszczepiło, naturalną niejako, wieczną niezgodę i nienawiść, nalegam więc, by w Polsce tym językiem w kazaniach się nie posługiwano. Niech się uczy polskiej mowy, kto chce w Polsce mieszkać. Nie jesteśmy chyba tak ograniczeni, iż nie wiemy, że Niemcy z naszym językiem podobnie obchodzą się u siebie. Jeżeli zaś potrzeba takich kazań dla zagranicznych przybyszów, niech się one odbywają na ustroniach, przez co by nie ubliżano godności Polaków.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s