Dlaczego protestanci mówią „nabożeństwo” zamiast „msza”?

 service_epic_jan04

Dlatego, że msza i nabożeństwo to dwa różne wydarzenia. Msza w teologii katolickiej to zgromadzenie kościoła połączone z rytuałem przeistoczenia (transsubstancjacji), czyli zamiany przez kapłana chleba i wina w ciało i krew (fizyczne) Jezusa Chrystusa. Kiedykolwiek ów rytuał ma miejsce, ma miejsce msza. I tak np. nabożeństwa majowe dlatego to nie msze, bowiem przeistoczenie się na nich nie odbywa.

 

Naszym zdaniem przeistoczenie nie ma faktycznie miejsca. W ogóle. Czyli, chleb i wino nie stają się faktycznie materialnymi ciałem i krwią Jezusa Chrystusa (jedynym wyjątkiem jest kościół luterański, który naucza o konsubstancjacji, czyli współistnieniu dwóch natur – zarówno chleba i wina jak ciała i krwi Jezusa Chrystusa). Dlatego gdy zgromadzamy się aby wielbić Boga mówimy o nabożeństwach a nie mszy.

 

M. Wichary

Reklama

6 responses to “Dlaczego protestanci mówią „nabożeństwo” zamiast „msza”?

  1. konstantynwielki

    Witam Pana serdecznie

    Przyznam się, że określenie Wieczerza Pańska bardzo mi się podoba. To biblijne określenie niesie ze sobą pewną tajemnicę, którą nam wierzącym zawsze będzie ciężko pojąć.

    Niemniej jednak chciałem zwrócić uwagę na pewien fakt. Kiedyś zainteresowałem się zjawiskiem przeistoczenia. Jako katolik chciałem poznać, co na ten temat mówią inni, a szczególnie dr Marcin Luter. Początkowo myślałem, że o ile protestanci myślą inaczej niż katolicy to jednak z uwagi na to, że Biblia jest dla nich jedynym i wystarczającym autorytetem nie spodziewałem się odkryć wielkiej różnorodności w tym temacie.

    Jakie było moje zdziwienie, kiedy szybko przekonałem się, że tak nie jest.

    Otóż ojciec Reformacji uznawał teorię konsubstancjacji, czyli tego, że Ciało i Krew Chrystusa są realnie obecne w chlebie i winie, ale tylko wtedy, kiedy trwa msza. Dla luteran sakrament to znak i słowo, więc jeśli nie ma już słowa (czyli następuje koniec mszy) w ofiarowanych darach chleba i wina nie ma już realnej obecności Boga.
    Konsubstancjacja niewiele różni się od katolickiej transsubstancjacji, właściwie są dwie podstawowe różnice. Pierwsza dotyczy czasu: u katolików przemiana jest stała, czyli wieczna (do czasu fizycznego istnienia opłatka), a u luteran ograniczona czasowo jak napisałem wyżej. Druga różnica dotyczy tego, że katolicy uznają całkowitą przemianę, tzn. nawet w sferze fizycznej opłatek i wino stają się Krwią i Ciałem Chrystusa Jezusa. U luteran mimo realnej obecności Pana nie zachodzi przemiana fizyczna tzn. opłatek jest nadal opłatkiem a wino winem.

    Zdziwiło mnie, więc że inne odłamy protestantyzmu próbują poprawiać ojca Reformacji i przyjmują zupełnie inne wersje tego wydarzenia.

    Wyjątkiem, który jest podobny do Kosciola katolickiego i luterańkiego, jest Kościół anglikański, ale tylko ten Wysoki (High Church), który zupełnie jak katolicki uznaje transsubstancjację.

    To wszystko zaczęło mnie zastanawiać, bo skoro jak głosi zasada sola Scriptura, Pismo św. jest ostatecznym i co najważniejsze wystarczającym autorytetem w sprawach wiary, to jak możemy dochodzić do tak różnych wniosków? Albo, więc nie jest wystarczające albo ktoś źle go interpretuje.

    Bo, na jakiej zasadzie można uznać racje kalwinów, którzy uznają, że Chrystus jest obecny w chlebie i winie, ale tylko duchowo.
    Reszta protestantów z baptystami, zielonoświątkowcami i adwentystami na czele uznaje to wydarzenie tylko za pamiątkę.
    Ciekawe stanowisko przedstawia Kościół metodystyczny, który uznaje realną obecność Chrystusa w chlebie i winie, ale nie precyzuje jak jest On obecny (czy fizycznie czy tylko duchowo) uznając, że na podstawie Biblii nie można tego określić. W takim razie zaprzecza zasadzie sola Scriptura, która głosi że Biblia jest źródłem wiedzy które powinno wystarczyć każdemu do poznania Prawdy. Skoro oni nie widzą w Piśmie wyjaśnienia problemu przemienienia to, na jakiej podstawie inne Kościoły protestanckie uznające to samo Pismo mogą tak jasno precyzować, że Chrystus jest obecny fizycznie albo tylko duchowo lub, że to tylko pamiątka?

    Kto ma rację?

    Proszę o odpowiedź i z góry za nią dziękuję.
    Myślę, że nie tylko ja, ale też inni czytający ten artykuł mają podobne wrażenia z lektury dzieł poszczególnych założycieli odłamów protestanckich, których to zestawienie rodzi nieopisany mętlik w głowie poszukiwaczom Prawdy.

  2. Tak, Luter był w swym rozumieniu Wieczerzy Pańskiej bardzo katolicki.

    Odpowiadając na Pana zdziwienie: jak Pan sam doskonale wie, trzymamy sie nie nauk Lutra, ale zasady sola Scriptura, czyli Pisma, w związku z czym zdanie Lutra nie jest dla nas wiażące (choc istotne, jako madrego chrześcijanina).

    Fakt istnienia różnych interpretacji Pisma nie dowodzi moim zdaniem braku prawdziwej. Zresztą, kiedy czytam teologów katolickich to widze reinterpretacje typowego spojrzenia trydenckiego (w myśl Vat II) w duchu protestanckim. Co raczej przeczy tezie o jednomylności katolickiej w tej sprawie.

    Moim protestanckim zdaniem zresztą dobrze, bo istnienie „jedynej słusznej” dowodzi raczej obojętności na przesłanie Pisma niż żywej w nie wiary.

    W końcu, rożnice nie są wcale wielkie. Dominują dwa poglądy – zwingliański i kalwiński, które zgadzają sie co do zaprzeczenia fizycznej obecności ciała Jezusa Chrystusa w spożywanej Wieczerzy, afirmują role wiary dla korzystania z jej błogosławieństw, odmawiają znaczenia jakiemokolwiek kapłaństwu poza powszechnemu, widzą chleb i wino jako reprezentacje łaski przychodzącej przez wiarę od Chrystusa. Dyskusja jedynie toczy sie o status Wieczerzy jako Widzialnego Słowa: stopnia związania się Chrystusa z chlebem i winem.

    Pozdrawiam serdecznie,

    mw

  3. Jeszcze odnosnie wystarczalności Pisma: jeśli Pismo czegoś nam nie mówi, (nie dyksutuje tu z podanym przez Pana przykładem) najwyracniej nie jest nam to potrzebne do oddawania Mu czci w duchu i prawdzie. Jeśli np. Biblia nie mówi mi czy mam jeśc mięso w piątek czy nie, najwyraxniej nie zgrzesze jedząc bądź nie jedząc. brak odpowiedzi na to pytanie dowodzi, że sprawa ta jest pozostawionaw olności chrześcijanina, a nie, jak chce Pan zasugerować, iz Pismo nie jest wystarczające dla prowadzenia chrześcijanina w uwielbieniu Boga.

    Pozdrawiam jeszcze raz,

    mw

  4. Witam

    Chciałbym się zapytać, jak protestanci interpretują fragment 1 Kor 10, 16 („Kielich błogosławieństwa, który błogosławimy, czy nie jest udziałem we Krwi Chrystusa? Chleb, który łamiemy, czyż nie jest udziałem w Ciele Chrystusa?”). Czy św. Paweł nie mówi tu o realnej obecności ciała i krwi Chrystusa w obecnym podczas Wieczerzy Pańskiej chlebie i winie?

    Jak też protestanci rozumieją słowa samego Jezusa Chrystusa z J 6,53-56 (Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.)? Jeżeli Chrystus mówi nam jasno, że bez spożywania jego Ciała i Krwi nie będziemy mieli życia w sobie, to znaczy, że eucharystia jest jedną z najważniejszych elementów chrześcijaństwa. Jeżeli jednak wg. protestantów podczas Wieczerzy Pańskiej nie spożywamy realnie Ciała i Krwi naszego Pana, to jak inaczej mielibyśmy to robić?

    Co więcej, wszyscy Ojcowie Kościoła z pierwszych wieków chrześcijaństwa mówią w swoich katechezach o realnej obecności Chrystusa w eucharystii.
    Np.

    „A oto pokarm ten zowie się u nas Eucharystia, i nikt w nim udziału brać nie może, tylko ten, który wierzy wierzy w to, czego uczymy, kto wziął kąpiel na odpuszczenie grzechów i na odrodzenie, i tak żyje, jak Chrystus podał. Nie używamy bowiem tego pokarmu jak zwykłego chleba albo zwykłego napoju. Nie, jak za sprawą Słowa Bożego wcielony nasz Zbawiciel Jezus Chrystus przybrał i ciało, i krew dla naszego zbawienia, tak samo pokarm, co się stał Eucharystią przez przez modlitwę Jego własnego słowa, odżywia przez przemienienie krew i ciało nasze. Ten pokarm jest, taka mamy naukę, ciałem i krwią tego własnie wcielonego Jezusa. Apostołowie bowiem w napisanych przez siebie Pamiętnikach zwanych Ewangeliami, podali nam, ze takie otrzymali przykazanie. Jezus wziął Chleb, dzięki składał i mówił: „To czyńcie na pamiątkę Moją, To jest Ciało Moje” I podobnie wziął kielich, dzięki składał i mówił:”To jest Krew Moja”.” – św. Justyn (ur. w 100 r.) – Apologia 66

    „Wszyscy tez powinni uważać, by nie kosztował z Eucharystii ktoś niewierzący, oraz by jej nie tknęła mysz czy jakieś inne zwierzęta, lub aby nie upadła na ziemie jej cząstka i nie zginęła; jest to bowiem Ciało Chrystusowe, które może spożywać tylko wierzący.” – Hipolit Rzymski (ur. ok. 170 r.) – Tradycja Apostolska III, 9

    „Pouczony o tym i pełen niezachwianej wiary, że to, co się zdaje być chlebem, nie jest chlebem, chociaż takie wrażenie daje smak, lecz ciałem Chrystusa, a co się zdaje być winem, nie jest winem, choć się tak smakowi wydaje, ale krwią Chrystusa umocnij serce twoje, pożywając ten chleb jako duchowy i rozwesel oblicze twej duszy.” – Cyryl Jerozolimski (ur. w 315 r.) – Katecheza mystagogiczna 22,9

    „(…)Podobnie i materię, która ma zostać pobłogosławiona Bożymi słowami, kładzie się na święty ołtarz; nim zostanie konsekrowana imieniem Bożym stanowi tylko substancję chleba i wina, po wypowiedzeniu jednak słów jest już Ciałem i Krwią Chrystusa.” – Faustus z Riez (ur. ok. 410 r.) – Kazania

    „(…) I jeżeli ty także teraz zapytasz: jak chleb może stać się Ciałem Chrystusowym, a wino i woda Krwią Chrystusa, to ja ci odpowiem: Duch Święty z nagła zstępuje i dokonywa tego, co przewyższa rozum i pojęcie.” – Jan Damasceński (ur. ok. 675)

    Z resztą ojcowie reformacji także uznawali całkowitą przemianę chleba i wina w Ciało i Krew Pańską:

    „Kościoły nasze uczą o Wieczerzy Pańskiej, że ciało i krew Chrystusa są prawdziwie obecne i rozdzielane spożywającym w Wieczerzy Pańskiej; inaczej nauczających odrzucają.” – Konfesja Augsburska (X. O wieczerzy Pańskiej)

    Oczywiście, dla protestantów, którzy wyznają zasadę Sola Scriptura cytaty z pism ojców Kościoła i Reformacji nie mają żadnego znaczenia, gdyż nie pochodzą z Pisma Świętego. Jednak, czy to znaczy, że wszyscy chrześcijanie począwszy od św. Pawła, poprzez Ojców Kościoła ze wszystkich wieków, a skończywszy na Marcinie Lutrze mylili się? Wydaje mi się, że jest to bardzo mało prawdopodobne, aby dopiero któryś z kolejno powstających kościołów protestanckich w XVII w. odkrył prawidłowe rozumienie eucharystii. Znaczyłoby to, że wszyscy chrześcijanie przez ok. 1600 lat żyli w błędzie i bałwochwalczo traktowali Wieczerzę Pańską. Czy to znaczy, że pierwsi chrześcijanie, najlepiej znający naukę Chrystusa żyli w kłamstwie pomimo działającego w nich Ducha Prawdy, o którym Chrystus powiedział, że przypomni im wszystko, czego ich nauczył? – „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem.” (J 14, 26)
    Protestanci za wzór wspólnoty stawiają sobie pierwotne gminy chrześcijańskie, nie zmącone (według nich) żadną niewynikającą z Pisma tradycją. Jednak pisma najstarszych chrześcijan (których to mogę przywołać jeszcze więcej) wskazują na to, że od początku wierzyli oni w to, co dziś nazywamy „transsubstancjacją”.

    Nie chcę przez ten wpis obrażać żadnych protestantów. Jeżeli któreś słowa były zbyt ostre, to z góry przepraszam. Według mnie, wszyscy chrześcijanie różnych wyznań powinni dążyć do wzajemnej miłości, którą przykazał nam nasz Zbawiciel. Przykazanie miłości jest podstawową rzeczą, która nas łączy pomimo różnych podziałów. Jednakże ta miłość jest nieodzownie połączona z poszukiwaniem prawdy, do czego w tym komentarzu dążę.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Marian Wiatr

  5. Witam,

    dziękuję za bardzo ciekawy wpis i faktycznie, stawiający dużo ważnych pytań. Postaram się to pytanie dołożyć do całości i w nim odpowiedzieć całościowo – z perspektywy protestanckiej, a nie tylko własnej. Jeśli o mnie chodzi, to (i) fragment z Koryntian rozumiem jako mówiący o społeczności Kościoła (ciała Chrystusa), w wymiarze przede wszystkim dzuszpasterskim (taki też był problem u Koryntian – jeden był głodny a drugi pijany): społeczność przy stole Pańskim to wyraz faktycznej jedności wierzących z Chrystusem ,a przez to ze sobą nawzajem. Dlatego lekceważące spożywanie tego posiłku podlega Bożemu sądowi. Zresztą, ów wątek Kościoła jako ciała jest dla Pawła bardzo typowy – pojawia się również w Ef 1 i 3. Innymi słowy, kto gardzi bratem w trakcie Wieczerzy, gardzi ciałem Chrystusa a więc i samym Chrystusem.
    (ii) realna nie musi oznaczać fizyczna. Wierzę w realną, ale nie fizyczną obecność Chrystusa pod znakami chleba i wina. Innymi słowy, wierzę, że człowieczeństwo Jezusa Chrystusa pozostaje w niebie; jest On obecny ze swym ciałem na ziemi (Kościołem) w swej boskiej transcendencji. To w niczym nie ujmuje realności Jego obecności oraz funkcji, jaką ma Wieczerza – uwypuklenia godności, jaką zyskujemy przez łaskę [przebaczenia grzechów – bycia przyjętym i umiłowanym do końca. Dla mnie sednem wieczerzy jest ów fakt, że sam Bóg, Jezus Chrystus, zaprasza mnie do społeczności swego Stołu. Oto łąska w praktyce. Oto zapowiedź wieczności. To jest realne – bo ów stół zastawia sobą – realnymi znakami swej obecności. To nie jest stół Kościoła, ale Jego Głowy. To sedno przeżywania Stołu.
    (iii) Jeśli chodzi o Jana – widzę ten werset jako po prostu wskazanie na fakt, iż osoba który trwa w wierze (będzie zasiadać przy Stole Pańskim do końca), będzie zbawiona. Wiara w praktyce oznacza to właśnie – zasiadanie przy Stole Pańskim. Dlatego mówię Amen na te słowa: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym. Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim.
    (iv) kiedyś czytałem bardzo ciekawą monografię jakiegoś katolickiego autora dotycząca Eucharystii właśnie. Zauważył, że wielki wpływ na rozumienie eucharystii miało łacińskie tłumaczenie „sacramentum” – które urzeczowiło obecność Pana; umieściło ją w chlebie i winie. O ile dla pierwszego Kościoła to było wydarzenie, to dla późniejszych pokoleń – proszę mnie dobrze zrozumieć, chodzi mi o porównanie – magiczny obrzęd, który zatracił ów wymiar społecznościowy, dynamiczny.

    pozdrawiam!
    mw

  6. Jak w takim razie odnieść się do tzw „cudu eucharystycznego” tzn fizycznej i widzialnej zamiany opłatka w krwawiącą tkankę ? Takich sytuacji Koścół odnotowuje wiele w tym współcześnie z udziałem Jana Pawła II. Kościół Katolicki często powołuje się na te zdarzenia.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s