Wigilia i wiara

Mateusz Wichary

Jest coś bardzo znamiennego w świętowaniu Wigilii. Nie wiem, czy to nie nadinterpretacja, ale pokuszę się o połączenie losów Polski z wybraniem właśnie Oczekiwania na przyjście Bożego Syna na najważniejszy moment w świętowaniu. Wigilia – Wieczór Przed. Polacy wciąż czekają. Czekali na uwolnienie od zaborców. Czekali na wolność od socjalizmu. Polscy chrześcijanie czekają na przebudzenie; na czas, kiedy ewangelia stanie się istotna dla większości Polaków. Takiego czasu nie było jeszcze w naszej historii, a przecież był on w historii wielu narodów. I jest obecnie doświadczany przez kolejne. A my czekamy.

Czekanie, poczucie niedosytu, nie-osiągnięcia, bycia przed tym, co dopiero jest ważne, ciągłego niezadowolenia z tego co mamy, jest w jakimś sensie naszym narodowym dziedzictwem. I akurat w kontekście chrześcijaństwa jest to postawa za wszech miar odpowiednia i właściwa.

Wiara to czekanie. Oczywiście nie bierne. Bierne czekanie to nie czekanie. Czekanie to przygotowania. To właśnie ciągłe poczucie niedosytu. Niespełnienia. Niezadowolenia z tego, co jest. No bo to najważniejsze nie nadeszło. Czekamy więc. Jesteśmy gotowi. Nawet świętujemy, a czekamy.

Fragmentem, który uwypukla ów aspekt wiary jest Hebrajczyków 11:1. Wiara jest „hipostazą” tego, czego się spodziewamy, tego, czego dowody są wciąż niewidzialne. Słowo hipostaza ma bardzo różne znaczenia. Korzystając z analizy przeprowadzonej przez Janusza Kucharczyka, to

„1) osad, czyli coś co opadło na dno naczynia (duszy) trwa i nie daje się zmyć; fizjologiczne (ropień, mocz, stolec – wiara to coś ciężkiego i stałego wytrącone z cieczy np., może dla niewierzących wygląda ona wiara jest jak męczący ropień; po grecku osadza się też ziarno w czasie siewu oraz ślad pieczęci po jej przystawieniu do laki,
2) kłębiaste, gęste [chmury] por. List Judy 12, zwodziciele są jak chmury bez deszczu unoszone przez wiatr – wiara jest gęsta i kłębiasta, nie da się unosić tak łatwo i … pełna deszczu,
3) rodzaj gęstej zupy, galarety – wiara jest twardym, pożywnym pokarmem,
4) trwanie w czasie, w krótkim czasie – wiara zawsze jest trwaniem w czasie, czekaniem na spełnienie, ale czas jest krótki… – wiara jest trwaniem w rzeczach na które ma się nadzieję,
5) powstanie, początek – wiara to zasiane w nas królestwo Boże, rzeczy na które mamy nadzieję mają w nas początek, w nas powstają, co nie znaczy że dzięki nam…,
6) podstawa, fundament, baza, cokół, budowanie na skale – na wierze opiera się to na co mamy nadzieję, bez wiary tych rzeczy nie ma, bez wiary nie może być więc zbawienia, bo wiara jest podstawą rzeczy na które mamy nadzieję,
7) temat, treść (utworu) – wiara jest tematem rzeczy na które mamy nadzieję ich treścią, jak wyżej,
8) plan, zamiar – wiara to realizowanie pewnego planu jest zamiarem dokonania, doczekania rzeczy na które ma się nadzieję, jest nakierowana na przyszłość nie jest zupką instant,
9) odwaga, wytrwałość, zdecydowanie, nadzieja, (tchórz to człowiek który się szybko poddaje jest niezdecydowany, bez nadziei nie wierzy, modlitwy ludzi niezdecydowanych nie zostaną wysłuchane – …kto bowiem wątpi, podobny jest do fali morskiej, przez wiatr tu i tam miotanej przeto niechaj nie mniema taki człowiek, że coś od Pana otrzyma człowiek o rozdwojonej duszy, chwiejny w całym swoim postępowaniu. Jkb 1:6-8), tchórze będą się kapać w jeziorze ognia),
10) materia, substancja, natura, konsystencja czyli coś trwałego, twardego, niezmiennego jak skała, nowa natura, nowe stworzenie – wiara jest skałą,
11)byt, rzeczywistość, istota, rzeczy na które mamy nadzieję istnieją w nas, mają swoja rzeczywistość i swój byt w naszej wierze – wiara jest czymś realnym, bytowym, jest istotą tego na co mamy nadzieję…”

Wiara jako hipostaza jest więc czymś twardym, i odnosi się do czegoś poza sobą – jakąś wydzieliną (czegoś), śladem, czy osadem (po czymś), podstawą, czy fundamentem (czegoś/dla czegoś), treścią/ tematem czegoś większego. Patrząc, jak każe nam to czynić Hbr 11;1, w kontekście czasu, wiara (to, co jest teraz) jest hipostazą tego, co będzie. Jest osadem, wydzieliną przyszłości. Podstawą, fundamentem dla przyszłości.

Wyobrażam sobie to jak łódkę w całkowitej mgle. Zaczyna nią bujać. Nie wiemy gdzie płynąć. W pewnym momencie gubimy wiosła, a żagla nie mamy. Zaczynamy wołać o pomoc. Wtedy ktoś – nie wiemy kto i skąd, rzuca nam linę. Możemy ją złapać, lub odrzucić. Jeśli ją łapiemy, i zaczynamy ciągnąć – wierzymy. To ciągnięcie owej liny jest hipostazą tego, co będzie. Jest realna. Wierzenie jest realne. Choć cel jest ciągle przyszłością i pozostaje dla nas niewidzialny. Ale ta lina jest po coś, od kogoś. Wierzymy. Ciągniemy linę.

Wróćmy do Wigilii. Wigilia to święto wiary właśnie. Ciągle Ten Dzień nie nadszedł. Ale w wierze oczekujemy. I gdy nadchodzi, owo świętowanie potwierdza nam, że warto. Warto było czekać na Pierwsze Przyjście. I warto teraz czekać na Drugie.

Ostatnio czytałem o syndromie normalności. To przekonanie, wbrew faktom, iż pewne wydarzenie nie nastąpi, bowiem jeszcze nigdy (w jakiś czasie) nie nastąpiło. Np. jako Polacy wierzymy w wojny – że istnieją. Ale ciężko nam uwierzyć, że mogłaby zaistnieć w najbliższej przyszłości. Nasze doświadczenie temu przeczy – dwa ostatnie pokolenia wojny nie doświadczyły. Amerykanie nie doświadczyli hiperinflacji i trudno im dziś uwierzyć, pomimo różnych znaczących świadectw, iż jest to realne, by mogło się to im wydarzyć. Takie rzeczy zdarzają się republikom bananowym, nie Amerykanom. Ów syndrom to forma wyparcia faktów, ze względu na racjonalną przesłankę braku danego zjawiska (jej racjonalność oczywiście jest ograniczona i musi ulec świadectwu zmianie sytuacji, która może następować po raz pierwszy w określonym czasie).

Temu syndromowi ulegamy nie raz. Również w sprawach wiary. Nie doświadczyliśmy Pierwszego Przyjścia. Doświadczamy świata, w którym istnieje Kościół, ale nie świata, na który, od czasu do czasu, wraca osobowo i widzialnie Jezus. Łatwo nam przez to zaprzeczyć realności owego przyjścia. Ale to również oznacza, że łatwo nam zaprzeczyć realności owego Pierwszego, betlejemskiego – takie rzeczy po prostu się nie zdarzają.

Wigilia nas uczy czekania. Wigilia nas uczy wiary.

Dlatego święćmy Wigilię. Niech ten wieczór będzie dla nas wzmocnieniem i pokrzepieniem w naszej nadziei. Ten, który stał się ciałem, powróci. Marana Tha!

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s