Krzyż

krzyżM. Wichary

O krzyżu można mówić w kilku płaszczyznach. Czym był dla starożytnych? Czym jest dla nas dzisiaj? Obie te perspektywy są ważne i ciekawe. Niemniej, pozwolę sobie poruszyć pytanie o krzyż w wymiarze moim zdaniem najważniejszym. Otóż: czym jest krzyż w Biblii? Dlaczego Chrystus został ukrzyżowany i co z tego wynika?

Krzyż to uwielbienie Ojca
Często myślimy o krzyżu przede wszystkim w kontekście swojego zbawienia. I oczywiście to dobrze, jeśli widzimy krzyż raczej niż własne zasługi jako powód, dla którego zostaliśmy z Bogiem pojednani. Niemniej, krzyż dla naszego Pana myślę był przede wszystkim spełnieniem woli Ojca. I to właśnie posłuszeństwo Ojcu było najważniejsze w pójściu na krzyż.
Kiedy czytamy Ewangelię Jana, to narzuca nam się od samego początku perspektywa więzi między Ojcem a Synem. To ona jest źródłem wszystkiego: i stworzenia i zbawienia. Oto „Słowo było u Boga” (1:1). To więź; bliskość. Bycie razem. Z owego bycia razem powstało światło i życie (1:4) i również ono sprawiło, że w świecie, w którym zapanowała ciemność Słowo „ciałem się stało” (1:14). Następnie, gdy czytamy słowa Jezusa, bardzo często widzimy w nich troskę właśnie przede wszystkim o właściwą relację do Ojca; wywyższenie Go poprzez to, co czynił. „Zabierzcie to stąd; z domu Ojca mego nie czyńcie targowiska” (2:16). „Moim pokarmem jest pełnić wolę tego, który mnie posłał i dokonać jego dzieła” (4:34). „Nie może Syn sam od siebie nic czynić, tylko to, co widzi, że Ojciec czyni; co bowiem On czyni, to samo i Syn czyni. Ojciec bowiem miłuje Syna i ukazuje mu wszystko, co sam czyni, i ukaże mu jeszcze większe dzieła niż te” (5:20-21). „Dzieła, które mi powierzył Ojciec, abym je wykonał, te właśnie dzieła, które czynię, świadczą o mnie, że Ojciec mnie posłał” (5:36). „A Ten, który mnie posłał, jest ze mną; nie zostawił mnie samego, bo Ja zawsze czynię to, co się jemu podoba” (8:29).
Wszystko, co Jezus czynił; wszystko, łącznie z krzyżem, jest zanurzone w Jego chętnym posłuszeństwie woli Ojca; wynika z Ojca, ale jest dziełem poddanego Mu, oddanego i uwielbiającego Go Syna. Kiedy Jezus w rozdziale 17 modli się w kontekście swojej śmierci o swój kościół, zwróćmy uwagę, jak ją rozpoczyna: „Ojcze! Nadeszła godzina; uwielbij Syna swego, aby Syn uwielbił Ciebie” (17:1). Zbawienie grzeszników więc to po prostu wyjątkowy sposób okazania miłości Ojcu przez Syna. Najgłębsza miłość wyrażona w tym dziele, to właśnie miłość Syna do Ojca. Ufne uwielbienie przez najtrudniejszą z dróg.
Pamiętajmy o tym. To uwalnia nas do zrozumienia, że ostatecznie chodzi zawsze o Boga, nie o nas. Również w naszej pobożności. Choć ona jest dla nas korzystna, bo Bóg tak to zaplanował, że oddanie Jemu przynosi błogosławieństwo, nie o owo błogosławieństwo chodzi, choć ono się pojawia. Chodzi o ufne oddanie Bogu, którego najwyższy wzór mamy w Synu. W tym też kontekście chyba najlepiej czytać słowa o wzięciu swego krzyża i naśladowaniu Syna. Pamiętajmy, że w naszym życiu chodzi o Boga, nie o nas.
A to ma jeszcze jedno zastosowanie – ewangelizacyjne. Paradoksalnie, to właśnie, że w życiu i historii chodzi o Boga, nie nas, jest dobrą nowiną. Dobrą nowiną dla wszystkich, którzy mają dość pustki stworzonej przez świat, który nie zna wartości większej niż człowiek. W nim wszystko, co nas otacza, to wartości słabe, relatywne. Oparte jedynie o ograniczone sądy zagubionych istot, które nie wiedzą skąd się wzięły, jak żyć i po co. W którym wszystko jest absurdem, iluzją. W którym nie ma prawdy, sensu, celu.
Tak zresztą właśnie było ze mną. Gdy usłyszałem ewangelię, zrodziło się w moim sercu przekonanie, że to Boża wiadomość z dwóch powodów. Jednym było właśnie to, że oto widziałem, że mogę żyć dla Boga. I dzięki temu całe moje życie, zagubionego nastolatka, zyskało swój kierunek i sens. To do dziś dla mnie dobra wiadomość!

Krzyż to zbawienie grzeszników
Człowiek sam zbawić się nie potrafi. Nie potrafimy przebłagać Boga za swoje grzechy. Bo wciąż jesteśmy grzeszni. Nie potrafimy również dostarczyć obiecujących perspektyw na własną poprawę. Jesteśmy chwiejni, słabi, zmienni, ułomni. Beznadziejni. Często zakłamani. Obłudni i interesowni. Choć z pewnością zdarza nam się myśleć o innych, ostatecznie to wszystko, co prezentujemy sobą tak bardzo odbiega od Bożych norm, że nie ma dla nas ratunku ani perspektyw na zmianę.
To wszystko domaga się kary. Zadośćuczynienia. Sprawiedliwy Bóg zachowuje się sprawiedliwie. Nie przymyka oka. Nie działa na zasadzie, której sam nas uczy – sądź łagodnie, aby Ciebie łagodnie osądzono (Mt 7:2) – bo nie jest, jak my, grzesznikiem.
W końcu, grzech jest od początku czymś osobistym dla Boga. A osobiste urazy domagają się przebłagania. Kiedy Izrael obraził Boga czczeniem Go pod postacią bożka, Mojżesz przebłagiwał Pana (Wj 32:11). Biblia Brytyjska podaje: „łagodził gniew”, ale literalnie werset ten brzmi: rozluźniał twarz. Kiedy bowiem ktoś nas obrazi, mięśnie twarzy nam tężeją. I to, czego w tym momencie oczekujemy, to uniżenia, pokory.
Kara łączy się z Bożym prawem, zadośćuczynienie ze sprawiedliwością i prawością, a przebłaganie – z osobistą urazą. Nieprzypadkowo wszystkie te pojęcia opisują dzieło krzyża. Chrystus jest zastępcą grzeszników. Przyjął na siebie karę. Stał się zadośćuczynieniem za nasze grzechy. W końcu, jako jeden z nas łagodzi Boży gniew.
Nie lubimy o tym słuchać. Nawet, jeśli wiemy, że to prawda. Chyba, że słyszymy, a nie słuchamy; chyba, że krzyż jest dla nas już tyko symbolem, nie budząc żadnych skojarzeń z faktyczną śmiercią i cierpieniem. Wtedy paplemy o krwi, o Baranku, o krzyżu, śpiewamy nawet. Ale wtedy słowa te pozostają dla nas pobożnymi dźwiękami i niczym więcej. Nasza wyobraźnia nie działa. Nie czujemy smrodu, brudu, pohańbienia, bólu. Słowa tracą swą moc przekazywania tego, o czym mówią.
Kiedy jednak grzeszymy i doświadczamy w swym sumieniu własnej nikczemności, słabości, głupoty, bezradności, to czujemy gdzieś wewnątrz, że to wszystko zło, które jest naszym dziełem, domaga się czegoś więcej niż moralizatorstwa. Że rozwiązaniem problemu człowieka nie może być cokolwiek, co od człowieka pochodzi, bo wszystko to jest naznaczone słabością i grzechem. I wtedy faktycznie dziękujemy za krzyż. Wtedy odczuwamy to, o czym mówił autor Listu do Hebrajczyków: „o ileż bardziej krew Chrystusa…. oczyści sumienie nasze od martwych uczynków, abyśmy mogli służyć Bogu żywemu” (9:14). Oczyszczenie w tym wersecie nie odnosi się do Boga, ale naszego poczucia grzeszności i winy. Krew Chrystusa, krew Syna Bożego FAKTYCZNIE ma moc uwolnić nas od ciężaru winy. Cokolwiek byśmy nie uczynili; jakkolwiek byśmy nie zgrzeszyli; jak bardzo byśmy nie zawiedli – krew Syna Bożego, będąc tym, czym jest, przelana w zastępstwo naszego grzechu, z pewnością jest wystarczająco święta i doskonała, aby być wystarczającym zadośćuczynieniem i przebłaganiem za to, co uczyniliśmy. Co oznacza, że faktycznie, MOŻEMY SŁUSZNIE poczuć się wolni – zacząć życie w przebaczeniu, w wolności i radości służąc Bogu.
Krzyż ma moc przebaczenia – zarówno wobec Boga, któremu Syn złożył z siebie w nasze miejsce doskonałą, ofiarę, jak i wobec naszego sumienia. Dlatego apostoł Paweł z przekonaniem zwiastuje „Chrystusa ukrzyżowanego” (1Kor 1;23), jakkolwiek głupio by to nie brzmiało dla antycznych słuchaczy. I my również powinniśmy. Tak, wiele osób to zlekceważy. Ci wszyscy, którzy nie doświadczyli ciężaru grzechu, lub pozwalają sobie na życie w moralnym zakłamaniu, udając lepszych niż są i nie pozwalając sobie na moment szczerości, bojąc się, że nie będą w stanie tego ponieść – ci wszyscy nie rozumieją, jak mowa o krzyżu może być mocą dla ratunku. Mądrością Bożą. Ale powołani to rozumieją. Powołani, czyli ci, którzy to wszystko czują.
I znów, pozwolę sobie odnieść się do mojego początku życia z Bogiem. Drugim powodem, dla którego w moim sercu zrodziło się przekonanie, że to, co słyszę jest Słowem od Boga, było głoszone mi przebaczenie. Ono wszystko nowym czyni. Mogę wszystko zacząć od początku. Nie głoszono mi własnych starań, wysiłków; nie wskazano mi na rolę moją. Ale właśnie wskazano mi na krzyż. „Popatrz – Chrystus zapłacił za Twój grzech. Możesz to przyjąć i zacząć życie jeszcze raz. W przebaczeniu i wolności od winy.” Byłem pewien, że tylko Bóg może mnie uwolnić ode mnie samego i zapewnić, że moje życie może być nowe. I dlatego zaufałem.

Krzyż to cena za zesłanie Ducha
O tym mówi Jezus w Ewangelii Łukasza: „Oto ja zsyłam na was obietnicę mojego Ojca. Wy zaś pozostańcie w mieście, aż zostaniecie przyobleczeni mocą z wysokości” (Łk 24:49). W Ewangelii Jana przekonuje: „Lepiej dla was, żebym ja odszedł. Bo jeśli nie odejdę, Pocieszyciel do was nie przyjdzie. Jeśli zaś odejdę, poślę go do was” (J 16:7).
Zstąpienie Ducha Świętego na grzeszników miało swoją cenę. Obdarzenie Duchem osób wierzących nie jest jakimś tanim działaniem. Ono wiąże się z posłuszeństwem Syna Ojcu i zbawieniem grzeszników, jakiego dokonał. Duch, który zstępuje od Ojca, to Duch Chrystusowy (1P 1:11). Duch nie jest jakimś oddzielnym tworem, nie związanym z Ojcem i Synem. Ojciec, Syn i Duch działają wspólnie, w jednym planie zbawienia, a jego punktem centralnym jest krzyż.
Dlatego Duch przekonuje do krzyża i Syna i do Syna prowadzi. A poprzez Syna prowadzi, wraz z wiarą Synowi, ku Ojcu. „Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w imieniu Jezusa” (J 14:26) uwielbi Syna (J 16:14). To Duch, który sprawia, jak pisze Paweł, że potrafimy żyć inaczej – Duchem sprawy ciała umartwiać (Rz 8:23), który się za nami wstawia (8:26), który nas prowadzi (8:14). W końcu Duch, który uczy nas, że sam Bóg jest naszym Ojcem i wprowadza w ową dziecięcą więź (8:15).
Ale to wszystko przez krzyż. Dlatego nie ma Ducha ten, kto nie spotkał na swej drodze Chrystusa ukrzyżowanego. Warto o tym pamiętać, szczególnie dzisiaj, gdy Duchowi przypisuje się mnóstwo dziwnych „namaszczeń”, działań w których niestety brak owego skupienia na Synu i Ojcu. Moim zdaniem dowodzi to, że mamy do czynienia z podróbą. Duch zawsze wywyższa Syna i Ojca, bo takie jest Jego pragnienie i po to zstąpił na ten świat. To Duch Chrystusowy, w którym wołamy „Abba, Ojcze.”

Krzyż to zwycięstwo nad szatanem i duchowymi istotami
Mówi o tym najbardziej wprost List do Kolosan. Chrystus „wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swymi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy do krzyża; rozbroił nadziemskie władze i zwierzchności, i wystawiwszy je na pokaz, odniósłszy w nim triumf nad nimi” (2:14-15).
Kolosanie bardzo interesowali się aniołami. Tak bardzo, że apostoł Paweł uznał, iż jest to niezdrowe. W centrum ich życia zborowego i pobożności zaczęły pojawiać się specjalne praktyki ascetyczne, które za cel miały anielskie wizytacje, wizje i tego rodzaju doświadczenia. Myślę, że nietrudno nam odnaleźć i dziś podobne trendy.
Cóż więc mówi im apostoł Paweł? Zwraca ich z powrotem ku Chrystusowi. On jest najwyższy – przekonuje. Wyższy, niż owe anioły, którymi się podniecacie. Nie podniecajcie się aniołami. W Chrystusie macie pełnię: w nim zostało stworzone wszystko (1:16); On jest przed wszystkimi rzeczami i wszystko na nim jest ugruntowane, On jest także głową ciała, Kościoła (1:17-18) – skupcie się więc na Nim! Macie w nim pełnię (2:10). W końcu – i o tym mówią wersety, które powyżej przytoczyłem – to Chrystus, a nie anioły jakieś, zwyciężył złe moce. I dokonał tego nie poprzez jakieś tajemnicze obrzędy, do których was przekonują obcy nauczyciele, ale poprzez krzyż.
Przez krzyż je „rozbroił”. One nie mają prawa Was oskarżać (patrz Księga Joba bądź Zachariasza 3); nie należycie do nich. Chrystus W KRZYŻU odniósł nad nimi tryumf. Poprzez krzyż uwolnił Was od potępienia i poddania mocom ciemności.
To słowa bardzo ważne i dla nas na Zachodzie i w wielu kulturach, gdzie moce demoniczne działają znacznie bardziej otwarcie. W Chrystusie jest wolność od demonicznych mocy. Nie w jakichś współczesnych rytuałach, ale w poddaniu się Jemu. Osoba Jemu poddana jest wolna od potępienia (Kol 1:18), w które źli ludzie próbują chrześcijan wpędzić. Osoba taka również nie powinna myśleć, że jakieś specjalne rytuały mogą dać jej więcej niż Chrystus (2:16). Natomiast powinna być pewna, że jest blisko Chrystusa.

Krzyż to zrównanie i pojednanie wszystkich ludzi
Krzyż dowodzi jednej miary. Wszyscy są tak samo grzesznikami. Nie ma ludzi moralnych i niemoralnych, przynajmniej w Bożych oczach. O tym przekonuje Paweł Rzymian – bardzo ze sobą skłóconych i bardzo się od siebie różniących. Jedna część zboru to moralni wierzący pochodzenia Żydowskiego. Druga – zbieranina z całego cesarstwa. Ludzie z różną przeszłością a nawet zupełnie bez korzeni. Kto ma nadawać ton? Kogo zasady są ważniejsze?

Otóż nikogo. Sprawiedliwość Boża przez wiarę w Jezusa Chrystusa jest „dla wszystkich wierzących. Nie ma bowiem różnicy, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Jezusie Chrystusie” (Rz 3:22-24). Jedna miara grzechu i jeden sposób zbawienia. Ten sam problem i to samo rozwiązanie. Oto podstawa jedności chrześcijan. To, co największe i najważniejsze, łączy wszystkich chrześcijan tak samo. Wszelkie różnice w obdarowaniu są wtórne wobec rzeczywistości tego samego co do zasady grzechu i ratunku. Warto o tym pamiętać, aby nie ulec roszczeniom samozwańczych pośredników między nami a Bogiem, których ostatnio namnożyło się, i to wcale nie w katolicyzmie, ale właśnie wśród „ewangelicznych” chrześcijan. To roszczenia bezpodstawne, bo anty-ewangeliczne. Nie dajmy się zwieść.

Podobnie List do Efezjan. W 2 rozdziale Kościół Paweł przedstawia jako nową świątynię, w której – inaczej niż w owej należącej do starego przymierza – istnieje tylko jedna klasa czcicieli. Chrystus „sprawił, że z dwojga jedność powstała, i zburzył w ciele swoim [czyli Kościele] stojącą pośrodku przegrodę z muru nieprzyjaźni” (2:14). Owa przegroda to mur dzielący Żydów w Świątyni od czczących Boga pogan. Nie ma go w Kościele: „On zniósł zakon przykazań i przepisów, aby czyniąc pokój, stworzyć w sobie samym z dwóch jednego nowego człowieka i pojednać obydwóch z Bogiem w jednym ciele przez krzyż” (2:16). Oto Boży plan. Ten sam krzyż, to samo zbawienie, ten sam kościół dla wszystkich wierzących. I Żydów i pogan. I dziś kościół pozostaje ten sam dla wszystkich. To Boże narzędzie pojednania wszystkich plemion ziemi, czego doświadczamy, gdy widzimy tę samą wiarę w braciach i siostrach z narodów, których nie lubimy. Naginajmy się do owej jedności, bo jest Bożą wolą.

Krzyż to nadzieja
Nieprzypadkowo odkupienie ma w Nowym Testamencie dwa znaczenia. Pierwsze to krzyż. I tak czytamy np. w Rzymian 3:24-25 o odkupieniu w Jezusie Chrystusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę. Krzyż jest miejscem pojednania.
Ale często również czytamy o odkupieniu jako momencie, na który czekamy. Na przykład w Rzymian 8:23-24 czytamy, że „wzdychamy w sobie, oczekując synostwa, odkupienia ciała naszego. W tej bowiem nadziei zbawieni jesteśmy”. Odkupienie tutaj to moment, gdy nasze ciała doświadczą PEŁNI SKUTKÓW krzyża Chrystusa. To jeszcze nie ten czas. Wciąż to nasza nadzieja. Ale nadzieja zakorzeniona w fakcie, iż cena za ową przyszłą zmianę została już zapłacona.
Podobnie Paweł pisze w Liście do Efezjan. Dany nam Duch Święty „jest rękojmią dziedzictwa naszego” (1:14), czyli zadatkiem, dowodem na to, że Bóg z nami nie skoczył. On dopiero z nami zaczyna. Boży plan, który rozpoczął Chrystus, ciągle w zasadniczej swej części jest przed nami. Czytamy bowiem dalej: „aż nastąpi odkupienie własności Bożej, ku uwielbieniu chwały jego”. Ono jeszcze nie nastąpiło. Owo odkupienie jest przyszłością, gdy cały świat się zmieni, wraz ze śmiercią i wszelkim złem, ze względu na to, czego dokonał Chrystus. Wtedy Bóg będzie „wszystkim we wszystkim” (1Kor 15:28); tak jak powinno być i jak będzie.
Krzyż to nadzieja przyszłego świata. Mając udział w krzyżu, mamy udział w przyszłym dziedzictwie obiecanym tym wszystkim, dla których Chrystus jest Panem i Zbawicielem.
Żyjmy krzyżem. Nic więcej nam nie jest potrzebne. Niech Syn będzie wywyższony w Duchu, ku chwale Ojca, za ów wspaniały plan zbawienia, Amen.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s