Nadzieja to przekonanie, że przyszłość będzie dobra. Może to oznaczać oczekiwanie na dobre zmiany. Poprawę. Może oznaczać po prostu oczekiwanie na skutki naszych działań, które podjęliśmy.
Nadzieja dotycząc przyszłości, która okazuje się różna, sprawdza się bądź nie. Możemy mieć nadzieję na coś, co się nie wydarzy. Możemy również nie mieć nadziei na coś, co właśnie nastąpi. Można by więc powiedzieć, że ostatecznie nie ma sensu mieć nadziei, bo i tak będzie, co będzie, niezależnie od naszej nadziei. To jednak błąd.
Dlaczego? Dlatego, że nie tylko teraźniejszość wchodzi w przyszłość przez zwykły upływ czasu, ale istnieje również ruch przeciwny: przyszłość wchodzi w teraźniejszość przez nadzieję właśnie. „Oracz winien orać w nadziei, a młocarz młócić w nadziei, że będzie uczestniczył w plonach” (1Kor 9:10). Oracz wie, że przyszłość jest niepewna. Że może dziwnym zrządzeniem Bożym przejść mu przez pole armia i zniszczyć zaorane bruzdy, lub, po zasianiu, przyjść grad i zniszczyć zboże. Może również przyjść złodziej i ukraść wymłócone już zboże. To wszystko możliwe. Ale winien orać w nadziei, że będzie uczestniczył w plonach. Powinien działać „w nadziei”, czyli oczekując plonów.
Dlaczego? Nadzieja motywuje. Orząc czy młócąc czynimy to przecież racjonalnie, a więc licząc na to, iż ów wysiłek przyniesie nam zysk. Im mniej na to liczymy, tym mniej racjonalne jest owo kosztujące nas przecież nie czynienie czegoś innego z tymi siłami i czasem, dzieło. Dlatego nie lubimy pracować dla kogoś innego, kogoś, kto z nami się nie dzieli. To działanie bez-nadziejne. W związku z tym będziemy to czynić z przymusu, a więc niechętnie, ewentualnie ze strachu. Równie niechętnie, ale mimo wszystko nieco skuteczniej. Nieco, bo prawdziwą skuteczność daje właśnie nadzieja. Która wywołuje w nas pragnienie zmaksymalizowania jej ziszczenia, co nas prowadzi do lepszych technik orania i młócenia, oraz zabezpieczenia się przed czynnikami, które mogą stanąć zbiorom na przeszkodzie.
Nadzieja jest niezbędna. Jest niezbędna docześnie. Niewolnik to słaby pracownik. Bo bez-nadziejny. Podobnie zresztą obarczony zbyt wielkimi podatkami obywatel, który czuje, że ZBYT WIELE mi się zabiera/ zbyt mało zyskuje. Albo więc zacznie oszukiwać aparat zabierający mu owoce jego ciężkiej pracy (skądinąd działanie owego aparatu w stopniu zabierającym nadzieję uważam za tożsamy z niewolnictwem: praktycznie skutek jest przecież ten sam, zjawisko to samo, niezależnie od przyjętej kulturowo nomenklatury językowej), albo przestanie pracować. Albo się przeprowadzi. Bo bez nadziei pracować się nie da. Pamiętam z swojej młodości mityczną, wspaniałą krainę USA, do której każdy Polak chciał wyjechać. Właśnie dlatego: tam, jak byliśmy przekonani, były podstawy na doczesną nadzieję. Dziś oczywiście nie warto jej tam już szukać.
Nadzieja jest niezbędna również wiecznie. Jeśli ten świat jest wszystkim, co mam, nie będę inwestował zbyt wiele w rozwój kościoła. To po prostu inwestycja bez-nadziejna. Powiedzenie „i Panu Bogu świeczka i diabłu ogarek” odnosi się do osób, które do końca nie wiedzą jak tam ostatecznie po śmierci jest, więc wolą się zabezpieczyć na obie ewentualności. Dywersyfikują swe wieczne inwestycje.
Wiara chrześcijańska jest wiarą nadziei wiecznej. Obiecuje wysoki zwrot życia zainwestowanego w służbę Bogu. I to każdemu, kto jest tym zainteresowany: każdy może przyjść i zacząć życie dla Boga. „Obracajcie nimi, aż powrócę” (Łk 19:13) – w ten sposób streszcza życie chrześcijańskie Chrystus Pan. Otrzymaliśmy miny – kapitał zdolności, sił, czasu, pozycji społecznej. Mamy tego używać DLA NIEGO. Nagroda jest proporcjonalna do zaangażowania – 3, 5 czy 10 min pozyskanych odpowiada władzy nad 3, 5, czy 10 miastami w wieczności (pomijam dyskusję czy jest to obraz, czy odniesienie do rzeczywistości: moim zdaniem obraz, bo nasz Pan używa tutaj przypowieści. Jest to niemniej obraz wyjątkowo zachęcający: to bardzo łaskawa proporcja nagrody do inwestycji!).
Nie ma więc chrześcijańskiej wiary bez nadziei. Nadzieją przyszłość wchodzi w naszą teraźniejszość: wiara otwiera jej drzwi. Bez wiary odrzucimy Boże obietnice. Nie zainwestujemy naszego życia w Jego dzieło. Będziemy zajęci zwrotem tam, gdzie go faktycznie widzimy.
I tu dochodzimy do ważnej przestrogi: brak nadziei wiecznej widać w stylu naszego życia. Brak nadziei, czyli brak wiary. To, w co inwestujesz swój czas, środki, talenty mówi wszystko o tym, kim jesteś duchowo. Mówi o twojej wierze więcej niż cokolwiek innego. Nikt z nas nie jest doskonały. Egoizm pozostaje w każdym z nas. Ale wiara wyraża się w działaniu ze względu na Boże obietnice. I pamiętajmy, że nasz Pan odbiera nadzieję tym, którzy nie zainwestowali danego im kapitału w Boże Królestwo: „każdemu, kto ma, będzie dane, temu zaś, który nie ma, i to, co ma, będzie odebrane” (Łk 19:26).
Siejmy, póki czas mamy. Obracajmy nimi, aż powróci. Żyjmy po chrześcijańsku. Inwestujmy czas w własny rozwój duchowy. Inwestujmy czas i wysiłki w stan duchowy naszej rodziny. W bliskość z małżonkiem, również duchową. W wychowanie dla Pana naszych dzieci. Myślmy pokoleniowo: to nie tylko wpływ na nich, ale zdarzy Bóg, i na wnuki a może i prawnuki. I osoby, które będą z nimi miały do czynienia. Inwestujmy w naszą rodzinę i bliskich. W miłość, nie tanie gadanie o Panu Bogu. Niech nasze słowa, jeśli się pojawią, będą ciężkie jakością naszego życia. W końcu, inwestujmy w nasze zadania, które dostajemy od Pana: wszystko jest ważne: „cokolwiek czynicie, z duszy czyńcie, jako dla Pana, nie dla ludzi, wiedząc – co wiedząc, zgadnijcie? – że od Pana otrzymacie jako zapłatę dziedzictwo, gdyż Chrystusowi Panu służycie” (Kol 3:23-24). Wszystko jest ważne. Nic nie jest nieważne. Wszystko bowiem służy Bogu. I w tym kontekście – służmy w Kościele. Bo on też jest ważny.
Módlmy się o wiarę. Wierzymy przecież „dzięki działaniu przemożnej siły jego – nie byle jakiej, bo tej – jaką okazał w Chrystusie, gdy Go wzbudził z martwych i posadził po prawicy swojej w niebie” (Ef 1:19-20). Abyśmy byli ludźmi nadziei. Abyśmy „wiedzieli, jaka jest nadzieja, do której nas powołał, i jakie bogactwo chwały jest udziałem świętych w dziedzictwie jego” (Ef 1:18).
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.