Metroseksualność

200507240002_00Mateusz Wichary

Popularną postawą obecnie jest metroseksualność. To wyzwolenie się od tradycyjnych ról i obowiązków przypisanych odpowiednio kobiecie i mężczyźnie, dla własnej przyjemności u męzczyzn. To przejaw uniseksualności, czyli przekonania, iż ostatecznie róznice między kobietą a mężczyzną są względne i kulturowe. Powinny być więc sprawą osobistego wyboru. W przeciwnym razie,  w świetle wielu współcześnie promowanych wizji człowieka, są źródłem zniewolenia jednostki. Narzucenia jej czegoś gwałtem, jej poniżeniem. Ograniczają bowiem możliwości samorealizacji, rozumianej jako absolutna wolność osobista, która ma być podstawowym prawem każdego człowieka.

 

Samorealizacja w praktyce ma oznaczać, iz każdy SAM decyduje KIM chce być, w czym chce się realizować, a nawet jaką chce sobie wybrać płeć. Nikt i nic (oprócz oczywiście władzy stanowionej) nie może temu stanąć na przeszkodzie.

 

Nie chcę dzisiaj wgłębiać się w Pismo. Dla porzadku jedynie stwierdzę, że to nieprawda. Biblia mówi, że kobiety są tak samo obrazem Bożym jak mężczyźni. Ale mówi też, że obrazują inne Boże cechy: miłość, piękno, opiekuńczość, skupienie na szczegółach, uczucia, zamiast kompetencji, siły, wydajności, nastawienia na cel, odwagi, walki. Oczywiście, zawsze pojawiają się jakies wyjątki. Ich istnenie jednak nie przeczy temu, że istnieje coś takiego jak męskość i kobiecość. Czyli, zestaw cech charakterystycznych odpowiednio dla każdej z płci. I związane z nimi funkcje społeczne i rodzinne.

 

Chciałbym natomiast wskazać KOSZTEM CZEGO metroseksualność zyskuje swa popularność. Otóż, kosztem rodziny.

 

Rodzina nieuchronnie zanika tam, gdzie popiera się metroseksualność (i szerzej: uniseksualność). Rodzina bowiem opiera się na:

 

Wierności. Metroseksualność jako podporządkowanie wszystkiego sobie kończy się w momencie, gdy tworzymy rodzinę. Małżeństwo, by istnieć, musi oprzeć się na wyrzeczeniu wolności w sferze seksualnej.

 

Zależności. Dwie osoby schodzą się z sobą i określają wspólne zasady istnienia. Uzyskują przez to pewne korzyści, ale jednoczesnie muszę wyrzec się samowystarczalności; samorealizacji. Są bowiem częścią większej całości. Najpierw z małżonkiem, następnie z dziećmi, które wymuszają jeszcze większą ofiarność i rezygnowanie z samego siebie. To oznacza wyrzeczenie wolności w karierze, miejscu zamieszkania, przyzwyczajeniach, czasem przyjaźniach, sposobie spędzania wolnego czasu, itp. Wiele filmów kreśli wizję „godzenia” samorealizacji z rodziną. Wydaje się, że zazwyczaj najzwyczajniej oszukują. Kariera osoby poświęcającej rodzinę po prostu ją niszczy. Oczywiście, czasem można to naprawić. Ale zazwyczaj pozostaje ból dzieci, rozczarowanie, samotność.

 

Przyjęciu tradycyjnych ról. Nawet sama biologia je wymusza. Bowiem to kobieta rodzi dzieci i nie można wybrać, by nie rodziła, a dzieci były. Bądź, by rodził za nią męzczyzna. Rodzina wymusza więc określone role przez określone obowiązki. Kobieta koncentruje się więc na macierzyństwie; mężczyzna w tym czasie musi zapewnić finansową stabilność rodzinie.

 

Podsumowując, albo metroseksualność, albo rodzina. Metroseksualność oznacza pochwałę nieskrępowanego seksu, we wszystkich jego odmianach, wywższenie własnej przyjemności, niepohamowania w egoizmie, ambicji, karierze. W praktyce oznacza również samotność, zazwyczaj uzależnienie od alkoholu bądź używek, i pytanie dla kogo to wszystko.

 

Z drugiej strony lekceważona rodzina, daje prawdziwe spełnienie. Bardziej błogosławioną bowiem rzeczą jest dawać, niż brać. Życie dla siebie jest puste; tylko w życiu dla kogoś poza sobą możńa znaleźć radość i trwałe spełnienie. Do tego jednak trzeba wiary, odwagi i pokory.

 

Warto dodać, że obecna w mertoseksualnej postawie legitymizacja absolutyzacji pragnień jednostki nieuchronnie osłabia społeczeństwo. Bo choć na krótką metę egoizm służy rozwoju kariery, a przez to i danej firmy czy organizacji, długofalowo osłabia jednak współodpowiedzialność. Rokładowi ulegają najsilniejsze więzi, które scalają społeczeństwo – więzi krwi i religijne. Niknie zaufanie, które jak przekonywał w jednej z książek Fukuyama, jest wielkim kapitałem – jego brak oznacza realny wzrost kosztów produkcji. Bez oddania komuś poza sobą społeczeństwo jest bezbronne, bowiem nikt nie poświęci własnego życia dla jego obrony, będąc przekonanym o absurdalności poświęcania się dla innych.

 

Niestety, również w zborach pojawia się logika metroseksualności. Widać ją wszędzie tam, gdzie wolni chrześcijanie poświęcają się całkowicie pracy zawodowej, goniąc raczej za przyjemnościami niż szukając zalezności od innych przez tworzenie rodziny. Czasem odnosi się wrażenie, że niektórzy już NIE CHCĄ bądź może nawet już nie potrafią poświęcić życia w niezależności, samowystarczalności, i znaleźć małżonka.

 

Dlatego zachęcam wszystkich wolnych chrześcijan do radykalnego sprawdzenia własnego serca: czego ono szuka? Samorealizacji czy danej od Boga zależności? Tak, to oznacza wyrzeczenie, rezygnację z wielu doraźnych korzyści. Jeśli jednak nie jesteś zdolny poświęcić wolności, nigdy z nikim się nie zwiążesz.

 

Również, zachęcam studentów do modlitwy i praktycznego myślenia w kategoriach małżeństwa. Koniec studiów to najlepszy czas na start w małżeństwo.  Później wcale nie będzie łatwiej; będzie gorzej, trudniej. Jeśli teraz nie dojrzałeś/dojrzałaś do małżeństwa, prawdopodobnie to się niestety nie zmieni.

One response to “Metroseksualność

  1. Pingback: Konsumpcjonizm i kryzys « świat po protestancku

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s