Sentymentalizm

M. Wichary

Kiedyś usłyszałem następującą definicję sentymentalizmu: to chęć głębokich przeżyć połączona z niechęcią do płacenia za nie ceny. Mowa tu o przeżyciach emocjonalnych (np. oddanie, uniesienie,  miłość, przyjaźń), a pewnie i duchowych (wszelkie doświadczenia duchowości). Skutkiem są przeżycia płytkie. Lub, odczuwane płytko. Chwyta za serce, ale to bzdet. Względnie: przeżycie jest głębokie, ale z pewnych względów – lenistwa konkretnie – tak płytko je odbieramy, że nie wyczerpujemy jego potencjału do nauczenia nas czegokolwiek; dostarczenia doświadczenia, które mogłoby nas trwale zmienić.

Tak więc sentymentalne będą filmy przede wszystkim. Nie pamiętamy czemu, ale się wzruszyliśmy. To, że nie pamiętamy, oznacza, że było to płytkie. Gdyby było ważne, to byśmy pamiętali. Ważne filmy i sceny pamiętamy. Zapadają w pamięć. Bo są ważne. Płytkie są kazania, które zamiast mówić o tym, co Bóg nam wskazał w Biblii jako źródło naszych przeżyć, chwytają za serce ckliwymi opowiastkami, które z biblijną głębokością nie mają nic wspólnego. W ten sposób można oczywiście również mówić o Jezusie. Gwałcić płytka prezentacją ewangelii do nawrócenia, np. przez powtarzanie: On dla Ciebie uczynił tak wiele, oddaj Mu swoje życie. Nie mówię, że to nieprawda. Mówię, że myśl ta jest tak głęboka, że można ją przedstawić w odpowiedni sposób. Można zilustrować różnymi biblijnymi przykładami, zamiast zadowalać się mantrowanym wezwaniem.

Ale sentymentalizm jest również wrogiem dojrzałości. Pamiętam ( 🙂 ), jak byłem mały czytałem Złoto Gór Czarnych Szklarskiego. W jednym z pierwszych rozdziałów młody chłopak, Indianin, zostaje wojownikiem przez wsadzenie mu kołków pod skórę pleców i wożenie za koniem w ten sposób. Skóra pękła mu dopiero po kilku okrążeniach. Przeżył i się nie cofnął. Zaliczył.

Okrutne? Może i tak. Ale potrzebne. Konieczne. Takie mieli Indianie życie. Aby być mężczyzną trzeba umieć się nie bać bólu. Pamiętam niezgodę na te logikę. Chciałem być taki sam, ale nie chciałem i bałem się takiej próby. Sądziłem, że bym się cofnął. Buntowałem się na myśl o tym, że TO jest droga. Bo chciałem być taki jak ów Indianin bez jego kosztów.

To niedojrzałość. A uczucie racjonalizacji owej niedojrzałości nazwałbym sentymentalizmem. Usprawiedliwianiem siebie, bądź kogoś bliskiego i wmawianiem (sobie bądź jemu/jej), że jest OK, głęboko i w ogóle, choć właśnie nie jest. Bo cena nie została zapłacona.

Przypomniałem sobie dzisiaj o tym kiedy wziąłem na ręce śpiącego synka. Poczułem niezgodę na to, że będzie musiał przejść przez dotkliwe próby w życiu. Patrząc jak słodko śpi poczułem, że mi przykro, że nie jestem w stanie nic z tym zrobić, nijak go przed tym zabezpieczyć. Ale potem właśnie sobie pomyślałem, że te myśli nie są dobre. To myśli sentymentalne. Złe.

Złe, bo Bóg nie jest sentymentalny. Od samego początku. Adam i Ewa mieli swą próbę. Świat doskonały nie był światem bez próby, wtedy byłby światem sentymentalnym, ciągłej niedojrzałości. Świat doskonały był światem próby. Z miłości do ludzkości. Inaczej nie mieli by jak stać się kimś więcej niż byli. Czyli, musieliby pozostać niedojrzali.

Próbę przeszedł Abraham, Izaak, Jakub. Wiary – wobec starości, wobec nieodgadnionych zamiarów Ojca i Jego Boga, wobec własnego cwaniakowania i walki o Boże błogosławieństwo. Próbę przeszedł Dawid. Próbę przeszedł Salomon, choć jej nie zaliczył. Trudno. Tak to bywa z próbami.

W końcu próbę przeszedł nasz Pan. Kielich nie został oddalony. Bóg Go opuścił. Przeszedł śmierć sam (jakoś). Stał się dojrzalszym człowiekiem. Za to wywyższył go Ojciec.

Mamy iść w Jego i ich ślady. Mamy nieść krzyż. Mamy zapierać się samych siebie. Mamy uczestniczyć w cierpieniach Chrystusa, aby później mieć udział w dziedzictwie (Rz 8). Diakoni mają przejść próbę. W skrócie, Bóg nie jest sentymentalny.

Bóg jest dobrym Ojcem i nas smaga. Bo gdzież jest dobry Ojciec, który, wiedząc jak ważny jest rozwój, nie wystawia syna na doświadczenia i próby? Od tego są ojcowie. Matki są inne, ale Bóg jest naszym Ojcem, nie Matką.

Źle więc bym wybrał (przy założeniu, że to możliwe), chroniąc mojego syna przed życiem. Źle dla niego. Dobrze dla mnie. Ale też do czasu. Przecież w końcu każdy Ojciec jest dumny z tego, że jego dzieci są samodzielne, że sobie radzą, że idą dalej. Do tego trzeba dojrzałości. I temu szkodzi sentymentalizm.

Reklama

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s