Trójjedyna natura Boża objawiła się w Nowym Testamencie. Dopiero z perspektywy tego objawienia widać znaki tej rzeczywistości obecne w Starym. Dlaczego Bóg tak zaplanował, że w czasach Starego Przymierza skupił się w swym objawieniu na prawdzie istnienia tylko jednego prawdziwego Boga – Stwórcy i Pana Wszechświata, podczas gdy w czasach Nowego uzupełnił ją nauką o istnieniu trzech osób – Ojca, Syna i Ducha?
Oczywiście, w takich sprawach jak wnikanie w przyczyny rozwoju objawienia, trzeba być ostrożnym. Niemniej, można je rozważać. Podzielę się więc moim przekonaniem.
Myślę, że było to konieczne ze względu na rozwój Bożego planu zbawienia. A konkretnie, odejście od skupienia na jednym narodzie, do Bożego planu dla narodów.
Sam monoteizm implikuje jednorodność kultury, która zeń powstaje. Jedyność Boga koresponduje z jedynością kultu, prawa, ludu, języka, który owego Boga czci. Zwróćmy uwagę, że islam unifikuje kultury i jest niechętny różnorodności. Wszystko ma być tym samym. Podobnie Świadkowie Jehowy, którzy odrzucają trynitarność Boga – są wszędzie tacy sami. Niemniej, taki właśnie był Boży plan w okresie skupienia uwagi Boga na tylko jednym narodzie, izraelskim.
W Nowym Przymierzu Bóg jest już zainteresowany narodami. Uczniowie Jezusa mają czynić uczniami Jezusa wszystkie narody (Mt 28). To, co ma powstać, to nie jedna kultura, język, kult. Ów Boży zamiar widać w początku Kościoła – Pięćdziesiątnicy (Dz 2). Istnieje jedno namaszczenie – obecność tego samego Ducha; jedna treść: głoszenie chwały Bożej w Chrystusie. Ale różnorodność języków. Każdy język ma wyznać, że Jezus jest Panem, ku chwale Boga Ojca, a nie jeden, który scala wszystkie ludy (Flp 2:11). Podobnie, Bożym zamiarem jest wniesienie w Jego wieczne Królestwo chwały i dostojeństwa narodów (Obj 21:26), a nie jakiejś ich syntezy, względnie chwały jednego, najsilniejszego.
Bożym zamiarem jest więc jedność w różnorodności, a nie sama jedność. Jedność zasadza się na jednym dziele zbawienia, jednym Bogu, któremu należna jest cześć jednej wierze, jednym chrzcie (Ef 4:4-6), jednym, jedynym Pośredniku, między Bogiem a ludźmi (1Tm 2:5). W końcu, jednym Nowym Testamencie (wraz z poprzedzającym go Starym, który jest również Słowem dla Kościoła: Rz 15:4) – jednym, ostatecznym objawieniu, które nas obowiązuje aż do powtórnego przyjścia Króla (Mt 28:20; Judy 3). Ta jedność sprawia, że ciało – kościół – jest tylko jedno (Ef 4:4).
Ale to ciało różnorodne. W różnych kulturach różnie wyraża się wzbudzane przez Boga w sercach chrześcijan uczucia – wdzięczność, radość, smutek nad grzechem, uwielbienie, bliskość, uniżenie, bojaźń…. Każdy naród posiada również inny język, co oznacza, że posiada inną tradycję mówienia, przekazywania treści. Pamiętam misyjną opowieść „Bruchko.” Misjonarz chciał powiedzieć ewangelię na zjeździe mężczyzn pewnego plemienia. Miał również jednego nawróconego, który popukał się w głowę, mówiąc: nie rób tego, bo nie wiesz jak to zrobić. Jak to nie wiem? Przecież znam wasz język. Mimo wszystko zgodził się z tubylcem. Okazało się, że w tym plemieniu rzeczy najważniejsze opowiada się poprzez pieśni, wyśpiewywane wobec innych starszych. Ów nawrócony tubylec ułożył pieśń o Zbawicielu. Śmiem twierdzić, że żaden europejczyk ani amerykanin nie potrafił tego odpowiednio uczynić. A powinien. Bo ta tradycja nie jest zła. Jest piękna i dobra. I Bóg ją przez ewangelię przemienia.
A więc, różnorodność jest dobra. Oczywiście, nie każda – tylko oparta na Bożych fundamentach jedności. Ale jednak. Co oznacza, że tępe naśladownictwo form obecnych w innych kulturach, dążenie do uniformizacji, jest złe. Również w kościołach. Nie wszystko musi być takie same. Jest piękno i w spontaniczności, i w porządku. I w surowości i dynamice. Zbory mogą się różnić. I o ile w tej różnorodności widać to samo uwielbienie i bojaźń, są częścią tego samego ciała.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.