Istnieje w chrześcijaństwie silny trend do racjonalności. Jako rozsądek, jest niezbędny. Jako racjonalizm, jest heretycki.
Racjonalność rozumiem jako twarde stąpanie po ziemi. W sensie pozytywnym chrześcijanin racjonalny to człowiek rozsądny – taki, który chodzi do pracy, bierze leki, inwestuje w edukację – swoją i dzieci – oszczędza, planuje.
Idealista
Przeciwieństwem jest chrześcijanin – idealista. Nie chodzi do pracy – bo Pan się przecież troszczy, posyła swoje anioły, a my się troszczyć nie mamy. Nie bierze leków – bo Pan przecież jest Bogiem cudów, który uzdrawia nie tylko duszę ale i ciało. Nie inwestuje w edukację – bo przecież Bóg obrócił w głupstwo mądrość tego świata, a nie daj Boże jeszcze by zdobył jakiś tytuł – i proszę, „pycha życia” gotowa. Nie oszczędza – bo dosyć ma dzień utrapień swoich, i nie planuje – bo jutro może przyjść Pan.
Odpowiedź
Chrześcijanin rozsądny temu wszystkiemu nie przeczy. Widzi jednak szerszy kontekst tych skądinąd biblijnych stwierdzeń. Szerszy – nie w sensie: pozabiblijny – ale raczej w sensie: dostrzegający w Biblii również ową przemieniona codzienność, święty mozół, dzieło wiary.
Pan się troszczy – to prawda. Ale uczy nas również zwykłych zasad życia – kto nie pracuje niechaj też niech nie je, oraz: każda mozolna praca przynosi w końcu zysk. Posyła swoje anioły – no ale powiedzmy sobie to wprost – nie co dzień, i na ile jesteśmy w stanie to zobaczyć, nawet i nie co tydzień. Więc najwyraźniej nie powinniśmy liczyć na ich codzienną wyrękę w zwykłych obowiązkach.
To prawda, że Bóg uzdrawia ciało i modli się o to. Ale rozsądny chrześcijanin wierzy również, że Chrystus jest Panem leków, szpitali, klinik i lekarzy. I nie zamierza z tego wszystkiego rezygnować. Uczy się, bo wierzy, że mądrość pochodzi od Boga – poznawanie świata nie sprzeciwia się wierze, a przeciwnie, wiara zachęca do poznawania i udoskonalania świata danego nam przez Stwórcę, abyśmy nad nim panowali. Nauka to nie teoria ewolucji, która jest jedynie materialistycznym zastępstwem wiary w Stworzenie (pochodzimy z kamienia, który sam się wybuchł, nie będąc inteligentny, we wszystko, co nas otacza – to IMO naprawdę wymaga dużej wiary, bądź nikłej wyobraźni). Nauka to metodyczne poznawanie Bożego świata, w różnych jego aspektach, któremu chrześcijanin może się oddać w pełni zgody ze swą wiarą. A tytuły naukowe, czy osiągnięcia w świecie – choć mają tylko doczesne znaczenie i nie wolno się nimi chełpić, ani zbytnio ich cenić – są sposobem oddawania czci Temu, który pozwolił je osiągnąć. Nie mówiąc o tym, że mogą być cennym narzędziem uwiarygodnienia dzieci Bożych w świecie – jako osób znających się na rzeczy, fachowców, ludzi otwartych i w awangardzie społecznej, którym wiara raczej pomaga stać się kimś (i daje od tego nie zgłupieć, ale raczej zachować do tych osiągnięć dystans i pełną pokory powściągliwość), niż ich otumania i ogłupia.
Dalej, chrześcijanin rozsądny oszczędza, bo choć cała ziemia jest Pańska i nie mamy jak poganie zabezpieczać się od wszystkiego, bo się po prostu nie da, i jest to grzechem polegania na mamonie – to pewne działania po prostu wymagają dłuższego zbierania pieniędzy (patrz np. 2Kor 8 – zbiórka na ubogich, którą Paweł zarządza w Koryncie odpowiednio wcześnie i najwyraźniej wskazuje jako cykliczny cel składanie datków). Również, w mocy pozostaje zasada, że rodzice powinni gromadzić majątek dla dzieci (2Kor 12:14). Z pewnością, jest to obszar szczególnie obecnie narażony na nadużycia i spokojnie można powiedzieć, że chrześcijanie na Zachodzie oszczędzają zbyt wiele. Niemniej, alternatywą nie jest brak jakichkolwiek oszczędności i wydawanie wszystkich zarobionych pieniędzy z dnia na dzień.
W końcu, chrześcijanin rozsądny również planuje. Bo choć – jak uczy Jakub – jutro i wszelkie nasze działania w przyszłości należy opatrzyć w swym myśleniu szczerym „jeśli Pan zechce”, to jak widać w Rz 15:28 czy Flp 2:19, Paweł planował swoje działania misyjne i nie widział w tym – rozumiejąc, że są one zależne od Bożej woli – niczego złego. O czym uczą i przypowieści naszego Pana o budowaniu wieży i wyruszaniu na wojnę bez narady (Łk 13:28-32). Złem jest nie myśleć o skutkach swoich decyzji i dobrze jest planować długofalowe działania (najwyraźniej z zależnością od Boga to się nie kłóci). Aby zebrać, trzeba zasiać i to jest Boża zasada (Gal 6:7).
W tym wszystkim chrześcijanin rozsądny nie zaprzecza cudom. Wierzy, że się dzieją. Prawdopodobnie kilku w swym życiu doświadczył. Ale wierzy, że ponadnaturalne ingerencje Boże, przynajmniej te widzialne, nie zdarzają się codziennie. Że Bóg nie chce nas przyzwyczajać do cudów – bo zrobiłby z nas leniuchów i rozkapryszone dzieci. Raczej, chce nas przyzwyczaić do dojrzałości, czyli odpowiedzialności za siebie i innych; szczodrości, pracowitości, odwagi. A cuda daje po to, byśmy w tym wszystkim wierzyli w Jego moc, zdolność ingerencji wtedy, gdy nasze zdolności zawodzą. A przede wszystkim po to, byśmy ufali w ponadnaturalne dzieło stworzenia i zbawienia: wcielenie, zmartwychwstanie, wniebowstąpienie – i czekające na nas powtórne przyjście w chwale.
Racjonalista
Istnieje jednak również przesada w owej racjonalności. Owym stąpaniu twardo po ziemi. To „chrześcijanin” – racjonalista. Piszę tu słowo chrześcijanin w cudzysłowiu, bo to już nie jest chrześcijaństwo. To człowiek, który tak jak chrześcijanin rozsądny chodzi do pracy, bierze leki, uczy się, oszczędza i planuje. W tym wszystkim jednak czuje się samowystarczalny. Może mówi jeszcze o Bogu, ale Boga w jego życiu już nie ma. To Bóg nieobecny, daleki, hipotetyczny. Nie stworzył tego świata – czymkolwiek jest dla niego świat, jest światem naturalnym. Nie dziełem rąk Ponadnaturalnej Istoty, która wszystko wie i wszystko może – bo tego nie obserwuje. Nie przeprowadził izraelitów przez Morze Czerwone – to mit, potrzebny izraelitom dla stworzenia ich tożsamości. Chrystus był wyjątkowym człowiekiem. Nie jest jednak żadnym Bogiem – bo takiego Boga nie ma, ingerującego cudownie w ten świat (tu tkwi połączenie współczesnego arianizmu z racjonalizmem). Może jest jakiś. Ale nie czyniący cuda. Wszystko, co jest, to to, co widać. Chrystus nie zmartwychwstał – bo ludzie nie zmartwychwstają. Nie wstąpił do żadnego nieba – bo nieba nie ma. I oczywiście nie powróci – bo nie ma skąd.
Ani w lewo, ani w prawo
Idealizm, rozsądek i racjonalizm. Zarówno idealizm jak racjonalizm jest odejściem od Bożych zasad i Bożej prawdy. Idealizm każe nam zwątpić w to, co naturalne, zwykłe, codzienne. Każe nam udawać, że chrześcijaństwo jest wyłącznie niezwykłe, cudowne i ponadnaturalne. Że Bóg nie działa poprzez zwykłe wydarzenia i procesy. Ostatecznie może oznaczać chorobę psychiczną; życie w iluzji obcowania cały czas w ponadnaturalny sposób z Bogiem, Jego aniołami, wyganianiem szatana z zepsutej spłuczki od klozetu, czy kompletną bezradność bez „Słowa od Pana” względem Jego woli,. jakie dziś ubrać skarpetki.
Z drugiej strony – racjonalizm, który znów każe nam zwątpić w to, że ów świat jest czymś więcej niż jedynie to, co widać. Który tak naprawdę beznadziejnie i bezpodstawnie każe nam wierzyć w ludzkość, która przecież bez kierującego historią Boga jest bezsensowna i całkowicie nam nieznana.
Polecam rozsądek, który wskazuje Pismo Święte – Słowo Boże, jako Boży ponadnaturalny w działaniu, ale naturalny w swej zewnętrznej formie, sposób kontaktu z Bogiem. Sposób sprawdzony przez pokolenia gorliwych i pobożnych chrześcijan przed nami, których owoce życia dowodzą, że znali swego Boga. Rozsądek, który podpowiada, że SĄ takie chwile – chwile, nie codzienność – gdy Bóg ingeruje w sposób cudowny. Który owej codzienności nie zaprzecza, ale który również nie gwałci Boga, by był ze swymi cudami na każde nasze zawołanie. Który w końcu każe nam się zmieniać – wkładać wysiłek w codzienne uświęcenie, wierząc, że nasz trud nie jest daremny w Panu, że cokolwiek czynimy, jak by to nie było małe i nieistotne, z duszy czyńmy, jako dla Pana, od którego otrzymamy za to dziedzictwo. Bo On wróci. I ten świat, przez Jego powrót, okaże się światem Bożym i Chrystusowym. A uświęcający się w codziennych zmaganiach odziedziczą niezwykłą, wieczną ziemię.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.