Stałość i zmiana. O protestanckim napięciu między wyzwaniami Biblii i tradycji.

Mateusz Wichary

1. Ciągłość i stałość.
Historia, jeśli ma jakiś cel, musi być pewnym continuum wydarzeń, w których dostrzegamy jakąś łączącą wszystko nić. Nie trzeba być chrześcijaninem, by pytać o sens. Pytanie o sens nieodwołalnie dotyczy ludzkiego istnienia. To znów zawsze prowadzi do pytania o sens historii. Bez względu bowiem na to, czy człowiek rozpoczyna rozmyślać nad losem swoim, czy ludzkości, bądź jakiejś innej większej grupy ludzi, ostatecznie kontekstem tych rozważań jest przemijanie pokoleń, ich wkład w to, co nas dziś otacza, pytanie o to, co my po sobie pozostawimy.

 

Ponieważ człowiek jest istotą nieodwołalnie moralną (czyli oceniającą własne postępowanie: Rz 2:15), przeto stawia pytanie o jakość tego, co po sobie pozostawia. Punktem odniesienia jest tu zazwyczaj w jakiś sposób zdefiniowane dobro ludzkości. Jeśli nasza spuścizna w jakimś sposób mu służy, uważamy siebie, swą kulturę, za zrealizowaną, czyli posiadającą sens.W doświadczenie człowieka jest również nieodwołalnie wpisane obcowanie ze sferą, na którą nie ma wpływu. Epidemie, kataklizmy, kryzysy gospodarki, przewroty, wojny, utrata pracy, choroba, śmierć bliskiej osoby, zagrożenie poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Nasze życie tylko do pewnego stopnia zależy od wysiłków, jakie wkładamy w realizację naszego planu na życie (choćby był tak przyziemny i podstawowy jak imperatyw: pójść sytym spać). Wiele istotnych uwarunkowań – jak narodowość, status społeczny, wychowanie, które odebraliśmy, okoliczności w jakich przyszło nam żyć – są zupełnie poza naszą kontrolą. Ta sfera również rodzi pytania, zarówno dla ludzi wierzących jak i niewierzących: czy moje życie wobec istnienia tej kontrolującej mnie i nieznanej mi sfery ma sens? Czy istnieje jakaś zasada, której te wszystkie wydarzenia są podporządkowane? Jeśli tak, to jaka? Do jakiego rodzaju „dobra ludzkości” (czy kogokolwiek innego) prowadzi?

Dla człowieka wierzącego takie pytania to pytania o Bożą wolę. Co do woli dla świata – jest jednoznacznie sformułowana, i wszyscy ufający Słowu nie mają tutaj wątpliwości: jest nią tryumf Chrystusa nad wszelkimi siłami ciemności i śmiercią (1 Kor 15), Jego powrót w chwale, na sąd, wieczna kara dla bezbożnych i wieczne przebywanie z Bogiem w nowej ziemi i niebie przez zbawionych. Ten cel jednak, jako umiejscowiony w nieoznaczonym punkcie przyszłości, nie posiada bezpośredniego wpływu na codzienne zmagania osoby wierzącej: rzuca na nią cień, zmuszając do postawy wartościowania działań w kontekście wieczności, jednak będąc perspektywą nie tylko pewną, ale i daleką, pozostawia wierzącego w ciągłej potrzebie pytania Boga o każdy następny krok.

Krok, który chcemy postawić w ten sposób, by Bogu się podobał, by będąc częścią historii był częścią historii wierności Bogu raczej niż buntu, który ukarze. By miał sens, wartość w Bożych oczach.

Historia od początku do końca jest pewną całością. Od samego początku Mojżesz naucza nas o Bożym zamiarze zbawienia człowieka, którego realizacja jest świętym, naznaczonym przez łaskę elementem dziejów ludzkości i świata. Historia ta wypełnia się w powstaniu narodu żydowskiego, kształtowaniu się i wyostrzaniu jego nadziei na Mesjasza, w Jego przyjściu i ustanowieniu okresu Nowego Przymierza.

Historia Kościoła jest więc jednym z okresów tej świętej, naznaczonej łaską historii. Ponieważ jesteśmy pewni, że Bóg zrealizuje swój plan dla istnienia świata, jesteśmy również pewni, że nie zlekceważy sposobu, w który chce tego dokonać. Wiemy z tekstów takich jak Mt 16:18-19, że Bożym sposobem realizacji planu zbawienia jest obecnie istnienie Kościoła. Jesteśmy więc pewni, że Bóg zachowa Kościół. Jest on Ciałem, które istnieć będzie „po wszystkie dni, aż do skończenia świata;” dopóki Jezus będzie z Nim, dopóki zadaniem uczniów będzie iść, chrzcić i uczyć wszystkie narody tego, co Pan przykazał (Mt 28).
W tej wizji historii zarówno katolicy jak protestanci są zgodni. Aż do momentu, w którym pojawia się zagadnienie sukcesji apostolskiej, bądź też innymi słowy zagadnienie instytucjonalnej ciągłości Kościoła.

Autorytet Kościoła Rzymsko-Katolickiego opiera się na sukcesji apostolskiej. Słusznie podkreśla on, że Kościół jest jeden. Boży plan jest jeden, więc sposób realizacji tego planu również. Kościół Rzymsko-Katolicki postrzega tą stałość jako przejawiającą się koniecznie w kategoriach stałości instytucjonalnej. Innymi słowy, przeprowadza się proste rozumowanie: skoro Kościół, będąc na samym początku pewną instytucją (czyli pewną grupą o określonej strukturze, pewnym podziale obowiązków), i jako taki jest częścią historii jako Boże narzędzie jej realizacji, to jego istnienie – instytucjonalne – jest trwałe i ciągłe. Kościół chrześcijański jest jeden, od początku ten sam. Ponieważ Kościół Rzymsko-Katolicki jest tym ciałem, które, pomimo różnych zawirowań i zmian istnieje od początku, wniosek jest więc jeden i niezaprzeczalny: Kościół Rzymsko-Katolicki jest prawdziwym, Bożym Kościołem.

Wszelkie inne struktury nie mogą być Bożym kościołem, bowiem nie spełniają wymogu historyczności, który jest niezbędny. Są więc z konieczności odstępcze i niechrześcijańskie. Ich ewentualną chrześcijańskość można oceniać w świetle ich zależności od prawdziwego Kościoła, czyli Kościoła Rzymsko-Katolickiego.

Zasada historyczności Kościoła stała się więc dla Kościoła Rzymsko-Katolickiego zasadą ostateczną, oddzielającą plewy od ziarna – Kościół prawdziwy od fałszywego.

Podobnie sprawa się ma z prawosławiem. Kościoły prawosławne również opierają się na zasadzie historyczności. Są w stanie dowieść swego istnienia od początków. Są więc Kościołem prawdziwym.

Tak Kościół Rzymsko-Katolicki jak prawosławie opiera swe przekonanie o prawowierności na fakcie trwania. Trwanie udowadnia prawowierność i jest jedynym i ostatecznym miernikiem. Skoro trwamy, to Bóg się nami opiekuje. Gdybyśmy przestali istnieć, oznaczałoby to, że nie jesteśmy prawdziwym Kościołem. Jak na razie jednak istniejemy, więc jesteśmy Boży.

Tą cienką nicią, która dowodzi prawowierności jest więc sukcesja apostolska. Ona bowiem wyraża jedyny warunek prawowierności: ciągłość i stałość instytucji. Cykl nakładania rąk trwa: następcy apostołów wciąż realizują przez ten gest świętą nić, która dowodzi błogosławieństwa Bożego, znaczenia i sensu istnienia całej instytucji.
Z tej perspektywy deklaracje Kościołów protestanckich, iż są w pełnym tego słowa znaczeniu Kościołami, że mają prawo do tej nazwy, że są narzędziami w rękach Chrystusa do zbawienia ludzkości brzmią zwykle w katolickich uszach irracjonalnie i niedorzecznie. Są niezrozumiałe. Protestantom brak przecież koniecznego warunku bycia Kościołem: sukcesji apostolskiej.

Czy rozumowanie to jest słuszne? Czy można zarzucić mu brak logiki? Brak zrozumienia Bożej woli dla świata? Wąskie perspektywy? Przyjrzyjmy się więc drugiej zasadzie, którą dostrzegamy w historii: zmianie.

 

2. Zmiana i przemijanie
Niektórzy zarzucają protestantom, iż idą zbyt daleko opierając się na zasadzie zmiany. To rzeczywiście zarzut po części uzasadniony, choć nie dotyczy protestantyzmu jako całości. Dotyczy pewnych grup, z których część znajduje się wciąż w łonie protestantyzmu mając przed sobą perspektywę przejścia od tej postawy ku postawie historycznie protestanckiej, bądź też – naturalną koleją rzeczy – znalezienia się poza protestantyzmem.

Przesadne opieranie się na zmianie przejawia się w lekceważeniu zasady ciągłości historii. Przejawią się przykładowo w postaci obojętności na to, czy Kościół istniał przez 1517 r; obojętności na to, co działo się przed założeniem Towarzystwa Strażnica. Obojętności wobec wiary chrześcijan na przestrzeni historii, działania Ducha Świętego w nich i poprzez nich, nie dostrzeganiu zasadności pytania, gdzie był Chrystus, zanim my się pojawiliśmy. Przez to postawa ta zaprzecza ciągłości Bożego planu zbawienia świata, obecności Chrystusa wśród ludzi przez co najmniej półtora tysiąca poprzednich lat: od dnia Pięćdziesiątnicy do dnia powstania danej grupy, powrotu do zarzuconej prawdy wiary, czy nawrócenia danej osoby. Oto przykłady lekceważenia objawionego w Piśmie aspektu ciągłości historii.

Kościół, powstały w dniu Pięćdziesiątnicy i trwający aż do powtórnego przyjścia Chrystusa jest częścią historii, częścią świętej historii zbawienia i nikt, kto ów fakt lekceważy nie może mieć racji. Jest natomiast krótkowzrocznym egocentrykiem. Podejścia takie (znów w historycznym wymiarze) nie prowadzi do Bożego błogosławieństwa. Jeśli z takiej postawy się nie pokutuje, efektem jest odstępstwo osoby czy ruchu od chrześcijaństwa.

Postawa opierania się na zmianie nie jest jednak jedyną alternatywą dla naszkicowanej wcześniej perspektywy właściwej Kościołowi Rzymsko-Katolickiemu czy prawosławiu. Protestantyzm bowiem opiera się na połączeniu dwóch zasad: stałości i zmiany.

 

3. Stałość i zmiana
Protestanci nie zaprzeczają zasadzie ciągłości. Nie lekceważą również zasady zmiany. To połączenie z konieczności wywołuje pewną dynamikę. Stąd ciągły ruch w obrębie protestantyzmu, ciągłe definiowanie pewnych zagadnień, ciągły akcent na zmianę. Jest to jednak akcent na zmianę mającą na celu ciągłość. Jest to możliwe, ponieważ kryterium ciągłości, stałości w protestantyzmie nie jest instytucja, ale nauczanie Pisma Świętego, wyrażone w pewnych podstawowych twierdzeniach. To czynnik jednoczący wszystkie Kościoły protestanckie, magnes skupiający ów ciągły ruch, nadający mu pewne wspólne cechy, w końcu – jednoczący wiernych z różnych instytucji w grupę posiadającą jedną tożsamość.

Zgodność z nauczaniem Pisma Świętego jest więc również kryterium prawowierności. Jesteśmy Kościołem, bo wierzymy zgodnie z Pismem Świętym. Poddając się Słowu spełniamy kryterium prawowierności. A więc Chrystus jest z nami, jesteśmy w pełni Jego narzędziem. Nić, jaka łączy nas wszystkich, to wspólne poddanie Biblii. To zasada Kościoła, warunkująca istnienie Bożego ludu w historii.

Historia ma dla protestanta znaczenie. Doszukuje się w niej nici Bożego prowadzenia, a więc zbawczej wiary w nauczanie Pisma. Wszędzie, gdzie widzi tą wiarę, rozpoznaje nić jednoczącą z nim daną grupę czy jednostkę w historii. I owo trwanie widzi. Widzi w wielu katolikach, do późnych lat pierwszego tysiąclecia, widzi w ruchach odnowy Kościoła Rzymskiego w średniowieczu, zarówno tych uznawanych, jak i tych wyklętych (co akurat dla protestanta nie ma żadnego znaczenia, znaczenie ma rozpoznanie u nich tej samej wiary). Te poszukiwania dają mu radość i upewniają, że jako wierzący baptysta, prezbiterianin czy członek (nazwy wyimaginowane) Wspólnoty Dobrego Pasterza bądź Kościoła Radosnych Chrześcijan, założonych przed 200, 20 czy 2 laty, jest jak najbardziej częścią historii zbawienia. To, co warunkuje ową prawowierność, to trwanie w wyznawaniu objawionej wiary, i nic więcej.

Protestant nie przekreśla więc historii Kościoła z czasów przed Reformacją. Wierzy, że Chrystus był obecny przez te poprzednie 15 wieków, że budował swój Kościół. Praktycznym wyrażeniem jedności z Kościołem starożytnym jest wiara w Trójcę. Protestant nie odcina się więc od tego okresu: wskazuje jedynie na jaskrawe odejście od nauczania Pisma w czasie przedreformacyjnym jako przyczynę powstania jego tradycji kościelnej.

Oczywiście, uogólniłem tutaj pojęcie „protestantyzmu.” Część kościołów protestanckich o proporcjonalnie długiej historii lekceważy swą spuściznę, dryfując w stronę katolicko-prawosławnej zasady ciągłości i stałości. To znów dla protestantów żywo wierzących w sposób określony przez zasady Reformacji powoduje ocenę owych starszych wyznań, iż grupy te są protestanckie, a co za tym idzie biblijne i chrześcijańskie jedynie z nazwy. Protestantyzm to ciągłe dostosowywanie się do przyjętego, bo rozpoznanego w Piśmie, kanonu wiary, to ciągłe trwanie w tej wierze. Jakakolwiek inna postawa wyklucza daną grupę czy człowieka z grupy praktykujących, czyli prawdziwych protestantów, bowiem zmienia zasadę określającą prawowierność z stosowania się do Pisma na historyczną. Postawa historyczna powoduje odejście od owej stałej formuły prawowierności (Trójca + reformacyjne sola), powoduje postawę redefiniowania postulatów Reformacji, co nieodwołalnie powoduje albo przejście do skrzydła opierającego się na ciągłości bądź na zmianie.

W protestantyzmie więc zarówno zmiana jak i ciągłość odnajdują swoje miejsce. Oba odnajdują również swoje wytłumaczenie. Stałość i ciągłość wynikają z Bożej wierności swoim planom. Jezus realizując swą wolę przyprowadzania grzeszników do zbawienia zawsze posiadał swój Kościół, który jest przez niego wyznaczony do tego celu. Jego nazwa i struktura ma znaczenie drugorzędne. Podstawowe, warunkujące jego miano jako Kościoła ma fakt ufności Chrystusowi – gdyż bez owej ufności, bez żywej wiary nie jest w stanie istnieć, czyli głosić Ewangelii i świadczyć o Chrystusie. Innymi słowy, bez żywej wiary nie jest w stanie być aktywną częścią świętej historii zbawienia.
Ta obecność żywej wiary w świecie grzesznym i zepsutym nie tylko tłumaczy konieczność dokonywania zmian, ale wręcz jej się domaga. Zmiana jest więc nieodzowna zawsze tam, gdzie Kościół kostnieje, gdzie wiara w zbawczą treść Słowa przestaje być doświadczeniem Kościoła. Niemożliwe jest istnienie Kościoła bez zmiany.

Więcej, to sam Bóg jest inicjatorem tych zmian. Dowodem jest nie co innego, ale historia zbawienia zapisana w Piśmie Świętym. Przykładem odrzucenia przez Boga świętej instytucji, ze względu na lekceważenie niezbędnych, nakazanych przez Boga zmian jest np. oddanie Rechabeamowi władzy nad 10 plemionami izraelskimi. Z perspektywy katolickiej to Boże działanie jest rewolucyjne, burzy zasadę wierności tradycyjnej instytucji. Oto Bóg występuje przeciwko powołanej przez siebie i wykorzystywanej oraz otoczonej błogosławieństwem instytucji – monarchii linii Dawidowej. Powodem jest brak posłuszeństwa Salomona. Nie oznacza to, że Bóg przestaje być wierny: przeciwnie, cały czas realizuje historię zbawienia. Ale realizuje ją poprzez różne instytucje. Innymi słowy, dla niego oddany Bogu Lud nie jest utożsamiony z ludem, w którym panuje król z linii Dawida. On powołuje nową dynastię, która w równie doskonały sposób ma realizować Jego plan zbawienia. Rechabeam był królem z Bożej woli. Widać to w proroctwie Achiasza. Bóg ma wolność realizować w historii swoją wolę niezależnie od ciągłości jakiejkolwiek instytucji.

Jeszcze jaskrawszym przykładem jest owo dwuznaczne zaufanie Żydów Bożym obietnicom w czasach Jeremiasza i Ezechiela. Znali Boże obietnice: wiedzieli, że Bóg nie dopuści do wygaśnięcia linii Dawidowej. Byli więc pewni, że Bóg jest z nimi, gdyż rządził nad nimi potomek Dawida. Stąd lekceważyli wezwanie Boga do zmiany: Słuchajcie mego głosu (Jr 11:7)! Innymi słowy, prezentowali postawę katolicko-prawosławną, opierania się na zasadzie ciągłości, podczas gdy Bóg wymagał od nich jednoczesnego podporządkowania się zasadzie zmiany – czyli przyjęcia zasady protestanckiej: zachowania nadziei na ciągłość Bożych zamiarów przy jednoczesnym podporządkowaniu się Bożemu Słowu. Efektem lekceważenia tego wezwania do zmiany był Boży sąd, mający na celu ukształtowanie się wiernej resztki i – przez zasadę posłuszeństwa Słowu – utworzenie nowego państwa żydowskiego po okresie niewoli.

W końcu, Nowy Testament potwierdza zasadę ciągłości opartej na nauczaniu i konieczności zmiany w Kościele, która sprawia, iż pozostaje on Kościołem. Doskonałym przykładem są Listy Chrystusa do zborów (Obj 1-4), w którym wszystkie zbory oprócz jednego Chrystus wzywa do pokuty. Zagrożenie jest realne – „ruszenie świecznika” (2:5), „walka” Chrystusa ze zborem (2:16), „wtrącenie w ucisk wielki” (2:22) i „wyplucie z ust” (3:16). Paweł znów stwierdza, że ktokolwiek – nawet on ze swym apostolskim autorytetem, bądź to sam posłaniec Boży – jeśliby głosił inną naukę niż Ewangelia (która jest głównym przesłaniem Pisma) – ma być przeklęty (Ga 1). Nie boi się w oparciu o zasady wynikające z Pisma wykazać grzechu Piotrowi (Ga 2). Poleca Tymoteuszowi głosić Słowo niezależnie od opinii na ten temat ze strony Kościoła, to Słowo, w którym trwanie obdarza zbawieniem przez wiarę w Jezusa Chrystusa (2 Tm 3-4).

4. Wnioski
Bóg jest Trójjedyny. Oznacza to, że w swej istocie jest jednocześnie absolutnie jeden i absolutnie trój-osobowy. Nie powinniśmy więc się dziwić, że historia, jako dzieje działania człowieka, stworzonego na Boży obraz, a nawet czas, jako aspekt stworzenia, wyraża również w sobie dwa aspekty, które powinniśmy jednocześnie brać pod uwagę.
Sukcesja apostolska nie jest biblijnym a więc nie jest uznawanym przez Boga kryterium prawowierności. Oczywiście, jest to również pewna fikcja historyczna, która istnieje, bo istnieć musi, jeśli li tylko trwanie Kościoła (w instytucjonalnym wymiarze) w historii ma dowodzić jego prawowierności. Jest to koncepcja oparta na jednym tylko aspekcie biblijnego nauczania o charakterze historii, i pragnieniu wywyższenia tożsamości własnej grupy chrześcijan ponad miarę.

Denominacje, czyli wyznania chrześcijańskie, będą się pojawiać i znikać. Część z nich już wymarła, bądź okazała się odstępcza. Część może drzemie, by znów rozbudzić się w przyszłości. Tak czy inaczej Jezus Chrystus powołuje i powoła nowe, które niosą Dobrą Nowinę o zbawieniu.

Nie chcę nikogo zniechęcać do myślenia w kategoriach wyznania. Do dbania o to, by grupa, do jakiej przynależy (o ile jej wyznanie jest zgodne z „wiarą raz na zawsze przekazaną świętym” w jej zasadniczym, zbawczym wymiarze) realizowała Boży dla niej zamiar. Są wyznania, które odnawiają się co jakiś czas, niektóre miały poważny wpływ na ponad wiek lub i więcej lat istnienia Kościoła w danym kraju. Niektóre z nich właśnie teraz są w szczególny sposób używane przez Boga do wykonywania Wielkiego Posłannictwa, jakie skierował do wszystkich swoich uczniów. To z pewnością wielkie zadanie, do którego należy przyłożyć rękę.

 

Powinniśmy jednak zdawać sobie sprawę, że nie sukcesja apostolska bądź jakaś jej protestancka odmiana stanowi o naszym miejscu w historii. To żywa wiara w dogmaty biblijne, wiara, którą inicjuje i podtrzymuje sam Chrystus. Obyśmy nigdy nie zamienili wiary na samych siebie, Biblii na instytucję. I działania Bożego w historii Kościoła na przestrzeni wieków na niefrasobliwą i zarozumiałą od niej niezależność.

 

Artykuł ukazał się w kwartalniku ”Myśl Protestancka” w 2008 r.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s