Dla XVI wiecznych Reformatorów odnowienie nabożeństwa w oparciu o Słowo Boże było niemniej ważne niż teologia. Reformacja w Zurychu zaczęła się właśnie od spraw kultu – w 1523 roku Urlyk Zwingli napisał pierwszą rozprawę dotycząca liturgii, a konkretnie usunięcia obrazów i posągów świętych z kościołów. W kwietniu 1525 roku zrezygnował z łacińskiej mszy zastępując ją prostym nabożeństwem w niemieckim języku. W 1526 roku Luter swym pismem Msza niemiecka i porządek nabożeństwa rozpoczął reformę w luteranizmie, w tym samym duchu: wprowadzono język narodowy, centralną pozycję w nabożeństwie zyskało kazanie.
Patrząc na zmiany wprowadzone w XVI wieku można wskazać zasady wspólne, które charakteryzowały protestanckie nabożeństwa. Chciałbym, byśmy omawiając je zastanowili się nad naszymi zborami. Zastanówmy się, czy nie potrzebujemy zrobić kolejnej Reformacji, woparciu o te same zasady? Pamiętajmy, że, jak mówili nasi ojcowie w wierze, kościół reformacji to kościół ciągle się reformujący (łac. semper reformanda). Każde pokolenie potrzebuje przejrzeć się w niezmiennych zasadach biblijnych. Nie po to, by przypatrzeć się sobie i odejść i zapomnieć, ale po to, by się zmienić.
Chrystus w centrum nabożeństwa
W szczególności, oznacza to usunięcie kultu świętych i Matki Boskiej, zarówno w sensie materialnym (wskazujących nań obrazów i posągów, jako obiektów czci w luteranizmie i w ogóle, w nurcie reformowanym i anabaptystycznym) jak i z treści kazań. Jezus Chrystus jest jedynym Pośrednikiem, jedynym poprzez którego kontakt z Bogiem jest możliwy. W nastęujący spsób opisuje wprowadzone reformy Jan Kalwin:
„…zmieniliśmy stare formy, starając je odnowić ściśle według normy Słowa Bożego. Wszystkie nasz spory [z kościołem rzymskokatolickim -przyp.MW] co do nauki chrześcijańskiej dotyczą: właściwego sposobu oddawania Bogu czci; podstawy zbawienia. Jeśli chodzi o punkt pierwszy, to napominamy ludzi, by nie czcili Boga oziębble, ani niedbale. (…) Aby nikogo nie zniechęciły trudności towarzyszące przychodzeniu do Boga ogłaszamy, że w Chrystusie mamy źródło wszelkich błogosławieństw, z którego możemy czerpać wszystko, czego potrzebujemy. Nasze pisma i kazania poświadczają, jak często i gorliwie zalecamy prawdziwe upamiętanie się, nakłaniając ludzi do wyrzeczenia się własnej sprawiedliwości, cielesnych pragnień i siebie samych, aby doprowadzić wiernych do posłuszeństwa wyłącznie Bogu, by nie żyli już dłużej tylko dla siebie samych, a dla Boga.” 1
Czy Chrystus jest w centrum naszego nabożeństwa? Spójrzmy na nie w świetle powyższych słów Kalwina. Kogo chcemy wywyższyć? Kogo komu poddać? Na kogo zwrócić uwagę? Czy wychodzimy z nabożeństwa w glębokim przekonaniu, że spełnianie woli Chrystusowej jest dającym radość i spełnienie zadaniem, jedyną właściwą odpowiedzią na okazaną nam łaskę? Jakie wrażenie pozostanie osobom nowym, wychodzącym z naszego nabożeństwa? Czy powiedzą: „ Chrystus był w centrum wszystkiego, co się działo” – czy może coś innego?
Słowo Boże w centrum nabożeństwa
„Wiara jest ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe” (Rz 10:17). Chrystus napomina swój kościół Swoim Słowem: Zbawiciel i Jego wola muszą stać w centrum wspólnie, albo nie będzie w centrum żadnego. Dlatego powrócono do języków narodowych: by Chrystus faktycznie mówił, przemawiał, dotykał. Dlatego porządki nabożeństw wprowadzane przez kościoły protestanckie wyróżniały się obfitymi czytaniami z Pisma Świętego. Zamieniono tzw. lectio selecta (czytanie wybranych fragmentów) na korzyść lectio continua (czytanie rozdział po rozdziale), tak ze Starego jak Nowego Testamentu, oprócz oczywiście czytanych i śpiewanych Psalmów. Podobnie kazania – zazwyczaj były to kazania ekspozycyjne, omawiające werset po wersecie całe księgi.
Intencja była prosta: aby oddawać Bogu cześć w sposób, jaki Jemu się podoba (o co w chrześcijaństwie chodzi), człowiek musi znać i przyjmować Boże Słowo, Jego wolę. Przeniesiono akcent z tego, co zewnętrzne (liturgia, obrzędy) na trafianie w serce, do którego, jak wierzono, droga wiedzie poprzez bramy umysłu, który otwiera się na głoszone Słowo. Bardzo dobrze oddają to przekonanie słowa baptystycznego Londyńskiego Wyznania Wiary: „Jedyny sposób oddawania czci prawdziwemu Bogu został wyznaczony przez Niego samego. W konsekwencji nie można oddawać Mu czci w sposób wymyślony przez ludzi albo pochodzący od szatana. Widzialne symbole Boga i wszelkie inne formy oddawania Mu czci, o których nie mówi Pismo Święte, są surowo zabronione.”2
Wyznanie to wyraża pogląd obecny wśród purytan, a zapoczątkowany w Genewie, iż dopuszczalnymi sposobami oddawania Bogu czci są wyłącznie te działania, które On nakazuje. Takie rozumienie czystości nabożeństwa określano jako Regulative Principle (Zasada Regulacyjna). Luter natomiast uważał, iż dopuszczalne w oddawaniu czci jest wszystko, co nie jest przez Boga zakazane. Praktyczną różnicę widać np. w wystroju kaplic luterańskich i reformowanych. W luterańskich nie usunięto obrazów, gdyż zakazany w Biblii jest ich kult, a nie obecność w miejscach oddawania Bogu czci. W kaplicach reformowanych nie ma obrazów, gdyż nie są nakazane, a więc ich być nie powinno. Dzisiejsze kościoły baptystyczne swymi korzeniami sięgają tradycji refmormowanej, co widać właśnie w wystroju naszych kaplic. Do dziś wystrój typowych kaplic protestsanckich mówi bardzo wiele: w centrum stoi kazalnica, która skupia uwagę każdego, kto wchodzi. W tle pojawia się krzyż, jako jedyny obecny symbol, wyrażający wiarę w treść przesłania kazalnicy. Krzyż i kazalnica w centrum sali nabożeństw do dziś mówią o chrystocentryzmie i skupieniu na Słowie.
Ile w trakcie nabożeństw czytacie Pisma? Jak ważne jest kazanie – czyli: ile czasu proporcjonalnie do całości nabożeństwa ono zajmuje? Co jest sednem nabożeństwa; punktem kulminacyjnym? Złem jest, jeśli ludzie lekceważą oddawanie Bogu czci w modliwie i pieśniach, czy Wieczerzę Pańską. Ale złem jest również, kiedy uważamy, że Bóg nie ma nam nic, albo mało, do powiedzenia przez Pismo Święte! To, co robimy, zdradza nas bardziej niż słowa. Nasze działania dowodzą (bądź przeczą temu), że uznajemy pouczenie z Pisma Świętego za warunek czystego uwielbienia. Lub, że sami wiemy, jak to zrobić dobrze.
Kiedyś usłyszałem słowa, które zapadły mi mocno w pamięć i cały czas towarzyszą: uwielbienie to odpowiedź na Słowo. Nie da rady uwielbiać Boga, którego nie znamy. Nie da rady wywyższać Osoby, którą nie jesteśmy zainteresowani. Nie da rady być posłusznym Mistrzowi, którego słowa lekceważymy. Nie da rady zachowywać Słów, które do nas nie docierają. Bez Słowa nasze uwiebienie odchodzi od Bożych wzorców.
Prostota liturgii (formy) nabożeństwa
Średniowieczna msza była pełna różnorodnych rytuałów. Dla przykładu, chrzest rozpoczynał się w bramach kościoła od egzorcyzmów nad osobą chrzczoną i wodą, namaszczenia wody, zanurzeniem świecy paschalnej w wodzie, i kilkunastu innych czynności. Tym rozbudowanym, opartym na tradycji rytuałom reformatorzy przeciwstawili prostotę biblijnych nakazów, zarówno w odniesieniu do chrztu, Wieczerzy Pańśkiej, jak i całości nabożeństwa. Nabożeństwo miało składać się z czytania Pisma, wykładu Pisma, śpiewu (przede wszystkim tekstów z Pisma Świętego – Psalmów lub innych; nigdy solowego, o czym za chwilę), modlitwy, błogosławieństwa.
Wśród reformatorów wielka niechęcią cieszyły się wszelka teatralność, napuszenie, ostentacja. Wierzyli, że Duch Boży nie używa środków wymyślonych przez ludzi. Kalwin wyjaśnia:
„Wiem, jak trudno jest przekonać świat, że Bóg nie tylko odrzuca, ale też brzydzi się wszelkimi ludzkimi wymysłami w zakresie kultu. Ludzka pomysłowośc w tym zakresie wynika z wielu przyczyn. Stare przysłowie mówi, że każdy ceni sobie bardziej własne rzeczy, dlatego jesteśmy skłonni bardziej cenić własne wymysły. Poza tym Paweł pisze, że ten fikcyjny kult często charakteryzuje się pewnymi oznakami mądrości [Kol 2:23]. A ponieważ z reguły charakteryzuje się miłym dla oczu zewnętrznym przepychem, dlatego bardziej odpowiada naszej cielesnej naturze niż mniej wystawna forma kultu, chociaż takiej wymaga i taką aprobuje sam Bóg. Prawdziwa cześć, to cześc oddawana sercem i umysłem, jednak ludzie zawsze wolą wymyślać zupełnie inną formę służenia Bogu: odprawianie cielesnych rytuałów religijnych. Czynią to, by uwolnić się od obowiązku poddawania Bogu swego umysłu. Uważają, że zrewnętrzny przepych zwalnia ich z obowiązku poświęcania serca Bogu.”3
Mówiąc krótko, ceremonialność i „naszość” nabożeństwa schelbia, zdaniem Kalwina, ciału. Wynalazki w sferze nabożeństwa nie są duchowe. Czytanie, kazanie, modlitwa, śpiew – to wszystko wygląda mizernie i słabo wobec napuszoności i pompy ceremonialnych nabożeństw. I bardzo dobrze, mówią reformatorzy. Nasza siła i moc nie jest w tym, co cielesne, ale w tym, co duchowe. Duch Święty związał się z prostymi środkami wpływu na człowieka i W TYM tkwi ich siła, nie w ich widzialnej chwale. Bogu upodobało się zbawić wierzących przez głupie zwiastowanie (1Kor 1:21). Mowa o krzyżu jest co prawda głupstwem dla tych, którzy giną, jednak dla tych, których dotyka Duch Boży, jest moca Bożą (1:18). Paweł nie przemawiał przekonującymi słowy – wtedy efekt byłby ludzki. Wzięty z jego zdolności, mocy. Ale jemu nie o to chodziło. To niebiańska treść miała poruszyć ich serca: Jezus Chrystus ukrzyżowany, aby ich wiara była oparta na solidnym fundamencie mocy Bożej (2:2-3).
Jak to jest z nami? Co stoi w centrum twego zboru? Gdzie jest kazalnica? Gdzie stół Pański? Co jest w centrum sali? Jaką informację przekazujesz osobie wchodzącej pierwszy raz na nabożeństwo? Co uważasz za atrakacyjne w nabożeństwie? Czy próbujesz przez jego układ i „punkty programu” schlebiac ludziom, czy raczej chodzi Ci o zachęcanie ich do bojaźni Bożej, znalezienia siebie na nowo, na kolanach przed Bożym obliczem, w pokorze, radości i oddaniu? Czasem obawiam się, że brakuje nam wiary w skuteczność i atrakcyjność Bożej prostoty. Kiedy zamieniamy ją blichtr teatralnych występów. Kiedy nudzi nam się to, co najważniejsze – Słowo, modlitwa, Stół Pański. W pewnym sensie nie ma dla nas już wtedy nadziei – bo przecież skoro zakosztowaliśmy obecności Ducha Bożego, „Słowa Bożego, że jest dobre”, a szukamy innych „dopalaczy,” to oznacza, że toczy nas duchowa choroba. A Bóg przychodzi z mocą w prostocie mowy o krzyżu, szczerych modlitwach i pieśniach, łamaniu chleba. Nie potrzeba nam nic więcej – o tym i nas dzisiaj chcą przekonać reformatorzy. Mam nadzieję, że damy się przekonać!
Artykuł ukazał się w Słowie Prawdy, 6.2009.
Przypisy:
1. J. Kalwin, O konieczności reformy Kościoła, w: Świadome Chrześcijaństwo, 1(4), tłm. J. Sałacki, 4.
2. Londyńskie Wyznanie Wiary, [bmw] 1985, 55.
3. O konieczności…, dz. cyt., 9-10.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.