„Obraz chrześcijan zbitych w małą gromadkę (tak często malowany przed naszymi oczami) na coraz węższym skrawku plaży podmywanym przez fale ‚nauki’ nie odpowiada moim zdaniem rzeczywistości. Wielki mit ‚światopoglądu naukowego’, który wcześniej przedstawiłem, nie był dla mnie jakąś groźną nowinką, czy przełomem w moim tradycyjnym wierzeniu.
Wręcz przeciwnie, od takiej właśnie kosmologii rozpocząłem swoje poszukiwania. Narastające podejrzenia i ostateczne porzucenie ich, na długo poprzedziły moje nawrócenie na chrześcijaństwo. Na długo zanim uwierzyłem, że teologia jest prawdziwa, zdecydowałem, że popularny obraz dostarczany nam prze naukę musi być fałszywy.
Niszczy go jedna główna niespójność. Głosi on mianowicie, że opiera się jedynie na wnioskach wynikających z zaobserwowanych faktów. Jeśli wnioskowanie nie jest poprawne, cały obraz wali się w gruzy. Jeśli najdalsze obłoki gwiezdne, w najodleglejszej części wszechświata, nie będą poddane tym samym prawom, które zostały odkryte przez ludzi w ich laboratoriach naukowych – inaczej mówiąc, jeśli rozum nie jest absolutem – wszystko legnie w ruinie. Jednak ludzie, którzy żądają ode mnie, bym uwierzył w ten obraz świata, proszą jednocześnie, abym uwierzył, że ów rozum jest nieprzewidzianym, niezamierzonym produktem ubocznym pozbawionej elementu ducha materii, jaki pojawił się w jednym ze stadiów nieskończonego, pozbawionego celu procesu stawania się. Proszą mnie zarazem, bym przyjął wnioski i odrzucił jedyne świadectwo, na którym wniosek ten można oprzeć.
Problem ten jest typu fatalistycznego. Fakt, że wielu naukowców nie zdaje sobie nawet sprawy, na czym polega istota trudności, utwierdza mnie jedynie w przekonaniu, że to nie jest jakaś drobna skaza, lecz poważna choroba, nękająca ten sposób myślenia od samego początku. Człowiek, który zrozumie tę sytuację, będzie zmuszony do uznania naukowej kosmologii za to, czym jest w rzeczywistości – za mit; chociaż bez wątpienia wpleciono weń wiele wielkich prawd szczegółowych. (…)
Powinniśmy oddzielić ewolucję w ścisłym tego słowa znaczeniu od koncepcji, która w obecnym zrozumieniu można by nazwać ewolucjonizmem uniwersalnym. Przez uniwersalny ewolucjonizm rozumiem pogląd, że kierunek uniwersalnego procesu zmian przebiega od niedoskonałości do doskonałości, od rzeczy niewykształconych do złożonych – wiarę, która powoduje, iż w sposób naturalny sądzimy, że moralność wyłoniła się z barbarzyńskiego tabu, dojrzałe uczucia z dziecinnego nieprzystosowania seksualnego, myśl z instynktu, umysł z materii, życie organiczne z nieorganicznego, kosmos z chaosu. Jest to, być może, najgłębiej zakorzeniony nawyk myślowy współczesnego człowieka.
Uważam go za nieuzasadniony, ponieważ ogólne tendencje obserwowane w tej części natury, jaka nam jest dana, wydają mu się zaprzeczać. Wszyscy znamy dobrze zagadkę, czy kura pochodzi od jajka, czy jajko od kury. Współczesny uniwersalny ewolucjonizm wytwarza złudzenie wynikające z przyjęcia, że kura pochodzi od jaja. Gdy jesteśmy mali, pokazuje się nam, w jaki sposób potężne dęby wyrastają z małych żołędzi i uczy ignorować fakt, że musiały one spaść z wielkiego drzewa. Nauczyciele nieustannie przypominają nam, że dorosły był kiedyś małym zarodkiem, nigdy zaś, że życie dały mu dwie dorosłe istoty. Uwielbiamy podkreślać fakt, że współczesna lokomotywa pociągu ekspresowego jest potomkiem poczciwej „Rocket”, nie pamiętamy jednak, iż „Rocket” nie pochodzi od jeszcze prostszej lokomotywy, lecz od czegoś znacznie bardziej doskonałego i skomplikowanego niż ona sama – od genialnego umysłu wynalazcy. Oczywistość lub naturalność, przypisywana przez większość ludzi idei postępującej naprzód ewolucji, wydaje się zatem czystą halucynacją.
Na podstawie tego rodzaju faktów, i innych im podobnych, można dojść do wniosku, że niezależnie od tego, co ostatecznie jest prawdą, na pewno nie jest nią popularna kosmologia naukowa.”
– C.S. Lewis, Czy teologia jest poezją? (1944), w: Diabelski toast, tłm. Z. Kościuk, Warszawa 1998, 56-9. Podkreślenia MW.
Nie wiedziałem, że C.S. Lewis był tak konsekwentnym antynaturalistą. Warto zwrócić uwagę, że pisze to w roku 1944 – w czasach dla ewolucji najlepszych, przynajmniej w XX wieku, gdy po małpim procesie mało który chrześcijanin przyznawał się do wiary w cokolwiek innego. Za ten odważny nonkonformizm wzbudza mój wielki szacunek.
Jego intuicja jest wciąż trafna. Mówi o „micie światopoglądu naukowego”, bo – jako specjalista od mitów – wie, z czym ma do czynienia: z nieweryfikowalnym konstruktem meta-narracji rzeczywistości, której zweryfikować w sposób empiryczny się nie da. A więc, która z konieczności jest mityczna; fideistyczna. jej naturalizm w niczym nie osłabia owej cechy, która wynika z samego zakresu projektu – i braku odpowiednich narzędzi, by ów projekt inaczej przeprowadzić. To więc mit.
Ale mit do tego fałszywy. Niespójny. Wewnętrznie sprzeczny. Oto absolut, miara wszystkiego (rozum), jednocześnie jest chaosem. Narzędzie odkrywania wewnętrznego porządku okazuje się jednocześnie czymś z definicji ślepym, niezorganizowanym, bez intencyjnym, bezcelowym. To idiotyzm w coś takiego wierzyć, mówi Lewis. I dodaje, przestałem w to wierzyć zanim zacząłem wierzyć w Opowieść chrześcijańską (to o tyle ważne, że zazwyczaj przedstawiciele mitu nauki próbują zdyskredytować swych chrześcijańskich oponentów przez oskarżenie ich o stronniczość, gdy wykazuje się im słabość własnego poglądu).
Dalej Lewis pisze o pewnym przekłamaniu marketingowym. Oto w retrospekcji kończy się Opowieść na jajku/dębie/pierwszej lokomotywie/zarodku. To wprowadzanie ludzi w błąd, mówi Lewis; przedstawianie owego stadium jako naturalnie początkowego, podczas gdy jest to „halucynacja.” Owo stadium jest bowiem jedynie wyjaśnieniem pozornym.
Argumenty Lewisa są wciąż aktualne. Te same argumenty pojawiają się np, w książce Kellera: „Bóg. Czy są powody, by wierzyć”, która niedawno wyszła. Ale najbardziej imponuje mi jego odwaga. Szedł całkowicie wbrew duchowi swych czasów. Po prostu „miał jaja”.
Ostatnio czytam pozycję tego pana… „Listy starego diabła do młodego”
i muszę powiedzieć, że jest dość interesujące jak potrafił dobierać argumenty do punktu widzenia. Niemniej jednak dość kontrowersyjne. Pozdrawiam poświątecznie.