Boży sąd nad pychą (Ks. Daniela 5)

Będziemy dalej przechodzić przez księgę Daniela. Otwórzmy dzisiaj piąty rozdział.

Król Belsazar urządził wielką ucztę dla tysiąca swoich dostojników i przed tym tysiącem pił wino. A gdy Belsazar był pod działaniem wina, kazał przynieść złote i srebrne naczynia, które jego ojciec Nebukadnesar zabrał ze świątyni w Jeruzalemie, aby król i jego dostojnicy, jego żony i jego nałożnice mogły z nich pić. I przyniesiono złote i srebrne naczynia, które zabrano ze świątyni, z domu Bożego w Jeruzalemie; a król i jego dostojnicy, jego żony i jego nałożnice pili z nich. Pili wino i wysławiali bogów ze złota, srebra, miedzi, żelaza, drzewa i kamienia.

W tej samej chwili ukazały się palce ręki ludzkiej i pisały naprzeciw świecznika na wapiennej ścianie pałacu królewskiego. Król zauważył grzbiet ręki, która pisała. Wtedy barwa twarzy króla zmieniła się, a jego myśli zaniepokoiły go, stawy jego bioder rozluźniły się, a jego kolana zadrżały. I zawołał król z całej siły, aby wprowadzono wróżbitów, Chaldejczyków i astrologów. Wtedy król odezwał się i rzekł do mędrców babilońskich: Ktokolwiek przeczyta to pismo i poda mi jego wykład, ten będzie ubrany w purpurę, otrzyma złoty łańcuch na szyję i będzie rządził jako trzeci w moim królestwie. Wtedy weszli wszyscy mędrcy króla, lecz nie mogli odczytać pisma i podać jego wykładu królowi. Wtedy król Belsazar był bardzo przestraszony, a barwa jego twarzy zmieniła się i dostojnicy jego byli zaniepokojeni.

Na skutek słów króla i jego dostojników weszła królowa-matka do sali biesiadnej i odezwawszy się królowa-matka tak rzekła: Królu, żyj na wieki! Niech cię nie trwożą twoje myśli i niech się nie zmienia barwa twojej twarzy! Jest mąż w twoim królestwie, na którym spoczywa duch świętych bogów. W dniach twojego ojca znajdowano u niego oświecenie, rozum, mądrość jak mądrość bogów. Król Nebukadnesar, twój ojciec, ustanowił go przełożonym nad wróżbitami, czarownikami, Chaldejczykami i astrologami, dlatego iż Daniel miał nadzwyczajnego ducha, wiedzę i rozum do wykładania snów, do rozwiązywania zagadek i do wyświetlania tajemnic; król nazwał go Baltazarem. Niech więc teraz wezwą Daniela i niech poda wykład!

A gdy przyprowadzono Daniela przed króla, król odezwał się i rzekł do Daniela: Czy to ty jesteś Danielem z wygnańców judzkich, których przyprowadził król, mój ojciec, z ziemi judzkiej? Słyszałem o tobie, że duch bogów spoczywa na tobie i że masz oświecenie, rozum i nadzwyczajną mądrość. Otóż przyprowadzono przede mnie mędrców, wróżbitów, aby mi odczytali to pismo i wyłożyli mi jego znaczenie, lecz oni nie umieli wyłożyć mi tego słowa. Lecz słyszałem o tobie, że umiesz podać wykład i rozwiązywać zagadki. Jeżeli więc umiesz odczytać pismo i wyłożyć mi jego znaczenie, będziesz obleczony w purpurę, złoty łańcuch włożą na twoją szyję i jako trzeci będziesz panował w królestwie.

Daniel odpowiedział i rzekł wobec króla: Twoje dary niech pozostaną u ciebie, a twoje upominki daj komu innemu, lecz pismo odczytam królowi i wyłożę mu je. Królu! Bóg Najwyższy dał królestwo, wielkość, chwałę i dostojeństwo twojemu ojcu Nebukadnesarowi. A przed wielkością, której On mu udzielił, wszystkie ludy, plemiona i języki drżały i lękały się go; bo, kogo chciał, zabijał, a kogo chciał, zostawiał przy życiu, kogo chciał, wywyższał, a kogo chciał, poniżał. Lecz gdy jego serce wyniosło się w pysze, a jego duch się rozzuchwalił, został strącony z tronu królewskiego i odebrano mu jego chwałę. I został wypędzony spośród ludzi,a jego serce stało się podobne do zwierzęcego; zamieszkał z dzikimi osłami, karmiono go trawą jak bydło i jego ciało było zraszane rosą niebieską, aż poznał, że Bóg Najwyższy ma władzę nad królestwem ludzkim i ustanawia nad nim, kogo chce.

A ty, jego synu, Belsazarze, nie uniżyłeś swojego serca, chociaż to wszystko wiedziałeś. Lecz przeciwko Panu nieba się podniosłeś i przyniesiono przed ciebie naczynia z jego świątyni; a ty i twoi dostojnicy, twoje żony i twoje nałożnice piliście z nich wino i wysławiałeś bogów ze srebra i złota, miedzi i żelaza, drzewa i kamienia, które nie widzą ani nie słyszą i nic nie wiedzą, a Boga, w którego ręku jest twoje tchnienie i od którego zależą wszystkie twoje drogi, nie uczciłeś. Dlatego przez niego została zesłana ta ręka i został wypisany ten napis.

A oto napis, który został wypisany: mene, mene, tekel, uparsin. A taki jest wykład tego słowa: Mene: Bóg policzył dni twojego panowania i doprowadził je do końca. Tekel – jesteś zważony na wadze i znaleziony lekkim. Peres – twoje królestwo będzie podzielone i oddane Medom i Persom.

Wtedy na rozkaz Belsazara obleczono Daniela w purpurę i włożono złoty łańcuch na jego szyję i głoszono o nim publicznie, że ma rządzić jako trzeci w królestwie. Tej samej nocy został zabity Belsazar, król chaldejski.

 

Główny temat

Tak, jak kiedyś już mówiłem, główny temat całej Księgi Daniela brzmi: Bóg jest Bogiem zawsze i wszędzie. Cieszę się, że niektórzy dołączają, bo chciałbym tę główną myśl utrwalić. W Księdze Daniela w 1 rozdziale widzieliśmy, jak ważne jest serce, jak ważne są decyzje, które czasami podejmujemy w skrytości serca, tak jak Daniel na samym początku. Widzimy, że to przyniosło Boże błogosławieństwo, to, że on się nie zawahał być wierny Bogu, pomimo różnych ciężkich okoliczności. W 2 rozdziale widzimy, że Bóg panuje nad historią, zakłada to swoje królestwo, to jest to całe wielkie proroctwo odnośnie Królestwa Bożego. W 3 rozdziale historia trzech przyjaciół Daniela przekonuje nas do tego, że Boga warto uwielbiać zawsze i wszędzie, bo jest Bogiem zawsze i wszędzie. I w końcu 4 rozdział, który ostatnio umawialiśmy, mówi o tym, że Bóg kruszy serca największych królów, nawet wrogów Bożego ludu, taki przecież był Nebukadnesar. Do niego dotarło, Bóg go skruszył, Bóg go złamał. Bóg sprawił, że ten człowiek stał się Jego wiernym sługą – w dziwny sposób, ale tego dokonał.

Co jest tutaj w tym 5 rozdziale? Podsumowałbym 5 rozdział następująco: Bóg sądzi pychę. Bóg sądzi pychę, taka główna myśl. Nie jedyna, ale główna myśl, która się pojawia w tym rozdziale, jest właśnie taka: Bóg sądzi pychę: „Ja jestem tym, który ma moc osądzić wszelką pychę, nawet największych ludzi”.

 

Król Belsazar

Pojawia się tutaj w 1w. nowa postać, król Belsazar. On się często wypowiada o Nebukadnesarze, jako o swoim ojcu; natomiast najprawdopodobniej, na ile jesteśmy to w stanie odtworzyć, faktycznie był wnukiem Nebukadnesara. Oczywiście to słowo „ojciec” nadal funkcjonuje (często na Dawida tak się mówiło, czy na Abrahama), tak więc niekoniecznie musiało to być ściśle techniczne znaczenie słowa „ojciec”. Natomiast prawdopodobnie był również drugim królem, pierwszym takim najważniejszym królem był syn Nebukadnesara, nazywał się Nabonidon, a on był drugim królem. I to jest też ciekawe, w 7 w. na końcu jest powiedziane: „będzie rządził jako trzeci w moim królestwie”. Dlaczego jako trzeci, a nie jako drugi? No właśnie dlatego, że on już był drugi; on nie mógł dać miejsca drugiego, skoro już sam był drugi, czyli mógł dać jedno po sobie, czyli trzecie miejsce w królestwie. W tym czasie to imperium założyło nową stolicę i do tej nowej stolicy pojechał ten największy król, a on był właśnie tym królem, który rezydował w tej starej stolicy babilońskiej. Tak więc de facto w Babilonii był królem, natomiast był drugim w całości królestwa. Dlatego też w 7w. pojawia się ten trzeci, a nie drugi.

Co ciekawe, w w. 22 czytamy, że on „nie uniżył swojego serca, chociaż to wszystko wiedział”. Myślę, że to jest o tyle ważne, że z tego wynika, że on dobrze znał Daniela. Tutaj będziemy czytać o całej dyskusji między Belsazarem a jego matką o Danielu; ona sprawia wrażenie, że on nie wie, o kim jest mowa, ale to było udawanie, to była pewna gra. Tak naprawdę ten człowiek wiedział o wszystkim, wiedział kim był jego ojciec, wiedział o tej przemianie duchowej, która w jego ojcu nastąpiła. Problem był taki, że nie chciał tego wszystkiego przyjąć. Problem był taki, tak jak 22 werset mówi, że nie chciał uniżyć swego serca, pomimo tego, że to wszystko widział, to jak Pan Bóg go zmienia, jak go kruszy, jak działa w jego życiu. Ale właśnie, ewidentnie nie lubił Daniela, ewidentnie Daniel nie jest tym, kim był za czasów Nebukadnesara. Nie jada nawet przy stole królewskim. Prawdopodobnie gdzieś siedzi w swojej komnacie i o nim zapomniano. I tyle, i nic więcej się nie dzieje.

Widać również, że chociaż Nebukadnesar się nawrócił, że rzeczywiście zaczął czcić Boga Jahwe, to chociaż na niego to wpłynęło, to nie wpłynęło na jego rodzinę, nie wpłynęło na jego królestwo; i ta rodzina, to królestwo dalej idzie za bogami babilońskimi. To było coś silniejszego. Myślę, że my też czasami czegoś takiego doświadczamy, że nawracamy się, ale ciężko już „przerobić” rodzinę. To nie jest coś łatwego; co innego, jak się dzieci rodzą od razu, co innego jak coś później gdzieś zaczyna wkraczać w nasze życie. Nie zawsze to wszystko się uda. I tu mamy podobną sytuację, Nebukadnesar się nawrócił, ale jego syn i jego wnuk już idą za bogami babilońskimi, starym torem.

Czytamy też w tym 1 wersecie, że pił wino przed 1000 dostojników. Była to wielka liczba, (gdzieś tam się doczytałem, że czasami może nawet 1500 ludzi jadało codziennie). Tak więc wyobraźcie sobie codzienne posiłki 1500 osób, rzadko tak się zdarza! Jeśli ktoś z was kiedyś przeprowadził wesele dla 100 osób, to wiecie, że to są kolosalne koszty i czasami się rok później to spłaca, albo nawet dwa lata. A tutaj mamy imprezę na około 1000 osób (to oczywiście nie musi być literalnie 1000 osób, może być 1100, może być 980), ale potężna, wielka liczba ludzi! I, co ciekawe również, to byli dostojnicy, to byli ludzie, którzy byli jakimiś ważnymi urzędnikami na dworze króla Belsazara. I też musimy sobie uświadomić, że w związku z tym to była uczta zarówno polityczna, jak i religijna. To była deklaracja siły: popatrzcie jaki jestem wspaniały, wielki, popatrzcie na chwałę mojego królestwa! Zasiadajcie ze mną, miejcie udział w mojej chwale! Ale również bardzo silnie oznaczało to deklarację religijną – spójrzcie, nasi bogowie, bogowie Babilonii są jedynymi właściwymi bogami, którzy są w stanie dać tak wielką chwałę królestwu czy królom, którzy ich czczą!

 

Naczynia ze Świątyni Pana

No właśnie i tu w wersetach 2 – 4 pojawia się motyw używania naczyń ze świątyni Pana. Ewidentnie sobie trochę podpił: jest powiedziane, że „gdy był Belsazar pod działaniem wina”, to chciał to zrobić, ale myślę, że może bardziej dla odwagi, bo myślę, że się trochę jednak tego Boga Jahwe obawiał. To, co zrobił, znowu – to było jego jakimś wyznaniem wiary, było upokorzeniem konkurencyjnej wiary, okazaniem niemocy Boga Jahwe, słabości tego Boga Jahwe, poddania tego Boga oficjalnym bogom Babilonu. To była taka potwarz rzucona Bogu Jahwe: Oto ja biorę teraz Twoje naczynia, które były naczyniami używanymi gdzie? W oddawaniu Tobie czci. I sobie ze swoimi dostojnikami, żonami, nałożnicami swoimi robimy po prostu zabawę. Robimy sobie zabawę, korzystając z tego, co bo dla Ciebie święte. I co Ty na to Boże Jahwe?

Można powiedzieć. „Nic na to” – oczywiście w domyśle Belsazar sobie dopowiada; „nic Ty na to nie możesz zrobić, Boże Jahwe, bo ja jestem silny, ja jestem potężny, ja mam moc, ja mam chwałę”. I tyle. „I przez to, co robię, właśnie tego dowodzę. Siedzę sobie, piję, dobrze się mam, a Ty co? Nic. I nic nie możesz mi zrobić”.

 

Dzisiejsze gesty mocy

I taka moja refleksja, zanim dalej pójdziemy, myślę sobie, że dzisiaj często się dzieje podobnie. Zawsze musi być jakaś oficjalna religia, która potwierdza prawa władzy. No właśnie… . Jak myślicie, co jest taką dzisiejszą religią? (Nie mówię o kościele katolickim, bo on też jest dziś na marginesie). Zobaczcie, to jest demonstracja siły, tak? Jest jakiś Bóg i co pokazujemy? Że On nie ma mocy.

Podzielę się z wami moim przekonaniem; myślę że gdzieś od XIX taką siłą, która potwierdza prawa współczesnej władzy do tego, żeby ta władza rządziła, jest nauka i związana z nią materialistyczna filozofia. Zobaczcie np. ile jest różnych książek; ja np. czytam mnóstwo książek teologicznych. I wiecie co w tych książkach jest napisane? W tych książkach jest napisane, że musimy Słowo Boże odczytywać jak baśń, bo nauka jest ważniejsza. Nie możemy tak naprawdę czytać i wierzyć, o nie! Musimy te wszystkie książki pseudonaukowe… (teoretycznie naukowe, no ale co to znaczy „naukowe”? Na czym opiera się nauka? Na tym, że Boga nie ma, nie można Boga uwzględniać w uzasadnieniu, wyjaśnieniu rzeczywistości, bo my musimy to wszystko wyjaśniać tylko i wyłącznie w sposób naturalny. Cudów nie ma, Boga nie ma, nie ma żadnej sfery duchowej, nie ma nic więcej oprócz materii No to na moje oko jest raczej trudny do zweryfikowania, założony na wstępie pogląd na świat, niż jakieś badania coś udowadniające).

I teraz zmusza się tych starych bogów, w kontekście Europy to jest Bóg chrześcijański, do tego, żeby ulegał, żeby klękał. Żeby się pokłonił i oddał cześć. W jaki sposób? Ano właśnie w taki, że „my wiemy lepiej” a wy możecie sobie to jedynie pooglądać i popodziwiać. Biblia mówi to, a my wiemy lepiej. Natan dzisiaj czytał, że w szkołach, czy w innych miejscach, w taki sposób się uczy. Tak naprawdę to jest pokazywanie, że „my wiemy lepiej, my mamy władzę, my mamy moc, a wy się po prostu możecie dostosować, po cichu sobie tego Boga swojego czcić. Ale my mamy władzę, my tak naprawdę jesteśmy tymi, którzy kontrolują tę rzeczywistość. My w oficjalny sposób nazywamy tą rzeczywistość, a wy możecie jedynie po kątach sobie swoje zabobony zachowywać”. I, co ciekawe, myślę, że tak jest zawsze, i że tak było zawsze. Nie mówię o nauce, ale zawsze była jakaś oficjalna religia, która całą resztę pognębiała. Dzisiaj nam się mówi, że jej nie ma, dzisiaj nam się mówi, że jest neutralność poglądowa. Moim zdaniem nie ma neutralności światopoglądowej, bo zawsze musi być jakaś oficjalna nauka, w sensie jakaś oficjalna doktryna i dzisiaj właśnie taką oficjalną doktryną jest nauka.

 

Nauka i jej ograniczenia

Nie zrozumcie mnie przy tym źle. Nie mam nic przeciwko nauce jako wysiłkowi poznawczemu. Nauka jest wspaniała, dopóki traktuje się tą naukę jako narzędzie do dowodzenia prawdy. I to jest dobre, że badamy świat wokół nas, dobre, że dochodzimy do pewnych wniosków. To jest dobre, że tworzą się nowe technologie – bardzo dobre. Ale, kiedy ta nauka zaczyna dawać odpowiedzi na ostateczne pytania, to się okazuje, że niestety nie jest w stanie tego zrobić. Bo po prostu nie jest w stanie ogarnąć całości świata. Jest w stanie zbadać dosyć wąski wycinek świata, czy to w takiej dziedzinie, czy to w siakiej, ale kiedy stawiamy ostateczne pytania, nauka nie jest w stanie na nie odpowiedzieć.

Na przykład, w jaki sposób nauka weryfikuje cud? Kiedy nauka spotyka się z cudem, musi dojść do tego, że co? Że to jednak nie cud. Bo cudów nie ma. A jeśli to jednak cud, to co? To nauka nie ma narzędzi, nauka z założenia opiera się tylko i wyłącznie na rzeczach, które są powtarzalne. A cuda z założenia są niepowtarzalne. Nauka z założenia weryfikuje tylko to, co można opisać fizycznie, matematycznie, jakkolwiek, ale w momencie, kiedy jest ingerencja Boża, to jak to opisać? W jaki sposób to zweryfikować?

Więc wszystko byłoby super, gdyby nauka zajmowała się swoją dziedziną, ale nauka zaczyna właśnie wchodzić w dziedziny, którymi się zajmować nie powinna. I to jest problem.

A czym jest ta oficjalna religia stojąca za nauką? Ateizm. Boga nie ma, sami sobie radzimy, jest nam super. I sami dojdziemy do wszystkiego, tak? Sami się zbawimy, zabawimy… Jak w słowach „Międzynarodówki”, tam to było ujęte bardzo wyraźnie: „Przeszłości ślad dłoń nasza zmiata, przed ciosem niechaj tyran drży! Ruszymy z posad bryłę świata…”. Co to znaczy? No, że my jesteśmy zbiorowym zbawicielem. Doskonale sobie poradzimy, tak? „Ruszamy z posad bryłę świata, dziś niczym, jutro wszystkim my” – to jest wyznanie wiary. Jesteśmy w stanie tą rzeczywistość zmienić. Nie potrzebujemy Boga, nie potrzebujemy wiary, sami siebie zbawimy, łącznie z całym światem.

Myślę sobie, że dzisiejsze problemy społeczne, to, że ludzie odczuwają pustkę, to, że ludzie gdzieś czują, że im czegoś bardzo głęboko brakuje… – to że nam się gdzieś społeczeństwa rozwalają, to dowodzi, że, niestety, tak prosto, to nie ma. Zresztą, wystarczy popatrzeć wstecz na XX wiek, jak to zbawianie samych siebie nam szło. Żadne okrucieństwa w imię Boga nie przewyższą okrucieństw i terroru, jaki wywołał komunizm – w Rosji, Kambodży, Chinach. Takiej pogardy do człowieka, takiego nie liczenia się z ofiarami – i obojętności na nie – nie było jeszcze w historii.

To taka refleksja przy okazji tego obrazu, że „ja teraz okazuję swoją moc nad tym Bogiem Jahwe. Biorę Jego naczynia i po prostu mam moc. I co Ty mi zrobisz?”.

Okazuje się, że Pan Bóg nie jest taki bezwolny, bez mocy, jak się jemu wydawało. I w związku z tym myślę, że możemy pewne wnioski wynieść z tego i my, odnośnie dzisiejszej rzeczywistości.

 

Bóg ingeruje

Boża ingerencja, 5 werset. Pojawiła się ręka naprzeciwko króla, nie wiem jak to tam było bielone, czy jak tam były zawapniane te ściany. Ewidentnie ta ręka się pojawiła. Cud. Żadnych dwuznaczności, ewidentnie ponadnaturalne działanie. Nagle pojawia się ręka – wyobraź sobie, że nagle się ta ręka pojawia i zaczyna coś pisać w języku, którego nikt nie rozumie.

Czy komuś to się zdarzyło, ręka w górę, taką rękę wiedzieć? Jeszcze nie, prawda? Szczególnie – wyobraźcie sobie – w takiej sytuacji, kiedy ewidentnie tu jest to napięcie – on pokazuje swoją moc, swoją chwałę, pokazuje, że on sobie może pozwolić na to, żeby drwić sobie z Boga Jahwe, a tu nagle coś takiego się zaczyna dziać.

I co się dzieje? Dalej czytamy 6 werset, bardzo fajnie jest tu po hebrajsku napisane: „barwa twarzy króla się zmieniła.” Po prostu byśmy powiedzieli, że przerażenia go ogarnęło, zbladł albo zzieleniał. Coś mu tam się niedobrze zrobiło, ale to nie wszystko. Barwa twarzy, jego myśli go zaniepokoiły – widać po człowieku, jak gdzieś zaczyna odpływać dobry humor, myśli go niepokoją, tracić kontakt, zaczyna się robić nerwowy. Już tak nie uczestniczy w tych dowcipach, czy w tym co się dzieje, coś go tam zaczyna w środku gryźć. Zapada się. Widać, że jego myśli są gdzieś zupełnie indziej.

Co się dzieje dalej? „Stawy jego bioder rozluźniły się”, czyli już tak pewnie nie siedział. Zdarzyło się wam, że się pod wami nogi ugięły? Wiecie, to nie jest takie zbyt przyjemne siedzieć albo nawet stać, to już nie mówię. I co jeszcze? „Jego kolana zadrżały”, czyli ewidentnie gdzieś im się ten król osunął. Taki osunięty król, który jest siny, niby siedzi za tym stołem, ale już nie wygląda tak wspaniale, tak chwalebnie i pewnie. No właśnie… .

To jest jego reakcja, to jest autentyczne przerażenie tym, co się dzieje. Całe jego poczucie mocy, chwały właśnie legło w gruzach. Ale trzeba żyć… . To nie jest tak, że on może sobie teraz odpuścić. Jak się mówi: show must go on, trzeba ciągnąć to dalej! Impreza trwa, on sobie pozwolił na to, na co sobie pozwolił, ale trzeba to ciągnąć, no i jak on to ciągnie w takim razie?

 

Ogarnianie rzeczywistości

W wersetach 7 – 9 próbuje opanować sytuację. Z całej siły zawołał, myślę, że to była próba pokrycia tej jego niemocy, a tak naprawdę w tym momencie nic więcej nie może zrobić i szuka pomocy u oficjalnych fachowców, własnych naukowców. Przywołuje tych wróżbitów, Chaldejczyków, astrologów; przywołuje ich wszystkich i mówi: „No, chłopaki, teraz was naprawdę potrzebuję, pokażcie, że potraficie zrobić to, za co wam płacę. Jesteście specjalistami od świata duchowego, no to się sprawdźcie, wyjaśnijcie mi, o co tu chodzi. Ja chcę wiedzieć, bo to mnie niepokoi, jestem wręcz przerażony. Co to jest?!!!? Co to się pojawiło przede mną?”.

No i niestety, jest pewien problem, mianowicie, że oni wszyscy nie są w stanie tego pisma odczytać, tak jak czytamy w wersecie 9. I jeszcze bardziej się przestraszył i już na tyle się przestraszył, że wszyscy wokół się przestraszyli. Ten jego strach udzielił się całemu temu zgromadzeniu i ewidentnie zaczęło robić się bardzo nieprzyjemnie na tej miłej uroczystości.

I tu przychodzi królowa matka. W wersetach 10 – 12 widzimy, że przychodzi i stara się uratować sytuację. Jest to ciekawe, że ona wie, że trzeba posłać po Daniela. Zastanawiałem się, dlaczego on nie posłał po Daniela. Tak jak czytamy w 22 w., on to wszystko wiedział, on wiedział o Danielu, to nie jest tak, że on nie znał Daniela. Ale przychodzi królowa matka i dopiero ona przedstawia mu Daniela, jakby on w ogóle był jemu nieznany. I generalnie gdyby nie ten 22w., to moglibyśmy uznać, że on rzeczywiście Daniela nie znał.

Tutaj w 22 w. Daniel go konfrontuje, mówi: „ty o tym wszystkim wiedziałeś”. Dlatego wydaje mi się, że tak naprawdę ona stara się w tym momencie uratować jego honor. Przedstawia przed tymi wszystkimi dostojnikami i wszystkimi zabranymi to w taki sposób, że ona ma tutaj jeszcze takiego mało istotnego Daniela. W związku z tym, że ci wszyscy dostojnicy nie są wstanie tego zrobić, to ona w takim razie go przedstawia królowi. Czyli on ciągle jest tym, który panuje, on ciągle jest tym, który ma chwałę, który to wszystko kontroluje i tak się może poczuć.

I on oczywiście skwapliwie na tą pomoc, czy ingerencję królowej matki, się zgadza. I wzywa Daniela. A tutaj w wersetach 13 – 16 mamy słowa Belsazara do Daniela. W 13w. mówi, że on jest wygnańcem, i wydaje mi się, że w jakiś sposób chce go poniżyć, chce mu pokazać, że on tak naprawdę nie jest nikim wielkim, on jest tym, którego jego ojciec Nebukadnesar sprowadził do niewoli, tak więc w taki sposób, tak to czuję, próbuje zyskać trochę swojej chwały, swojego splendoru, majestatu kosztem tego Daniela, od którego jednak jest w tym momencie całkowicie zależny, bo nikt inny nie jest mi w stanie już pomóc.

Nie wiem, czy się tak czasami kiedyś czuliście, kiedy byliście całkowicie zdani na pomoc kogoś, kogo bardzo nie lubicie? Nie jest to przyjemne, prawda? A on właśnie coś takiego musi tutaj przeprowadzić. Zdany na pomoc Boga tego Daniela, po którego posłał, sługi Boga, którego przed chwilą wydrwił i ośmieszył. A teraz jest na niego zdany, bo nikt inny mu nie został. To jest bardzo niekomfortowa sytuacja, bardzo nieprzyjemna, no ale jakoś stara się sobie w tej sytuacji poradzić. I to robi.

Dalej, w 14 i 15 mówi: „No, tu jest taka sprawa” – też tak to można odczytać, że on jakby trochę bagatelizuje tę sprawę, że to nie jest aż takie strasznie ważne. Natomiast w wersecie 16 jakby chce go nauczyć o swojej łaskawości: „znaj moją łaskawość, sprawdź się, a ja ciebie hojnie wynagrodzę!”

I znowu, wydaje mi się, że to jest jakaś forma odzyskania kontroli. „Jesteś na mojej łasce, ja cię wynagrodzę, ja okażę gest, ja będę tym, który teraz ciebie wyższy”. Jak ktoś kogoś wywyższa, to o czym to świadczy? O tym, że on się czuje lepszy, ciągle w kontroli, ciągle tym, który przynajmniej może robić dobrą minę do złej gry i twierdzić, że tak naprawdę to on jest tym, który tutaj kontroluje tę sytuację.

 

Wolność w Bogu

Ale co? Ale tutaj pojawia się odpowiedź Daniela w wersetach 17 – 24, i ta odpowiedź Daniela, myślę, jest odpowiedzią osoby, która jest prawdziwie uwolniona przez wiarę w Boga do odwagi. Czy on się wstydzi tego króla? Nie. Czy on się go boi? Nie. On się go nie boi. On mówi prawdę prosto w twarz, bez żadnego zawoalowania, nawet niegrzecznie, bym powiedział. Tak na granicy grzeczności jest to, co on mówi. Może to nie jest jakieś lekceważenie, ale to jest naprawdę bez żadnych ozdobników, bez żadnej łaskawości. Wprost mu mówi to, co on potrzebuje usłyszeć. Mówi mu najpierw w 17 wersecie, tak bym podsumował: „Łaski bez królu, łaski bez. Ja nie potrzebuję twoich datków, zachowaj te swoje podarki, te swoje świecidełka, zachowaj tą swoją pozycję dla siebie, ja tego nie potrzebuje. Obdaruj nimi kogoś innego. Ja nie jestem od ciebie zależny, ja po prostu jestem ponad tym i tak naprawdę obejdzie się. Nie potrzebuję twoich darów, ale zrobię to, o co mnie prosisz. Zrobię w wolności, nie zrobię dlatego, że ty mnie gdzieś tutaj przekupujesz, bo mnie kupić nie da rady, ale zrobię to, bo uważam, że powinienem to zrobić”. Myślę sobie znowu, że to jest postawa, której się możemy uczyć od Daniela. Czasami mam takie odczucie, że ludzie próbują kupić naszą wiarę. Nie wiem, czy kiedyś coś takiego przeżyliście? Jeśli ktoś np. kupuje naszą pracę, to jest wszystko w porządku, ale czasami ludzie sobie myślą – np. tak sobie pomyślałem o takiej sytuacji, że jeśli by ktoś mnie poprosił o modlitwę i chciał mi dać za to pieniądze, to może to przeprowadzić na dwa sposoby. Może to zrobić w taki sposób: „No, pomódlcie się i macie tutaj, znajcie moją hojność”. Co to oznacza? Znaj łaskę pańską, tak? Czy w takiej sytuacji powinniśmy coś takiego przyjąć? Taki dar dla kościoła?

Myślę że nie. Można powiedzieć: słuchaj, ja się chętnie za ciebie pomodlę, a swoje pieniądze zachowaj dla siebie i sobie kup coś za to. Żeby nie dać się wkręcić w coś takiego, w taką sytuację. Jeśli ktoś z wdzięczności, w pokorze chce dać dar jakieś dla kościoła – super, to jest dobre, właściwe, ale nie powinniśmy tworzyć takiego wrażenia, że ktoś po prostu może coś kupić u Boga za swoje 100 zł, 1000 zł, 10 000 zł, 100 000 zł. Może? Nie może. Pewnie, że im wyżej idziemy, to się bardziej zastanawiamy – może to od Pana Boga taka osoba przychodzi? Coraz trudniej byłoby nam zachować taką postawę jak Daniel. I mu też być może nie było łatwo. Bo być trzecim w tak wielkim królestwie i mieć te wszystkie rzeczy – tak naturalnie rzecz biorąc, to była pewna pokusa, mógł dać się na to skusić. Ale on zachował czystość przed Bogiem i był człowiekiem, który powiedział temu królowi, który mógł go zabić w każdej chwili: „Wiesz co, obejdzie się królu. Nie potrzebuje twojej łaski”.

Bardzo, bardzo myślę ostre słowa, ale myślę, że to są słowa osoby wolnej przez Boga, wolnej przez swoją wiarę, która wie, że tak naprawdę ponad tym człowiekiem, choćby on był bardzo bogaty, choćby on był bardzo bardzo silny, to co? Ostatecznie jest jego Bóg. I za chwilę mu o tym powie.

Jak patrzymy na Nebukadnesara, Daniel trochę inaczej na Nebukadnesara reagował dlatego, że Nebukadnesar był szczery. Może nie wszystko rozumiał, ale jakbyśmy patrzyli na jego wszystkie reakcje, to on był szczery, gorliwy. Jego to naprawdę poruszało. Natomiast Belsazar jest tak naprawdę tylko i wyłącznie skłonny do takich gestów ze względu na troskę o swoją chwałę i własne dobre samopoczucie, żeby w tym wszystkim wyjść z twarzą. Myślę, że był innej jakości człowiekiem. I też dlatego Daniel inaczej działał.

Werset 18, pokazuje mu jego miejsce. Werset 21, przypomina mu o bardzo niewygodnym fakcie, zaprzecza chwale Nebukadnesara. Przypomina mu tą całą historię, kiedy on oszalał. Mówi mu: „Ty tutaj się chwalisz swoim ojcem Nebukadnesarem, który sprowadził nas z niewoli, a ja ci przypomnę taki niechlubny moment z życia twojego ojca, z powodu którego ty się tak wywyższasz. Otóż, nie wiem czy pamiętasz, ale kiedy jego serce wyniosło się w pysze, a jego duch się rozzuchwalił, to co? To mój Bóg, z którego ty się śmiałeś i z którego drwiłeś, mój Bóg sprawił, że on zdurniał, że stał się jak zwierzę. Mój Bóg to sprawił i potem go wywyższył, ale wywyższył go kiedy? Kiedy zrozumiał, że Bóg najwyższy ma władzę nad królestwem ludzkim i ustanawia nad nim kogo chce,” 21w. „Wtedy ten Bóg go wywyższył.”

 

Uważaj, żebyś się nie doigrał!

I tu dochodzimy do sedna, w 22 wersecie. Daniel mówi: „A teraz chwilę o tobie. Porozmawialiśmy sobie o Nebukadnesarze, rozmawialiśmy sobie o innych sprawach, a teraz porozmawiamy o tobie. I powiem tobie, że ty, jego synu Belsazarze, nie uniżyłeś swego serca, chociaż to wszystko widziałeś. Nie uniżyłeś swego serca. Miałeś wybór uniżyć swoje serce, wszystko to widziałeś, ale co wybrałeś? Pychę, wybrałeś tego wszystkiego nie wiedzieć, wybrałeś, żeby to wszystko zlekceważyć, żeby to wszystko wydrwić, pokazać w złym świetle, że >ja jestem mądrzejszy, że ja tego wszystkiego nie potrzebuję<, mimo, że tego wszystkiego doświadczyłeś, mimo że tak naprawdę Bóg też tobie dał łaskę przez te doświadczenia, które były udziałem twojego ojca. Nie uniżyłeś swego serca, choć powinieneś, bo to widziałeś. Udowadniałeś sobie i innym, że Boga można lekceważyć, że on nie ma mocy nad tobą i, cóż – możnaby dodać – i doigrałeś się”.

I myślę sobie, że dzisiaj jest podobnie, to jest podobne zjawisko. Może nie mamy takiego objawienia Bożego, nie mamy palców, które piszą, ale dzisiaj generalnie w zborach jest podobnie. Otwórzmy Hbr 3. Wiemy, że List do Hebrajczyków jest wyjątkowym listem, bo był pisany do Żydów, którzy się nawrócili, którzy co później zrobili? Którzy się nawrócili, a potem stwierdzili: w zasadzie to nam Chrystus jest niepotrzebny. Przecież jesteśmy narodem wybranym. Czy będziemy dalej narodem wybranym, jak nie będziemy wierzyć w Chrystusa? Co oni sobie myśleli? Że nadal będą narodem wybranym. A więc po co nam ten cały Chrystus? Tylko nam komplikuje życie, tak? Bo cała reszta Żydów mówi, że jesteśmy jacyś dziwni. Więc co? Więc lepiej z Chrystusa zrezygnować, odpuścić sobie, po co nam ta wiara w Chrystusa!

Oczywiście się mylili. Naprawdę nie można być dzisiaj narodem wybranym, w sensie faktycznie pod łaską Bożą, bez Jezusa Chrystusa, dlatego, że On jest jedynym pośrednikiem i dla Żydów, i dla pogan. Ale oni byli przekonani, że mogą być nadal ludem Bożym bez Jezusa Chrystusa. No i tutaj właśnie w 3 rozdziale autor tego Listu mówi im od 13w.: „ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa >dzisiaj<” (czyli dzień łaski) „aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu. Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku”. Jest zbawienie poza Chrystusem? Nie ma. Można zacząć i nie skończyć? W sensie praktycznym – można, ale czy będziemy zbawieni? No nie, nie będziemy zbawieni. Jeśli ktoś zaczyna, a nie kończy, to nie będzie zbawiony, tak mówi ten werset. Ale zwróćmy uwagę na 13 werset, jest tam powiedziane, że można popaść w zatwardziałość przez oszustwo grzechu, że grzech nas oszukuje, grzech nas wprowadza w błąd.

Tak jest i dzisiaj. Grzech nas wprowadza w błąd. Są grzeszne myśli, które gdzieś tam się pojawiają w głowie, które nam mówią – co? „Odpuść sobie”, „a to nie jest tak naprawdę tak bardzo ważne…”, „ostatecznie można być dobrym człowiekiem i bez Boga”, są takie myśli, prawda? Przychodzą. Albo: „po co ci ta cała wiara, tylko komplikuje ci życie”. Przychodzą takie myśli? Przychodzą. Albo może w niedzielę przychodzi taka myśl: „a po co ty masz łazić do tego kościoła, równie dobrze możesz sobie poczytać Biblię i zaoszczędzisz pieniądze na benzynie”. Przychodzą takie myśli czasem? Przychodzą. I różne inne, myślę, że wiemy dobrze, jakie myśli przychodzą, ale te wszystkie myśli odwodzą nas od Boga.

Albo: „po co ty masz się rano modlić, po co masz rano czytać Biblię, skoro dalej jesteś przecież dzieckiem Bożym i dalej masz w sercu wiarę” – no, teoretycznie tak, do czasu – tak, ale wiara, której się nie pielęgnuje, co się z nią dzieje? Zanika, tak po prostu jest. Wiara jest darem, ale wiara jest również zadaniem, które mamy. Musimy o nią się troszczyć, ona jest trochę tak jak roślina. Dostaliśmy tę roślinę, ale jak się nie będziemy o nią troszczyć, to uschnie. Tak po prostu jest.

Tak więc, grzech nas oszukuje, tak samo jak grzechu oszukiwał Belsazara, że może sobie drwić z tego Boga Jahwe, który zadziałał w życiu jego ojca. I on mógł sobie pomyśleć: „no, w życiu ojca zadział, ale ja go tu nie widzę, ja sobie będę żył po swojemu”. No i się doigrał.

6 rozdział Listu do Hebrajczyków, wersety 7 – 8: „Albowiem ziemia, która piła deszcz często na nią spadający i rodzi rośliny użyteczne dla tych, którzy ją uprawiają, otrzymuje błogosławieństwo od Boga; lecz ta, która wydaje ciernie i osty, jest bezwartościowa i bliska przekleństwa, a kresem jej spalenie.”

Ciekawy obraz: pada deszcz. Po co pada deszcz? Żeby rośliny rosły. I jak urosną, żeby co zrobiły? Żeby dały owoc. Ale może padać deszcz i może ostatecznie zrodzić tylko ciernie i osty.

I to jest obraz, to jest obraz Bożej łaski i przekleństwa odrzucenia jej wpływu. Jest Boża łaska, Boże błogosławieństwo, są pewne dobre rzeczy, które Pan Bóg daje – społeczność, modlitwa, kazania, Wieczerza Pańska. Są to wszystkie dobre rzeczy od Pana Boga, ale jeśliby ignorujemy to wszystko, nie korzystamy z tego, to co? To jesteśmy tak jak te ciernie i ostatecznie jest powiedziane, kresem ich jest spalenie.

Przeczytam na koniec taki bardzo twardy werset, ale myślę że warto go przeczytać. Często można usłyszeć, że w Starym Testamencie to był gniew Boży, a już w Nowym Testamencie jest Boża miłość. To tak do końca nie jest. Jest Boża miłość w Nowym Testamencie, ale jest to Boża miłość dla tych, którzy są w Chrystusie. Zwróćmy uwagę, że jest też przestroga w 10 rozdziale i to dosyć twarda, od wersetu 28: „Kto łamie zakon Mojżesza, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków; o ileż sroższej kary, sądzicie, godzien będzie ten, kto Syna Bożego podeptał i zbezcześcił krew przymierza, przez którą został uświęcony, i znieważył Ducha łaski! Znamy przecież tego, który powiedział: Pomsta do mnie należy, Ja odpłacę; oraz: Pan sądzić będzie lud swój. Straszna to rzecz wpaść w ręce Boga żywego.”

Ciężkie słowa, ale Boże słowa. Często nam się wydaje, mam takie przekonanie, że wiara jest dodatkiem do życia, takim luksusem, dobrym, ale niekoniecznym, ale Biblia mówi coś zupełnie przeciwnego. To nie jest luksus, to nie jest dodatek, ale to jest coś, co będzie rozstrzygać o naszej wieczności. Nie doświadczamy wieczności, trudno nam ją sobie wyobrazić, dlatego nam jest i trudno w nią uwierzyć, ale Biblia ja zapowiada. Wiara jest tym, co będzie rozstrzygać o naszej wieczności. Traktujmy ją poważnie i traktujmy to wezwanie naprawdę na serio.

Czyli podsumowując: nie lekceważ tego, czego Bóg cię uczy, trwaj przy Chrystusie! Nie ma gdzie indziej zbawienia! Wróć do Niego jeśli odeszłaś, czy odszedłeś od Chrystusa! Wróć do Niego, sprawdź swoje serce! Po to też jest Wieczerza Pańska, o tym dzisiaj mówiliśmy, żeby siebie pilnować w tym naszym trwaniu przy Chrystusie i żeby gdzieś po drodze nie odpłynąć.

 

Boży wyrok

W końcu wykład napisu w Księdze Daniela, od 25w.. Tak naprawdę można powiedzieć, że ten napis to wyrok, ten napis jest wyrokiem. Tam nie ma łaski, nie ma jakieś możliwości, nie wiem, odwołania się od tego, co Pan Bóg zaplanował. To jest tak naprawdę ogłoszenie wyroku. Amen i kropka.

Słowo „mene” oznacza „policzone”, to jest powiedziane dwa razy: „mene, mene”, czyli „policzone, policzone”. Można powiedzieć: „koniec, sprawa zamknięta, nic więcej tutaj się już nie da zrobić. Zostałeś policzony”, albo: „dni twoje zostały policzone. To już jest sprawa zamknięta. Koniec twoich lat – jesteś zważony”.

To jest taki ciekawy obraz, zresztą w polskim języku jest podobnie, że waga i ważność są bardzo bliskimi słowami. Jeśli coś jest większej wagi, to co w tym jest? To jest cięższe, ten ciężar i waga sprawia, to się ze sobą łączy i tak samo było właśnie w tym obrazie w ich języku, że jak coś jest ciężkie to jest ważne, a jak jest lekkie, jest nieistotne. I tak naprawdę to jest tu powiedziane: zostałeś zważony. Tobie się wydawało może, że jesteś bardzo ważny, bardzo ciężki, ale Bóg ma cię za lekkiego. Tak naprawdę w tym nie ma jakiejś wielkiej wartości, w tym, czego dokonałeś. Może ty się uważasz za kogoś wielkiego, ale Bóg patrzy na to zupełnie inaczej.

„Peres” – to słówko oznacza „podział”, ale oznacza również w zasadzie Persów, dlatego tutaj taka gra słów się pojawia, ze Peres – twoje królestwo będzie podzielone, to jest to, co to słowo mówi, ale oddane Medom i Persom. A więc tak naprawdę tobie się wydaje, że jesteś wielkim królem, a tak naprawdę twoje królestwo ciebie nie przeżyje, twoje królestwo się rozpadnie, ta cała twoja chwała, którą ty się chlubisz, ona zostanie ci zabrana i ona ciebie nie przeżyje, razem z tobą odejdzie.

Czyli podsumowując, można powiedzieć, że Pan Bóg mówi do niego: skończyło się, myślałeś, że jesteś ciężki, że jesteś ważny, a jesteś lekki, jesteś niczym. Twoje królestwo rozpadnie się. Takie jest Boże słowo, które jest skierowane do tego wielkiego króla. To jest Boże Słowo, nie ma żadnych dodatkowych warunków, planów ewakuacji, instancji odwoławczej. Nie ma nic. Jest Boży wyrok.

I myślę, o tym również warto dzisiaj pamiętać. Czasem w swojej bezmyślności roimy sobie, że u Boga jest jak w naszych ziemskich sądach. Zawsze jest jakaś droga wyjścia. Jakiś trik. Nasi znajomi katolicy tutaj widzą dużą rolę „Matki Boskiej”, która wpuszcza do nieba oknami, jak Bóg Ojciec – i Syna zapewne też – nie widzą.

Nic takiego nie ma. Jest Boży wyrok. Nieodwołalny. Bądźmy tego świadomi. I nazwijmy go: to wyrok: jesteś winny – o ile nie wstawia się za Tobą Chrystus! Jaki wyrok ciąży na Tobie? Wina. Nic innego. I tylko Chrystus może go zdjąć – i nikt inny!

 

Zakończenie

I w końcu skutki, wersety 29 – 30. Mimo wszystko wywyższył Daniela. Nie wiem dlaczego, czy dlatego że był w szoku, czy dlatego, że próbował zachować twarz? Ciężko powiedzieć. Ale tak naprawdę to nie ma większego znaczenia. To już nie ma żadnego znaczenia, bo to już jest „po ptakach”, wszystko jest zakończone.
No i ten 30wwerset: Tej samej nocy został zabity Belsazar, król chaldejski. Zwróćmy uwagę, jak to szybko poszło. Podejrzewam, że on myślał że: OK, to jest jakiś Boży wyrok, ale ja tu jeszcze ciągle mogę coś podziałać. Okazało się, że nic nie mógł podziałać. Tej samej nocy został zabity. I koniec.

Jakie z tego wynikają główne myśli? Myślę, że takie dwie.

 

Nie bądź pyszny!

Pierwsza, najważniejsza: Nie bądź pyszny! Pycha chodzi przed upadkiem, tak jak mówi List Jakuba. Nie bądź pyszny, szczególnie przed Bogiem nie bądź pyszny. Nie lekceważ Boga, nie spoufalaj się z Nim, nie ignoruj Boga, nie drwij z Boga, dlatego, że Bóg może zrobić cokolwiek. On jest Bogiem najwyższym, ma władzę nad królestwem ludzkim i pamiętajmy o tym.

Tu nie chodzi o to, żeby teraz wątpić w Bożą miłość wobec nas w Jezusie Chrystusie. Nie, bo jesteśmy pod łaską, ale pamiętajmy z Kim mamy do czynienia. Nie spoufalajmy się z naszym Bogiem, ale pamiętajmy, że On jest wielkim, potężnym Bogiem, jest godzien naszego uwielbienia i naszej czci. Nasze życie jest w Jego ręku. Czasami myślę, że możemy żyć w takiej samej fikcji, jak ten król, że to my kontrolujemy nasze życie. My nie kontrolujemy naszego życia. To Bóg kontroluje twoje życie, należna Mu jest cześć i pokora.

 

Bóg ma plan!

Po drugie, Bóg ma plan dla polityków albo wielkich tego świata. Myślę, że to też wynika z tego 5 rozdziału. Politycy, ich postawa, władanie królestwami, państwami, to nie jest coś, czym się Bóg nie interesuje, tym, jakim jest ten człowiek, który rządzi. List do Rzymian 13 rozdział mówi, że ludzie, którzy rządzą nami, są sługami Bożymi i będą za to rozliczani kiedyś. Będą rozliczeni również za to, w jaki sposób rządzili, czy te ich pomysły, które w trakcie swojej władzy podejmowali, się Bogu podobały, czy się nie podobały.

Tak sobie myślę w kontekście wyborów, które będą za tydzień, zazwyczaj nie znamy tych ludzi, których mamy wybrać, ale myślę sobie, że na ile jesteśmy w stanie, to powinniśmy się zastanowić, na kogo zagłosujemy. Bo myślę, że to nie jest obojętne dla Pana Boga, że rządzą nami ludzie, którzy są Bogu posłuszni, którzy traktują poważnie Jego zasady, czy też nie. Ja tu nie wskazuję żadnej opcji politycznej, bo myślę, że nie taka moja rola, ale są Boże zasady i myślę, że znamy te zasady, co się Panu Bogu podoba i co się Panu Bogu nie podoba. Kiedy będziemy głosować, to weźmy sobie również to do serca, żebyśmy wybrali ludzi, którzy szanują Boga. Czasami mam poczucie, że nie mam z kogo wybrać niestety i nie wiem czy związku z tym pójdę do wyborów, ale to będzie moja decyzja. To nie jest wcale błąd, jak mam do wyboru między dżumą a cholerą, to nie jest błąd.

Natomiast powiem jedną rzecz: wybierajmy świadomie. To nie jest tak po prostu, że to nie ma znaczenia dla Pana Boga, kogo wybieramy. Wybierajmy świadomie. Chciałbym wskazać tylko ogólną zasadę: zastanów się na kogo głosujesz, dlatego, że to nie jest Bogu obojętne, kto jest tym, kto nad nami rządzi. Amen.


[Z podziękowaniem dla Zboru w Sopocie, w którym kilka lat temu to kazanie zostało wygłoszone 🙂 ]

Reklama

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s