Czarni Amerykanie

Kim są czarni Amerykanie?

Przede wszystkim są potomkami niewolników. To rodzi ciężki kompleks.

Jako Polacy mamy kilka kompleksów, myślę przede wszystkim niemiecki – Niemcy zawsze byli bardziej rozwinięci i silniejsi niż Polacy (czego nie można, przynajmniej naszym zdaniem, powiedzieć o Rosjanach – którzy co prawda silniejsi byli, ale nigdy wyżsi kulturowo od nas. Abstrachując od sporów o fakty, tak to w każdym razie czujemy – nie spotkałem Polaków z kompleksami Rosjan; większość z nas – w tym i ja – mamy kompleks wobec Niemców) i to się we wzajemnych relacjach czuje. Przeciętny Niemiec czuje się reprezentantem wyższej kultury niż Polak. Podobnie jak jako Polacy patrzymy z życzliwą wyższością na narody za naszymi wschodnimi granicami.

Wydaje mi się, że takie narodowe bądź rasowe (bowiem nośnikiem kultury bywa czasem naród a czasem kolor skóry) kompleksy w pewnym sensie sa prawdziwe i w pewnym są oszustwem. Prawdziwe są w tym sensie, że faktycznie istnieją różnice między kulturami. Są kultury bardziej i mniej rozwinięte. Widać to w technologii, języku, strukturach społecznych, prawie, instytucjach, poezji, sztuce, architekturze, itp. Na granicy niemiecko-polskiej widać to niestety również w stanie naszych dróg. W tym sensie uzasadnione jest mówienie o kulturach wyższych i niższych – gorzej i lepiej rozwiniętych. Oczywiście, trzeba pamiętać, że nic nie jest niezmienne. Sytuacja jest dynamiczna, kultury rozwijają się i umierają, czego takie stereotypy raczej nie zauważają – funkcjonują przez stulecia, niekoniecznie opisując współczesność. Np. śmiem twierdzić, że słynny niemiecki Ordnung mało ma dzisiaj wspólnego z niemiecką codziennością, gdzie życie rodzinne i zachowanie jednostek przez liberalne przywolenie na wszystko po prostu umiera. Ale wciąż, Ordnung funkcjonuje w bradziej konserwatywnych sferach niemieckiego społeczeństwa, jak władze i inwestycje państwowe. W Polsce jest na odwrót – jesteśmy bardziej zorganizowani w życiu rodzinnym, rodzina jest dla nas wciąż istotna – ale nasze władze i inwestycje państwowe toną w morzu prywaty i korupcji.

Przy wszystkich tych zastrzeżeniach jednak, te uogólniające sądy mają rację bytu, a co za tym idzie i kompleksy czy duma – poczucie niższości i wyższości kulturowej, które się z nimi wiążą.

Stereotypy i kompleksy oszukują nas natomiast w konkretnych przypadkach. Czyli, porównując konkretnego Polaka z konkretnym Niemcem, nie powinniśmy ulegać w ocenie obserwacjom ogólnokulturowym. Choć polscy urzędnicy pilnują prywaty a niemieccy prawa, może zdarzyć się tak, że konkretny Niemiec to szuja a konkretny Polak to wzór cnót. Technologia niemiecka może być ogólnie lepsza, ale konkretny polski wynalazek może być genialny, przewyższający wszelkie niemieckie pomysły. Innymi słowy, mówiąc o konkrentych przypadkach, musimy pamiętać, że tu uogólnenia są bardzo niebezpieczne i raczej mało pomocne. Jednostki bowiem, czy konkretne dokonania, żadko wpasowują się w „średnią” o której informują stereotypy.

Wracając do czarnych amerykanów, mają ciężki kompleks białych amerykanów. I słusznie. Słusznie w sensie takim, że rzeczywiście, kultura białych plantatorów była znacznie wyższa niż ich niewolników. Widać to było w języku, strojach, architekturze, teologii, zasadach dobrego wychowania, sztuce.

Czy to oznacza, że biały pan umiejący grać na klawesynie i znający Szekspira na pamięć, z czułością piszący lekkie listy miłosne do panny z posiadłości obok SŁUSZNIE niewolił czarnych i traktował ich jak żywe narzędzia? Oczywiście NIE. Dlaczego? Dla tego samego powodu, dla jakiego fakt, iż kultura niemiecka na początku XX w. stała wyżej niż kultura polska NIE BYŁ słusznym powodem dla poddania Polaków Niemcom. Czyli jakiego?

Jeśli założymy ewolucję, taki powód nie istnieje (dlatego też wydaje mi się współczesna polityka i opinia publiczna, opierająca się na ewolucji jako metafizycznej osnowie swej wizji rzeczywistości z uporem maniaka nam wciska, że kultur porównywać nie można, że wszystkie są tak samo piękne, dobre i wspaniałe. W ten sposób próbuje jakoś osłabić napięcia między nimi. Tylko, że wciska nam kit, z czego ludzie zdają sobie sprawę, i skoro nie pojawia się żadna alternatywa, nie wróży to nic dobrego – prawo „większych” do gnębienia „niższych” staje się naturalne i słuszne). Na szczęście żyjemy w Bożym świecie. I w tym Bożym świecie powód istnieje: wszyscy ludzie są tak samo stworzeni na Jego obraz. Oznacza to, że pomimo różnic w urzeczywistnieniu owego podobieństwa w kulturze materialnej i duchowej poprzez określone grupy ludzi, owo podobieństwo na poziomie gwarantującym godność jest powszechne. To oznacza, że żadna kultura, choćby była najwspanialsza, nie ma prawa upodlić innych ludzi przez odmawianie im prawa do wyrażania swego człowieczeństwa. Odmównieniem tego prawa jest kontrola nad zarządzaniem własnym życiem; odmowa wolności; kontrola nad pracą, twórczością.

Byłem w czarnym Kościele. Niektóre ich pieśni sa naprawdę wyjątkowe. Są dowodem na to, że Bóg zasiał w ich sercach wyjątkową wartość, której nie zasiał w sercach białych. Że ich twórczość może być wspaniała i znacząca, i rozpoznawana jako taka przez reprezentantów innych kultur.

Ciągle jednak kościół jak i kultura czarnych w USA w ogóle pozostaje w cieniu dokonań cywilizacji białej. Tak jak Polacy w Europie ciagle pozostają w cieniu Niemców czy Francuzów. Czas naszej hegemonii jeszcze nie nadszedł. Czy nadejdzie? Nie wiadomo. To zależy od nas, od naszych dokonań, które składają się na ogól naszej kultury, którą tworzymy. I od nich – czy wykorzystają historyczne fory, czy też lekkomyślnie roztrwonią majątek mądrości, wzorców, etyki i środków materialnych przekazany im przez wcześniejsze pokolenia.

Ale niezależnie od tego, w jakiej jesteśmy sytuacji jako Polacy, albo w jakiej sytuacji są czarni wobec białych w USA, wiem, że mam w sobie potencjał do naśladowania Boga, którego rozwój nie zależy od żadnego Niemca. On zależy od łaski Bożej, i w kontekście ogarniętego nią planu Boga – ode mnie, który w procesie uświęcenia z tej łaski korzysta. Innymi słowy, niezależnie od faktu, że z Bożego zrządzenia jestem reprezentantem narodu i kultury, których nie wybierałem, a nawet i rodziny i miasta, i regionu, i historii, będąc w tym miejscu, ze względu na fakt jakim jestem stworzeniem Bożym, mam – choć uwarunkowany przez te okoliczności, to przez nie nie kontrolowany – potencjał. Potencjał dany mi przez Boga – moich konkretnych darów, zdolności, czasu, możliwości. Potencjał, którego rozwój jest moim obowiązkiem. Rozwój którego mówi o mnie niezależnie od mojej kultury – od zarówno jej dobrych cech jak i słabych.

Tak więc mam coś jako Polak i Mateusz Wichary, czego nie ma Niemiec i Ukrainiec, jako Walter Halle czy Wasyl Odnopirkow. To jest coś konkretnego. To jest coś, z czym mam coś zrobić. To jest coś, z czym mogę coś zrobić. Konkretnie, mam to rozwijać. To, co z tym zrobię, będzie czymś moim i polskim. Będzie mówić o mnie, ale i rozwijać bądź niszczyć kulturę polską.

Analogicznie, niezależnie od przykrej i podcinającej skrzydła historii, czarni amerykanie mają od Boga potencjał. Każdy z nich jakiś. Potencjał, którego nie mają biali (patrz np. skład drużyn NBA). To jest coś konkretnego (patrz na te drużyny jeszcze raz). To jest coś, z czym mają coś zrobić, a konkretnie, co mają rozwinąć. To, co z tym zrobią, będzie osiągnięciem ich kultury.

Mam wrażenie, że czarni amerykanie są w tych sprawach nieco zagubieni.

Z jednej strony mówią o równouprawnieniu. Mówią jednak w taki sposób, że „nie ma różnicy między czarnym a białym człowiekiem” odnoszą do cywilizacyjnych uogólnień. No niestety, się mylą. Bo jednak, ciągle, pomimo istnienia prawdopodobieństwa, że biała kultura w USA upadnie a czarna się rozwinie, różnice wciąż istnieją. Wystarczy porównać dzielnice w większości czarne i w większości białe, by się o tym przekonać. W tym sensie takie gadanie to zaklinanie rzeczywistości na próżno, które tylko prowadzi do frustracji. Od samego gadania różnice nie znikną.

Z drugiej strony sami temu przeczą, zgadzając się na różne „równouprawnieniowe” ustawy, które np. dekretują, że 20% składu każdej firmy musi być czarna. Oczywiście, to ułatwienie dla czarnych na rynku pracy – pracodawca wie, że nie może wybrać pracowników JAK CHCE, ale, niezależnie od kompetnecji, MUSI wybrać czarnego. Z jednej strony, bytowo, to im pomaga, ale z drugiej – w sferze motywacji i kompleksów – wciąż szkodzi. Wyobraźmy sobie, że powstałoby prawo w Niemczech, że każdy pracodawca MUSI zatrudnić w swej firmie 20% obywateli niemieckich pochodzenia polskiego. Czy takie przymuszanie nie jest upokarzające? Jest.

Rozmawiałem o tym z jednym bardzo fajnym czarnym bratem w Chrystusie, który zaprosił mnie i mojego gospodarza do czarnego kościoła. I zgodził się, że to pewnego rodzaju schizofrenia. Z jednej strony chcą być traktowani jako pełnoprawni Amerykanie, tak samo zdolni, tak samo wartościowi; z drugiej strony boją się odrzucić te wszystkie socjalne i ekonomiczne podpórki. I mają ku temu ważne powody – konkretnie, brak pewnych środków, ktore posiadają biali.

Z drugiej strony, mam wrażenie, że i tak muszą to zrobić. Bowiem opieranie się na nich pogłębia słabość czarnej kultury w USA. Rodzi postawę roszczeniową, model społeczeństwa, w którym mężczyzna nie robi nic prócz płodzenia dzieci i siedzenia na ulicy, oraz zmieniania kobiet, a kobieta z pieniędzy socjalnych utrzymuje samotnie dzieci, każde z innym mężczyzną. To JEST problem. To TRZEBA zmienić; nie może być tak, by tzw. Czarna kultura kojarzyła się z takim właśnie życiem.

I coś się zmienia. Na razie co prawda czarni, którzy ta „kulturę” odrzucają stawają się w oczach reszt „biali.” Czyli, nie swoi. Zdrajcy. Mam nadzieję jednak, że to się zmieni.

W czarnym kościele, w którym byłem, wysłuchałem wspaniałego kazania. Pastor miał dr przed nazwiskiem; jego egzegeza była bardzo dobra, i tak jak znajomość Pisma mogłaby zawstydzić wielu pastorów, których znam. Ale jednocześnie był to CZARNY pastor, czyli nie przejął „białego” sposobu mówienia kazań, ale głosił w żywiołowy sposób, skacząc za kazalnicą, a pod koniec kazania dostrajając swoje słowa do wprowadzanego przez brata za pianinem akompaniamentu. Było to wspaniałe, nie-białe, w 100% czarne kazanie.

Chwała Bogu! To dowodzi, że NIE TRZEBA stać się białym, by być wyjątkowym; wartościowym, choć TRZEBA nad sobą pracować. Pracować, by z dziedzictwa biologiczno-historycznego wyciągać cały potencjał, jaki Bóg w nim ukrył. Urzeczywistniać go; czynić historią.

Wersetem, który mnie do tego zachęca jest Obj 21:26: „I wniosą do niego sławę i dostojeństwo narodów”. W kontekście całości rozdziału, który mówi o kazdym narodzie i języku – rozumiem to właśnie tak: że Bożym planem nie jest unifikacja kulturowa wszystkich kultur w oparciu o jakiś jednen konkretny wzorzec najwspanialszej kultury na świecie – ten pomysł to nazizm; imperializm, zbyt często niestety łączony również z chrześcijaństwem. Boży plan to dotknięcie łaską przyjęcia ewnagelii i służby Jezusowi Chrystusowi każdego narodu, języka; każdej grupy w swoisty sposób realizującej dany przez Boga potencjał. I ta różnorodność głosów połączona jedną treścią, o czym proroczo przypomina Pięćdziesiątnica, w której unifikacją jest uwielbienie a nie te same językowo słowa, będzie najwspanialszą symfonią na cześć i chwałę Barankowi, Jego Ojcu i Duchowi.

Mam nadzieję, że w tym przełamaniu owych kulturowych zniewoleń pomoże Czarnym Braciom zarówno emigracja Czarnych do Ameryki bez owej hańbiącej przeszłości, jak i prezydentura Obamy. Nie wiąże z nim żadnych innych nadziei; ale być może miał być prezydentem właśnie dlatego, by popchnąć czarnych w USA do odważnego i twórczego życia.

Reklama

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s