Życie rodzi życie

060907_022Mateusz Wichary

Życie rodzi życie. Jest to cecha wszelkiego życia. Wszelkie życie pochodzi od Odwiecznego Słowa, które zrodziło wszystko: „w nim było życie” (J 1:4). Życie, które samo w sobie jest dobre, tak jak źródło, z którego pochodzi: „a życie było światłością ludzi” (J 1:4).

To życie ma przyszłość: „światłość świeci w ciemności, lecz ciemność jej nie przemogła.” Celem więc wcielenia Słowa było utwierdzenie życia, które Chrystus ma w sobie, poprzez dzieło, które sprawi, że owo życie będzie wieczne. Nasze zbawienie jest środkiem ku temu: nasze życie wieczne służy rozwojowi tego Chrystusowego życia w nas i przez nas.

Bóg więc lubi życie. Lubi życie, bo  to w Nim jest życie – w Chrystusie, który odwiecznie „żyje” wobec/u Ojca (J 1:1). Ewangelista Jan opowie nam wkrótce również o Duchu, który w tej społeczności uczestniczy.

Co z tego wynika?

Chrystus łączy w sobie, jako źródło, wszelkie odmiany życia. On jest przyczyną życia biologicznego; On jest przyczyną życia społecznego, intelektualnego, duchowego – rozwoju cywilizacji; postępu; badań naukowych; odkryć; pragnień poszerzania wiedzy; odkrywania nowych lądów; zasiedlania ich; posiadania i wychowywania dzieci; wysyłania ich w nieznane z pragnieniem, by niosły życie dalej; rozwoju prądów myślowych, teologii; działań misyjnych, ewangelizacji; wszelkiej dynamiki. On jest przyczyną radości związanych z przeżywaniem życia; źródłem nadziei, poczucia Tajemnicy, która nas przyciąga, gdy dotykamy wielkości Stworzenia wokół nas – cudu powstania nowego życia; łez odchodzenia z rodziny i tworzenia nowych. Bo życie rodzi życie.

Kościół i życie w świecie
Kultura i kościół nie muszą więc być ze sobą zawsze i wszędzie  konflikcie. A w szczególności, nie w tym punkcie. A jednak, często mam wrażenie, że jest tak, że instynkt życia – dobry – jest silniejszy w społeczeństwie, niż w Kościele.

Czemu? Myślę, że przez nieposłuszeństwo. Swym pragnieniem życia, dynamiką, Kościół raczej powinien zarażać świat. Mam zresztą wrażenie, że tak zawsze w najlepszych chwilach Kościoła było: najsilniejszym, najbardziej przekonującym argumentem Kościoła dla świata, było posiadania (czyli rodzenie) życia. Kościół, który jest o krok przed światem; który chroni życie przed rozkładem; który cieszy się życiem, które pod swym kloszem rozwija; który jest zdynamizowany, pobudzony poprzez służbę Bogu – taki Kościół przekonuje świat. Nadzieja, wiara, miłość – trzy największe (1Kor 13:13) – to cecha okreśłonego sposobu życia. Życia pełnią życia, niezaleznie od okoloczności. Owoc Ducha – spójrzmy nań – to miłość (nie do siebie zapewne; dynamizująca siła przyciagająca, spajająca ludzi; tworząca nowe więzi), radość (ciężko radować się trupom), pokój (pokój daje chęć do radości i miłości; skupieniu na innych, a nie sobie, własnych problemach), cierpliwość (potrafię być cierpliwy, bo coś mnie do tego motywuje), uprzejmość (tu kmentarz myślę zbędny), dobroć (wobec innych), wierność (a tak, chce mi się, potrafię), łagodność (j. w.), wstrzemięźliwość (nie wymęczona, ale wywołana czerpaniem satysfakcji i radości z tego, czego ów brak wstrzemięźliwości by mnie pozbawił). Przeciwko takim nie ma prawa” (Gal 5:22-23). Kościół w przebudzeniu więc to Kościół pełen życia. A życie przyciąga. Bo jest życiem.

Tak się zresztą właśnie dzieje – w Afryce (subsaharyjskiej), Ameryce Południowej, Chinach. Chrześcijaństwo zwycięża, bo daje życie. Bo jest w nim życie Chrystusowe, które dynamizuje rodzinę; popycha do służby społeczeństwu, głównie charytatywnej, ale nie tylko – popycha muzykę, uzdrawia instytucje państwowe, kieruje ku nauce – gdyż życie chce poznawać świat, bo żyje, bo mu się chce – bo żyje.

Życie a stałość zasad
Oczywiście, chrześcijaństwo ma w swej dynamice życia ważne zasady do zachowania. Te zasady zachowuje jednak nie inaczej, jak żyjąc właśnie. One nie sa substytutem życia, ale raczej życia podporą. Bez nich owo życie karłowacieje, skrzywia się, zanika, poddaje się skażeniu, ostatrecznie – umiera.

Niemniej, chrześcijaństwo jest żywe właśnie. Zasady życiu pomagają, i są dla pobożnego życia niezbędne, ale go nie zastępują. Wszelkie konstrukty apologetyczne, teologiczne, czy praktyczne, które służą interpretacji chrześcijaństwa jako kontry do życia, są niestety nietrafione. Bo życie jest dobrem, dobrem, które pochodzi od Pana Kościoła.

Chrześcijańskie problemy z życiem
A konstrukty takie się zdarzają. Zdarzają wtedy, kiedy ludzie oddani Bogu tracą życie i próbują to jakoś poprawnie uzasadnić. Kiedy Zbory, czy całe wyznania, tracą życie, i próbują to czymś pokryć. Można to pokryć liturgią, można pokryć odcięciem od świata (czytaj również: życia; życie ulega wówczas demonizacji, wraz z upadłym światem wrzucone do jednego wora), a nawet dobrą teologią. Wrogość, którą chrześcijanin powinien zostawić dla tych, z którymi bój toczymy – czyli dla demonicznych władz (Ef 6:12) – przechodzi, wbrew temu wersetowi, również na „krew i ciało”, czyli bliźnich. Bliźnich, którzy choć grzeszą i sprzeciwiają się Chrystusowi, mimo wszystko mają w sobie coś, co sprawia, że ich życie jest weselsze, ciekawsze, pełniejsze, bogatsze – życie.

Przykładów wrogości do życia mam kilka. To wrogość do „świeckich rozrywek” – dobrego kina (dobre kino czasem łączy się z wulgaryzmem, gdyż żyjemy w świecie skażonym, i niestety, dotyka ono również dobre kino), dobrej lektury (niekoniecznie chrześcijańskiej – znów uwaga o skażeniu, podobnie jak w przypadku dobrego kina, jest w mocy), i zwykłej radości, połączonej z jedzeniem i piciem (równiez alkoholu).

Życie: (też) zabawa i picie
Nad tym skupię się trochę dłużej. To prawda: MAMY w Biblii wiele przestróg przed używaniem jedzenia i picia w nadmiarze. Na przykład:

Przyp. 20:1: 1. Wino – to szyderca, mocny trunek – to wrzaskliwa kłótnia; i nie jest mądry, kto się od niego zatacza.

Trzeba uważać. Skutkiem picia wina i mocnego trunku (prawdopodobnie chodzi o produkt destylatu winnego) mogą być wrzaskliwa kłótnia czy zbyt wiele o kimś wypowiedzianych słów. Zauważmy jednak zestawienie tych cech z nie piciem w ogóle, ale piciem połączonyum z zataczaniem.

Przyp. 21:17: Popada w nędzę, kto lubi zabawy, a kto lubi wino i olejek, nie wzbogaci się.

Nie bądźmy imprezowiczami.Życie dla imprez, od jednej do drugiej, życie po to, by się bawić – jest bałwochwalstwem. Nie rodzi życia. Jest „życiem” powierzchownie, bo w sobie życia nie nosi – nie jest wyrażeniem wdzięczności, radości; odcięte od trudu, od posłuszeństwa Bogu jest pustą formą. Dlatego Bóg takiego życia, bez autentycznego życia, nie błogosławi, a przeciwnie – przeklina nędzą.

Przyp. 23:31: Nie patrz na wino, jak się czerwieni, jak się skrzy w pucharze i lekko spływa do gardła.

Wydawałoby się, że to krytyka wina w ogóle. Przeczytajmy jednak następne wersety:

Przyp. 23:31-35: Nie patrz na wino, jak się czerwieni, jak się skrzy w pucharze i lekko spływa do gardła. Bo w końcu ukąsi jak wąż, wypuści jad jak żmija. Twoje oczy oglądać będą dziwne rzeczy, a twoje serce mówić będzie opaczne słowa, I wyda ci się, że śpisz na pełnym morzu i że jesteś jak śpiący przy sterze okrętu. Bili mnie, a wcale nie bolało, tłukli mnie, a nic nie czułem. Jak tylko wytrzeźwieję, znów do niego wrócę.

Plastyczny, ironiczny i wymowny obraz pijaństwa. Tragedii ludzi, którzy zobojętniali na pogardę i lekceważenie, których jedynym celem życia jest wrócić (o ile trzeba, o ile nie mozna pić non stop) do picia.

Przyp. 31:4-5: Królom, o Lemuelu, królom nie wypada pić wina albo książętom pragnąć mocnego napoju, aby przy piciu nie zapomnieli ustaw i nie naginali prawa wszystkich ubogich.

Nie pij rano, przed pracą, szczególnie, jeśli jesteś sędzią. Ma cię łeb nie boleć. Masz mieć mądrość, świeżość, bo od twoich sądów zależy czyjeś życie. Bądź odpowiedzialny. Pamiętaj o prawie, a nie o zabawie.

Tak więc życie nie oznacza nieskrępowanego picia, imprez, zabaw, jedzenia. Co za dużo, za często, to ostatecznie – uzależnia, odwraca wzrok od spraw ważnych, staje się substytutem Tego, w którym jest życie.

Wielu chrześcijan nie zgodzi się z taką interpretacją – uznają, że wersety powyżej są potwierdzeniem abstynencji, niechęci do zabawy, społecznej radości (zabaw, imprez). Wielu dobrych chrześcijan żyje przekonanych, że właśnie tłamszenie owego pragnienia życia jest pobożnością, ceną, za zbawienie; znakiem rozpoznawczym autentycznych chrześcijan.

I mam wrażenie często nieświadomie. Często poddają się takim interpretacjom antytezy w chrześcijaństwie – antytezy obecnej już w Kolossach z czasów służby Pawła (o czym za chwilę). Myślą sobie: istnieje konflikt i ów konflikt przebiega właśnie tutaj.

Czy to prawda?

Byłaby to prawda, gdyby nie wersety, które chciałbym niniejszym przedstawić:

5 Moj. 12:6-7: Tam też będziecie przynosić wasze całopalenia i swoje rzeźne ofiary, dziesięciny i dary ofiarne swoich rąk, ślubowane i dobrowolne, oraz pierworodne z waszego bydła i z trzody.
Tam, przed obliczem Pana, Boga waszego, będziecie je spożywać i radować się całym waszym dobytkiem, wy i wasze rodziny, którymi ubłogosławił cię Pan, Bóg twój.

Bóg chce, aby Jego Lud imprezował nie w zawstydzeniu gdzieś po kątach, żeby Brat czy Siostra ze zboru nie widzieli; nie z niewierzącymi, którzy mogą ich skłonić do czewgoś złego; nie w poczuciu winy, że się cieszą (a cieszyć się nie wolno): NIE! Bóg chce, aby Jego Lud imprezował Z JEGO powodu; przed JEGO obliczem; w JEGO obecności!

5 Moj. 28:39: Zasadzisz i obrobisz winnice, ale ani wina pić nie będziesz, ani winogron zbierać.

To NIE jest polecenie Boże do dobrych chrześcijan. To Boże PRZEKLEŃSTWO. Ciekawe, że wielu chrześcijan spełnia je w swoim życiu.

5 Moj. 32:13-14: Powiódł go po wzgórzach ziemi, Aby spożywał plony pól; karmił go miodem ze skały, I oliwą z opoki krzemiennej, Śmietanką krowią i mlekiem owczym, Wraz z tłuszczem jagniąt I baranów z Baszanu, i kozłów Oraz najwyborniejszą mąką pszeniczną. A zapijesz to winem z krwi winogron.

To błogosławieństwo. Nie zapomnij o zapiciu.

Kazn. 9:7-10: Nuże więc, jedz radośnie swój chleb i pij w dobrym nastroju swoje wino, gdyż Bogu już dawno miłą jest ta twoja czynność. Noś zawsze białe szaty, a na twojej głowie niech nigdy nie braknie olejku. Używaj życia ze swoją ukochaną żoną po wszystkie dni twojego marnego bytowania, jakie ci dał pod słońcem, bo to jest twój udział w życiu i trudzie, jaki znosisz pod słońcem. Na co natknie się twoja ręka, abyś to zrobił, to zrób według swojej możności, bo w krainie umarłych, do której idziesz, nie ma ani działania, ani zamysłów, ani poznania, ani mądrości.

Nie jest to prosty do interpretacji fragment. Najwyraźniej, z jakiegoś powodu (albo rozwoju myśli eschatologicznej – postęującego objawienia, które wtedy jeszcze było zakryte, albo ze względu na ograniczenie interpretacji życia do stanu „pod słońcem” – do perspektywy stricte pragmatycznej) Kaznodzieja Salomon głosi nam o kontraście życia i śmierci w sposób, jaki z perspektywy Nowego Testamentu jest już niepełny. Natomiast myśl przewodnia – używaj życia, z daną Ci przez Boga małżonką; ciesz się z nią tym, co Bóg Ci dał; nie wahaj się czasem kupić lepszego wina, czy zafundować sobie wizyty w lepszej knajpce; nie bój się odważnych ruchów, działaj, twórz – to refrem obecny w całej Księdze. I ciężko go zinterpretować jako nieodpowiedni dla pobożnego. A więc TAK WŁAŚNIE MAMY ŻYĆ. Żyjmy więc!

Ps. 89:16: Błogosławiony lud, który umie się radować I chodzi w światłości oblicza twego, Panie.

Błogosławiony lud, który nie jest nudny, smutny, drętwy, ponury, udający radość, a w środku zgorzkniały i zawistny. Błogosławiony lud, który umie się cieszyć tym, co z Bożej ręki dostaje. Który owo światło Pana widzi we wszystkich błogosławieństwach. Alleluja! Bądźmy tacy!

1 Kron. 12:41: Również ci, którzy byli w ich pobliżu, aż do siedzib Issacharytów, Zebulonitów i Naftalitów przywozili na osłach, wielbłądach, mułach i wołach żywność do spożycia: mąkę, placki figowe, rodzynki, wino, oliwę, bydło i owce w obfitości, gdyż radość panowała w Izraelu.

Bierzmy z nich przykład, jako Ci, którzy cieszą się w Panu!

Ps. 104:14-15: Sprawiasz, że rośnie trawa dla bydła I rośliny na użytek człowieka, By dobywał chleb z ziemi I wino, które rozwesela serce człowieka, Oliwę, od której lśni się oblicze, I chleb, co wzmacnia serce człowieka.

To Pan sprawia to wszystko – i jest to wspaniałe i godne czci. Alleluja! Pan daje nam i chleb, i wino. Zapewnia to, co daje mnam siłę i to, co nas rozwesela. Pracujmy więc i cieszmy się!

W końcu, pamiętajmy o weselu w Kanie Galilejskiej, gdzie Pan nie zawahał się pobłogosławić Pary Młodej obfitością wina – by błogosławić ich ŻYCIU – małżeństwu, darowi, które otrzymali z JEGO rąk. Dla życia odpowiednia jest radość, a dla radości – w Bożych proporcjach – jedzenie, wino i śpiew. Pamiętajmy, że zakazy: nie dotykaj, nie kosztuj, nie ruszaj! (Kol 2:21) to POZORNA pobożność, którą Paweł potępia. Wyrzekanie się tego, co w odpowiednich ilościach jest błogosławieństwem, to myśl gnostycka, zaprzeczająca dobru zmysłowej (w tym wypadku smakowej) przyjemności. A nie chrześcijańska. Czy rezygnacja z picia w ogóle  (nie mówię teraz o sytuacji braci czy sióstr, którzy wyszli z pijaństwa, bo akurat u nich jest odwrotnie) nie jest świadectwem niedojrzałości? Braku zaufania do Ducha, który da umiarkowanie?

Nie zapominajmy o Wieczerzy Pańskiej, którą co poniektórzy nazywają eucharystią zapominając, co termin ów oznacza – uczta radości. Smutna ta uczta radości zazwyczaj bywa. Mimo, że sam Pan Jezus zastawia stół obfitością chleba i wina. Może dlatego, że wielu, nie potrafiąc się cieszyć, wino zastępuje soczkiem z kartonika. Brak życia to wymusza. Ich doświadczenie zaprzecza obecności wina na tym Stole. Odstępstwo życia wkracza w liturgię. Wstyd.

To przykre, kiedy wierzący ludzie wstydzą się cieszyć, bawić. Boją się wypić kieliszek wina, jakby to była trucizna. Gdzie jest ich wiara w Ducha Świętego, który jest Duchem wstrzemięźliwości?

Żyjmy!
Życie. Kiedyś słyszałem wspaniałe kazanie o życiu z Psalmu 128:

1. Pieśń pielgrzymek. Błogosławiony każdy, który się boi Pana, Który kroczy jego drogami!
2. Owoc trudu rąk swoich spożywać będziesz, Będziesz szczęśliwy i dobrze ci się powiedzie.
3. Żona twoja będzie jak owocująca winnica W obrębie zagrody twojej, Dzieci twoje jak sadzonki oliwne Dokoła stołu twego.
4. Tak oto błogosławiony będzie mąż, Który się boi Pana!

Tylko tyle, czy aż tyle? Zależy, czy ufasz Bogu – czego szukasz. Życie. Dom. Radość z dzieci i żony. Radość z pracy swoich rąk. Radość z owocu tej pracy – który nie jest zabierany. Przyszłość – sadzonki urosną, będą w przyszłości rodzić. Patrzysz i się cieszysz. Patrzysz i chwalisz Boga.

Oczywiście, są „trzebieńcy dla Królestwa Bożego” (Mt 19:12). Ale czym jest owo Królestwo Boże? Po co? Dla zgorzknienia, czy dla życia? Dla działania, czy apatii? Dla służenia, czy egotyzmu?

Życie rodzi życie.

Czasem mam wrażenie, że Chrystus daje owo życie społeczeństwu, pomimo jego skażenia, bowiem nie ma go w Kościele. Nie dlatego, że życie jest złe. Ale dlatego, że instynkt życia, jakkolwiek skażony, jest obecny również w ludziach nieodrodzonych, i popycha czasem świat skuteczniej do przodu niż kościół, zamknięty w swym obwarowanym dogmatycznie, tradycyjnie, pobożnościowo, anty-życiu.

To przykre.

Nie bądźmy tacy.

Wiem, że to wiąże się z ryzykiem. Ale rodzenie życia wiąże się z ryzykiem. I to dobrze. Ryzyko to życie, również. Wiara to ryzyko. Często wierzymy, żeby ryzyko zminimalizować. Ale taka wiara nie jest pełna. Owszem, Bóg nam daje pewność życia wiecznego, uwalniając nas od niepewności potępienia. Ale pcha nas ku życiu, ryzyku, sytuacjom wymagającym wiary. „Idźcie więc i czyńcie uczniami wszystkie narody.” „Przez którego otrzymaliśmy łaskę i apostolstwo, abyśmy dla imienia jego przywiedli do posłuszeństwa wiary wszystkie narody” (Rz 1:5). Pamiętajmy przypowieść o minach (Łk 19): sługa, który zminimalizował ryzyko, został nazwany sługa złym, któremu odebrano to, co myślał, że miał (19:24).

Ryzyko jest dobre. Pamiętajmy o wieży Babel – Bożą wolą było, by „zaroiła sie od nich ziemia” (Rdz 9:7), a ludzie zamiast tego zbudowali sobie miasto (11:3). Po co? By zastąpić wyzwania, które Bóg przed nim stawiał, konieczność wiary, zaufania Bogu w przeciwnościach, bezpieczeństwem zdania na siebie; życia wspólnie. Ostatecznie – bałwochwalstwem przekonania, że w kupie to i Bóg nas nie ruszy; i Jemu dorównamy. Niech nasze zbory nie będa takimi miejscami.

Żyjmy. Żyjmy w rodzinach. Żyjmy w świecie. Żyjmy w Zborach. A Bóg, odwieczne Słowo, w którym było życie, które było światłoscią ludzi: które rozświetlało mrok i śmierć, będzie przy nas.

Reklama

2 responses to “Życie rodzi życie

  1. Wow, ale pastor zagrzmiał: „Czasem mam wrażenie, że Chrystus daje owo życie społeczeństwu, pomimo jego skażenia, bowiem nie ma go w Kościele. Nie dlatego, że życie jest złe. Ale dlatego, że instynkt życia, jakkolwiek skażony, jest obecny również w ludziach nieodrodzonych, i popycha czasem świat skuteczniej do przodu niż kościół, zamknięty w swym obwarowanym dogmatycznie, tradycyjnie, pobożnościowo, anty-życiu.” Ale się zgadzam, ruchy świeckie nieraz mają więcej energii i zapału niż niektórzy protestanci.
    A co do życia „poczętego”, w Polsce jak jest mowa o życiu to większość ma na mysłi dzieci poczęte i zakaz aborcji. Warto nieraz powidzieć, iżetyka prostestnacka różniu się od etyki katolickiej. Nie wypowiadam się co do kwestii kiedy życie powstaję… bo co kościól to różna interpretacja. Ale myśle, iż człowiek wierzący wie kiedy to zycie powstaje i jest odpowiedzialny za swoje czyny.
    Pozdrawiam
    fajny blog

  2. Dzięki!

    Myślę, tak jak człowiek jest homo adorans – coś czcić musi – tak samo jest i homo activitus (aktywista – mam nadzieję że dobrze się w łacinie wyraziłem, jak nie prosze o korektę fachowców) – chce żyć po coś. Nie zawsze i nie każdy – w pewnym sensie jak nam się odechciewa żyć dla czegoś, to jest z nami źle; ale często jednak. I owa chęć nie jest czymś wynikającym jedynie z odrodzenia (choć z odrodzenia na pewno wynika), ale również z przyrodzenia właśnie.

    Pozdrawiam!

    mw

Odpowiedz na mateuszw Anuluj pisanie odpowiedzi

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s