Odliczanie się zaczęło. Wspólna luterańsko-katolicka deklaracja w Lund w przededniu 500 lecia Reformacji.

francisze-etc

31 października, w 499 rocznicę Reformacji papież Franciszek i przewodniczący Światowej Federacji Luterańskiej bp Muniba Younan wydali wspólna deklarację z okazji WSPÓLNEGO upamiętnienia Reformacji.

Jak ją odczytywać? Jak odczytuję ją ja, baptysta i ewangelikalny protestant?

Przede wszystkim, zauważam, że jest ona właśnie wspólna.

Działania wspólne zawsze skupiają się na tym, co wspólne. W odróżnieniu od działań oddzielnych, w których po prostu cieszymy się tym, kim jesteśmy. Kiedy np. robimy Święta z katolicką bądź niewierzącą częścią rodziny, wyglądają one nieco inaczej, niż gdy robimy je sami. 

Istnieją różne uroczystości. Niektóre na pewno warto spędzać w szerszym gronie. I to w niczym na nie wpływu nie wywiera, bądź wywiera znikomy.  Niektóre jednak, jako intymne, rodzinne, wyrażające nasze najgłębsze wartości i przekonania, zazwyczaj cenimy tak bardzo, że decyzja, aby kogoś na nie zaprosić, łączy się z poważnymi pytaniami.

Czym innym są np. urodziny, czym innym Święta właśnie. W czasie Świąt chodzi przecież o to, aby wybrzmiały pewne prawdy jasno, wprost, dobitnie. I na przykład nie chciałbym spędzić Świąt z osobami niewierzącymi, którzy krzywią się na moje chrześcijaństwo, czy osobami dla których radość z Wcielenia jest obraźliwa. Spędzę z nimi coś innego. Ale nie ten czas.

Jak więc ocenić WSPÓLNE upamiętnianie Reformacji protestancko-katolickie?

Mniej więcej tak samo. Jak wspólne, protestancko-katolickie obchody święta Bożego ciała, czy Wniebowstąpienia Panny Marii. Czyli: NIE DA SIĘ zrobić tego dobrze WSPÓLNIE. Nie wierzę, że jakikolwiek ortodoksyjny katolik byłby usatysfakcjonowany takimi obchodami procesji Bożego Ciała, w której nie byłoby wzmianki o przeistoczeniu, czy kulcie hostii. Podobnie, jak katolik nie będzie się otwarcie cieszył z wniebowstąpienia Marii z protestantem (który w to po prostu nie wierzy – bo w Biblii nie ma nawet cienia takiego przekonania).

Podsumowując: WSPÓLNE upamiętnianie Reformacji MUSI BYĆ ułomne. Nie da się cieszyć protestancką tożsamością, jednocześnie za nią katolików przepraszając. Nie da się świętować jako Bożego dzieła czegoś, co ktoś inny postrzega jako błąd i grzech.

Wspólne świętowanie Reformacji z katolikami oznacza więc ze strony protestanckiej – bo święto to przypomina właśnie o naszych korzeniach – jakieś wewnętrzne zawahanie co najmniej, jeśli nie kryzys własnej tożsamości. Oto nie świętuję tego, że powstałem, ale wybieram ubolewanie, że pojawiłem się na świecie. Jest mi przykro. No cóż, skoro już jestem, to jestem, no tak, ale jakże bym chciał nie być.

Otóż chciałbym jednoznacznie stwierdzić, że przy sympatii do różnych ruchów i zmian we współczesnym katolicyzmie – swoja drogą: głównie tych ruchów i zmian, które zbliżają się do protestanckiej tożsamości właśnie – nie zamierzam wspólnie z nimi świętować reformacji. Nie dlatego, że katolików nie szanuję bądź nie lubię, ale po prostu dlatego, że jestem jednoznacznie i bez jakiegoś poczucia zażenowania, że jestem tym, kim jestem, właśnie protestantem i baptystą. I nie zamierzam się wyrzekać tego, kim jestem. Przeciwnie, chcę się tym cieszyć. Otwarcie i jednoznacznie. 

A jestem, kim jestem, bowiem Bóg dał w kościele (prawie) 500 lat temu Reformację. Stąd właśnie z niej się z niej cieszę; i właśnie w ujętych w jej czasie zasadach odnajduję to, co dla mnie cenne. I właśnie w nich (choć co prawda nie tylko w nich, bo przecież trójjedyność Boga i pełne człowieczeństwo i bóstwo Jezusa są dla mnie równie cenne) odnajduję to, co sprawia, że jestem tym, kim jestem.

I życzę właśnie tego – a nie tylko tego, co nas łączy – katolikom, bowiem jestem przekonany, że właśnie te, oczyszczone na nowo w tyglu reformacji biblijne doktryny – tylko Pismo, tylko Chrystus, tylko wiara, tylko łaska, tylko Bogu chwała – są życiodajnym źródłem, formującym zarówno poselstwo Kościoła, jak i jego doświadczenie łaski. Które potrzebne są nie tylko nam protestantom, ale i katolikom. I w ogóle, wszystkim ludziom na świecie.

Wspólne świętowanie Reformacji uważam więc za pomysł nietrafiony. Błędny w samym założeniu. Tak jak ekumeniczną pielgrzymkę maryjną, czy ekumeniczną adorację najświętszego sakramentu: NIE DA SIĘ. To po prostu nieuczciwe, by udawać, że to zadziała.

Chyba, że własną tożsamość uważamy za coś nieistotnego. Ale jeśli tak jest w przypadku bp Muniba Younam, to mogę mu jedynie współczuć.

Pozwolę sobie zakończyć cytatem z pieśni Marcina Lutra:

Niech słowo wzruszać strzegą się, im go nie zawdzięczamy,
sam Chrystus przy nas z Duchem swym i z łaski swej darami.
Niech pozbawią źli żony, dzieci, czci
niech biorą, co chcą, ich zyski liche są,
Królestwo nam zostanie!

Mateusz Wichary

 

Możliwość komentowania jest wyłączona.