Mateusz Wichary
Ostatnio rozmawiałem z pewnym doświadczonym pastorem o ludziach wiernych i zdolnych. Oczywiście, wierność i zdolności się nie wykluczają, więc jak jest się jednym, nie oznacza to, że nie można być drugim. Często jednak tak właśnie się dzieje. Powód? Posiadanie istotnych zdolności często przekonuje osoby nimi obdarowane o prawie do wyjątkowego traktowania; lekceważenia pozostałych aspektów swej osoby.
Tymczasem wielkość, albo innymi słowy: używanie przez Boga (bo innego rodzaju wielkość jest wartością pozorną) łączy się prawie zawsze właśnie z wiernością.
Jezus Chrystus, Pan Panów, Bóg wcielony, wybiera rybaków (głównie). Wiernych – czyli słownych, gotowych do poświęcenia, ofiary, przewidywalnych i stałych w swym oddaniu; konsekwentnych, spójnych wewnętrznie. Fakt, potem powołuje i Pawła, który zdolny niewątpliwie był, ponad przeciętną. Ale był również i pokorny, i skutkiem tej pokory właśnie, wierny (zresztą, był wierny również jako faryzeusz – to dlatego Zbawiciel musiał dla Jego powołania posłużyć się taką armatą jak wizja na drodze). W pewnym sensie Paweł więc został zmuszony do pokory – Jezus powołuje go jeszcze dyszącego żądzą przelania krwi chrześcijan. Ma to niego wpływ na dziesięciolecia – później w 1Kor 15 pisze o sobie jako o „poronionym płodzie”, gdyż „zwalczał Kościół Boży.” A w jednym z ostatnich listów, co najmniej jeszcze 10 lat później, mówi o sobie jako o „pierwszym z grzeszników”, dla którego zbawienia niezbędna była przebłagalna ofiara Syna. W końcu, zwróćmy uwagę, „na codzień” i tak Chrystus wbija cierń w jego ciało „aby z nadzwyczajności objawień się zbytnio nie wynosił” (2Kor 12:7). Jesteś zdolny i Bóg Cię doświadcza? Być może to cena, jaką, dla własnego dobra, musisz płacić. U Pawła był to prawdopodobnie słaby wzrok, może nawet niemal ślepota, u tego, którego nawet cień uzdrawiał! W skrócie – owych „przypominaczy” o znikomości względem Boga, o wyższości wierności nad zdolnościami, Bóg w swej łasce dał mu sporo.
Podobnie, mam wrażenie, było ze świętym Augustynem. Całe życie w swej wielkości był prosty – podążający za Słowem bez żadnych światłocieni, wieloznaczności, pokornie chyląc swój intelekt przed Bogiem. I stał się jednym z największych postaci Kościoła. Podobnie Pascal. Genialny umysł i prosta wiara. Wierność, czyli uległość i pokora w godzeniu się na Bożą wolę, ta spisaną w Słowie i realizowaną w życiu.
Myślę, że osoba zdolna musi być upokorzona. Pycha bowiem idzie przed upadkiem. Bez upokorzenia, złamania, wielkość wiedzie na manowce. Osoba zdolna musi doświadczyć własnej pustki, jak mówi Pan w Kazaniu na Górze, swego „ubóstwa w duchu” mimo wszystko – słabości, znikomości, bylejakości, tuzinkowości (ostatecznej – nie w porównaniu do innych – wszak „nic nowego pod słońcem” nie ma), zwykłości, aby stać się osoba wierną.
Bo z natury wierna nie jest. Jest wierna sobie. Musi się tym smucić – musi jej być przykro, że chce wywyższać się kosztem Bożej chwały; przygarniać dla siebie cząstkę tego, co należy się tylko Jemu, bo tylko od Niego pochodzi. Musi stać się „cichym” chrześcijaninem, pogodzonym z Bożym porządkiem, w którym Bóg jest Bogiem, a człowiek Jego tworem. Jednym z milionów.
Jest w tym coś wyjątkowo chwalebnego, gdy wielki człowiek zgina się przed Bogiem. To nie jest poniżenie. Przeciwnie. To jego wywyższenie i chwała. „Uniżcie się przed Panem, a wywyższy was”, jak mówi Jakub. Człowiek, który zgina kark przed Bogiem niełatwi zegnie go przed człowiekiem. Bo zna różnicę. I nie ma ochoty zastępować Stwórcy i Zbawiciela jakimś marnym substytutem.
Wtedy prawdziwie pragnie i łaknie sprawiedliwości. Chce Boga, nie siebie. I Bóg zaczyna jej używać, w tym, czym jest.
Wielu uważa się za zdolnych. To nie czyni wielkim, czyli wiernym sługą. Wierny sługa uważa się za wartościowego przez uległość swemu Panu w tym, czym jest.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.