Dlaczego Pawła wyśmiano na aeropagu, czyli o zmartwychwstaniu i filozofach w I w.

dr Janusz Kucharczyk

A gdy usłyszeli o zmartwychwstaniu, jedni naśmiewali się, drudzy zaś mówili: O tym będziemy cię słuchali innym razem. I tak Paweł wyszedł spośród nich. Lecz niektórzy mężowie przyłączyli się do niego i uwierzyli…
Dz 17:32-34

Mowa apostoła Pawła na aeropagu to pierwsze udokumentowane spotkanie chrześcijaństwa z filozofią grecką. Jak wiemy zakończyło się dwuznacznie: w momencie kiedy Paweł zwiastował zmartwychwstanie Chrystusa został wyśmiany, z drugiej jednak strony parę osób poszło za nim. Ważne jest tutaj zarówno to, że do wyśmiania doszło dopiero w momencie zwiastowania zmartwychwstania jak i że właśnie w tym momencie. To ta nauka okazała się być skałą zgorszenia dla słuchających go filozofów stoickich i epikurejskich. Dlaczego ta akurat? Jak Grecy zapatrywali się na ideę zmartwychwstania? Czy idea zmartwychwstania była dla Greków dziwaczną nowością, herezją czy czymś burzącym ich podstawowe przekonania? Spróbujmy się nad tym zastanowić.

Kontrowersyjne zmartwychwstanie
Mowa na aeropagu jest dość nietypowa. Nie wiemy na ile tekst z Dziejów Apostolskich dokładnie ją przedstawia, na pewno jednak oddaje jej podstawowe właściwości. Ważne jest to, że Paweł nie cytuje ani razu Biblii i nie koncentruje się na szczegółach. Przedstawia ogólne przesłanie nauczania biblijnego dostosowane do słuchaczy, powołuje się na ich autorytety i szuka raczej elementów wspólnych niż różnic, choć oczywiście do momentu, kiedy przechodzi właśnie do zmartwychwstania.

Widać tu konkretny sposób głoszenia ewangelii: głosić na gruncie wspólnym ze słuchaczem, ale nie unikać istotnych punktów kontrowersji, choć tylko tych istotnych. Paweł właśnie zmartwychwstanie uznał za taką kwestię. Teologia, kosmologia i antropologia mowy (czyli: poglądy na Osobę Boga, naturę świata i człowieka) jest możliwa do przyjęcia dla słuchaczy. Poglądy Pawła brzmią dla filozofów podobnie jak panenteizm: w Bogu poruszamy się, żyjemy, jesteśmy. Człowiek jest boskiego pochodzenia. Paweł atakuje bałwochwalstwo, ale i to nie wzbudza kontrowersji, wzbudza ją dopiero nauka o zmartwychwstaniu. Czemu właśnie ona?

Wbrew pozorom zmartwychwstanie to nie jest jakaś szokująca nowość. Idea ta Grekom nie była wcale obca. Wielu Greków niewątpliwie wierzyło w możliwość zmartwychwstania, a nawet że miało ono miejsce. W mitologii greckiej wątek ten występuje, podobnie jak w mitach innych narodów. Zmartwychwstał na przykład Dionizos. Nie będziemy się tu jednak zajmować mitologią. Należy sobie bowiem zadać pytanie: czy przeciętny Grek w pierwszym wieku naszej ery wierzył w mity? Chyba już niekoniecznie. Na wsi niewątpliwie tak, w uboższych warstwach mieszkańców miast może niektórzy. Ale filozofowie w Atenach? W brzmieniu dosłownym prawie na pewno nie. Owszem, jako pewną metaforę ukazującą symbolicznie i alegorycznie jakąś głębszą prawdę, niektórzy tak. Ale i to nie wszyscy.

Targowisko bogów
Greckie myślenie o bogach charakteryzowało się swego rodzaju rozbiciem. Między bogami poetów, prawodawców, filozofów oraz rozmaitych magów, wróżbitów i kaznodziejów istniały zasadnicze różnice. I tak w mitologii mamy do czynienia z bóstwami antropomorficznymi, czyli takimi, które piją, jedzą, podrywają kobiety i robią wiele innych mało boskich rzeczy. Filozofowie greccy nigdy nie traktowali ich zbyt poważnie, byli dla nich raczej wytworem wyobraźni przemawiającym do prostego ludu.

Bogowie oficjalnie czczeni przez państwo byli bardziej stonowani, raczej mniej krotochwilni, traktowano ich bowiem jako podstawę ładu społecznego, nie temat dla pikantnych i barwnych historyjek. Bogowie wróżbitów i magów znów są pełni mocy i żywi w swym bezpośrednim działaniu i przemawianiu do ludzi. A bogowie filozofów? Byli abstrakcyjni i uwzniośleni, choć czasem osobowi, to jednak zawsze dalecy od wyobrażeń mitologicznych.

W mitach również była mowa o cudach. Wiara w cuda była w Grecji żywa i powszechna, nawet niektórzy z filozofów uznawani byli za cudotwórców. Ale nie wszyscy. Cudotwórcą był ponoć Empedokles, Pitagoras, w omawianej epoce Apulejusz z Tiany. Na pewno nie wierzyli w cuda stoicy i epikurejczycy, spośród których rekrutowali się słuchacze apostoła Pawła. Mity, a z nimi i cuda, odpowiadają emocjonalnym potrzebom człowieka. W mitach idea zmartwychwstania jest częsta, ponieważ odpowiada na obecne u wszystkich ludzi pragnienie pokonania śmierci i życia wiecznego. Przemawia wprost do wyobraźni. Zmartwychwstają w nich antropomorficzni bogowie. Bogowie bardzo podobni do ludzi, czasem do zwierząt. Bogowie zamieszkujący góry, wody, podziemia i lasy. Bogowie na których zawsze można liczyć. Którzy odpowiadają na modlitwy, którzy są bliscy ludziom i chętnie robią im dobrze. Na przykład, szukają im partnerów seksualnych jak Afrodyta, pomagają w interesach jak Hermes, w wojnie jak Ares. Chętnie zawiązują relacje z ludźmi.

Ludziom nieskorym do filozoficznej refleksji to wystarczało. Ale filozofowie mieli kłopot z takim obrazem bogów, a tym samym różnymi ich cudami jak zmartwychwstanie. Bogowie z mitów bowiem dalecy są od tego, by być odpowiedzią na pytania stawiane przez rozum. Nie są wieczni i transcendentni, nie nadają się na rozwiązanie problemów takich jak początek świata, natura bytu, podstawa moralności. Są raczej częścią tego świata, są częścią kosmosu. Co tworzy jednak sam kosmos? Co stanowi o porządku świata, o jego początku i końcu? Filozofowie na te pytania odpowiadali różnie, nie będziemy tutaj tego rozważali, wystarczy tylko, że powiemy, iż szukali raczej pojęć abstrakcyjnych, różnych sił i zasad, substancji, zjawisk społecznych, czasem bytów osobowych, ale wtedy bezcielesnych i beznamiętnych, czystych umysłów. Podstawa kosmosu była więc dość abstrakcyjna. Daleka od bogów znanych z mitologii. Ci na postawę kosmosu się nie nadawali.

Mądrość i człowiek filozofów
Mądrość dla Greków polegała na szukaniu tej podstawy i oparcia swojego życia na niej. Oznaczało to dostosowanie się do praw kosmosu, do podporządkowania się jego zasadom i prawom. Zaakceptowanie ich i wcielenie w życie. Śmierć jawiła się Grekom jako element kosmicznego porządku, w mitach można było ją przezwyciężyć, w filozofii jednak było to niemożliwe. Oznaczałoby to podważenie fizycznych i moralnych praw wszechświata.

Człowiek był wytworem innych sił, różnie definiowanych, ale zawsze nieludzkich. Mogłyby być one fizyczne i materialne, ale wtedy były bezosobowe. Mogły być społeczne, ale wtedy były ponadjednostkowe i względne. Mogły być nadnaturalne i niematerialne ale wtedy były abstrakcyjne i idealne. Mogły być duchowe i osobowe, ale wtedy były bezcielesne i beznamiętne. Człowiek musiał się dostosować do tych sił. Wiara w zmartwychwstanie oznaczałaby ich zanegowanie. Człowiek był częścią kosmosu, a podstawa kosmosu była człowiekowi obca, obca codzienności, bez łaski i miłości. Jedyną drogą było poddanie się twardym prawom kosmosu i tylko na tym polegała mądrość. Oczywiście konkretnie mogło to wyglądać bardzo różnie. Przyjrzymy się więc konkretom.

Stoicy i epikurejczycy
Apostoł Paweł przemawiał do stoików i epikurejczyków. Obie te szkoły filozoficzne były empiryczne, naturalistyczne i materialistyczne. Czyli uważały, że jedyna rzeczywistość, która istnieje, to przyroda, świat fizyczny, który jest poznawalny zmysłowo. Obie uznawały istnienie bogów, ale innych niż bogowie mitów. Obie odrzucały istnienie cudów, w tym zmartwychwstania.

Stoicy uznawali mity za alegoryczne przedstawienie głębszych prawd. Wierzyli w materialnego, rozlewającego się w całym wszechświecie bezosobowego boga zwanego Logosem, którego utożsamiali z Naturą, koniecznością, Losem, a zarazem Opatrznością. Stanowił dla nich podstawę praw przyrody, a także etyki i logiki. Odrzucali wolną wolę i możliwość pełnej doskonałości. Tylko filozofów uznawali za mądrych i cnotliwych, przy czym filozofem był ktoś praktykujący mądrość w życiu a nie piszący książki. Warto tu w ogóle dodać, że filozofia w kulturze greckiej miała wymiar skrajnie praktyczny i duchowy. Filozof to mędrzec; filozofię się praktykowało, a nie pisało o niej książki. Książki były tylko pomocą.

Człowiek mądry zdaniem stoików więc to ktoś, kto zna prawa Logosu i się do nich dostosowuje. Oznaczało to surową, rygorystyczną etykę. Śmierć jest elementem praw Logosu. Nie ma przed nią ucieczki. Wierzyli w życie po śmierci, ale nie wieczne, tylko do kolejnego cyklu istnienia wszechświata. Cuda są złamaniem praw Logosu. Praw natury się nie łamie, tylko ich słucha. Pragnienie zmartwychwstania było więc dla nich raczej przejawem braku mądrości, marzycielstwem, odrzucaniem praw Natury, grzechem.

Epikurejczycy natomiast wierzyli w bogów, którzy przypominają raczej dzisiejszych kosmitów, zupełnie niezainteresowanych ludźmi, żyjących w swoim świecie. W naszym świecie istnieją tylko atomy i próżnia. Żadnych cudów, żadnych boskich interwencji, żadnego zmartwychwstania. Po śmierci nie ma nic, i dlatego nie należy się jej bać, bo póki żyjemy nie ma śmierci, a jak jest śmierć nie ma nas, nas więc nie dotyczy. Ale istnieje też wolność. Człowiek może wybrać życie oparte na przyjemności, to znaczy wolne od lęku przed śmiercią i bogami, pozbawione frustracji i bólu pochodzącego z braku cnoty. Cnota jest drogą do przyjemności i spokoju. Wiara w jakieś zmartwychwstanie Syna Bożego była dla nich bzdurą.

Stoicyzm i epikureizm nie sprzyjały więc wierze w zmartwychwstanie.

Moc ewangelii a filozofowie
Parę osób z tych kręgów się jednak nawróciło. Dlaczego? I to nie tylko wśród słuchaczy mowy na aeropagu. Prawnikiem o stoicko-epikurejskiej kulturze był również Tertulian, który po nawróceniu stał się wybitnym apologetą chrześcijaństwa. Filozofem stoickim, który miał własną szkołę, był Klemens z Aleksandrii, który stworzył swoistą syntezę stoicyzmu i chrześcijaństwa. Głosił wiarę w Chrystusa, ale w stoickiej konwencji. Co w chrześcijaństwie mogło pociągać stoików i epikurejczyków?

Dla stoików ważne było dążenie do moralnej doskonałości, które upatrywali w poddaniu się bogu – Logosowi, który przenika cały świat. Z drugiej strony zdawali sobie sprawę z tego, że osiągnięcie pełnej doskonałości nie jest możliwe. Między Logosem-bogiem a człowiekiem pozostawała przepaść. Nauka o Jezusie, wcielonym Bogu, który pokonuje tę przepaść, mogła ich poruszyć. Wymarzona doskonałość i wcielenie natury Logosu w życie człowieka było wypełnieniem pragnień stoików. Jezus, wcielony Bóg i Logos, pokonuje śmierć, przekracza ludzkie ograniczenia, z których istnienia stoicy zdawali sobie sprawę. W tym kontekście Ewangelia i nauka o zmartwychwstaniu mogła do nich przemówić. Przeczyła pewnym ich intuicjom, ale inne dopełniała, doprowadzała do końca.

Epikurejczyków dążenie do doskonałości nie interesowało. Ich interesowało osiągnięcie przyjemności. Ale wiedzieli, że seks, dobre jedzenie i pieniądze dają przyjemność na krótko, i to taką, która później często doprowadza do cierpienia. Odradzali więc szukania tego typu przyjemności. Zdawali sobie sprawę z tego, że nie można odczuć pełnej przyjemności, jeżeli wpierw nie rozwiąże się problemu lęku przed śmiercią i piekłem. Ich rozwiązanie było proste: człowiek nigdy nie doświadcza śmierci, bo ta pojawia się, kiedy już człowieka nie ma. Tym samym nie ma problemu piekła. Ale jednocześnie musieli uznać, że są tylko kupką atomów, co stwarzało kolejne trudne pytania.

Nauka o zmartwychwstaniu była innym rozwiązaniem tego samego problemu. Kto uwierzy w Jezusa pokonuje śmierć i uniknie potępienia. Bez potrzeby składania ofiar, wiary w jakąś ezoteryczną wyższą wiedzę i tym podobne. Drogę do uniknięcia potępienia wskazuje człowiek z krwi i kości. I oni mogli więc ujrzeć przyczyny, aby przyjąć naukę o zmartwychwstaniu głoszoną im przez Pawła.

Neoplatonizm a Ewangelia
Niezależnie od stoicyzmu i epikureizmu rozwijała się filozofia medio- i neoplatońska, która równiez wchodziła w kontakt z chrześcijaństwem. Mostów między chrześcijaństwem było więcej. Tutaj cuda były możliwe. Zmartwychwstania nie odrzucali już z zasady. Jednakże negowali jedyność chrześcijaństwa. Dla nich człowiek był duchem, zmartwychwstanie z ich perspektywy było więc zbyt materialistyczne. Było możliwe, ale niepotrzebne. Mądrość jest wyzwoleniem się z więzów ciała, podporządkowaniem się rzeczywistości duchowej, która stanowi istotę wszechświata. To, że zmartwychwstał Chrystus było dla nich mało wiarygodne, bo podkreślało wyłączną boskość Chrystusa i stawiało wyżej życie w ciele niż ucieczkę do świata duchowego (zlanie się z boskim Jednem). Tacy myśliciele jako Orygenes i Augustyn połączyli tradycję neoplatonizmu z chrześcijaństwem.

Filozofia a zmartwychwstanie
Człowiek dla filozofów greckich jest częścią natury rozumianej duchowo lub materialnie. Ma po prostu być wierny jej prawom. Pragnienie zmartwychwstania było więc dla nich pragnieniem gwałtu na owej naturze. Wieczne życie osoby ludzkiej było dla Greków nie do pojęcia.

My wierzymy, że Bóg, który jest Prawdą i Początkiem stworzenia i zasadą świata stał się człowiekiem, który przezwyciężył śmierć i rozciął więzy owej natury. Chrześcijanin wierzy w Boga, który jest ponad naturą, tym samym może więc wierzyć w wieczne życie osoby ludzkiej bez redukcji jej do natury rozumianej jako Logos, atomy czy duchowe Jedno. Chrześcijanin wierzy, że człowiek jest wartością wieczną, bo jest poddany Bogu, który jest ponad kosmosem. Kosmos nie jest wszystkim, ma kres tak jak i śmierć. Zmartwychwstanie nie przeczy naturze jako takiej, ale raczej pozwala przekroczyć jej granice w stronę wieczności. Zmartwychwstanie Jezusa jest dla tego wszystkiego gwarancją i przez to fundamentem nadziei.

Autor jest wykładowcą Wyższego Baptystycznego Seminarium Teologicznego. Niniejszy artykuł ukazał sie w nr 3-4.2009 Słowa Prawdy.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s