Autor: M. Lloyd-Jones
Biblijne pojęcia związane z odrodzeniem
Podejdźmy do tego tematu przyglądając się najpierw, w prosty sposób, różnym terminom, których sama Biblia używa mówiąc o tym wielkim wydarzeniu mającym w nas miejsce dzięki Duchowi Świętemu. Po pierwsze, mamy samo słowo odrodzenie. W Liście do Tytusa 3, 5 apostoł Paweł mówi o „kąpieli odrodzenia.” Faktycznie jest to jedyny przykład w którym słowo „odrodzenie” używane jest w Nowym Testamencie aby opisać to wielkie, szczytowe zdarzenie w historii zbawionej duszy. Jest jeszcze druga grupa terminów, które znaczą zrodzić, zrodzić na nowo, rodzić lub urodzić; a jest ich sporo. W Ewangelii wg św. Jana 1, 13, na przykład, w prologu do tej Ewangelii, czytamy: „Którzy narodzili się nie z krwi ani z cielesnej woli, ani z woli mężczyzny, lecz z Boga.” Wszystkie te przypadku odnajdujemy w rozmowie Pana Jezusa z Nikodemem, w Jana 3, 3 – 8. To samo słowo pojawia się w kilku fragmentach 1 Listu Jana: 1 Jana 2, 29; 3, 9; 4, 7; 5, 1. „Z Boga się narodził”, to wielkie stwierdzenie tego Listu. Następnie mamy słowo, które sugeruje raczej wydanie na świat lub zrodzenie. Możemy je znaleźć w Liście Jakuba 1, 18, gdzie czytamy, „Gdy zechciał, zrodził nas przez Słowo prawdy.” W dalszej kolejności spotykamy się z dużą grupą słów, które niosą ze sobą znaczenie stworzenia. List do Efezjan 2, 10 podaje: „Jego bowiem dziełem jesteśmy stworzeni w Chrystusie Jezusie… .” To samo w 2 Liście do Koryntian 5, 17: „Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie nowym jest stworzeniem” – nowym dziełem. W Liście do Galacjan 6, 15 czytamy, „Albowiem ani obrzezanie, ani nieobrzezanie nic nie znaczy, lecz nowe stworzenie;” i znowu w Efezjan 4, 24 napisano: „A obleczcie się w nowego człowieka, który jest stworzony według Boga w sprawiedliwości i świętości prawdy.” Ponownie widać, że jest to termin używany dla opisania tego zadziwiającego wydarzenia w historii duszy; to nowe stworzenie. W końcu spotykamy słowo ożywienie. Przykład zastosowania tego słowa znajdujemy w Liście do Efezjan 2, 5, gdzie czytamy, „I nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem – łaską zbawieni jesteście.” Może was dziwić, że nie cytuję słów z Efezjan 2, 1: „I was, którzy byliście martwi w upadkach i grzechach, ożywił.” Jeszcze jeden tylko przykład dla tego słowa zapisany jest w Liście do Kolosan 2, 13: „I was, którzy umarliście w grzechach i w nieobrzezanym ciele waszym, wespół z nim ożywił, odpuściwszy nam wszystkie grzechy.” Jest to oczywiście paralela do wypowiedzi z Listu do Efezjan 2, 5, coś, co stale w tych dwóch listach jest obecne. Takie więc oto są terminy używane w Piśmie Świętym dla oznaczenia i wyrażenia nauki związanej z tą wielką i najistotniejszą zmianą. Co wobec tego rozumiemy pod pojęciem odrodzenia? Gdybyście poczytali historię użycia tego słowa w historii doktryny lub Kościoła, dostrzeglibyście wielkie zamieszanie, ponieważ jest to termin, którym posługiwano się dosyć swobodnie, do tego niektórzy pisarze nie są konsekwentni w jego użyciu. Czasami używany był w bardzo ograniczonym sensie; innym razem w sensie szerokim włączając w to prawie wszystko, co przydarza się wierzącemu – usprawiedliwienie i uświęcenie tak samo jak odrodzenie – i taka jest praktyka, dla przykładu, wśród rzymskokatolickich pisarzy.
Odrodzenie a nawrócenie
Rozmyślając o naszym rozumieniu odrodzenia, jedną, ważną jak mi się wydaje, sprawą jest fakt, iż musimy odróżnić je od nawrócenia. Jakże często są one mylone. Odrodzenie nie jest nawróceniem chociażby z tego powodu: nawrócenie jest czymś, co my robimy, podczas gdy odrodzenie, jak to wykażę, jest czymś dokonanym w nas przez Boga. Nawrócenie oznacza praktyczne zawrócenie z jednej drogi na drugą, nie takie jest jednak znaczenie odrodzenia. Możemy przedstawić to tak: kiedy ludzie nawracają się lub zawracają udowadniają fakt swojego odrodzenia. Nawrócenie idzie za odrodzeniem. Widoczna na zewnątrz zmiana w życiu człowieka wynika przede wszystkim z wewnętrznej w nim przemiany. Możecie spojrzeć na to i w taki sposób: istnieje wiele różnic między sadzeniem nasion a wynikiem ich posiania. Odrodzenie oznacza sianie ziarna życia, co oczywiście musi być odróżnione od rezultatu tego działania. Jest różnica między poczęciem a narodzinami. Poczęcie ma miejsce na długo zanim dojdzie do narodzin. Poczęcie jest jednym aktem. Prowadzi następnie, po pewnych procesach mających swoje miejsce, do narodzin. Dobrze jest więc oddzielać te dwie sprawy w naszych umysłach i pamiętać, że kiedy mówimy o odrodzeniu mówimy o poczęciu, a nie o narodzinach. Skuteczne powołanie pojawia się przy narodzinach, i to właśnie dowodzi, że człowiek jest żywy. Powołanie jest skuteczne: człowiek wierzy. Tak, ale to oznacza, że proces odrodzenia, wszczepienie nasienia życia, musiało już się wydarzyć. Pomocne będzie tutaj naszkicowanie tej różnicy, ponieważ pomoże nam to w rozróżnieniu nie tylko między odrodzeniem a nawróceniem, lecz także między odrodzeniem a adopcją. Bo znowu, ludzie często mylą adopcję, usynowienie z odrodzeniem, a przecież, wyraźnie i ewidentnie są to dwie różne rzeczy, jak wkrótce zobaczymy.
Definicja
A zatem, definiujemy odrodzenie jako wszczepienie nowego życia w duszę. Taka jest tego istota. Jeśli chcielibyście mieć nieco bardziej rozszerzona definicję, rozważcie taką: jest to akt Boga, przez który reguła nowego życia, gdy zostaje wszczepiona w człowieka, poprzez sprawowanie kontroli nad skłonnościami duszy, czyni ją świętą. A więc narodziny są świadectwem na wcześniejszą obecność tej reguły. Przedstawiwszy to wam w postaci dokładnej definicji, pójdźmy dalej rozważając istotę natury tego, co dzieje się podczas odrodzenia. Jest to oczywiście rzecz ważna i dlatego musimy zacząć od kilki stwierdzeń przeczących, aby mieć całkowitą jasność dotyczącą tego, co odrodzenie oznacza i czego nie oznacza.
Czym odrodzenie nie jest
Pierwsze stwierdzenie przeczące brzmi: odrodzenie nie oznacza zmiany w substancji ludzkiej natury, a ważnym słowem tutaj jest owa substancja. Doktryna o odrodzeniu nie naucza, że substancja – żywe ciało albo to, co tworzy ludzka naturę, cokolwiek by to było – podlega zmianom. Możemy to też oddać tak: nie powinniśmy myśleć, że mamy tu do czynienia z jakimś materialnym, fizycznym nasieniem lub zarodkiem. Odrodzenie nie jest rodzajem zastrzyku lub dodaniem do nas fizycznej substancji. Nie jest to coś fizycznego, to przemiana duchowa. Nie powinniśmy myśleć, że to kompletna przemiana całej ludzkiej natury. Odrodzona osoba nie staje się kimś innym. Nie takie jest tego znaczenie (w dalszej części zobaczymy, dlaczego te wszystkie przeczenia są tak ważne). W taki sam sposób, nie oznacza to przemiany człowieka w kogoś boskiego lub w Boga. „Chwileczkę,” ktoś zapyta, „ale czy nie jesteśmy uczestnikami boskiej natury?” Tak, ale nie w sensie nagłego stawania się kimś boskim. Nie stajemy się, jak to było w przypadku Pana Jezusa Chrystusa, ludźmi w z dwiema naturami – ludzką i boską. Musimy być w tej sprawie ostrożni i pozbyć się takiego podejścia. Kolejne przeczenie mówi nam o tym, że odrodzenie nie oznacza dodania lub odjęcia czegoś ze zdolności lub esencji duszy. Niektórzy ludzie tak myśleli – każde z tych przeczeń podaję, aby ochronić się przed poglądami, o których się od czasu do czasu myślało i mówiło na temat odrodzenia. Pięcioma zdolnościami duszy są umysł, pamięć, uczucia, wola i sumienie, i niektórzy ludzie zdają się myśleć, że tym, co się dzieje podczas odrodzenia jest dodanie w jakiś sposób tu lub tam dodatkowej zdolności, albo odjęcie lub przemiana jednej lub innych. Nie taka jest biblijna doktryna odrodzenia. Moje ostatnie przeczenie, to iż odrodzenie nie oznacza zwyczajnie moralnej odnowy. I znowu, ludzie tak myślą. Uważają, że wszystko co się dzieje podczas odrodzenia polega na zmianie ludzkiej woli, w wyniku czego ludzie odmieniają, odnawiają siebie i żyją lepszym życiem. Tyle tylko, że nie ma tu nic poza moralną poprawą; to nie jest odrodzenie.
Czym odrodzenie jest
Przejdźmy teraz do afirmacji. Czym jest odrodzenie? Jest to, pozwólcie, że powtórzę, wszczepienie reguły nowego duchowego życia i radykalna przemiana w zarządzaniu nad usposobieniem – dyspozycją duszy. Pozwolę sobie to wyjaśnić. Ważną rzeczą jest, by uchwycić całą koncepcję owego usposobienia. Obok zdolności naszych dusz, gdzieś za nimi jest coś, co nimi kieruje, i jest to coś, co mamy na myśli mówiąc o skłonnościach. Weźmy dwóch mężczyzn. Mają te same zdolności; biorąc je pod uwagę może między nimi nie być niczego, co mogłoby spowodować wybór jednego z nich – lecz jeden żyje dobrym, a drugi złym życiem. Co sprawia różnicę? Odpowiedź prowadzi nas do stwierdzenia, że ten dobry człowiek ma dobre usposobienie, i to właśnie usposobienie, ta rzecz, która stoi za zdolnościami, zarządza i posługuje się nimi, nalega nań, aby ten użył swych zdolności w kierunku dobra. Ten drugi człowiek posiada złe skłonności, stąd też używa on tych samych zdolności w całkowicie innym kierunku. To właśnie rozumiemy przez usposobienie. Kiedy zaczynamy o tym myśleć i analizować samych siebie, swoje życie i zachowanie własne oraz innych, od razu dostrzegamy, że skłonności, usposobienie, mają olbrzymie znaczenie. Warunkują, jeśli wolicie, to, co robimy i kim jesteśmy. Pozwólcie, że podam wam więcej przykładów. Popatrzcie na ludzi posiadających różne zainteresowania i umiejętności. Ludzi będących swoim przeciwieństwem; jeden jest artystą a drugi naukowcem. Jaka jest między nimi różnica? Cóż, nie można powiedzieć, że jest to tylko różnica intelektu, ani różnica zdolności ich dusz. Nie, ale w każdej osobie istnieje skłonność ku czemuś, która wydaje się określać jakim rodzajem człowieka jest jeden czy drugi. Jest to coś, co ukierunkowuje zdolności i umiejętności, dzięki czemu ktoś realizuje się artystycznie a inny naukowo, itd. Podkreślając ten punkt, chcę pokazać, że tym, co dzieje się podczas odrodzenia jest oddziaływanie Boże na nas w Duchu Świętym, które zmienia to nasze fundamentalne usposobienie. Bóg wszczepia świętą regułę, zasadę, nasienie nowego duchowego życia w te skłonności, które decydują o tym, czym jestem, jak się zachowuję i w jaki sposób używam i angażuję moje zdolności. Podam wam jeszcze jedną ilustrację aby pokazać wam co mam na myśli. Przykład apostoła Pawła. Spojrzyjcie na niego jako Saula z Tarsu. Nie ma żadnych zastrzeżeń co do jego umiejętności, ani co do jego zdolności pojmowania, ani siły jego woli. Nie ma żadnych zastrzeżeń co do jego pamięci. Jego wybitne zdolności widzimy wyraźnie; zawsze był niezwykłym człowiekiem. Ale będąc prześladowcą Kościoła i bluźniercą wobec Syna Bożego, podąża drogą do Damaszku „dysząc jeszcze groźbą i chęcią mordu,” posługując się swoją siłą, by niszczyć chrześcijański Kościół. Lecz spójrzcie na niego trochę później, zwiastującego ewangelię w sposób w jaki nie była ona jeszcze głoszona, z tą samą siłą, tymi samymi zdolnościami, angażując tą samą osobowość, z wszystkimi jej cechami, ale dokładnie w odwrotnym kierunku. Co się zmieniło? To nie zdolności Pawłowej duszy – one ciągle są takie same; ta sama gwałtowność, logika, przenikliwość, gotowość do ponoszenia ryzyka; człowiek całkowicie ten sam. A jednak cały kierunek, talent i perspektywa zostały zmienione. Jest on innym człowiekiem. Co się z nim stało ? Posiada nowe usposobienie. Podkreślam to z tego dobrego powodu: tylko jeśli to zrozumiemy jesteśmy w stanie pojąć różnicę między odrodzeniem a psychologiczną zmianą i procesem. Widzicie, kiedy ludzie zostają odrodzeni, nie stają się wszyscy tacy sami, jak znaczki pocztowe. Natomiast kiedy stają się ofiarami psychologicznych praktyk mają tendencję do stawania się identycznymi – bardzo ważne to rozróżnienie. Kiedy ludzie są odrodzeni, poszczególne dary czyniące ich kobietą lub mężczyzną zawsze pozostają. Paweł, jak już wspomniałem, był dokładnie tym samym człowiekiem, kiedy zwiastował ewangelię i kiedy potępiał i prześladował Kościół. Mam tu na myśli fakt, iż był on taką samą indywidualnością i robił to, co robił, w taki sam sposób. Być chrześcijaninem nie znaczy być identycznie jak cała reszta chrześcijan. Nie oznacza to, że mamy mówić, głosić, nauczać i modlić się w taki sam sposób. Ewangelia nie wprowadza tego rodzaju zmiany, i jeśli myślicie o odrodzeniu w takich kategoriach wyznajecie fałszywą doktrynę odrodzenia. To, co ona sprawia dotyka zmiany usposobienia będącego gdzieś poza tym wszystkim; dotyczy tego fundamentalnego czegoś, co określa kierunek, drogę i sposób naszego istnienia. To ważne, byśmy uświadomili sobie, że zmiana mająca swoje miejsce podczas odrodzenia dotyczy skłonności, usposobienia. Ponadto, to po drugie, z powodu siły tych podstawowych skłonności, pociąga to za sobą, z konieczności, wpływ odrodzenia na całą osobę. Czy ktoś z was myśli, że zaprzeczam teraz jednemu z wcześniejszych przeczeń? Uważam, że nie cała osoba ulega przemianie – czy sobie nie zaprzeczam? Otóż, podtrzymując moje przeczenie, twierdzę, że w swoich zasadach, ze względu na zmianę usposobienia cała osoba zostaje zmieniona. Oddziaływanie będzie miało miejsce w sposobie używania mojego rozumu, w działaniu moich emocji, w używaniu woli, ponieważ, z definicji, z usposobienia one wszystkie wypływają i to ono je ukierunkowuje. A więc, kiedy moje skłonności ulegają przemianie, jestem jak osoba z nowym umysłem. Przedtem nie byłem zainteresowany ewangelią; teraz jestem. Przedtem nie mogłem jej zrozumieć, teraz zaś mogę. Jednak zmiana w usposobieniu wcale nie znaczy, że jestem bardziej inteligentny niż dotychczas! Nie, mam dokładnie ten sam intelekt i rozum. Lecz, ponieważ skłonności podlegają kontroli, są zmienione, mój umysł działa w innym zakresie i w inny sposób, co postrzegamy, jakbyśmy otrzymali nowy rozum. To samo dotyczy uczuć. Mężczyzna, który zwykł nienawidzić ewangelii, teraz ją kocha. Kobieta, która nienawidziła Pana Jezusa Chrystusa, teraz Go kocha. Podobnie jest z wolą: wola stawiała opór, była zawzięta i buntownicza; teraz pragnie, zabiega i jest skoncentrowana na ewangelii. A zatem sprawą następną – i znowu bardzo ważną – jest stwierdzenie, iż odrodzenie, zaszczepienie nasienia żywota oraz zmiana usposobienia, dzieje się podświadomie, lub, jeśli wolicie, poza świadomością. Nasz Pan wyjaśnił to w całej pełni Nikodemowi (Jan 3). To jest sekret, niezbadane działanie, którego nie możemy w sposób bezpośredni dostrzec; i rzeczywiście, nie jesteśmy nawet w stanie tego w pełni zrozumieć. Pierwsza wiadomość, którą się dowiadujemy na ów temat, to że to coś się stało – ponieważ jesteśmy świadomi czegoś nowego, innego; to znów świadczy o tym, że tego nie rozumiemy i że nie możemy w pełni dotrzeć do tego tajemnicy. Pozwolę sobie podać wam uzasadnienie. Nikodem, jak my wszyscy, starał się odrodzenie pojąć. Nasz Pan mu powiedział, „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego” (Jan 3, 3). „Mój drogi Nikodemie,” powiedział w efekcie, „starasz się zrozumieć różnicę między sobą, mną i tym co robię. Zatrzymaj się! To nie jest kwestia zmiany lub zrozumienia tej lub tamtej szczególnej rzeczy, tu chodzi o opanowanie skłonności twojego życia, to one muszą być zmienione; musisz się narodzić na nowo. Jest to coś poza tymi wszystkimi zdolnościami, które starasz się wykorzystać.” „Ale,” odpowiedział Nikodem, „jakże się może człowiek narodzić gdy jest stary? Czyż może powtórnie wejść do łona matki swojej i urodzić się?” (Jan 3, 4). On chciał zrozumieć; nasz Pan dawał tę samą odpowiedź; Nikodem kontynuował swoje wywody. Aż w końcu nasz Pan powiedział coś takiego: „Wiatr wieje dokąd chce” Jest w tym coś suwerennego. Nie wiesz, kiedy chce się pojawić i kiedy odejść, on o tym decyduje we właściwym dla siebie czasie. Nie wiesz, gdzie się zaczyna i gdzie kończy. „Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz” – wiesz, że coś się dzieje – „ale nie wiesz skąd przychodzi i dokąd idzie” (Jan 3, 8). Nie widzisz go; możesz go usłyszeć, możesz ujrzeć rzeczy unoszące się w powiewie, lecz nie umiesz tego zrozumieć. Jest w wietrze jakaś tajemnica, coś niezbadanego. Nie możesz tego zgłębić lub uchwycić swoim pojmowaniem, chociaż możesz dostrzec rezultaty. W ten sposób coś dzieje się „z każdym, kto się narodził z Ducha” (w. 8). Są ludzie, którzy kompletnie to pomijają, ponieważ chcieliby tłumaczyć wiatr z wiersza 8 jako „Duch wieje” – Duch Święty. Ale, ewidentnie nie takie jest tego znaczenie, i nie może ono takim być, bo nasz Pan posłużył się ilustracją. On mówi o wietrze, zawierusze, jeśli wolicie, nie o Duchu Świętym, ani o innym duchu. „Wiatr wieje, dokąd chce i szum jego słyszysz” – nie możesz tego widzieć, lecz dostrzegasz tego rezultaty – „tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha.” Oto zasadnicza natura tej wielkiej przemiany. Jest to cud, coś nadnaturalnego. Nasz Pan porównał to do wiatru, aby dotrzeć do Nikodema, a przez niego do nas wszystkich, aby ukazać, że w jakimś sensie nie możemy tego ostatecznie zrozumieć. „Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha” (Jan 3, 8). A jednak, nie zwalnia to nas – i nie męczę się ciągle to powtarzając – od zawędrowania w tej kwestii tak daleko, jak to jest tylko możliwe. Próbując tę wspaniałą zmianę przedstawić tak, aby była ona dla nas mniej lub bardziej pojmowalna, uciekam się do tego, co ja, w każdym razie, uważam za najlepszą ilustrację z którą się spotkałem. Jest to ilustracja, którą posługuje się samo Pismo, a chodzi tu o cały proces szczepienia. Możecie być zainteresowani, dla przykładu, uprawą jakiegoś rodzaju gruszki. Sposób w jaki zwykle się to dzieje jest następujący: otrzymujesz sadzonkę, część, pęd, wybranego rodzaju. Potem bierzesz zwyczajne dzikie drzewo gruszy i rozcinasz je, następnie w to nacięcie uczynione w drzewie wkładasz ten pęd, kiełek. Później obwiązujesz je razem. W efekcie otrzymasz wspaniałe drzewo gruszy wydające nic innego, jak tylko wybrany przez ciebie rodzaj gruszki. Ale w międzyczasie masz sporo pracy. Nie możesz tego ot, tak zostawić. To, co się dzieje, to siła i moc, życie i sok idące ku górze, z tej dzikiej gruszy przenikają do nowego pędu, by w końcu wydać owoc. Wspaniale! Jednak poniżej poziomu zaszczepienia, dzikie drzewo będzie wciąż próbowało wypuszczać swoje własne dzikie pędy i gałęzie oraz będzie chciało wydawać swoje własne owoce. Musisz więc obcinać te naturalne gałęzie. Musisz je wyciąć, przyciąć, i jeśli to zrobisz, nadejdzie czas, kiedy drzewo wyprodukuje tylko ów wspaniały rodzaj gruszki, którego pragnąłeś. Jak widzicie, na początku wydaje się jakbyśmy mieli dwie natury w jednym drzewie, lecz jeśli odetniemy stare, nowe stopniowo będzie opanowywać całość i ostatecznie będziemy mieli drzewo gruszy produkujące upragniony owoc. Wydaje mi się, że jest to nieporównywalnie najlepsza ilustracja, jaką kiedykolwiek w odniesieniu do tego wydarzenia używano. Wkładasz weń nowe życie; na pewnym etapie masz jedno drzewo z dwiema naturami – uprawianą, udoskonaloną naturę, a przy tym dzikie drzewo. Tak, ale kiedy, poprzez odcięcie tych dzikich gałęzi spojrzysz na nie, zobaczysz, że siła tego drzewa będzie napływała tylko do wszczepionej części, i nie tylko będzie ona wzmocniona przynosząc owoce, ona będzie stopniowo zdobywać i panować nad resztą. Wydaje się, że dzięki swej mocy, powoduje upadek starego życia, aż do ostatecznego posiadania jedynie wspaniałego drzewa szlachetnej gruszy, którego się pragnęło od samego początku.
Po czym poznać odrodzona osobę?
Rozpocznijmy od następującej ogólnej zasady: odrodzenie, jak to ukazałem, jest wszczepieniem w nas reguły duchowego życia. Bardzo dobrze więc – życie zawsze jest tym, co się przejawia. Dziecko udowadnia fakt, iż narodziło się żywe a nie martwe krzykiem i ruchem. Nie istnieje życie bez pewnego rodzaju przejawów tegoż życia, i to zasada tak samo prawdziwa w kontekście życia duchowego jak wobec każdej innej formy życia. Biblia dostarcza więc wielu testów, które otrzymaliśmy, abyśmy mogli dowiedzieć się, czy jesteśmy ludźmi odrodzonymi czy nie. Klasyczny ich przykład znajdujemy w 1 Liście św. Jana. Pewien człowiek, który napisał książkę na temat 1 Listu św. Jana, słusznie, jak sądzę, zatytułował ją Sprawdzian życia. Tego dokładnie ów List dotyczy. Ale zawsze uważałem, że Błogosławieństwa są w równym stopniu testem naszego życia i naszego w nim odrodzenia; do tego są testem danym przez samego Pana. Przyjrzyjmy się im pokrótce. W 1 Liście św. Jana spotykamy cztery główne testy, które Jan stale podkreśla. (Są tam jeszcze inne dodatkowe testy, ale nie będziemy się nimi zajmować.) 1 List św. Jana to listem, który możemy usystematyzować ze względną łatwością pod warunkiem, że rozumiemy, iż kluczem jest w nim rozpoznanie tych czterech głównych testów duchowego życia w nas bądź – na fakt naszego odrodzenia. Nie będę zajmował się nimi ściśle według porządku zgodnie z którym się one pojawiają, ale można je znaleźć w każdej części tego Listu. Pierwszym testem jest wiara w Jezusa jako Chrystusa. Jan powiada, „Umiłowani, nie każdemu duchowi wierzcie, lecz badajcie duchy, czy są z Boga (…) Po tym poznawajcie Ducha Bożego: Wszelki duch, który wyznaje, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele, z Boga jest” (1 Jana 4, 1 – 2). To bardzo istotne stwierdzenie. Odnosi się ono w pełni do nauki o Panu Jezusie Chrystusie. Sprawdza, czy wierzysz, że naprawdę jest On odwiecznym Bogiem, jedną z trzech Osób błogosławionej Świętej Trójcy. Zastosuj ten test do niektórych współczesnych sekt a zobaczysz, jak jest on ważny. Nie wystarczy, że wielbisz Jezusa Chrystusa, ani nawet to, że mówisz o Nim jak o Synu Bożym. Musisz wyznać, że jest On Jahwe, że Jezus Chrystus przyszedł w ciele – odwieczny Syn Boży, równy, współ-wieczny z Ojcem – że druga Osoba błogosławionej Trójcy przyszła w ciele. Nie było to ciało-widmo: „A Słowo ciałem się stało i zamieszkało wśród nas” (Jan 1, 14). O tym wszystkim mówiliśmy już wcześniej (tom I: Bóg Ojciec, Bóg Syn), chodzi tu oczywiście o doktrynę o osobie naszego Pana i Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Jan lubi to powtarzać. To samo powtarza w rozdziale piątym i wierszu pierwszym: „Każdy,” mówi, „kto wierzy, iż Jezus jest Chrystusem, z Boga się narodził, a każdy kto miłuje tego, który go zrodził, miłuje też tego, który się z niego narodził” itd. Jak zapewne pamiętacie, Paweł powiedział to samo. Powiedział tak: „I nikt nie może rzec: Jezus jest Panem, chyba tylko w Duchu Świętym” (1 Kor. 12, 3). Nie można tego powiedzieć w inny sposób. Człowiek mówiący, że Jezus jest Panem i mający na myśli prawidłową treść, nie powtarzający tego mechanicznie, daje dowód na to, że jest w nim Duch Święty; że jest człowiekiem odrodzonym. Drugim testem jest zachowywanie przykazań. Jest to właściwie pierwszy test, który wprowadza Jan: „A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy” (1 Jana 2, 3). Jan stale to powtarza; w każdej części tego Listu. Mówi o tym znowu w ostatniej jego części: „Na tym polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe” (1 Jana 5, 3). Czasami odnosi się do tego mówiąc o „postępowaniu sprawiedliwym” (1 Jana 2, 29). Oto test, dzięki któremu możemy rozróżnić pomiędzy dzieckiem Bożym i dzieckiem diabelskim, powiada Jan. Więcej; nie tylko Boże dziecko, osoba narodzona na nowo, zachowuje te przykazania; one są dla niej radością. Boże przykazania, mówi Jan, nie są ciężarem; nie są przeciwne jego usposobieniu. Chrześcijanin to człowiek, który nie buntuje się ciągle przeciwko nim życząc sobie, aby ich nie było; cieszy go zachowywanie przykazań. Paweł zajmuje się dogłębnie tym tematem w 7. rozdziale Listu do Rzymian. Zachowywanie przykazań jest więc najważniejszym sprawdzianem. Nasz stosunek do Bożych i Chrystusowych przykazań określa od razu czy jesteśmy uczestnikami tego nowego życia, czy nie. Trzeci test polega na tym, iż dał On nam Ducha Świętego. „… i po tym Duchu,” mówi Jan w końcówce rozdziału trzeciego, „którego nam dał, poznajemy, że w nas mieszka” (w. 24). „Ale,” ktoś może zapytać, „skąd mam wiedzieć, że przyjąłem Ducha?” Będziemy się tym zajmowali trochę później, kontynuując nasze rozważania tej doktryny, ale oto jedna z odpowiedzi: istnieje jak powiada Paweł, „duch synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze” (Rzym. 8, 15). To samo mówi w Liście do Galacjan 4, 6: „A ponieważ jesteście synami, przeto Bóg zesłał Ducha Syna swego do serc waszych, wołającego: Abba, Ojcze !’ (Gal. 4, 6). Ten Duch jest „Duchem adopcji,” dlatego też, jednym z dowodów na przebywanie Ducha Świętego w nas, jest to, że chociaż nie rozumiejąc tego w pełni, mamy poczucie, świadomość, że Bóg jest naszym Ojcem. Już nie jest dłużej odległym Bogiem, ale naszym Ojcem. Mówimy: „Mój Bóg, mój Ojciec.” Istnieją jeszcze inne przejawy obecności Ducha, pozostawmy ich omówienie jednak na późniejszy wykład. Ostatni test odnosi się do braterskiej miłości. „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci” (1 Jana 3, 14); i jest to test wspaniały. To test wskazujący na temat następny, którym będziemy się zajmowali, zwany mistyczną unią wszystkich wierzących z Panem Jezusem Chrystusem, a co za tym idzie także między nimi samymi. Jak widać, jest to zjawisko nieuniknione. Jeśli jesteśmy do Niego przyłączeni i przyłączeni do siebie nawzajem, jesteśmy związani ze sobą i w sposób nieunikniony kochamy siebie nawzajem. Innymi słowy, rozpoznajemy chrześcijan kiedy się z nimi spotykamy. W jakimś sensie nie potrzebujemy, aby nam ktoś powiedział, że tacy a tacy ludzie są chrześcijanami, bowiem rozpoznajemy ich od razu, i czujemy, jakbyśmy znali ich od dawna. Należą do tej samej rodziny, jesteśmy ze sobą spokrewnieni. Wolimy być w ich, niż jakimkolwiek innym towarzystwie. Gdyby ktoś zaoferował nam szansę spędzenia wieczoru z tzw. wielkimi ludźmi tego świata lub z jakimś pokornym nieznanym chrześcijaninem, sądzę, że wolelibyśmy spędzić go z owym pokornym i nieznanym chrześcijaninem. Jest w tym coś dla nas wspólnego; kochamy ich; wiemy, że należymy do siebie; nic nas nie może rozdzielić. „My wiemy, że przeszliśmy ze śmierci do żywota, bo miłujemy braci.” Jeśli nie rozpoznajemy chrześcijan, nawet kiedy robią coś najgorszego; jeśli nie kochamy ich, to w takim wypadku powinniśmy zastanowić się nad fundamentem naszego zrozumienia kim jesteśmy. Dzieci z jednej rodziny kochają się wzajemnie. Oto cztery podstawowe testy dane nam przez Jana w jego Pierwszym Liście. Mamy jednak i inne testy proponowane w wielu miejscach Pisma – wspomnę je. Jednym z nich, który postrzegam jako bardzo wartościowy, i który był dla mnie wiele razy pocieszeniem, to świadomość wewnętrznych zmagań. Oto niezmiernie wartościowy test. Paweł tłumaczy go doskonale w Liście do Galacjan 5, 17, gdzie naucza nas, że „… ciało pożąda przeciwko Duchowi, a Duch przeciwko ciału, a te,” jak mówi, „są sobie przeciwne, abyście nie czynili tego, co chcecie.” Duch i ciało. One walczą lub „pożądają” przeciwko sobie. Znaczy to, że w chrześcijanach, z definicji, zachodzą wielkie wewnętrzne walki. Duch Święty chce mieć ich dla Boga, lecz ciało – ten inny duch wspierany przez diabła – pragnie pozyskać ich dla królestwa ciemności. Walczą więc o posiadanie, a chrześcijanie są świadomi faktu, że są siedliskiem konfliktu, że jakiś rodzaj wzajemnie się wyniszczącej wojny przechodzi przez ich duszę. Mają świadomość tych dwóch mocy, dwóch sił; i ludzie tego świadomi mają prawo wiedzieć, że są chrześcijanami. Bądźmy jednak bardzo ostrożni. Ja nie mówię tu o jedynie świadomości dobra i zła, dobrego i złego; można bowiem mieć poczucie moralnej przyzwoitości i mieć zakodowaną etykę i czuć, że nasze życie do nich nie pasuje. Nie o to mi chodzi. Myślę tu o czymś innym. W starym życiu, przed odrodzeniem, mieliśmy świadomość kierowania całością sytuacji, wszystko zależało od tego co zrobiliśmy. Ty zmagałeś się z konfliktem. Lecz, to co opisuję tutaj, to świadomość istnienia innego Ducha obok ciebie, w tobie, zajmującego się tobą, działającego w tobie, pociągającego ciebie, oddzielającego ciebie od świata i wskazującego ci prawdę. Jesteś świadomy działań Ducha Świętego oraz świadomy mocy Szatana tak, jak nigdy dotąd. Dlatego, bardzo dobrym znakiem, świadczącym o tym czy ludzie są narodzeni na nowo jest większa świadomość istnienia i działalności Szatana, jak nigdy wcześniej. Szatan nie traci wiele czasu zajmując się nieodrodzonymi. Można ich zostawić, takimi, jacy są; już są związani; już przebywają w jego królestwie i uciec stamtąd nie mogą. Ale od kiedy ludzie zostają przeniesieni do królestwa Bożego i królestwa światłości, diabeł podejmuje nowy wysiłek i w duchowy sposób przychodzi do nich i ich atakuje. Oni są świadomi innej, jego obecności – walczącego o ich życie i egzystencję. Ciało i Duch – taki konflikt to dowód odrodzenia. Oto inny bardzo ważny test: każdy świadomy swego pragnienia poznania Boga a nie tylko pragnienia pochodzących od Niego błogosławieństw, ma prawo być szczęśliwym i pewnym, iż jest dzieckiem Bożym. Oczywiście, każdy chce błogosławieństw. Tak, ale szczególną cechą dzieci jest zainteresowanie osobą. One pragną swojego Ojca. Chcą znać swojego Ojca lepiej. Są bardziej zaciekawione Dawcą niż darem, Błogosławiącym niż błogosławieństwem. One zaczynają poznawać coś z głodu i pragnienia Boga samego, jak oddaje to psalmista, „Boga żywego” (Ps. 42, 3). Ich dusze pragną żywego Boga. I cokolwiek może być lub może nie być prawdą o tobie, to jeśli masz pragnienie poznania Boga samego, możesz być szczęśliwym wiedząc, że jesteś człowiekiem odrodzonym. Jest to coś niemożliwego dla osoby nieodrodzonej ze względu na to, że jego naturalny umysł jest „wrogi Bogu” (Rzym. 8, 7); a i my wszyscy, z natury, jesteśmy, jak mówi Paweł „obcymi i wrogo usposobionymi” (Kol. 1, 21), z dala od Boga. Ludzie nieodrodzeni nienawidzą Boga i Go nie pragną, są ponadto zawsze gotowi by uwierzyć w to, co napisane w gazetach, które nie wprost, i co prawda niewyraźnie, udowadniają, że Bóg nie istnieje. Są przeciwni Bogu; dzieci jednak pragną poznania Boga. Ostatni sprawdzian, o którym chciałbym wspomnieć w tym miejscu – uważam to za rzecz bardzo ważną – brzmi: dzieci Boże nie tylko pragną przebaczenia grzechów i uniknięcia konsekwencji grzechu, lecz one także wiedzą czym jest nienawiść wobec grzechu. Mówiąc inaczej, w słowach Pawła zapisanych w siódmym rozdziale Listu do Rzymian czytamy, „Nędzny ja człowiek ! Któż mnie wybawi z tego ciała śmierci?” (w. 24). Grzesznicy, ludzie nieodrodzeni nie lubią konsekwencji grzechu, nie chcą być za grzechy ukarani, nic wiedzą nie wiedzą o poczuciu grzechu, nie znają prawdziwego przeświadczenia o grzechu. Nie widzieli grzechu – w jego ohydzie i zepsuciu, w całej jego brzydocie – i go nie nienawidzą. Ale dzieci Boga tak. Właśnie dlatego nasz Pan mówi, do nich się odnosząc: „Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości” (Mat. 5, 6). Dlaczego są błogosławieni? Jest tak, ponieważ są już dziećmi Boga. Niewierzący nie mogą znać, nieodrodzeni nie mogą doświadczać tego głodu i pragnienia sprawiedliwości i prawdziwej świętości. Oni mogą chcieć żyć dobrym życiem i zachowywać własne normy, chrześcijanie jednak idą dalej. Posiadają głód prawości i pragnienie realizowania sprawiedliwości. Chcą być jak Chrystus. Chcą być jak święci, o których czytali. Nie są zazwyczaj zadowoleni z powodu samego nie popełniania pewnych grzechów, ale chcą mieć czyste serca. Chcą być niewinni. Chcą być święci. Chcą być podobni do Boga. Są głodni i spragnieni sprawiedliwości. Takie więc, wydają mi się być, niektóre z głównych testów. Nie są testami jedynymi, ale uważam je za najważniejsze, które możemy zastosować do siebie, by odkryć czy jesteśmy, czy nie jesteśmy prawdziwie narodzonymi na nowo.